Czas płynął powoli. I jego serce też biło powoli. Spokojnie. Idealnie. Wsłuchując się w ten rytm leżałam już przy nim drugą godzinę. A zdawało się, że minęły dwa dni. Żadne z nas nie spało mimo tego, że byliśmy zmęczeni. Tym wszystkim, co działo się w ostatnich dniach.
Miałam dość.
Chciałam po prostu przy nim być i wreszcie nie musieć się o nic martwić. Chciałam odetchnąć.
A nie mogłam.
- Zayn?- odezwałam się cicho i ułożyłam dłoń na jego torsie.
- Słucham cię- mruknął cicho, a jego dłoń wsunęła się w moje włosy.
- Wybaczysz mi? kiedykolwiek?- wyszeptałam cicho i zamknęłam oczy.
Nic nie powiedział.
Zabrał dłoń i podniósł się na łokciu, więc analogicznie ja też musiałam.
- Skarbie- westchnął głęboko i objął mnie ramionami przyciągając do siebie- nie mam czego. To nie była wina twoja czy moja. Oboje mogliśmy postąpić inaczej. Ale gdyby nie to, nie byłabyś tu teraz.
- Ale gdybym cię wysłuchała od razu...
Znowu będę beczeć?
- Layna- chwycił moją twarz w dłonie- przestań, proszę cię. Czasu nie cofniemy. Możemy się tylko postarać, żeby już go nie marnować. Zgoda?
- Zayn, ja cię zniszczyłam- pokręciłam głową i odsunęłam się, nie powstrzymując łez- nie widzisz tego? Nie widzisz jak się zmieniłeś? Wyglądasz źle i to jest moja wina. Zniszczyłam cię- zacisnęłam powieki.
- Tak, masz rację- powiedział po dłuższej chwili- zniszczyłaś pustą skorupę człowieka, który widział przed sobą tylko seks i pieniądze.
Spojrzałam na jego twarzy i otarłam oczy.
- Zniszczyłaś w nim to poczucie, z jest sam. Że tylko dla siebie żyje i tylko na siebie może liczyć. Zniszczyłaś w nim ten egoizm i kpinę. To zniszczyłaś- skinął głową- i całego mnie poskładałaś na nowo.
- Ale ty się nie uśmiechasz- zawyłam- wyglądasz tak, jakbyś nie było szczęśliwy. A ja nie chcę widzieć cię takiego- pokręciłam głową.
- Jestem szczęśliwy- złapał mnie za ramiona- po prostu... nadal to do mnie nie dociera. To, że mam cię tutaj tak blisko siebie. Czasami trzeba coś zniszczyć, żeby coś lepszego powstało.
- Mówisz dziwne- pociągnęłam nosem.
- Z sensem- uśmiechnął się lekko- i powiedz mi teraz. Co ja zniszczyłem w tobie?
- Wszystkie granice- zaśmiałam się przez łzy- wszystko to, czego się tak bałam. A bałam się kogoś pokochać, tak jak pokochałam ciebie. Zawsze miałam w głowie to, że...- urwałam na moment i zagryzłam wargę.
- Że...?- potarł mój policzek.
Westchnęłam.
- Że nie jestem dość dobra. Że zawsze może się znaleźć taka, która będzie ode mnie lepsza. Że zostanę zastąpiona. I że nie będę jedyną.
Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy.
- Wiedz jedno. Jeśli ja przełamałam się do miłości, to tylko raz i już na zawsze. Jeśli cię pokochałam, to znaczy, że oddałam ci wszystko. Nie tylko serce, Zayn, wszystko- pokręciłam głową- i twoja wola co z tym zrobisz. Ale ja nikogo już nigdy nie pokocham tak, jak kocham ciebie. Dla nikogo nie zwariuję tak jak dla ciebie. I nikomu nie pozwolę się dotknąć, tylko tobie. Więc jeśli kiedykolwiek poznasz kogoś, kto będzie dla ciebie lepszy, to...
Pochylił się w moją stronę i z impetem połączył nasze usta popychając mnie na poduszki.
A ja byłam w siódmym niebie, czując jego słodkie, miękkie wargi na swoich. Całował mnie powoli, nie spieszył się, jakby dokładne chciał mi przekazać całą swoją miłość do mnie.
I kurwa robił to.
Czułam, że mnie kocha. Szczerze i prawdziwie.
Złapałam go za kark wsuwając palce w jego za długie już włosy. I zapragnęłam więcej, więc to ja zainicjowałam głębszy pocałunek. Pierwszy raz w życiu to ja wprosiłam się pierwsza o jego wnętrza. A wcale nie musiałam długo prosić. Ale jak zawsze prowadził mnie on. Lubił dominować.
Szczerze?
Nie przeszkadza mi to.
Wręcz przeciwnie
Bądź cicho i nie przeszkadzaj.
Odsunął się ode mnie i oparł swoje czoło o moje. A ja nadal miałam zamknięte oczy.
- Nareszcie- mruknął, normując oddech- nareszcie mogę cię pocałować jako moją kobietę, która jest świadoma tego, że jest moją kobietą.
Zaśmiałam się na jego słowa.
- I nie mów głupot- musnął nosem mój- byłaś, jesteś i zawsze będziesz dla mnie jedyna, skarbie. Tylko ciebie pokochałem i tylko ciebie będę kochał całym sobą.
A ja uśmiechnęłam się szeroko. Pierwszy raz od dawna tak naprawdę szczęśliwie i szczerze.
- Nigdy nie sądziłam, że ktokolwiek mi to powie. I to jeszcze kto? Pan pieprzona perfekcja- oblizałam wargi i spojrzałam na jego uchylone usta.
- Pieprzona perfekcja- powtórzył i zaśmiał się cicho- kocham cię- mruknął i położył się obok, ciągnąc mnie na swój tors. Nie protestowałam. Ułożyłam głową na jego ramieniu i przejechałam nosem po jego szyi, oddychając głębiej i...We wanna dance till we can't no more...
We wanna love with the...- Niall?- odezwałam się zdziwiona.
- Sweety, gdzie ty jesteś?- zaczął zdenerwowany.
A tak, jest środek nocy.
- Na mieście, a co?
- Teraz? Co tam robisz? I gdzie dokładnie jesteś? Przyjeżdżam, a ciebie nie ma.
- Musiałam... pomyśleć- zerknęłam na Zayna, który uśmiechał się, kręcąc lekko głową- po co przyjechałeś? Jest po północy.
- Nie mogłem spać- westchnął, na co zmarszczyłam nos.
Przecież on zawsze pada w mebel najszybciej ze wszystkich.
- Martwię się.
Wiedziałam.
- O ciebie... o Zayna... wszystko jest takie popieprzone- wymamrotał.
- Niall- zagryzłam wargę- już jest w porządku. Teraz mam... jedność w pewnych kwestiach. Już o nic nie musisz się martwić. O Zayna też nie.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Rozmawiałam z nim- uśmiechnęłam się do mulata.
- Rozmawiałaś? Ty? Kiedy?
- Wieczorem. On chyba też już ma jasność. Przynajmniej... tak mi się wydaje.
- Uwierzę jak zobaczę- prychnął Horan- wracaj do domu i wyśpij się dobrze. Wpadnę rano z Mią. Będzie problemu, jak pożyczyć od ciebie jakieś ciuchy? Chciałem j zabrać ze sobą do firmy, zgodziła się- powiedział, a ja wyczuwam uśmiech.
- Nie, żadnego problemu- mruknęłam- wrócę do domu, nie martw się.
- Dobrze, do jutra.
- Pa, Niall...
- A, Sweety? Ten twój odświeżacz powietrza... nie mówiłaś, że jest żywy i zajmuje się sypialnię- zauważył jakby... podejrzliwie.
Cholera.
- Ktoś wysłał. Nie wiem kto.
- Ale aż tyle?
- A bo ja wiem? Nie liczyłam.
Zadzwoniłam do kwiaciarni żeby mi powiedzieli. I nie powiedzieli, cholera.
- Wielbiciel się znalazł- prychnął.
- No. Znalazł.
Pogadał chwilę, pogadał. Że jakby się ktoś do mnie przyczepił to mam mi od razu powiedzieć i on to załatwi.
- Róże- spojrzałam na niego kończąc połączenie- poważnie?
- Jak kazałem wysłać tysiąc i spojrzałem na te marne dziesięć koszy po sto, to wydawało mi się tak mało jakoś- wzruszył ramionami- więc kazałem wysłać więcej.
- Aha- zmarszczyłam brwi- to ile?
- Dziesięć tysięcy.X
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...