Niall
Poszła tam.
Kurwa poszła z nim pogadać!
Stałem nadal oparty o moją maszynę i patrzyłem na swoje czarne buty. Jeśli Dave się nie zgodzi, jestem w dupie.
- CO?!
No właśnie chyba jestem...
Przełknąłem ślinę i spojrzałem na chłopaków i Ninę.
- A nie mówiłem?- mruknął Nick, nie odrywając wzroku od drzwi garażowych.
- Nie, nie ma nawet tym mowy!- ostry krzyk Mayera rozniósł się po placu.
- Nie, nie będzie! Nie zgadzam się!
Znowu.
- Powiedziałem, nie wyrażam na to swojej zgody!
I jeszcze raz.
- Ale Dave...- tym razem i ją usłyszałem.
- Nie! Ty wiesz o co prosisz?! O co on prosi?!
Tak, rozmawiają o mnie. Mam przesrane.
- On nie ma prawa...!
- DAVE, DO JASNEJ CHOLERY!
Aż mnie do tyłu odchyliło.
Patrzyliśmy w tamtym kierunku, nikt się nie odezwał.
Bo po co?
Dalej nie było nic. Cisza jak makiem zasiał i lepiej. Czasami tylko Ellayna odezwała się trochę głośniej, ale nadal nie na tyle, żeby zrozumieć cokolwiek. I tak przeleciało piętnaście minut.
W zupełnej ciszy, która dla mnie była zadziwiająco dudniąca.
- Niall- Ashton szturchniął mnie w ramię.
Podniosłem głowę.
Dave i moja Sweety wyszli z garażu. Obejmował ją ramieniem, tak jak ona jego. Tyle, że Mayer jest wyższy i to sporo, więc obejmowała go w pasie.
Uwiesiła się na nim, jednym słowem.
I co najdziwniejsze- on się uśmiecha.
Stanęli naprzeciw nas.
- No...- westchnął- podjąłeś decyzję.
- My podjęliśmy- poprawiła go- wszyscy, Dave.
- Mnie tam przymusowo zaciągnęli- mruknął cicho Mike, a Will nadepnął mu na stopę, przez co się skrzywił, ale i przemknął twarz.
- Dave wiem, co myślisz- zacząłem- ale ufam mu jak każdemu z was- powiedziałem pewien swoich słów.
- I obyś się nie mylił- powiedział poważnie i poklepał mnie po ramieniu.
Nie mylę się.
Zaczęliśmy się powoli zbierać.
Wyciągnąłem szybko komórkę i wygrałem numer Malika.
Raz
Dwa
Trzy
Cztery
Pięć
Sześć
No kurwa!
- Malik- usłyszałem warknęcie po drugiej stronie.
Znowu nie sprawdził, kto dzwoni.
- To ja- odchrząknąłem i usłyszałem prychnięcie.
- Nie mam czasu.
- Zayn...
- Nie mam czasu, Horan.
...
- Kurwa- warknąłem i kopnąłem pierwszy lepszy kamień, leżący na betonie.
- Co się stało?- poczułem małą dłoń na ramieniu.
- Nie ma czasu- syknąłem, zaciskając dłonie w pięści- zajęty jest- wycedziłem i spojrzałem na nią.
Odwróciła się szybko i ruszyła w kierunku swojego Ducati.
- Hej! A ty dokąd?!- krzyknąłem za nią.
- Ja mu kurwa znajdę czas- warknęła i wsiadła na motor.Ellayna
Wyjechałam z osiedla i skierowałam się do willi Malika.
Jest piątek, po 20:30.
Zajęty.
Ja mu kurwa dam zajęty!
Nadstwiam się, ryzykuję udział w wyścigach, jak Dave się wkurwi, może mi zabronić nawet tego, a on sobie jest zajęty! No jak go zobaczę to mu jebnę. Wyrwę wszystkie czarne kudły że łba i powieszę za jaja.
Dojechałam pod willę i pojawił się problem, bo brama była zamknięta. Zgasiłam silnik i stanęłam przed bramą. Trudno, nie będę dzwonić. Niespodziankę mu zrobię. Nie zdjęłam nawet kasku, po prostu chwyciłam za te pręty i zaczęłam włazić na górę, dziękując mu w duchu, że zdecydował się na taką bramę, po której da się wejść. Ale to cholerstwo ma ponad trzy metry, więc jak musiałam przełożyć nogę na drugą stronę i zejść na dół, to mnie zginęło. Ucieszona cała, że jestem na kochanym gruncie, ruszyłam wzdłuż willi. Nie zapukam do drzwi.
Sama se wejdę.
Za domem weszłam na zadaszony taras, gdzie przy basenie powiedział mi o swoim ojcu. Przystanęłam przy przejściu do salonu.
A co jak naprawdę jest zajęty?
Jak się umówił z jakąś lalą i zabawiają się gdzieś w klubie? Niczego mi nie obiecywał, nie odzywał się przez dwa tygodnie. Od powrotu chłopaków.
Trudno, najwyżej przerwę mu w czymś i tyle. Weszłam do salonu, gdzie nikogo nie było. Ogólnie światła były zgaszane, było ciemno i jakoś dziwnie. Po cichu weszłam na schody i ruszyłam na piętro. Chciałam wejść prosto do sypialni, ale zobaczyłam drzwi jego biura. Cicho przeszłam przez korytarz i stanęłam tuż przy nich.
Niby było cicho, ale kurwa wiedziałam, że tam jest!
Zdjęłam kask i zamaszystym ruchem, oczywiście bez płukania otworzyłam szeroko drzwi i wparowałam do środka. Dosłownie walnęłam kask na blat biurka, drugą dłonią zatrzasnęłam jego laptopa.
Aż się odchylił na tym krześle!
Szok go dopadł!
Oparłam dłonie o blat i pochyliłam się do przodu.
- Zajęty jesteś, tak?!- warknęłam głośno- nie martw się, mam dla ciebie nowinę, otóż robisz sobie przerwę. Wstajesz, ubiersz się i jedziesz ze mną - syknęłam szybko.
Uniósł brwi i spojrzał na mnie chłodno.
- Co ty tu robisz?- zapytał, a mnie skręciło.
Nie, no jebnę mu.
Trzymajcie mnie!!
No przecież mówię, że po niego przyjechałam!
- Mam pracę, więc...
- Oh, wybacz - syknęłam ostro i wyprostowałam się gwałtownie- masz rację, nie dzwoniłeś, że masz ochotę na piątkowy seks, więc po co się fatygowałam, tak?! Jasne, bo ja tylko od tego jestem!- krzyknęłam wściekła. Obeszłam biurko i stanęłam przed nim- nie interesuje mnie to, że jesteś zajęty. Gówno prawda. Zadałeś pytanie to kurwa zapierdalasz po odpowiedź. Nie po to nadstwiam dupę, ryzykuję mój udział w wyścigach, byś mógł poznać prawdę, żebyś teraz to olał! Więc się rusz, nie mam całego dnia! I otwórz tą pieprzoną, jebaną bramę, bo jak zapierdolą mi ścigacz, to będziesz kurwa płacił!- warknęłam głośno i chwytając kask, odwróciłam się i ruszyłam do drzwi.
Ale... mnie zatrzymał.
Złapał za ramię i odwrócił do siebie. Spojrzał mi w oczy niezrozumiale, nie odezwał się słowem. Wyrwałam rękę i cofnęłam się natychmiast.
- Otwórz tą bramę - powtórzyłam i odwróciłam się w kierunku schodów. Szybko zeszłam na dół i skierowałam się do drzwi. Wyszłam z willi, brama była już otwarta. Szybko wróciłam po swój motor i wprowadziłam go przed willę. Oparłam się o niego tyłem, rozpiąłem kurtkę i skrzyżowałam ręce pod biustem.
Wkurwił mnie.
Spojrzałam na swój dzisiejszy strój.
Czarne buty na ścigacz, obcisłe, wytarte jeansy z dziurami na kolanach jak zawsze. Czarny sportowy biustonosz na grubych ramiączkach skrzyżowanych na plecach i skórzana ramoneska. Nie mogę paradować po mieście o tej porze w kurtce z nazwiskiem z nielegalnych wyścigów. Zdjęłam lewą rękawiczkę i spojrzałam na swoją dłoń. Mam szczerą nadzieję, że się nie rozmaarze, pieprzyłam się z tym ponad godzinę. Rysowałam henną ten tatuaż używając szpilki. Idiotyzm.
Spojrzałam na zegarek.
20:56.
Zajebiście.
Nagle brązowa powłoka drzwi do garażu zaczęła się podnosić, w pewnym momencie już w ogóle jej nie było.
Wyprostowałam się i ruszyłam w tamtym kierunku. Jak zobaczyłam to, co zobaczyłam, zwątpiłam w logikę wszechświata. - Co to jest? - zapytałam i spojrzałam na niego.
Trzymajcie mnie.
- Motor- wzruszył ramieniem i chwycił kask.
Motor.
Widzę, że motor. Ale czemu on ma kurwa motor?!
- Dokładniej Ho...
- Honda CBR 600, wiem- powiedziałam już opanowana i skrzyżowałam ręce pod biustem.
Nie będę się podniecać, widziałam lepsze.
Ale... Malik?! On jeździ?!
- Ruszaj się. Jest już dziewiąta, a to znaczy, że mogłabym być bogatszą o jakieś dwa tysiące funtów, które z pewnością miałam już w kieszeni- warknęłam.
- Jesteś zła.
- No brawo- prychnęłam.
- Więc po co przyjechałaś?- spojrzał na mnie i przechylił głowę lekko w prawo.
- Bo Niall bez ciebie nie ruszy dalej- patrzyłam mu w oczy- ale ty jesteś zbyt zajęty, żeby normalnie porozmawiać- syknęłam przez zaciśnięte zęby- a taka różnica, że ja dla Nialla zrobię wszystko. Nie po to się kłóciłam z Mayerem, żeby teraz rezygnować. Wiem, że się wściekłeś i nie chodziło tylko o Nialla. Powiedziałeś mi o sobie, o swoim ojcu, a ja cię okłamałam, ale uwierz mi, że nie mogłam inaczej. To nie jest takie proste jak ci się wydaje- warknęłam zgryźliwie- a Niall ci ufa.
- Doprawdy?- prychnął unosząc brwi- więc czemu mi nie powiedział?
- Robił to, co musiał. Jeśli myślisz, że chciał się z tym kryć przed tobą, jesteś w błędzie. Chciał ci powiedzieć. A ty? Nie odzywałeś się dwa tygodnie, wiem, że masz do mnie żal, ale mogłeś chociaż odebrać telefon- powiedziałam, nadaj czując żal tam gdzieś w środku.
Dzwoniłam.
- Więc się ruszaj, już jestem spóźniona- zakomunikowałam zirytowana i odwróciłam się, chcąc założyć kask.
Ale nie założyłam.
Złapał mnie za ramiona i przycisnął do ściany, na co wstrzymałam oddech. Nie byłam przygotowana na taki ruch z jego strony. Złączył nasze czoła i spojrzał na mnie ciemnymi tęczówkami.
O nie...
Przecież ci się to podoba...
- Powiedz, dlaczego mam ochotę cię pocałować?- zapytał, a we mnie wszystko się skręciło.
Mówiłem?
- Bo jesteś idiotą - prychnęłam.
W momencie połączył nasze usta w słodką jedność.
Serce podjechało mi do gardła, ciało oblała fala gorąca.
Brakowało mi tego.
Bez języka i tej całej jazdy że ślinieniem się nawzajem, ale... no, fajnie.
Odsunął się po krótkiej chwili i przechylił głowę w prawo.
- Czemu nie jestem na ciebie zła?- uniosłam brew.
- Bo jestem idiotą?- uniósł brew.
- Dokładnie- stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta.
Mocno, zdecydowanie i w cholerę stanowczo.
Jak nie ja!
No, i... ugryzłam go z wargę, żeby otworzył paszczę.
Jego język ocierał się o mój, powodując falę dreszczy u dołu kręgosłupa jak zawsze. Położyłam dłonie płasko na jego klatce piersiowej i paznokciami zjechałam na jego twardy brzuch. Mruknął coś niezrozumiałego, wsunął ręce pod moją kurtkę i splótł u dołu pleców. Czułam jego ciepłe dłonie na swojej odsłoniętej skórze i kurwa, brakowało mi tego.
Brakowało ci jego.
Oderwaliśmy się od siebie po tym zajebiście słodkim pocałunku. Oparłam się i ścianę, brakowało mi powietrza, a Malik chwycił moje policzki w obie dłonie.
Wstrząsnęło mną.
- Tęskniłem za tobą- przyznał cicho.
CO?
- Zachowałem się jak ostatni chuj. Przepraszam- spuścił wzrok na moment.
- W porządku- uśmiechnęłam się- dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę- prychnęłam, a on spojrzał mi w oczy rozbawiony i przyciągnął do siebie. Przycisnęłam policzek do jego klatki piersiowej i odetchnęłam.
Tak mi jakoś lżej.
Ciekawe dlaczego...
- Musimy jechać- powiedziałam i oparłam brodę o jego tors.
Lubię się na niego tak z dołu patrzeć.
- To jedziemy- chwycił kask i wyprowadził maszynę na podjazd. W tym samym czasie ja wróciłam do swojego dziecka. Malik spojrzał na mój motor i widziałam w jego oczach lekką zazdrość.
Tak!
- Ducati?
- Superleggera- powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Ale to nie jest ten sam...
- Nie- pokręciłam głową i przełknęłam ślinę, biorąc głęboki wdech- Weterana zdobyłam na innym.
Skinął głową i usiadł na motorze, zakładając czarne rękawiczki.
- Jeździsz?- wskazałam głową na maszynę.
- Teraz już nie- westchnął- nie mam czasu.
- Tylko się nie zabij.
- Martwisz się o mnie- uśmiechnął się unosząc lewy kącik ust.
Tego też mi brakowało!
- Skoro kłóciłam się dwadzieścia minut, żeby załatwić Niallowi tą cholerną przepustkę dla ciebie, to wypadałoby, żebyś tego dożył- westchnęłam.
Miał na sobie skórzaną kurtkę, czarne podarte na kolanach spodnie, czarną koszulkę i buty na ścigacz.
Cały na czarno. Nawet kask czarny.
Wsunęłam rękę do kieszeni kurtki i wyciągnęłam czarno białą bandamę.
- Masz- podeszłam do niego, kiedy siedział już na ścigaczu- przyda ci się.
Zmarszczył brwi.
- Po co?
- Żeby się idiota pytał- przewróciłam oczami i zawiązałam mu ją na szyi- założysz, jak ci powiem- usiadłam na motorze i założyłam kask.Zayn
Patrzyłem jak odpala silnik. Wszystko robiła machimalnie. Była taka wprawiona, była seksowna i w chuj podniecająca.
Sam fakt, jak dzisiaj wygląda. Wbiło mnie w fotel, kiedy wpadła do mojego gabinetu w tych granatowych włosach. Miała je spięte w bylejakiego, grubego koka z tyłu głowy, z którego wystawały kręcone kosmyki, które puściła też na twarz. Miała ciemny makijaż, oczy podkreślone czarnym cieniem, aż do linii brwi i czarne, długie rzęsy.
Kurwa, chcę ją.
- Jedziemy- powiedziała i założyła kask, chowając włosy. Skinąłem głową i powoli ruszyłem za nią. Wyjechaliśmy z mojej posesji i drogą między skałami zjechaliśmy na główną szosę. Później wzdłuż linii wybrzeża dotarliśmy do placu, gdzie ostatnio widziałem Nialla. Zwolniła i zatrzymała się, wiec zrobiłem to samo. Zdjęliśmy kaski. Było już ciemno, słońce prawie zaszło.
- Posłuchaj- zwróciła się do mnie- teraz się nie odzywasz, dopuki ci nie pozwolę i zakładasz to na twarz- powiedziała twardo. Zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego?
Westchnęła zirytowana.
- Dlaczego choć raz nie możesz mnie posłuchać?- spojrzała na mnie- dlaczego musisz stawiać problemy? Zastanów się lepiej, czy naprawdę chcesz tam jechać. Za chwilę nie będzie odwrotu, jeśli rezygnujesz, to teraz- przyznała szczerze.
- Nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć.
- Że ta prawda, której tak bardzo chcesz, może się okazać nie tym na co liczysz.
- To znaczy?
- To znaczy, że możesz słono żałować, że chciałeś wiedzieć- powiedziała i spuściła wizjer kasku na oczy. Znów ruszyliśmy, tym razem między budynkami, które nie wyglądały zbyt ciekawie, wręcz przeciwnie. Wyjechaliśmy z tego starego osiedla i wjechaliśmy na prostą, gładką drogę. Jechaliśmy tak dość długo, aż nie dotarliśmy do kolejnych bloków, które dosłownie się sypały. Było tu mnóstwo ludzi. Zatrzymaliśmy się przed zaporą. Czterech gości stało na środku drogi i pilnowało przejścia. Jeden z nich podszedł do jej ścigacza, a ona ściągnęła kask. Jego oczy się rozszerzyły.
- Nowy kolorek, Skyler- skrzyżował ręce na torsie i wyciągnął dłoń, chcąc chwycić jeden kosmyk granatowych włosów.
Zacisnąłem dłonie na kierownicy.
- Bier łapy, Salvin- prychnęła i odepchnęła jego rękę- są już?
- Są- skinął głową- a ten to kto?- spojrzał na mnie, tak jak jego banda.
- Jest ze mną- powiedziała.
- To widzę. Ale kto to jest?
- Nie twoja sprawa, Salvin- przewróciła oczami zirytowana.
- Moja. Jak się szczeniak zabije, będę miał problemy, że go wpuściłem.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Posłuchaj- westchnęła i oparła łokcie o kierownicę- jeśli nie chcesz skończyć z magazynkiem z czole, zbieraj dupę i przepuść nas- powiedziała obojętnie.
CO?
Spoważniał natychmiast i wyprostował się.
- Jak będę miał przez ciebie przejebane, to...- wymierzył w nią palcem.
- Przestań panikować, zachowujesz się jak ciota- prychnęła i założyła kask- z drogi!- warknęła i dodała gazu, a oni natychmiast się odsunęli. Skinęła na mnie głową i ruszyła w stronę bloków, ja za nią. Dojechaliśmy do krawędzi jakby urwiska, a w dole rozciągało się kolejne stare osiedle, po środku którego były tory wyścigowe.
Przyznaję.
Z góry wygląda jeszcze lepiej...~*~
Macie tak o- bo mi się zachciało :)
Jak będę widzieć, że was dużo, jutro też dodam!
❤❤❤
PATIX
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...