INFORMACJA NA KOŃCU!
Starałam się o tym nie myśleć.
Naprawdę się staram o tym nie myśleć. No bardzo bardzo BARDZO się starałam o tym nie myśleć. No bardziej się już nie da! I co?
I kurwa o tym myślałam!
Wróciłam do domu, skrzętnie zaplanowałam pozostałą część dnia i przygotowałam wszystko na wieczór, żeby nie gonić jak pokopana na ostatnią chwilę. Chciałam jak najdalej odrzucić myśli o TYM, ale za cholerę nie potrafiłam. A podkreślam, starałam się!
Punkt czternasta usiadłam przy stole w ogromnej jadalni połączonej z kuchnią i salonem, również ogromnym, by zająć się jakże porywającym zajęciem, jakim było wypisywanie zaproszeń. Okropieństwo...
Na piękne kremowo bordowo czarne zaproszenia ręcznie nanosiłam nazwiska osób, datę, godzinę, miejsce... no wszystko właściwie. Po pierwszej dwudziestce miałam dosyć. W sumie wypisałam ich ponad sto, na koniec zostawiając sobie Nialla, bandę biznesmenów z Londynu i oczywiście mój obiekt westchnień.
Cały czas miałam go w głowie.
Nie uwolnienię się od tego, nie ma szansy. Co mi w ogóle strzeliło, żeby się z nim wtedy spotkać. Żeby iść do jego biura totalnie w ciemno, nie wiedząc kim jest. Może gdybym nie...
Nie byłabyś szczęśliwa...
- Uhh, przestań- warknęłam sama do siebie i z piskiem odsunęłam krzesło. Poszłam do kuchni, gdzie z marszu wlałam w siebie dwie szklanki zimnej wody. No nie mogę z nim...
Sprawdziłam godzinę, była równo szesnasta trzydzieści, więc trzeba się brać za kolację. No bo przecież nie będę na niego czekać rozwalona na całe łóżko, z nogami szeroko w samych majtkach i kartką: chodź się pieprzyć.
Czemu nie?
Shut up!
No, wiec stwierdziłam, że trzeba coś zjeść wcześniej, bo nic na pusty żołądek i te sprawy, ale sama się wysilę, nie będzie cały czas za mnie płacił. Wystarczy, że tu mieszkam. Dlatego zanim wróciłam do apartamentowca zrobiłam zakupy, co potrzebne i w ogóle i błagam... niech on lubi krewetki! Proszę!
- Słucham cię, kochanie?- usłyszałam po pierwszym sygnale.
Jak on to robi...
- Powiedz, że on lubi krewetki- zapytałam prosto z mostu. Nie wiedziałam nawet, jak bardzo desperacko to brzmiało. Wyjęczałam to raczej.
- Cześć Niall, co u ciebie, ja też cię kocham- powiedział z udawanym entuzjazmem.
- Ale powiedz mi, że lubi krewetki!- jęknęłam żałośnie kolejny raz. Stałam przy patelni, nie wiedziałam w co ręce włożyć i goniłam jak pipierdol jakiś.
- Ale, że Zayn?
Nie, moja babcia!
- No jasne, że Zayn, a kto?- spytałam niecierpliwie- no lubi, czy nie!
- Lubi- powiedział, a w jego głosie wyczuwam zdziwienie- robisz mu krewetki?
- Nie mu, tylko nam, bo też je będę jadła, deklu. Muszę się jakoś odwdzięczyć. Niall, ja z nim mieszkam za darmo przecież.
- Jak się chcesz odwdzięczyć to załóż na wieczór samą bieliznę- powiedział, a ja ukroiłam kawałek pomidora mocniej niż powinnam.
Kurwa.
- Nie kpij ze mnie chociaż ty, co?- westchnęłam.
No bo co.
Na wieczór mam dokładnie taki zamiar.
Tylko bielizna.
- Przepraszam Sweety- powiedział ze śmiechem.
- No i czego rżysz, baranie!- warknęłam głośno.
- Przepraszam, kochanie- roześmiał się, a z nim cała reszta.
Głośnomówiący... super.
- Chłopaki przestańcie- westchnęłam- co wy sobie uroiliście w tych pustych łbach...
- Wypraszam sobie, ja jestem prezesem- zaprotestował Niall.
- Ja policjantem!
- A ja lekarzem!
- A ja zaraz spalę te przeklęte robaki, cześć- wyłączyłam się i szybko zdjęłam patelnię z płyty.
W ostatniej chwili...
Później odczytałam SMSa o treści: I tak nas kochasz.
No nic nie poradzę, taka prawda.
Ale... jego też kocham.
- Czemu musze być tak cholernie niestabilna emocjonalnie- wymamrotałam pod nosem i zabrałam się za przygotowanie reszty mojej, przepraszam NASZEJ kolacji...
Nasza kolacja.
Jak to brzmi.
Jakby był twoim mężem i wracał do domu po ciężkim dniu pracy, a ty czekasz na niego z kolacją?
Zamknij się.
Ostatnio mówisz do mnie tylko to...
No to się zamknij.
Mąż...
Niedoczekanie moje.
Była równa osiemnasta, kiedy skończyłam robić lody o smaku karmelowym. No ile się nagłowiłam nad tym to moje, ale zrobiłam pieprzoną miskę lodów!
Brawo ty.
Brawo ja!
Znalazłam nawet w szufladzie tą specjalną łyżkę do lodów! Będzie z klasą! Jej!
Lody zrobione, sos czekoladowy w lodówce, bita śmietana też, krewetki tylko podgrzać, sałatka gotowa, wino schłodzone, naczynia przygotowano.
Stół!
A to potem.
Posprzątałam calutką kuchnię i chwyciłam telefon. Najchętniej bym do niego zadzwoniła, ale może jest zajęty, wiec nie odbierze.
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...