Zbladł.
Powiedziała to dławiąc się łzami.
Wstał natychmiast chwytając telefon.
- Ana, już jadę, jasna cholera mówiłem, żebyś dała sobie spokój z tym chujem- warknął wściekły i przerażony jednocześnie.
Choć nie wiem, czy oni to widzieli.
Ja tak.
- Jadę z tobą- natychmiast ruszyłam za nim do drzwi- Niall, zostań z nią- spojrzałam na niego.
- Ja też jadę- odezwał się Ashton i szybko pocałował Ninę w skroń, po czym wybiegł za nami.
Widziałam jak dłonie mu się trzęsły, kiedy miał wsunąć kluczyk do stacyjki.
Złapałam jego palce i zrobiłam to za niego.
A jak dostała pierdolcem produktu to nie wspomnę.
Ruszył z piskiem opon, kiedy tylko Ashton wpadł na tylne siedzenie.
- Powiesz co się dzieje...
- Nie słyszałaś co się dzieje?!- warknął wściekły.
- Nie musisz od razu się na mnie drżeć- syknęłam zaciskając pięści.
- To nie zadawaj pytań jak idiotka. Po cholerę w ogóle za mną jedziesz?- zapytał.
- Bo się o nią martwię?!- uniosłam brwi- nie pomyślałeś o tym, kretynie?
- To moja sprawa. Nawet nie wiesz o co chodził.
- Wiem, że ktoś chce zrobić jej krzywdę.
- To po cholerę zadajesz takie głupie pytania?!- krzyknął i spojrzał na mnie niemal czarnymi oczami.
- Weź się opanuj, patrz na drogę!- szarpnęłam go za ramię, przez do zjechał lekko na drugi pas.
- Uspokoić się- warknął z tyłu Ash- chcę dożyć tego wpierdolenia...
- Czy ty jesteś normalna?!- krzyknął na mnie- co robisz?!
- Mówię patrz na drogę!- odezwałam się, kiedy znowu na mnie spojrzał- czerwone, idioto!
Przejechał prosto przez skrzyżowanie.
- To że masz kasę nie znaczy...
- Nie pouczaj mnie teraz, dobra?- syknął, zaciskając palce na kierownicy.
- Jasne, bo przecież, mandat to dla ciebie nic.
- Nie ma o czym gadać, Lucas anuluje- odezwał się znowu Ashton.
- Mogłeś kogoś zabić!
- Do pouczania ludzi jesteś pierwsza- powiedział- a swoich błędów nigdy nie widzisz- syknął zaciskając szczękę.
- I kto to mówi?- skrzyżowałam ręce pod biustem- pan i władca się znalazł.
- Zawsze musi być tak ja ty mówisz, co? Ja się nawet nie mogę odezwać. Moje słowa są dla ciebie gówno warte- powiedział z wyrzutem- taka właśnie jesteś.
Słucham?
- To znaczy jaka?- zwróciłam się do niego- słucham, powiedz co ci się jeszcze nie podoba, proszę bardzo!
- To że nie chcesz słuchać!- wyrzucił z siebie- i nie umiesz docenić.
Co?
- Ja?!- wskazał a siebie palcem- nic o mnie nie wiesz!
- Nawzajem- prychnął kpiąco- wszystko się kręci wokół ciebie.
- O czym ty pieprzysz, co...
- Zamknij się już.
A ja miałam ochotę dać sobie w twarz.
Za tą pieprzoną słabość do niego.
Już się nie odezwałam. On też nie.
W bliskawicznym tempie dojechaliśmy na osiedle domów szeregowych. Podjechał pod drugi po lewej stronie i dosłownie wypadł z auta, a my za min. Drzwi były uchylone.
Wszedł do środka.
- Ana?!
- Zayn!
Przeraziła mnie barwa jej głosu. Czysta rozpacz, nic więcej.
Natychmiast wbiegł po schodach na górę, ja za nim i stanął jak wryty przed otwartymi drzwiami jej sypialni.
Dwójka trzymała ją za ręce przyciśniętą plecami do podłogi, a trzeci próbował zedrzeć z niej ubranie szarpiąc za co tylko mógł.
- Puść ją, skurwysynie!
Stałam jak skamieniała patrząc, jak razem z Ashtonem rzuca się na nich.
Nie mogłam się ruszyć, zablokowało mnie.
Kurwa.
Dopiero kiedy ona podniosła się na kolana i cofnęła pod ścianę, oprzytomniałam. Podeszłam do niej i zdjęłam kurtkę okrywając jej ramiona.
A ona przerażona patrzyła za mnie.
Więc się odwróciłam.
Serce mi stanęło, kiedy zobaczyłam jak ten facet dociska go całym sobą do ściany i próbuje wbić mu nóż w szyję. Trzymał go za nadgarstki, unieruchomił, ale kurwa miał ostrze przy tętnicy!
Wstałam rozglądając się paniczne i nie miałam pod ręką niczego z czego mogłabym zrobić pożytek.
Stanęłam za facetem i założyłam mu ramię na szyję łapiąc się za drugi nadgarstek i odepchnęłam się nogą od ściany ciągnąc go w tył.
Padł na mnie, przygniatając do podłogi.
Zarejestrowałam tylko tyle, że uderzyłam głową o panele i coś gniotło mi ciało.
Ściągnął go ze mnie i wymierzył cios w twarz.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona i podnosi do siadu, ale miałam ciemno przed oczami.
- Już dobrze, mała, koniec- powiedział blondyn, obejmując mnie ciasno i przytulając do siebie.
Zamrugałam kilka razy i pokręciłam głową nadal nie wiedząc co się dzieje, ale kiedy otworzyłam oczy widziałam już normalnie.
Chwała Bogu.
Objął Anę ramionami, a ona po prostu zaczęła płakać. Bolało mnie to.
Bo też chciałam płakać, a w tej chwili nie potrafiłam. A powinnam. Nigdy nie umiałam płakać wtedy, kiedy miałam taką potrzebę. Kiedy mnie zostawił zadziałała bezsilność. Jak zazwyczaj. Ale nie to.
- Jesteś tu- szepnęła drżącym głosem i objęła go za szyję- przyjechałeś, jesteś...
- Oczywiście, że jestem- mruknął całując ją w skroń.
Przełknęłam ślinę.
- Nigdy ci nie zostawię, obiecałem ci- odetchnął wyraźnie i przymknął powieki. Widziałam, że się uspokoił.
Wstał, a ona razem z nim, po czym poprawiła bluzkę i przetarła policzki, przez chwilę miała zamknięte oczy. Normowała oddech.
- Zabierz mnie stąd, nie chcę tu być- pokręciła głową i otworzyła oczy patrząc w dół.
- Pojedziesz do mnie...
- Do nas- przerwałam mu, na co spojrzał mi w oczy.
Powoli podniosłam się na kolana, później równie powoli wstałam, trzymając za rękę Ashtona. Bolały mnie żebra. Tak okropnie.
- Możemy do nas- poparł mnie blondyn, za co byłam mu cholernie wdzięczna.
- To znaczy dokąd?- zmarszczyła brwi.
- Sama zobaczysz, ja nie mam siły na tłumaczenia- westchnął obejmując ją w talii i wyprowadził z pokoju.
Usiadła z tyłu w samochodzie, a ja obok niej. Kurczowo trzymała w dłoniach swój telefon.
Patrzyłam jak rozmawia z policjantem, jak wyprowadzają tych mężczyzn. Odwróciła wzrok.
- Poznałam go jak wychodziłam z pracy- odezwała się cicho- nie mam pojęcia jak zdobył mój numer telefonu, ale zaczął pisać. A ja głupia odpisałam. Zayn mnie ostrzegał, mówił, żebym dała sobie spokój, że go nie znam i nie wiadomo co może się stać. Więc przestałam odpowiadać na telefony. To go wkurwiło. Ale nigdy nie pomyślałam, że...
- O takich rzeczach zazwyczaj się nie myśli- powiedziałam- z góry nie bierzesz ich pod uwagę, skupiasz się na pozytywach.
*
Weszliśmy do salonu, a Ana zatrzymała się patrząc na wszystkich zebranych.
- Niall?- zmarszczyła brwi widząc go.
- Annabelle- odezwał się i wstał, odsuwając się od Mii. Podszedł do nas- w porządku?
- Już tak- pokiwała głową, a jej oczy wyłapały tęczówki Mayera.
Zmróżył oczy.
- Dobry wieczór- powiedziała cicho i skinęła lekko głową- ja przepraszam, naprawdę nie wiem co tu robię- powiedziała rozglądając się po wszystkich w pomieszczeniu.
- Nie masz za co przepraszać- pokręcił tylko głową.
Albo miał jakieś dziwne spojrzenie. Jak przyjechałam tu z Mią miał w sobie nie wiem... więcej zainteresowania jej osobą?
Chyba.
- Napewno wszystko z tobą dobrze?- zapytał Zayn i złapał ją za dłonie.
- Już tak...
- Nic ci nie zrobili?- patrzył na nią z niepokojem.
- Nie, nic...
- Napewno?- znów wszedł jej w słowo- zabiję go. Wszystkich ich zapierdolę- ścisnął jej palce.
- Już...
- Boli cię coś?
- Zayn!- krzyknęła cofając się o krok, przez co zabrała dłonie- już dobrze, tak? Nie świruj.
- Przepraszam cię, po prostu... kurwicy dostaję jak pomyślę, że... kurwa no- odchylił głowę w tył, chowając twarz w dłoniach.
- W porządku- mruknęła smętnie- nic mi nie jest.
- Wiesz, że nie umiesz kłamać?- spojrzał jej w oczy unosząc brew- mnie nie oszukasz, jesteś przerażona, a za wszelką cenę chcesz pokazać, za wszystko po tobie spływa.
Patrzył jej w oczy tak intensywnie, że zacisnęła powieki. Nie wierzyła.
- Ana dobrze wiesz, że nie pozwolę zrobić ci krzywy- podszedł do niej- obiecałem ci to w dniu, kiedy się poznaliśmy i nie zamierzam zmienić zdania. Wiesz jaka jest moja sytuacja.
Co?
A ona spojrzała na mnie, ale szybko przeniosła wzrok na chłopków i znów na niego.
- Tylko nie każ mi tam wracać- schowała twarz w dłoniach i spuściła głowę- mogę być gdziekolwiek, tylko nie tam.
- Zabiorę cię do siebie- objął ją ramionami i przytulił ją... tak jak mnie kiedyś.
Wtedy kiedy coś się z mną działo i potrzebowałam poczuć z jest obok. I kurwa był. Zawsze.
- Nie chcę, żebyś była sama- odetchnął, a ona spojrzała na niego z dołu.
- Mógłbyś przynieść mi telefon?- zapytała, a ja zmarszczyłam brwi- chyba zostawiłam w samochodzie.
- Telefon. Tak, jasne- mruknął i odsunął się, a następnie skierował do drzwi.
Przecież ona trzymała go tak mocno, że nie ma bata, żeby jej wypadł.
Kiedy tylko słuchać było trzask, Ana odwróciła się w stronę Nialla.
- Niall, coś się dzieje- zaczęła wyraźnie zdenerwowana.
- O czym ty...
- On zachowuje się dziwnie- wtrąciła się- nie chodzi na spotkania, nie odbiera ważnych telefonów, czasami całkowicie swój wyłącza. Nie przychodzi do pracy, nie ma go na konferencjach zarządu, ostatnio jak miał lecieć do Berlina, odwołał lot.
Co?
- Miał podpisać kontrakt w ostatnim tygodniu, nie pojawił się na spotkaniu i musi płacić odszkodowanie, bo miał na niego wyłączność, a wszystko przepadło. Mało tego, nie ma go w firmie.
- Nie chodzi do pracy?- wytrzeszczył oczy.
- Nie, przestał pilnować swoich obowiązków, a ja nie mam możliwości robić tego w jego imieniu, sam wiesz jak to wygląda. Mogę mu załatwić wyłączność na przetarg, ale do jasnej cholery, on musi go podpisać. Ceny akcji spadają, giełda wariuje, wszytko skacze jak popieprzone, a on na tym traci i nic z tym nie robi- mówiła szybko.
- Chcesz mi powiedzieć, że dalej nie odzyskał strat sprzed prawie miesiąca?
- Niall ja mam wrażenie, że on robi wszystko, żeby zbankrutować- okręciła głową załamana- pieniądze traci z dnia na dzień, a nie próbuje ich odzyskać. Znasz go dobrze, wiesz, że musi być na szczycie. Mam wrażenie, że odpuścił totalnie. Przecież nikt inny nie dopilnuje tego wszystkiego, ja już nie mam do tego głowy. Odkąd wróciliście z San Francisco praktycznie jestem do tego sama- spojrzała na mnie.
Byłam w szoku.
*
Patrzyłam na niego z dołu, moje usta były uchylone, a między brwiami uformowała się zmarszczka.
- Biznes to wszystko co mam. Dlatego tak reaguję, kiedy coś idzie nie po mojej myśli. Muszę być konsekwentny i twardy, inaczej by mnie zniszczyli.
*
Nic nie trzymało się kupy. Zupełnie nic.
- Tak to jest- usłyszałam głos Dave'a- chciał być Bóg wie kim, to teraz ma.
- Słucham?- zmarszczyła brwi.
- Jak widać nie jest wystarczająco odpowiedzialny. Wystarczyło trochę kasy i już ma wszystko w dupie...
- Przepraszam bardzo- wtrąciła się, a jej brązowe tęczówki stały się ciemniejsze- kim jesteś, żeby go oceniać? Nie znasz go. Nie znasz ani jego, ani jego życia, ani problemów, które ma za sobą i przed sobą- wymierzyła w niego palcem- tak naprawdę nic o nim nie wiesz, a oceniasz.
- Mam oczy- prychnął mierząc ją ostrzegawczym spojrzeniem.
- Ślepe- syknęła, zaciskając pięści- ktoś kto ocenia nie znając życia innego człowieka jest tylko ślepy. Albo głupi.
O kurwa, teraz to pojechałaś.
Zacisnął szczękę.
- I wiesz co? Znam Zayna od lat. Od prawie sześciu lat. I jest dla mnie najlepszym facetem jaki chodzi po tym zniszczonym, beznadziejnym świecie. Bo tam, gdzie wszyscy ślepo mówią 'tak', on ma w sobie to coś, co pozwala mu powiedzieć 'nie'. Odwagę, rozum i sumienie- wyliczyła na palcach- jeśli obiecał, że mi pomoże, to niebo i ziemię poruszy, żeby to zrobić. Gdyby nie on, w najlepszym wypasku byłabym kasjerką na kasie a tanimi markecie w Montanie. Życie mi uratował. Więc nie osądzaj go. I nie odzywaj się, jak nie masz nic mądrego do powiedzenia. Bo to, że jesteś starszy nie robi na mnie wrażenia- skrzyżowała ręce pod biustem i wyprostowała się, unosząc wyżej podbródek.
To, że wszyscy byliśmy w szoku, to chyba mało powiedziane.
- Bo jeśli ktoś ma takie zdanie jak ty, jest albo idiotą, albo mu zazdrości.
- Nie mam mu czego zazdrościć- syknął, zaciskając dłonie w pięści.
- Więc gratuluję opcji numer jeden- prychnęła- i licz się ze słowami na jego temat. Bo nie pozwolę go obrażać...
- Ana.
Odwróciłam się, by spojrzeć na niego. Stał w wejściu do salonu krzyżując ręce na torsie.
- Słyszałeś...
- Wystarczająco- wtrącił i skierował się w jej stronę- przepraszam z nią- zwrócił się do Mayera.
Otworzyłam usta w szoku. Dokładnie tak jak Ana.
- Obraża cię, a ty...
- Nie, to ty go obrażasz w jego domu- wskazał na nią placem.
- Zayn!- zacisnęła pięści- nie...
- Wystarczy- przerwał jej unosząc dłoń.
Zamilkła natychmiast.
- Jeszcze raz przepraszam- spojrzał na niego- a ty już nic nie mów, dobrze?- uniósł brew, patrząc na brunetkę.
- Miękka pizda z ciebie- uniosła głowę i założyła ręce pod biustem.
Chłopaki spojrzeli na siebie.
- A kim on właściwie dla ciebie jest?- zapytał Brian.
- Szefem.
- Aha- skwitował Matt.
- Miałam wam coś powiedzieć- odezwałam się.
Po to tu przyjechałam.
- A właśnie- Oliver podniósł dłoń- ja też. Ale mów pierwsza, kwiatuszku.
- Wyprowadzam się.
Cisza.
- Dokąd?- zapytał od razu Dave.
- Mam penthause. Chcę być bliżej firmy i mieć lepszy widok na to co dzieje się GA.
- Kiedy?- zapytał Niall.
Jakby był zły.
- Nawet jeszcze dziś pozbieram rzeczy. Nie jest tego dużo, dam sobie radę. Najwyżej pojadę dwa razy.
- Aha- podsumował- a ty co, Frost? Też się wyprowadzasz?
- No tak jakby- podrapał się po karku.
Co?
- Mam zajebistą perspektywę otworzenia profesjonalnego studia wizażu w Nowym Yorku. Oprócz tego pracowni projektanckiej.
- Aha- odezwał się Nick- coś jeszcze, ktoś jeszcze ma jakieś ogłoszenia?
- Ja mam.
Malik?
- Wyprowadzasz się co?- prychnął Brad, a reszta zaczęła się śmiać.
- Tak.
Jeszcze większy śmiech.
Spojrzałam mu w oczy.
- On nie żartuje- odezwałam się oniemiała, na co zapanowała kompletna cisza.
- Nie mówisz poważnie- Niall pokręcił głową.
- Ciebie chyba popieprzyło, chłopczyku- Ana puknęła go w czoło.
- Wracam do Anglii.Bum!
Kto obstawiał że Zayn się wkurzy??
A kto, że wyjedzie??
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...