III Rozdział 11. 'Bez bielizny'

6.9K 649 54
                                    

Bankiet.
Cholera no!
O to chodziło od samego początku. Od tego się zaczęło i na tym najbardziej mi zależało. Chciałam wypaść jak najlepiej, chciałam do czegoś dojść, pokazać, że potrafię. Od apartamentów się zaczęło. Na tym skupiało się moje życie przez trzy lata z hakiem i na tym będzie się skupiało. Ten bankiet... zaważy na wszystkim. Jeśli wypadnie dobrze, jeśli mnie zauważą, docenią... mam życie, pieniądze, klientów. Jeśli nie. Zniszczą mnie. Definitywnie.
Nie mam na to wpływu. Nie mogę zrobić nic, żeby jakby co, poprawić swoją opinię w oczach prasy, a co za tym idzie jej odbiorców. Nie mam znajomości jak Malik.
Wszędzie on. Nawet stojąc w swojej sypialni w samej bieliźnie, myślałam o nim. To jest takie popieprzone.
Usiadłam na skraju łóżka i schowałam twarz w dłoniach. Nie potrafię przestać myśleć o jego tęczówkach. Cały czas mam w głowie obraz bólu, który widziałam, opuszczając jego sypialnię. I nic nie jest w stanie zmienić tego, że jestem na siebie zła. Zayn... to facet mojego życia. Kiedyś myślałam, że jest nim ktoś inny, ale nie... to Malik. Mój Malik. A ja co? Jak go potraktowałam? Groziłam mu bronią. Wyobrażam sobie jego strach, to uczucie, które opanowało jego ciało, kiedy wyciągnęłam pistolet.
Nie powinnam czuć jakichkolwiek wyrzutów sumienia, to co zrobił było okropne i powinien mieć świadomość, że mnie zranił. Pokazałam mu to dość dobitnie, tak myślę. Aż nazbyt.
- Jesteś już?
Odwróciłam się patrząc nieco zaskoczona na Olivera.
- Co? A, tak- pokiwałam głową i zgarnęłam włosy za ramię.
- Mam twoją nową sukienkę- uśmiechnął się z dumą.
Nie mówiłam tego wcześniej. Oliver Frost jest projektantem, ale w głównej mierze zajmuje się organizacją pokazów mody. Jest makijażystą i fryzjerem wysokiej klasy, kończył studia w Nowym Jorku. Jeśli chodzi o gust, modę, makijaż i włosy to dla mnie tylko Oliver. Ja się męczę i nie umiem równo oczu pomalować, a on to robi od strzału.
A co się tyczy sukienki... musiał mi skombinować nową. Miałam przygotowana sukienkę, ale ze względu na otarcie ciągnące się od łokcia do nadgarstka, nie mogę jej założyć. Nie mam zdartej skóry, krwi, czy dużej rany, to po prostu czerwona skóra, która trochę piecze przy kąpieli. Nic wielkiego, a jednak.
- Przyniosę ci ją, jak skończę makijaż- uśmiechnął się i postawił na szafce swoją magiczną skrzynkę kosmetyków- mysiałaś już, co byś mniej więcej chciała?- zapytał, otwierając pokrywę.
- Um... Chciałam, żebyś zrobił po prostu coś, co pokaże mnie. Żebym wyglądała jak ja- uśmiechnęłam się słabo, obejmując się ramionami.
- W porządku, kwiatuszku- powiedział i pocałował mnie w policzek- siadaj, a ja się zajmę resztą.
I tak zrobiłam.
Przez następną godzinę z minutami siedziałam na krześle i nawet wstrzymałam oddech, żeby mu nie przeszkadzać. Najpierw spiął moje włosy i dokładnie odgarnął z czoła, żeby nic mi nie przeszkadzało i zajął się makijażem. Pomalowałam mi oczy i za wszelką cenę starałam się nie mrugać. Odetchnęłam kiedy skończył i zajął się włosami, ale za Chiny nie umiałam wykminić, co on mi robi z tymi kudłami?!
Kiedy skończył, kategorycznie zabronił mi patrzeć w lustro, bo jak powiedział- to zniszczy całe napięcie. Nie wiem, gdzie on widział jakiekolwiek napięcie, czy co tam miał na myśli, ale niech mu będzie. Nie weszłam do łazienki.
Stałam jak słup przy łóżku z rękami pod biustem i czekałam, aż łaskawie wróci z tą szmatą, która ma być niby szał dupy i te klimaty. Powiedział, że jak wejdę na czerwony dywan, to padną. Ale nie wiem czy z wrażenia, czy co...
Miejmy nadzieję, że to pierwsze.
Spojrzałam na zegarek. Była prawie 20, czyli towarzystwo już zbierało się na czerwonym dywanie przy głównej ścianie, przed apartamentem. Ja miałam być coś około 20:30.
Nosz gdzie ten Oliver?!
- Odwróć się tyłem do drzwi!- usłyszałam stłumiony głos.
Przewróciłam oczami, ale odwróciłam się jak kazał. Chwilę później wszedł do środka i zamknął za sobą cicho drzwi.
- Mam- powiedział z ekscytacją- zamknij oczy, a ja cię ubiorę.
- Dobra- westchnęłam.
- Ale jest jeden drobny szczegół...- mruknął pod nosem.
- Mianowicie?- jęknęłam zmęczona, bo naprawdę wolałabym już ubrać się i wyjść.
- Bez bielizny...
- CO?!- wrzasnęłam, natychmiast otwierając oczy. Trzymał sukienkę w czarnym pokrowcu, więc zawartości nie widziałam.
- No tak by było najlepiej- podrapał się po karku- nie chcę, żeby cokolwiek przebijały przez materiał, wiesz, odstawało- skrzywił się.
- Dobrze, ale co, mam się rozebrać?- zapytałam- no w sumie...
- Jak nie chcesz to nie, rozumiem- powiedział, a ja pokręciłam głową.
- Nie. Gorzej niż było nie będzie- powiedziałam cicho- przecież nic mi nie zrobisz.
- Zamknij oczy- polecił, a ja pokiwałam głową i przymknęłam powieki- odwróć się.
I usłyszałam jak wyjmuje sukienkę. Stałam grzecznie, kiedy mi kazał, podniosłam jedną nogę, potem drugą. Później nadal stojąc tyłem do niego odpięłam stanik, a on naciągnął materiał na moje ręce i ramiona, potem na klatkę piersiową. Zapiął zamek z boku i poszedł po buty, ja zdjęłam majtki, a kiedy wrócił, trzymając mnie, kiedy stałam na jednej nodze, założył je na moje stopy.
- Gotowe, kwiatuszku- powiedział.
Nareszcie!
- Teraz powoli zaprowadzę cię na dół, tam jest najlepsze lustro.
Fakt, Niall ma lustrzaną ścianę w salonie, a że byliśmy wszyscy u niego to Oliver szalał.
Więc chwycił mnie za rękę i sprowadził po schodach na dół, co nie było łatwe, bo kreacja była długa do ziemi, a buty wysokie.
- No, mam ją!
I ten odgłos zassania powietrza.
- Otwórz oczy- szepnął mi do ucha.
Powoli i ze stresem uchyliłam powieki. W salonie byli wszyscy.
Ashton, Nina, Jack, Brian, Matt, Nickodem, Mike, William, Thomas, Lucas i Dave. Niall i chłopaki pojechali już na bankiet.
Wszyscy patrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Łooo, Lany...- odezwał się Jack, schodząc z kolan Niny. Patrzył na mnie, przechylajac główkę w lewo i powoli do mnie podszedł. Zadziwiająco powoli, to dziecko zwykle nie wyrabia i potyka się o własne nogi.
Stanął przede mną i tak na mnie patrzył tymi swoimi dużymi, niebieskimi oczkami.
- Telas us wiem, acego Blajan i Matt mowio na ciebie ksiezicka- powiedział, a ja spojrzałam na nie mogących powiedzieć słowa, Wilsonów.
Powoli się odwróciłam w stronę lustra.
Zamarłam...
Uchyliłam usta i chciałam przyłożyć do nich dłonie, ale Oli stając za mną natychmiast za nie złapał.
- Nie... i nie płacz mi tu- powiedział patrząc w odbiciu na moje szklące się oczy- zniszczysz moje dzieło- powiedział i delikatnie puścił moje nadgarstki.
O. KURWA. JA. JESTEM. ŁADNA.
Piękna, po prostu piękna.
- J-ja... j-j-ja...
- Liczyłem na nieco inny komentarz niż j j j j, wiesz, większy zachwyt czy coś- mruknął za mną, odchodząc do reszty. Skrzyżował ręce na torsie i z dumą pokiwał głową- tak, to jest to.
Nie mogłam uwierzyć, że kobieta, której patrzę w oczy, to ja. Normalnie... nie znam jej.
Sukienka była jak wiedziałam długa do ziemi, a z tyłu trochę ciągnęła się po panelach. Nie miała dekoltu, centralnie od szyi zamiast okrągłego wycięcia było proste. Rękawy i ramiona były zakryte, ale nadrabiały plecy. Były calutkie nagie. CAŁE! Od karku prawie do pośladków. Była dopasowana od biustu, przez talię i za linię bioder, podkreślała cycki i pośladki wprost idealnie. Dół był jak wodospad. Dosłownie. Materiał się po prostu zlewał. Była uszyta z cieniutkiej koronki w drobne wzroki i wszędzie miała maleńkie diamenciki, które świeciły się na niebiesko, srebrno i biało, w zależności od tego jak padało światło. Rękawy były dopasowane i też pokryte koronką, a najbardziej podobało mi się to, że miałam na szyi pierwszy raz w życiu biżuterię na plecy. Na cienkim, srebrnym łańcuszku wisiał jasny, niebieski diamencik, którego wyraźnie czułam mniej więcej na wysokości łopatek, bo odbijał się od mojej skóry przy każdym kroku. I pasował do kolczyków. Miałam w każdym uchu mały, niebieski diamencik, a w prawym trzy kolce. Sukienka była w kolorze jasno szarym, w świetle się wydawało, że lekko niebieskim. I cała się prawie świeciła w świetle, a koronka była wprost magiczna.
Ale w większości była dla mnie po prostu... srebrna.
Ale moja twarz... makijaż robił szał, Oliver podkreślił mi oczy czarnym cieniem, a wykończył niebieskim i srebrnym brokatem. Porządnie wytuszował moje rzęsy i zrobił idealne, czarne, cienkie kreski. Nie miałam bardzo widocznego podkładu na policzkach i twarzy, a jedynie lekki puder i bronzer, no i przyciemnione brwi. Włosy miałam spięte w wysokiego koła, który wyglądał jakby robił go na ślepo. Wszystko z niego wystawało, ale było zgrane i skrzętnie zaplanowane. Był piękny, zrobiony z naturalnych loków, które też opadły mi lekko na twarz.
Trochę jak po udanym seksie z Malikiem...
Tfu!
Chwyciłam materiał w palce bardzo delikatnie i uniosłam do góry. Moje buty były po pierwszy- wysokie, po drugie- jakby szklano srebrne, po trzecie... cholernie wygodne.
I moje usta. Bordową szminka. Tak... to ja.
Odwróciłam się i patrząc na swoje dłonie powstrzymywałam wybuch.
- J-ja...
- Aniołku wyglądasz pięknie- powiedział Dave i podszedł do mnie- wyglądasz po prostu piękne.
- Chyba zaczynam w to wierzyć- powiedziałam cicho- dziękuję. Gdyby nie wy... nie byłoby mnie tutaj- pokręciłam głową- cholera no, będę beczeć- przyłożyłam delikatnie wierzch palców do ust.
- Nie! Tylko nie płacz! To jest wodoodporne, ale ma swoje granice- powiedział Oliver.

Zayn
Chodziłem z Niallem między ludźmi i wstałem się ze znajomymi z branży. Bądźmy szczerzy, znałem tu niemal wszystkich. Dopiero co zeszliśmy z czerwonego dywanu, a oczy trochę świrowały od fleszy aparatów fotograficznych.
- Panie Malik, czy to pan jest właścicielem?
Takie pytanie słyszałem cały czas. Od wszystkich, z którymi się przywitałem, każdy mnie o to pytał. No dokładnie każdy. Dobrze, że paparazzi byli za barierkami przy głównej ścianie. Był to wprost ogromny bilbord w kolorze czarnym, na którym było mnóstwo białych napisów 'E.G. Apartmens's' i jeden główny napis na samym środku u góry.
- Gdzie Ellayna?- zapytał Harry.
Nie interesuj się.
Jakoś mnie wzięła złość na Stylesa. Irytuje mnie na każdym kroku, nawet jeśli jej nie ma obok. Po prostu działa mi na nerwy. No kurwa.
- Powinna być za chwilę- powiedział Horan, a nagle podeszła do mas wysoka kobietą w czarnej, obcisłej sukience do kolan.
Ładna.
Gdybym nie znał Layny, wziąłbym ją. Ale raz i tyle. Dalej byłbym chujem. To ona zrobiła ze mnie człowieka.
- Jest w ostatnim samochodzie- powiedziała- zostały trzy, ona jest czwarta- powiedziała i sprawdzając coś w swoim telefonie, posłał nam jedno spojrzenie i skinając głową, podeszła do krawędzi ściany.
Zgaduję, że to jej menagerka. Ta, która zajmowała się organizacją bankietu z jej upoważnienia.
- Chodźcie na początek. Nie będę się potem pchał przez tych wszystkich ludzi- powiedział Niall i poszedł tam, gdzie kobieta.
A ja co? No ślepo za nim, bo przecież muszę zobaczyć moją kobietę.
Bo pierdolę to. Pierdolę to co się dzieje naokoło, pierdolę firmę i innych ludzi, pierdolę jebanego Stylesa!
Ona jest moja. Jest dla mnie jedyną, jest moją kobietą. Tylko moją kobietą. I będzie moja. Nikogo innego.
- Panowie, jest- powiedziała kobieta.
Centralnie pod wejście na czerwony, a raczej bordowy dywan podjechał czarny samochód.
Ostatni samochód.
Najnowszy Chrysler.
Podjechał powoli, a gdy się zatrzymał paparazzi jakby wyczuli, że coś się szykuje, bo zaczęli robić więcej zdjęć i po prostu się o nie zabijać. To zwróciło uwagę zaproszonych gości, bo zauważyłem, że sporo osób podeszło bliżej ściany.
Kierowca ubrany w czarny garnitur wyszedł z samochodu. I to był... Ashton?! O cholera!
Powoli podszedł do tylnych drzwi i złapał za klamkę. Te sekundy zdawały się być dla mnie wiecznością.
Kiedy zaczął otwierać, był już tylko szum aparatów i pełno jasnych, oślepiających fleszy. Wyciągnął dłoń, a drobna rączka ją chwyciła, wysiadając za samochodu.
K. U. R. W. A.
Wysiadła powoli, z wdziękiem, który w niej uwielbiam i z delikatnym, ale pewnym siebie uśmiechem. Wyglądała oględnie. Każdy patrzył tylko na nią, czułem to po prostu i miałem ochotę jebnąć wszystkim facetom.
Ona jest moja.
Powoli podeszła do głównej ściany, nie zwracając uwagi, na krzyczących dziennikarzy. Spojrzała w naszą stronę i uśmiechnęła się najpiękniej na świecie.
Wyciągnęłam dłoń, a Niall natychmiast do niej podszedł, ku zdziwieniu chyba wszystkich zebranych, ona się do niego po prostu przytuliła.
Wyglądała na szczęśliwą.
Tak kurewsko szczęśliwą beze mnie...

No jak spieprzył sprawę, to co się dziwi...

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz