Wróciłam do domu po prostu wysnuta z energii życiowej. Niosłam dwie papierowe torby wypełnione zakupami i jedyne o czym myślałam, to żeby już jebnąć to na blat w kuchni. Nic więcej. Weszłam do salonu, gdzie byli wszyscy. Tylko nie Malik.
Cieszyłam się, że nie muszę przebywać w jego towarzystwie, bo nie mogłam na niego patrzeć.
A chciałam wierzyć, że się dogadamy i że jest dla mnie ważny. Ale teraz bardziej go nienawidzę niż kocham. I tego się boję, bo ja chcę go kochać. Ale przez jego samego nie potrafię. A dzisiaj jeszcze pokazał co o mnie myśli.
- Cześć- wydyszałam z trudem. Louis natychmiast zerwał się z kanapy i dosłownie do mnie podbiegł.
- Daj to- uśmiechnął się odbierając ode mnie torby- masz to za ciężkie- powiedział marszcząc brwi.
- Bez przesady- sapnęłam ciężko i opadłam na wysokie krzesło. Czułam gorąco, między innymi na policzkach, a to znaczy, że jestem czerwona. Kurwa.
- Hej, Sweety- poczułam, jak obejmie mnie ramionami od tyłu. Oparłam plecy o jego tors i zamknęłam oczy- jak się czujesz?- zapytał nad moim uchem.
- Chujowo- wzruszyłam ramionami- nie powiem co mnie nie boli, bo boli mnie wszystko. Plecy w szczególności.
- Mogę ci je wymasować- usłyszałam, na co otworzyłam niechętnie oczy, by spojrzeć na Harrego, który pochylił się nad blatem, opierając łokcie.
- Dzięki, obejdzie się- prychnęłam- wezmę prysznic, a potem wezmę się za kolację.
- Już jedliśmy- odezwał się Niall- nie musisz nic robić, po prostu połóż się spać- pocałował mnie w skroń.
- Na pewno?- zapytałam zdziwiona- to która jest godzina?- zapytałam.
- Przed 21:00.
- Co?- spojrzałam na niego w szoku- cholera, nie wiedziałam. Muszę jeszcze sprawdzić papiery- westchnęłam i sięgnęłam w dół, by zdjąć szpilki.
- O, prezes przyszedł- odezwał się Harry, a ja spięłam się okropnie.
Wyprostowałam się powoli i unosząc wysoko głowę, wstałam.
Patrzył na mnie. Tylko na mnie!
Prychnąłem pod nosem i chwytając buty, odwróciłam się w kierunku schodów.
- Ellayna...
- Pierdol się, Malik- zatrzymałam się i spojrzałam na niego, krzyżując ręce pod biustem.
I w tej sekundzie w jego oczach błysnęło coś na kształt zaskoczenia.
Coś ty myślał? Że nadal będę udawać, że wszystko między nami w porządku? W sumie to wyszło po części na moje. Mogę teraz oficjalnie mieć na niego najwyższy poziom wkurwienia w skali od jeden do dziesięć, czyli jedenaście.
- Mam głęboko w poważaniu twoje zdanie w jakimkolwiek temacie- uśmiechnęłam się kpiąco- i nawet nie wiesz jak mi z tym dobrze- ponownie uniosłam głowę i poszłam na górę, gdzie w łóżku czekało na mnie moje czarne bobo. Wstał natychmiast i podbiegł do mnie, popychając na drzwi swoim ciałem.
- Oh, Valar - złapałam w dłonie jego głowę- tęskniłaś?- zapytałam, a on polizał mnie po twarzy.
Tak, tego mi było trzeba.
Ostatnio bardzo go zaniedbałam. Co ja gadam, okropnie. Nawet biegać nie byliśmy.
- Przepraszam cię, że masz taką panią okropną- pocałowałam go w łeb- jutro rano pójdziemy pobiegać, tylko masz mnie obudzić- wydęłam wargę, a on chamsko przejechał po niej jęzorem.
Nienawidzę tego.
- Uhh, przestań- szarpnęłam się, a on spadł na cztery łapy- idę pod prysznic. Weszłam powoli do łazienki, po drodze odpinając sukienkę i rzuciłam ją niedbale na podłogę. Nie zamknęłam drzwi, wiedziałam, że nikt prócz Nialla tu nie wyjdzie, bo wyraziłam się jasno, od razu na początku. Powiedziałam, że mają pukać i tyle. Tylko Louis wszedł sam z siebie, kiedy spałam.
Skrzywiłam się mocno, czując chłodną wodę na plecach. Nie lubiłam tego, nienawidziłam szczerze zimna i nic tego zmienić nie mogło, ale miałam świadomość, że to mi pomaga na ból w kościach. Dziwne, nie?
Po chłodnym prysznicu przestawał mnie biec kręgosłup, żebra i co najważniejsze szyja, bo z tym miałam największy problem, kiedy dużo czasu spędziłam siedząc. I tym razem też tak było, bo zakręcając wodę czułam się rzeźka i mniej obolała.
Otworzyłam drzwi kabiny i pisnęłam natychmiast.
Stał przede mną, jakby ma mnie czekał.
- Mój Boże, przestań- odetchnęłam głęboko, patrząc na psa- przestraszyłeś mnie- przymknęłam powieki.
Już myślałam, że to Zayn. Ale by było...
Chwyciłam ręcznik, żeby się owinąć i czuć ciepełko, ale... odwróciłam się do lustra. Nie wiem dlaczego, po prostu poczułam potrzebę, żeby spojrzeć na swoje ciało.
Mam wrażenie, że jakby schudłam. Znowu. Miałam delikatnie zarysowane żebra, zawsze tak miałam, ale teraz są widoczne troszkę bardziej niż wcześniej. I kości biodrowe też. I cycki mam jakby mniejsze, albo mi się zdaje. Oby to drugie.
Mój pies podszedł do mnie i bez skrępowana polizał w prawy pośladek.
- Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele?- mruknęłam, marszcząc lekko brwi- bądź co bądź, jesteś facetem, a liżesz mnie po dupie- prychnęłam i wytarłam szyję, odgarniając włosy za lewe ramię.
Spojrzał na mnie dziwnie i zrobił to ponownie, tym razem chamsko na mnie patrzył.
- Jesteś zboczony- westchnęłam ostentacyjnie i zawinęłam włosy w ręcznik- jak każdy facet.
Wyszłam z łazienki w różowym ręczniku we fioletowe groszki i w garderobie Nialla założyłam czarną bieliznę. Moje ciuchy są chwilowo u niego. Naciągnęłam na tyłek szare, dresowe spodnie i białą koszulkę. Odechciało mi się chodzić w majtkach.
Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam z torby dokumenty, które musiałam przejrzeć i wypełnić.
Zapowiada się miły wieczór...
*
Po 22:00 zeszłam na dół. Przydałoby się coś zjeść zważywszy na fakt, że jadłam spóźniony lunch po pierwszej. Schodząc po schodach byłam przygotowana na Malika, ale ku mojemu zdziwieniu nie było go. Był Niall, który siedział przy laptopie i wypełniał dokumenty do pracy hak sądzę i Louis który pisał coś w telefonie.
- Jeszcze nie śpisz?- zapytał cicho, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa. Wiele razy się zastanawiałam jak oni to robią, że zawsze wiedzą, że jestem obok. Nawet jak jestem najciszej jak się da. Niall, Alex i Ashton zawsze umieli mnie odczytać i nieważne jak bardzo chciałam coś ukryć, zawsze wiedzieli i co to jest.
Teraz udało mi się zataić potajemnią znajomość z Malikiem i cieszę się niezmiernie, bo nieważne ile łez przez niego zmarnowałam, w życiu nie chciałabym, żeby stało mu się coś złego.
A miałam chuja nienawidzić...
- Nie śpię- powiedziałam i objęłam go za szyję od tyłu, opierając mu głowę na ramieniu- ty też. Chodź już, bo będzie mi zimno- szepnęłam, a on spojrzał na mnie zmęczonymi, niebieskimi tęczówkami i uśmiechnął się leniwie. Nieczęsto miałam okazję widzieć go takiego. Niall zawsze był pełen życia, a zmęczenie występowało u niego tylko w stopniu fizycznym. Mógł być zmęczony akcją, treningiem, całym dniem w warsztacie samochodowym, ale teraz, kiedy patrzył mi w oczy, wyglądał na wykończonego psychicznie. Jakby miał dość wszystkiego, ale uparcie starał się to przede mną ukryć.
- Kryzys egzystencjalny- powiedziałam i chwycił jego twarz w dłonie.
- Co?- skrzywił się Louis i odłożył komórkę na blat.
MX2000
Najnowszy model Malika.
- Jesteś zmęczony swoją egzystencją, której na tym etapie nie możesz zmienić- powiedziałam cicho, a on zmarszczył brwi i zamknął oczy.
- Mała, ja cię nie ogarniam- Louis pokręcił głową z uśmiechem.
- Ma rację, jestem zmęczony. Wolałbym nie mieć tego wszystkiego- odsunął niedbale laptopa i papiery na środek stołu- taki byłem na to napalony, a teraz nie mam czasu nawet obejrzeć meczu sezonu- przetarł twarz dłońmi i westchnął bezradnie.
- To chodź spać- chwyciłam go za dłoń.
- Muszę to skończyć. A moja jakże genialna asystentka nie skompletowała umowy, więc robię to sam- wykręcił oczami- ale jak pokazać cycki, żebym widział, to już wiedziała- warknął pod nosem.
Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w głowę.
- Przyjdź jak skończysz- powiedziałam- pa, Louis- uśmiechnęłam się do niego.
- No chociaż mnie przytul na dobranoc- jęknął błagalnie, patrząc w sufit i rozłożył ramiona.
Spięłam się mimowolnie. Wiedziałam, że Niall jest obok i przecież Louis nic mi nie zrobi, ale to było silniejsze ode mnie.
- Skoro tak mówisz- wzruszyłam ramieniem i podeszłam do niego. Stanęłam między jego nogami, bo tak jak Niall siedział na krześle przy blacie i objęłam go za szyję. W tej pozycji był niższy niż ja.
- Mam twoje cycki przed twarzą- powiedział zduszonym głosem, a ja zaczęłam się śmiać.
- To źle? Faceci lubią cycki, nie?- spojrzałam na niego i splotłam dłonie na jego karku.
- Ja lubię, ale takie jak masz ty, nie takie jak lubi Styles.
- Znaczy jakie?- skrzywiłam nosem.
- No wiesz... melony i pamelo- rozłożył dłonie i pokazał na siebie, jakby miał cycki.
Wybuchnęłam śmiechem. Pierwszy raz słyszę, żeby ktokolwiek porównał cycki do pamelo...
- Dobranoc, Louis- uśmiechnęłam się i pstryknęłam go w nos, po czym poszłam na górę.
Polubiłam faceta szczerze i musiałam przyznać, gdyby nie Zayn, dałabym się gdzieś wyciągnąć, gdyby mi to zaproponował.
Mimo tego, że ma o mnie takie zdanie jakie ma, a moje zdanie o nim od dzisiaj jest jeszcze gorsze... no kocham go głupią, idiotyczną miłością, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Zawsze byłam zdania, że zasady można łamać, ale tej jednaj nie powinnam.
Układ partnerski.
Przynajmniej jednostronnie.
Otworzyłam drzwi wchodząc do sypialni i spojrzałam na łóżko, gdzie mój zacny pies zajął miejsce Nialla. Będzie ciężko, zważywszy na to, że jak Valar gdzieś zaśnie, jest dokładnie taki jak Niall.
Kijem go nie ruszysz.
Uśmiechnęłam się i wyszłam na duży balkon, z którego miałam fantastyczny widok na ocean. Oparłam się łokciami o barierkę i pochyliłam do przodu. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nie byłam sama. Słyszałam rozmowę.
Automatycznie spojrzałam w dół.
Myślałam, że go nie ma...
- Mówisz o tym tak, jakby to było coś złego- powiedział Harry, zaciągając się papierosem.
Nie wiedziałam, że pali.
- Bo tak jest- odparł zirytowany.
- Przecież sam to robisz- prychnął, a on podniósł głowę i spojrzał w niebo już wyraźnie zły. Natychmiast schowałam się za barierkę z ciemnego szkła.
- Już nie. Skończyłem pieprzyć puste dziwki- warknął i wszedł do środka.
Uchyliłam usta.
Więc byłam dla niego tylko pustą dziwką. Sam to powiedział, ale teraz rozmawiał na ten temat z Harrym do kurwy!
Ja mi dam pustą dziwkę.
Jeszcze zobaczy, co stracił.
Weszłam do sypialni i po włączeniu jednej z ulubionych piosenek położyłam się pod kołdrą.
Poczułam nagłą potrzebę płaczu, ale... powstrzymałam się. Niall może przyjść w każdej chwili, a ja nie chce go martwić tym, że znowu mi odwala z emocjami, bo wrzesień. Już zdecydowanie za dużo czasu mi to zabrało...
*
We wanna dance till we can't no more. We wanna love with the lights down low...Jęknęłam niezadowolona słysząc budzik. Bądź co bądź, obiecałam...
I coś mnie liże w pośladek. Znowu.
- Valar, cholera- warknęłam, mocniej zaciskając powieki- wstaję, zostaw moją dupę w spokoju.
I zostawił.
A zaraz po tym coś zabrzęczało mi przed nosem.
Otworzyłam oczy, by spojrzeć jak siedzi przy łóżku z głową na pościeli, tuż obok której leżała obroża i smycz.
- Już idę- westchnęłam i przetarłam twarz dłońmi. Zwlekłam się z łóżka i po zaliczeniu łazienki ubrałam z wygodne, sportowe legginsy i stanik. Odpuściłam sobie prysznic, bo i tak mnie czeka jak wrócę.
- Chodź, idziemy- podrapałam go za uchem i chwyciłam buty. Zeszłam na dół, gdzie nikogo nie było, zważywszy na 5:57 na zegarku i zabrałam butelkę wody z lodówki.
- Chodź, idziemy pozdychać trochę- założyłam mu obrożę i smycz.
Zawsze jak chodziłam biegać- co ostatnio zdążyło się jakieś pół roku temu- biegałam w centrum miasta, więc nie było możliwości, żebym wzięła go wolno. Nie chodzi o to, że ucieknie. Valar to zwierzę z przeszłością i nigdy nie mogę mieć stu procentowej pewności jak zareaguje na pewne zachowania, nawet przypadkowe.
Jak się później okazało, dokładnie wtedy, kiedy zrobiłam sobie przerwę na opóźnienie butelki miałam ogon. Trzy czarne SUVy.
Więc dzisiaj będzie temat o tym, co robię rano i jak się ubieram.
Cudnie...
Do domu wróciłam parę minut po ósmej i jak się okazało już nie spali. Znaczy, Louis i Harry nie spali, a Liam i Sophie nie wrócili na noc, a Niall wstanie jak zwykle na ostatnią chwilę.
I mieliśmy gościa. Jak codziennie rano prawie.
Spojrzałam na niego obojętnie i uśmiechnęłam się do Louisa.
- Nie masz co robić?- zapytał ziewając.
- Nie, byłam pobiegać. Obiecałam, że pójdę- spojrzałam na Valara.
- Obiecałaś to psu?- prychnął kpiąco Harry- przecież to bez różnicy i tak nie zrozumie.
- On rozumie mnie bardziej niż niejeden człowiek- syknęłam- nie wymagam, że to zrozumiesz- prychnęłam i ruszyłam w stronę schodów- chodź, Valar- rzuciłam przez ramię, a chwilę po tym usłyszałam obijające się o panele łapy. Weszłam do sypialni, gdzie Niall rozwalił się na całe łóżko i tylko pokręciłam głową idąc do łazienki...
Ubrałam się elegancko na spotkanie z Johnnym i zeszłam na dół.
Nie było Louisa. Był Harry. I Malik.
Bez słowa wyciągnęłam z lodówki butelkę wody.
- Gdzie Niall?- zapytałam.
Nie było go jak wyszłam z łazienki.
- A bo ja wiem...
- Tu jestem- odwróciłam się, a on wchodził do salonu- tęskniłaś?
- No a jak- przytuliłam się do niego- byłam biegać- wyszczerzyłam się.
- Chciało się?- zapytał, patrząc na mnie zmęczony.
- Nie, ale co za różnica- wzruszyłam ramieniem. Westchnął tylko i poszedł na górę. Zaraz po nim Harry.
O nie.
- Posłuchaj mnie...
- Wiesz co?- odwróciłam się do niego, zakładając ręce pod biustem- nie pokazuj mi się na oczy. Dobrze ci radzę, udawaj, że mnie nie znasz, bo jeśli nie, zgutuję ci piekło. Nie będę się hamować. Nawet przed kamerami.Jak myślicie, da radę?
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...