- Nigdy więcej takich imprez- jęknęłam w poduszkę zachrypniętym głosem. Tamten wieczór, a raczej prawie rano, bo to było ponad dwie godziny temu, był bardzo... śmiały, że tak powiem.
Wyłączyłam wnerwiające urządzenie pobudzające w moim telefonie, zwane potocznie budzikiem, ale nadal nie miałam ochoty otwierać oczu.
- Wstajemy kochanie- usłyszałam gdzieś przed sobą znajomy głos na co niechętnie otworzyłam zaspane oczy.
- Czego?-warknęłam i spojrzałam na blondyna z mordem w oczach.
- Widzę, że wieczór się podobał, Sweety- uśmiechnął się, krzyżując ręce na torsie. Opierał się o futrynę drzwi, ubrany w białą bokserkę i dresowe spodnie.
- Yhym, podobał- westchnęłam i przekręciłam się na plecy, które swoją drogą, bolały cholernie- jestem padnięta.
- No nie dziwię się- stwierdził- chodź na śniadanie. Prawie wszyscy jeszcze śpią - wyszedł, a ja znowu zamknęłam oczy.
No jak mi się nie chce!
Ściągnęłam z siebie kołdrę, co skutkowało falą jakiś dziwnych dreszczy i usiadłam na łóżku. Głowa boli jak cholera, czuję się jakbym miała na niej stu kilowy kawał betonu. Z przymrużonymi oczami powlekłam się do łazienki, gdzie nawet zwykły prysznic okazał się być katorgą. Kiedy tylko woda obiła się o ściany kabiny myślałam, że to karabin maszynowy.
- No zamknij się!- jęknęłam i zaraz się skrzywiłam na głośny dźwięk.
Nigdy więcej...
Wyszłam z pokoju i ruszyłam w kierunku schodów. Nie patrzyłam gdzie stawiam kroki, oczy miałam przymknięte.
Nagle obiłam się o coś twardego i ciepłego. Coś, co pachniało słodko. Baaardzo słodko.
- Powoli- usłyszałam na co podniosłam wzrok. Czarna koszulka opinała ściśle jego umięśniony tors, odsłaniając oczywiście pokryte tuszem ramiona.
Oddychać...
Trzymał mnie za ramiona i patrzył prosto w oczy. Matko...
- Dzień dobry- uśmiechnął się unosząc prawy kącik ust.
- Dobry- bąknęłam cicho i odsunęłam się od niego.
- Głowa boli?- zapytał i razem ze mną zaczął schodzić na dół. Wygląda zadziwiająco... normalnie? Po wczorajszym piciu...
- A ciebie nie?- zapytałam i rozmasowałam skronie.
- To mało powiedziane- westchnął, kiedy zeszliśmy do salonu, a potem do kuchni.
- O! Nareszcie!- krzyknął specjalnie Niall i oparł się biodrami o blat kuchenny.
- Przymknij się Horan- warknął cicho Malik i zgromił go spojrzeniem.
- Mam pytanie- zaznaczył, kiedy zaczęłam jeść tosty, które przygotował- ile wy wczoraj wypiliście?- zapytał, a my spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
Skąd on wie, że cokolwiek piliśmy?!
- My?- zapytałam niby zdziwiona.
- A wy - skrzyżował ręce na torsie- wróciliśmy do domu po piątej. Wchodzimy do salonu, a tam co?- uniósł brew. Wzruszyłam ramieniem, tak jak Malik - powiem wam. Zasnęłaś w salonie. Malik na kanapie, a ty na fotelu- pokazał na mnie palcem.
To dlatego mnie plecy bolą!
- Nawet wam zdjęcie zrobiłem - zaśmiał się- no to słucham. Ile tego było?
Spojrzałam na mulata, a in tylko pokręcił głową.
- Jack Daniels- mruknęłam.
- Butelka?- zapytał- jedna butelka?- dał nacisk na słowo 'jedna'.
- Półtorej- powiedział Malik i podrapał się po karku.
- Pięknie- klasnął w dłonie, a my jak na zawołanie warknęliśmy cicho i zacisnęliśmy powieki.
- Zabiję cię kiedyś- syknęłam i usiadłam na krześle obok Malika- czemu nie śpisz?-zapytałam marszcząc brwi.
- Stwierdziłem, że zrobię ci śniadanko - uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki- szepnęłam i zaczęłam jeść.
Zaraz zasnę na tym krześle!
- Idę się ogarnąć. Wy macie zjeść, tabletki na szafce - powiedział i po pocałowaniu mojego policzka, opuścił parter. Spojrzałam kątem oka na Malika, który grzecznie siedział obok mnie i puki co, trzymał ręce przy sobie. Wstałam, aby odnieść talerz i...
- No...
Raczej trzymał ręce przy sobie...
- Może wrócimy do tego, co było wczoraj?- stanął za mną i objął mnie w talii.
- Malik, nie przeginaj, Niall jest w domu- spięłam się.
- Skarbie, Niall nas nie widzi- poczułam jego miękkie usta przy swojej szyi.
Kurwa
- Malik...
- Psujesz nastrój, skarbie- obrócił mnie rządem do siebie- dlaczego dziś mi nie powiesz, że lubisz całować moje usta?- uśmiechnął się pod nosem, a ja cała czerwona odwróciłam wzrok.
- Ja... nie powinnam tego mówić, nie powinnam tego robić, nie...- urwałem, kiedy jego wargi stanowczo przylgnęły do moich.
Oczywiście ja głupia, oddałam.
Położyłam mu dłonie płasko na klatce piersiowej i jeździłam nimi w górę i w dół, aż w końcu splotłam je na jego karku. Zjechał dotykiem na moje biodra, później na pośladki. Jęknęłam cicho, kiedy je ścisnął, przez co jego język wkradł się do moich ust. Uniósł mnie i posadził na blacie, przez co talerz obił się o stojący obok niego kubek.
- Malik, ciszej- warknęłam przez pocałunek, a on cicho się zaśmiał.
- Sweety co jest?!
Cholera.
- Nie, nic!- odepchnęła od siebie mulata, który oczywiście zaraz się do mnie przysunął- Malik, opanuj hormony.
- Nic nie poradzę - mruknął i oparł swoje czoło o moje.
- Już cię głowa nie boli- zaśmiałam się cicho i wplotłam palce w jego włosy.
- Jakoś mniej- przygryzł wargę, a ja momentalnie zawiesiłam tam swój wzrok- wiedziałem- uśmiechnął się zwycięsko- no proszę, czekam- podniosłam wzrok na jego ciemne tęczówki.
Bez jakiegokolwiek pomyślunku połączyłam nasze usta w jedność.
- Uwielbiam, gdy to robisz- przygryzł moją wargę...
*
Malowałam rzęsy, kiedy zadzwonił mój telefon. Podskoczyłam lekko i dziubnęłam się w lewe oko.
- Cholera jasna!- warknęłam głośno i zaczęłam trzeć oko, co spowodowało dodatkowy ból i pieczenie. Poleciały mi łzy, zaczęłam po prostu płakać. Otworzyłam oczy, ale nie mogłam nic wyraźnie zobaczyć.
Nie...
- Niall!- krzyknęłam szybko i starałam się wytrzeć mokre policzki - Niall, chodź tu!- ktoś wpadł do pokoju i szybko do mnie podszedł. Kiedy jego twarz była blisko mojej rozpoznałam go.
- Sweety, co się stało? Dlaczego krzyczałaś?- zapytał szybko i chwycił moją twarz w obie dłonie.
- Niall... n-nie widzę- jęknęłam panicznie patrząc na jego twarz, której konturów nie widziałam dokładnie.
- Co cię stało?
Nie... nie on.
Musiał podejść bliżej, słodkie perfumy stały się bardziej odczuwalne.
- Chodź, musisz to przemyć- Niall chwycił nie za rękę i zaprowadził do łazienki. Umyłam całą twarz i wytarłam ręcznikiem. Wyszłam z łazienki, oczywiście Niall trzymał mnie za ramię. Usiadłam na łóżku.
- Gdzie je masz?- zapytał od razu Horan.
O nie. Nie ma mowy!
- Nie, nie chcę- skrzyżowałam ręce pod biustem i odwróciłam głowę.
- Nie denerwuj mnie- wstał i zaczął przeszukiwać szafki.
- Nie założę tego.
- Ellayna do cholery!- krzyknął.
- Trzecia szuflada- westchnęłam cicho, a blondyn szybko podszedł do niej i wyciągnął czarny futerał. Podszedł do łóżka i przykucnął przede mną, wyciągając znienawidzoną przeze mnie rzecz.
- Zamknij oczy- powiedział, a chwilę później poczułam to coś na twarzy.
Uhh!
- Już- powiedział i potarł kciukiem mój policzek- otwórz oczy - niechętnie zrobiłam to o co prosił- jest okey?- zapytał z lekkim uśmiechem, ale widziałam w jego oczach, że wie iż nie jest w porządku.
- Ta...- mruknęłam i spuściłam wzrok - pójdę... pójdę się przebrać- szepnęłam i mozolnie udałam się do garderoby. Stanęłam przed szerokim na całą ścianę lustrem i niechętnie spojrzałam na swoje odbicie.
Brawo.
Czarne oprawki, których tak bardzo nienawidzę.
- Nie wiedziałem, że nosisz okulary- usłyszałam z sobą, na co przeniosłam wzrok. Stał w drzwiach i patrzył na moje odbicie.
- Gdzie jest Niall?- zapytałam ignorując to co wcześniej powiedział.
- Poszedł się przebrać. Mamy dzisiaj pewną sprawę do załatwienia- odchrząknął, krzyżując ręce na torsie- nie powiedziałaś mi.
- Dlaczego miałabym?- zapytałam i odwróciłam się przodem do niego. Skrzyżowałam ręce pod biustem i wyprostowałam się.
- Znów niszczysz nastrój- westchnął i podszedł do mnie.
- Idź stąd- bąknęłam cicho i spuściłam wzrok- i nie patrz na mnie- podeszłam do półki, z której wzięłam parę spodni.
Czeka mnie dzisiaj piękne upokorzenie.
Oczywiście mnie nie posłuchał. Podszedł do mnie, ale szybko się odwróciłam.
- Nie dotykaj- zagroziła szybko i odsunęłam się od niego.
Nie chcę.
- Layna... co się dzieje?- zapytał zdezorientowany - raz pozwalasz mi się dotknąć, później się boisz...
- Nie boję się- przerwałam mu ostro, na co uniósł brew.
- Nie ukryjesz tego, widzę to w twoim oczach- powiedział spokojnie- masz dwadzieścia dwa lata. Wstydzisz się tego, że nosisz okulary?
Gdybyś tylko wiedział...
- Przecież to...
- Spójrz na mnie- przerwałam mu stanowczo. Zmarszczył brwi- spójrz na mnie i powiedz kogo widzisz- zażądałam, ale nie dostałam odpowiedzi- No właśnie. Wyglądam okropnie. Ostatnie zajęcia, ostatnie spotkanie na uczelni, a ja przyjdę w... w tym czymś- skrzywiłam się.
- Wcześniej nosiłaś soczewki- stwierdził i stanął obok mnie. Odsunęłam się o krok- nic ci nie zrobię- powiedział- uważasz, że okulary do ciebie nie pasują i znajomi cię wyśmieją- stwierdził i skrzyżował ręce na torsie.
Zrobiło mi się głupio. Kompleksy jak u piętnastolatki...
Nie zdążyłam się odezwać, bo jego ramiona objęły mnie i przyciągnęły do jego twardego torsu.
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...