Otworzyłam szerzej drzwi i gestem ręki zaprosiłam go do środka. Centralnie uśmiech nie schodził z jego pięknej gęby.
Tak pięknej!
Wszedł i po prostu stał. Nie zrobił kompletnie nic. A ja tak stałam i gapiłam się na jego dzisiejszy strój.
Cholernie mu w nim dobrze...
Moje przemyślenia i głębokie analizy tego jak to on zajebiście wygląda i nie tylko przerwał ostry niski dźwięk.
Valar...
- Wydaje mi się, że nie pała do mnie sympatią- powiedział i zbliżył się do mnie.
- Wcale mu się nie dziwię- powiedziałam i odsunęłam się od niego. Oczywiście mi na to nie pozwolił.
- Nie uciekaj, skarbie- objął mnie w talii wolna ręką.
Valar zawarczał.
Oj...
- Mam w planach spędzić miły wieczór w twoim towarzystwie, a bardzo nie lubię kiedy ktoś psuje moje plany. Daj mu do zrozumienia, że ma nam nie przeszkadzać- powiedział tuż przy moim uchu.
- Mam go zamknąć w pokoju?!- warknęłam zirytowana.
No on chyba sobie kurwa żartuje!
Spojrzałam na niego wściekle i odsunęłam się. Zauważył, że przegrał, bo momentalnie się uśmiechnął i podszedł bliżej. Odchyliłam głowę lekko w tył i nie spuściłam z niego wzroku. Mimo jego uśmiechu byłam zła.
Spojrzał mi w oczy, a potem na psa.
- Nie o to chodziło, skarbie- powiedział, ale wiedziałam, że dokładnie tak pomyślał i teraz próbuje mnie do siebie przekonać.
- Więc o co?- prychnęłam wyzywająco i skrzyżowałam ręce pod biustem.
- Powiedz mu, że nic ci nie zrobię. Wolę mieć pewność, że nie ucierpię.
Wybrnął...
- Nie wiem tego. Skąd mam wiedzieć, że nic nie odwalisz?
- Mogę obiecać...
O jaka łaska!
- Tak jak ostatnio?!- przerwałam mu ostro.
- Psujesz nastrój, skarbie- westchnął i wyminął mnie. Patrzyłam szczerze zdziwiona jak znika w salonie. Valar podszedł do mnie i tracił nosem moją dłoń.
- Tak wiem. On jest dziwny- westchnęłam i poszłam za Malikiem. Pies oczywiście mnie wyprzedził i wszedł do salonu pierwszy. Obdarzył dupka pogardliwym spojrzeniem i położył się na kanapie.
A Malik?
Malik stał przy blacie kuchennym i szukał czegoś w szafce.
Tak pewnie, czuj się jak u siebie, jasne...
- Pomóc ci może?- odchrząknęłam i oparłam się bokiem o ścianę. Odwrócił się do mnie przodem i uniósł brew.
- Chcesz talerz czy nie?
Serio?
- Nie nie trzeba. Jak wolisz, mi to obojętne- wzruszyłam ramieniem i podeszłam do lodówki.
- Sos czosnkowy, czy ketchup?- zapytałam nawet na niego nie patrząc i otworzyłam lodówkę.
- Sos- powiedział i zbliżył się do mnie.
Znowu...
- Tak, szklanki są w tej szafce, weź dwie, proszę- udałam, że w ogóle nie wiedzę tego, że aktualnie jest za blisko. Wzięłam to co potrzebowałam i położyłam na stole.
A on stał jak kołek. I stoi tak dalej.
Oj czyżbyś na coś liczył, Malik?
W końcu podszedł i położył na stole pudełko z pizzą i dwie szklanki. Usiadłam na kanapie obok psa, który położył mi łeb na kolanach jak zawsze. Malik spojrzał na niego z rezerwą, a potem przeniósł wzrok na mnie. Uśmiechnął się do mnie lekko i usiadł obok mnie, ale Valar podniósł głowę i zaczął szczekać. Każdy normalny by się odsunął ale nie Malik no skądże!
Siedział tam, gdzie wcześniej ani drgnął. Patrzył na mojego psa tak jakby od tego zależało jego życie. Ani jeden ani drugi nie miał zamiaru odpuścić.
Kurwa zajebiście!
Jeden z prawej drugi z lewej strony. A ja w środku jak więzień w klatce.
Chciałam coś powiedzieć, ale poczułam się ignorowana.
Okey, proszę bardzo.
- Mam dość- poklepałam swoje kolana i wstałam jedną ręką odpychając Malika, a drugą Valara- dajcie znać jak się ogarniecie- prychnęłam i wyszłam z pokoju.
- Layna!- usłyszałam za sobą, ale miałam to w dupie.
- Daj mi spokój- powiedziałam i poszłam na górę do swojej sypialni. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Stwierdziłam, że przydałoby się go powkurzać.
A co?
.
.
.
.
Nie żeby coś, ale od piętnastu minut nic się nie dzieje. Myślałam, że zaraz przyleci, a tu cisza. Westchnęłam i zeszłam po cichu na dół. Przyczaiłam się przy wejściu i...
Ja kurwa mać śnię!
Malik siedzi na przeciw Valara z dłonią wyciągniętą przed jego głową. Pies nie spuszczał wzroku z tego pieprzonego idioty, kiedy ten usilnie starał się go dotknąć. Za każdym razem kiedy jego dłoń zbliżała się do łba psa ten zaczynał warczeć.
Przecież on go zagryzie!
- Malik, idioto!- krzyknęłam, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. Podbiegłam do niech i odcieniami psa na bok- czy ty jesteś normalny?!- warknęłam zirytowana i odciągnęłam Valara tak, że teraz stał na ziemi i dalej warczał- spokój!- pies się uciszył, a ja go puściłam. Przeniosłam spojrzenie z powrotem na tego dupka, który siedział dalej na kanapie i patrzył na mnie szczerze zdziwiony.
Uspokoiłam oddech i szybkie bicie serca. Usiadłam na kanapie i pochyliłam się do przodu, chowając twarz w dłoniach.
- Co jest?- zapytał cicho i położył mi dłoń na kolanie, ale natychmiast ją strąciłam.
- Co jest?! Ty się jeszcze pytasz co jest?!- odwróciłam się do niego wściekła- Chcesz być kaleką?! On by cię ugryzł matole! Chcesz żebym dostała zawału?!- warknęłam zirytowana.
Opanuj się, idiotko...
Wzięłam głęboki wdech i przetarłam twarz jeszcze raz.
- Martwisz się o mnie, skarbie- usłyszałam tuż przy uchu, na co spięłam się i odsunęłam.
- Raczej nie. Nie chcę mieć potem problemów- powiedziałam nie patrząc na niego.
- To mu powiedz, że...
- Że co?- przerwałam mu ostro- że ma nie zwracać na ciebie najmniejszej uwagi, bo chcesz mnie tylko pieprzyć?- spojrzałam na niego wyczekująco. Już się nie uśmiechał.
- Że nie chcę zrobić ci krzywdy- powiedział poważnym tonem.
- Nie powiem mu tego.
- Dlaczego?
- Bo sama w to nie wierzę- szepnęłam i odwróciłam wzrok. Objęłam się ramionami i skuliłam- wiem, że psuję nastrój...- szepnęłam cicho.
- Nie- zaśmiał się cicho ku mojemu wielkiemu zdziwieniu- nie ufasz mi po prostu- wzruszył ramieniem i nalał do szklanki coli. Podał mi jedną, a swoją uniósł lekko w górę.
- Wznosisz toast colą?- zapytałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Czemu nie?- uśmiechnął się, a ja tak jak on uniosłam szklankę.
- Więc... za co pijemy?
- Za udany wieczór?- uniósł brew.
- Za udany wieczór- skinęłam głową. Stuknęliśmy szkłem lekko i wypiliśmy po łyku.
- Co oglądamy?- zapytał po chwili, żeby przerwać ciszę.
- A na co masz ochotę?
Jak to brzmiało...
Natychmiast spuściłam wzrok, a na moje policzki wpełzł rumieniec.
Usłyszałam głośny śmiech.
Ale on się ładnie śmieje!
- Na wiele rzeczy panno Grande. Sama przyjemność...
Spojrzałam na niego zażenowana, a on jeszcze bardziej się roześmiał. Wyglądał teraz jak normalny facet, a nie Bóg wie kto. Miło było widzieć go jak się śmieje. Miałam wrażenie, że zbyt często tego nie robi...
- No co!- pisnęłam kiedy nie przestawał się śmiać.
- Piękny rumieniec, panno Grande. Jestem pełen aprobaty- powiedział profesjonalne i skinął głową.
- Czyżbym panią zawstydził?- zapytał, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej. Nie odpowiedziałam. Dalej siedziałam bokiem do niego z odwróconą głową.
Wdech wydech wdech wydech.
To nic nie daje!
- Czyli tak- zaśmiał się.
- No przestań!-powiedziałam nienaturalnie wysokim głosem i walnęłam go w ramię.
- Agresywna jesteś- powiedział i zbliżył się do mnie.
Znowu.
Zamarłam, kiedy położył mi dłoń na kolanie i sunął nią wyżej. Sparaliżowało mnie. Patrzyłam na niego przestraszona, a on położył dłoń na moim policzku i potarł go kciukiem.
- Trzęsiesz się- powiedział patrząc mi w oczy.
- Bo mnie dotykasz, a tego nie chcę.
- Ale ja tego chcę.
- Odsuń się Malik.
- Czy wczoraj też się tak czułaś?
- Co?- zapytałam i spojrzałam na niego.
- Czy wczoraj śpiąc obok mnie też trzęsłaś się ze strachu?
Jakiego strachu?
- Ja się nie boję- powiedziałam ignorując jego wcześniejsze pytanie.
Uśmiechnął się kpiąco pod nosem i pokręcił głową. Przesunął dłoń w górę mojego uda, a drugą położył na talii. Spięłam się natychmiast. Przysunął usta do mojego ucha.
- Właśnie widzę- wyszeptał cicho- powiedz, byłaś się mnie wczoraj?- zapytał cicho i przeniósł dłoń na moją szyję po przeciwnej stronie. Po chwili poczułam jego usta na swojej skórze.
O tak!
- Odpowiadaj- zażądał i pocałował mnie pod uchem. Mimowolnie odchyliłam głowę i westchnęłam.
- Nie. Nie bałam się- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Niestety.
- A teraz się boisz?
- Nie. Chyba nie...
- To dlaczego się trzęsiesz?- zapytał cicho i znowu mnie tam pocałował.
- N-nie wiem- jęknęłam i poczułam niechciane łzy w kącikach oczu- nie dotykaj mnie - szepnęłam drżącym głosem.
Zmarszczył brwi i odsunął się ode mnie tak, że jego twarz była jakieś dziesięć centymetrów od mojej.
- Layna... co się dzieje?
- Odsuń się, Malik- powiedziałam cicho. Zrobił to o co prosiłam, ale nie spuścił ze mnie wzroku.
- Powiedz mi.
- Co mam ci powiedzieć?- zapytałam i spojrzałam na niego.
Wkurwia mnie jego bezpośredniość.
- Dlaczego raz podoba ci się to jak cię dotykam, a raz jesteś przerażona.
- Nie jestem- powiedziałam.
- Widzę właśnie- prychnął i skrzyżował ręce na torsie.
Widzi, że coś ze mną nie tak...
- Ja... nie wiem. Nie wiem od czego to zależy- powiedziałam zrezygnowana i spojrzałam na niego.
Nagle przeniósł spojrzenie na moje udo i położył tam dłoń.
Spięłam się natychmiast.
- Boisz się mnie?- zapytał cicho.
Cały czas patrzyłam na jego dłoń. Powoli wszystko wracał do normy. Dreszcze ustąpiły.
- N-nie wiem- jęknęłam.
- Wiesz- powiedział - powiedz mi. Tak czy nie?
- N-nie. Nie - pokręciłam głową i spojrzałam mu w oczy- nie.
- Na pewno?- zapytał i uniósł brew.
- Na pewno- skinęłam.
Na jego twarzy zamajaczył lekki uśmiech. Zabrał dłoń i wyciągnął ja do mnie. Chwyciłam ją pewniej niż wcześniej. Przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem.
Czułam się dziwnie. W cholerę dziwnie.
- Więc? Co oglądamy? - zapytałam.
W końcu po to tu przyszedł.
- A co lubisz oglądać?
- Em... wszystko tylko nie romanse i westerny. Tylko nie to. A tak to mogę gadać wszytko.
- Wszystko?
- No jakiś wyjątek zawsze się znajdzie, ale raczej nie mam problemu- powiedziałam i wzruszyłam ramieniem.
- A jakbym ci kazał oglądać 'Iron Mana'? Wtedy też byłabyś zadowolona?
Co on powiedział?
Patrzyłam na niego w szoku.
- Oglądałabyś?- rozdziawił gębę.
- No... znaczy... um, tak- mruknęłam i znowu zrobiłam się purpurowa na twarzy.
Do twarzy ci...
- Poważnie?
- No...
- Lubisz filmy Marvela?- zapytał zdziwiony.
- Jezu no! Tak lubię!- krzyknęłam i odsunęłam się od niego- teraz możesz się śmiać. Mam 22 lata i oglądam 'Avengers'- powiedziałam cicho.
- Nie uciekaj, skarbie- powiedział i zbliżył się- nie będę się śmiać. Sam to uwielbiam- powiedział, a ja spojrzałam na niego w szoku- no nie patrz tak- westchnął.
-Nie, to znaczy... nie wiedziałam. Przepraszam...
- No i za co mnie przepraszasz?- spojrzał na mnie rozbawiony- wiem, że jestem nudnym biznesmenem...
- Nie- zaprotestowałam od razu- po prostu cały czas mnie zadziwiasz.
- Tak jak ty mnie, skarbie. I dalej nie wiem dlaczego wtedy uciekłaś z garażu, kiedy pokazałem ci moje samochody.
Matko...
- Nieważne, nie przejmuj się tym- powiedziałam i odsunęłam się od niego. Wzięłam kawałek pizzy i zaczęłam jeść- to co, oglądamy 'Iron Mana'?- zapytałam.
- Tak- skinął głową.
Włączyłam film i usiadłam obok niego.
- I tak się dowiem- szepnął mi do ucha. Zignorowałam to.
Po chwili oboje jedliśmy i piliśmy i co dziwne nie odzywaliśmy się do siebie.
Tak to dziwne.
- Malik?
Nie wytrzymałam no!
- Hm?- mruknął i napił się coli.
- Powiesz mi coś o sobie?- zapytałam i spojrzałam na niego.
Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Serio to cię interesuje? Myślałem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego- powiedział i zbliżył się do mojej szyi.
Wiedziałem.
- No... skoro proponujesz mi... się...
Ale to głupio brzmi!
- Tak?
- No to chyba możesz mi coś o sobie powiedzieć?- odpowiedziałam pytaniem i uniosłam brew.
- A co byś chciała wiedzieć, skarbie? Tylko nie mów, że wszystko bo się nie wyrobię. Jutro rano muszę być w pracy.
- Życie pełne wrażeń?- prychnęłam.
- Oczywiście- odparł poważnie i po chwili zaczął się śmiać- więc?
- No nie wiem, co lubisz robić czy coś?
- Sex lubię- odparł spokojnym tonem.
Serio?
- No w to nie wątpię- prychnęłam- coś jeszcze? Ty znasz nawet rozmiar mojej bielizny...
- A co, chcesz znać rozmiar moich bokserek?- przerwał mi.
- Nie, obejdzie się- powiedziałam od razu- nie rób sobie ze mnie jaj. Poważnie chciałabym coś o tobie wiedzieć.
- Coś o mnie...- zamyśliłam się- no to tak, pochodzę z Anglii. Przeprowadziłem się do Stanów jak miałem 19 lat. Przenosił wtedy firmę do Nowego Jorku i rozkręcałam biznes.No i zacząłem studia.
- Młody byłeś- stwierdziłam.
- Ta wiem. Ojciec dał mi jeden z wydziałów swojej firmy. Nie chciał tego, ale go przekonałem i się zgodził. Po roku ten jeden wydział zarabiał więcej niż cała firma. Ojciec chciał go wcielić z powrotem do całości i czerpać zyski z mojej pracy, ale się nie zgodziłem. A że to już była moja mała prywatna działalność, no, nie taka już mała, decydował o niej sam- wzruszył ramieniem- i tak to było. Dorobiłem się najpierw w Anglii, a potem poszerzyłem działalność o Amerykę. Potem zainwestowałem w kolejne akcje i kolejne i teraz jestem tu gdzie jestem. Tyle- podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się, ale był to uśmiech bez przekonania.
Czyżbym trafiła w czuły punkt?
- Jesteś pierwszą osobą, którą to interesuje- powiedział- za wyjątkiem moich kumpli z nikim on tym nie rozmawiałem.
- Czuję się zaszczycona, panie Malik.
- O to chodziło, panno Grande.~*~
Tak więc...
Wszystko w waszych rękach.
Jak zobaczę komentarze i piękne głosy od was tu zebranych, to kto wie...
Mam napisane jeszcze cztery rozdziały, może mały maraton...
♥♥♥
PATIX
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...