II Rozdział 30. 'Wiecej cię nie zostawię'

8.4K 619 53
                                    

Nie spałam dobrze. Wierciłam się cały czas, odsunęłam się od niego, żeby go nie obudzić. Skończyło się na tym, że przesiedziałam pół nocy na tarasie. Położyłam się obok niego przed czwartą i od razu zostałam przyciągnięta do jego ciała.
Jak on to robi?!
Obudziłam się przed siódmą.
Się naspałam...
Położyłam brodę na jego klatce piersiowej i westchnęłam cicho.
Piękny jest.
Odruchowo pocałowałam go pod lewym sutkiem i wstałam powoli z łóżka, żeby go przypadkiem nie obudzić. Na palcach przeszłam do jego garderoby, gdzie miałam nadzieję znaleźć szlafrok. I znalazłam. Wisiał na wieszaku w pierwszej przegródce po prawej stronie. Niżej była wąską szuflada, lekko uchylona. No niby nie powinnam, ale otworzyłam ją, a tam? Moja bielizna. Uśmiechnęłam się lekko i zasunęłam szufladę, potem założyłam szlafrok i wróciłam do sypialni. Leżał na plecach, z jedną ręką zgiętą pod głową, drugą miał na klatce piersiowej. Chwyciłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie. Uroczy, doprawdy. Wsunęłam komórkę do kieszeni szlafroka i po cichu weszłam do łazienki, gdzie się umyłam i rozczesałam włosy, a potem zeszłam na dół do kuchni, gdzie zabrałam się za przygotowanie sałatki z kurczakiem. Trochę na tym zeszło, kiedy posprzątałam kuchnię było przed ósmą. Napełniłam dwie szklanki wodą z do której wrzuciłam kilka kawałków pokrojonej limonki i parę listków mięty. Ten człowiek kupił dosłownie wszystko. Chwyciłam tacę z jedzonkiem i ruszyłam na górę, obudzić księcia. Łokciem pchnęłam drzwi sypialni i weszłam do sypialni, gdzie on nadal spał, rozwalony na łóżku. Postawiłam tacę na szafce przy łóżku i zdjęłam szlafrok. Delikatnie wlazłam na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Poruszył się lekko, ale nadal miał zamknięte oczy. Przejechałam dłońmi po jego torsie, czując pod palcami każdy jego mięsień. Obrysowałam palcem czerwone usta wytatuowane na jego klatce piersiowej, na co poczułam, jak jego mieście lekko się napinają. Westchnęłam przeciągle i położyłam się na nim, kładąc ręce pod brodą.
- Wiem, że nie śpisz- mruknęłam cicho i uniosłam dłoń do jego policzka. Na jego usta wpełzł leniwy uśmiech, a jego dłonie powoli znalazły się na moich plecach.
I zaczął mnie miziać!
Podniosłam się na rękach i pochyliłam nad nim, całując te słodkie wargi na powitanie.
Coś się między nami uroczo zrobiło. Aż nazbyt.
Nie minęła chwila, a leżałam pod nim, przygnieciona do łóżka. Jasne, bo ja nie mogę być na górze! Matko, jak to brzmiało. Odsunął się ode mnie z głośnym mlaskiem i oblizał powoli usta.
Siad, pieprzone kolibry!
- Dzień dobry- uśmiechnęłam się i chwyciłam jego policzki. Ogolić się musi, bo zarośnie totalnie.
Otworzył powoli oczy, patrząc na mnie ciepłym bursztynem, no aż mnie ścisnęło w środku, naprawdę.
- Hej, skarbie- musnął wargami mój nos- takie poranki mogę preferować- stwierdził. Czasami jego słownictwo mnie poraża. Cóż, w końcu biznesmenem...
- Śniadanie zrobiłam- potarłam jego szorstki policzek.
- Tym bardziej mogę preferować- skinął głową i podniósł nas do siadu. Spojrzał na talerze z kurczakiem i uśmiechnął się tak... bardziej- wspominałem, że...
Dzwonek telefonu.
Nie wiem czemu, ale spięłam się okropnie, słysząc go. Sięgnął po komórkę, a kiedy spojrzał na wyświetlacz, zacisnął usta w wąską linię. Przejechał palcem po ekranie i odłożył telefon na szafkę.
- Co chcesz?- zapytał i sięgnął po dwa talerze. Zdezorientowana przyjęłam swój.
- Ciebie też miło słyszeć...
Widelec stuknął o naczynie, kiedy usłyszałam głos Nialla.
Kurwa.
- Człowieku, jest ósma rano, w dodatku niedziela. Mógłbyś sobie darować- powiedział i pokręcił głową w moją stronę, dając znak, że wszystko jest w porządku.
No nie wydaje mi się.
- Chciałem cię zaprosić na popołudniowe piwo w miłym towarzystwie, a ty co- prychnął.
- Na brak miłego towarzystwa nie narzekam- uśmiechnął się do mnie. Zaczęliśmy jeść w miedzy czasie, a ja się trochę uspokoiłam. Ale tylko trochę, nadal siedziałam jak na szpilkach.
- Czyli co? Miły sobotni wieczór w towarzystwie, uroczej blondynki, szatynki, czarnej, czy rudej?- zapytał ze śmiechem.
- Blondynki- powiedział, a ja wytrzeszczyłam oczy, na co szeroko się uśmiechnął.
- Jak mniemam, zakończony owocnie- zaczął się śmiać.
- Żebyś wiedział- uniósł lewy kącik ust, cały czas patrząc na mnie.
Przestań.
- Więcej szczegółów mi nie trzeba- powiedział- wystarczy, że zgubiłem Ellaynę...
Zamarłam na tym łóżku, a mój widelec z łoskotem opadł na talerz.
- Co to?
Serce waliło mi jak młot, nie mogłam się ruszyć, o oddychaniu nie wspomnę.
- Śniadanie jem- powiedział i złapał mnie za rękę.
Przeszły mnie ciary.
- Nie masz pomysłu gdzie może być?
- W mojej sypialni, na moim łóżku w samej bieliźnie.
On tego nie powiedział!
Moje usta przybyły kształt litery O, kiedy patrzyłam na niego w szoku.
A on sobie do mnie mrugnął.
No idiota.
- Masz fantazje o MOJEJ Sweety, Malik?- podkreślił dogłębnie.
- Jasne, 24/7, a w nocy szczególnie- uśmiechnął się kpiąco i pogłaskał wierzchem dłoni mój czerwony policzek.
- Dotknij jej tylko, a odjebię ci ręce i kutasa przy okazji... To co z tym piwem?
Jak on szybko zmienia nastrój...
- Będę. Powiedz tylko o której i gdzie.
- Około 16:00 u nas. Będziemy wszyscy, dowiesz się może czegoś ciekawego.
- Na to liczę.
- Dobra. Spadam jej szukać dalej.
- Ogarnij się, jest niedziela, może po prostu śpi.
- Nie odbiera telefonu.
- Mógł się po prostu rozładować, geniuszu- prychnął- ty poważnie aż tak jej pilnujesz? Ona ma 22 lata.
- Tak, poważnie i dopiero we wrześniu będzie miała.
- Niall, ona jest dorosła...
- Co nie zmienia faktu, że jest moją siostrą i boję się o jej dupę.
Coś się we mnie ruszyło.
Serce, się nazywa.
- Dobra, kończę, masz rację, chyba trochę przesadzam.
- Trochę- prychnął- po prostu z nią pogadaj i przestań histeryzować.
- Żeby to takie łatwe było- westchnął- do zobaczenia, Zayn. Dzięki.
- No trzymaj się- powiedział i sięgnął po telefon, blokując go- Widzisz? W porządku- uśmiechnął się do mnie.
- Nie wiedziałam, że... no wiesz, aż tak mnie pilnuje- mruknęłam i zabrałam się a kończenia posiłku.
- Ma fioła na twoim punkcie. Nie widziałaś go w Londynie. Nie wiem ile razy wyciągnąłem go z baru na wpół przytomnego. Cholernie za tobą tęsknił- spojrzał mi w oczy.
- A ja zachowałam się jak suka i pogodziliśmy się dopiero, kiedy oboje prawie zginęliśmy- westchnęłam.
To było okropne.
- Nie boisz się tego?- zapytał po chwili.
- Czego?- zmarszczyłam brwi.
- Bólu.
- Nie- powiedziałam bez zastanowienia, kręcąc przy tym głową- jeśli chodzi o ból fizyczny, to nie. Potrafię znieść dużo, bardzo dużo, inaczej nie byłbym w gangu. Ból psychiczny to inna sprawa, nie mogę powiedzieć, że się go nie boję, ale potrafię go wytrzymać- powiedziałam obojętnie- nie przeraża mnie krew. Widziałam w życiu gorsze rzeczy. A krew to tylko łączna tkanka płynna, w której 55% to osocze, a 45% elementy morfotyczne- wzruszyłam ramieniem z małym uśmiechem. Uniósł brwi zdziwiony.
- A tak... medycyna- pokiwał głową- dowiem się kiedyś, dlaczego...
- Zawsze chciałam być lekarzem- powiedziałam zgodnie z prawdą, a on wytrzeszczył na mnie oczy.
- W takim razie co z tym wszystkim? Myślałem, że to właśnie apartamenty są...
- Moim celem? Tak, też. Jestem zachłannym człowiekiem- uśmiechnęłam się kpiąco.
- Ale to się kłóci. Mając w zarządzaniu apartamenty nie będziesz przecież pracować w szpitalu.
- Ale mam co chciałam- westchnęłam- zawsze mogę je sprzedać, z chęcią byś w nie zainwestował- skrzywiłam się i pozbierałam talerze.
- Może i bym zainwestował- pokiwał głową- ale nie chcę- dodał w pewnym momencie, a ja przystanęłam w drodze do drzwi.
Ogarnij się.
Pokręciłam głową i wyszłam z sypialni.
*
- Jeszcze jedno mnie zastanawia- powiedział, kiedy podjechaliśmy na Mills Street.
- Słucham- kiwnęłam głową, a on obrócił się do mnie przodem.
- W piątek na wyścigach... ten facet, z którym wygrałem- zaczął, a ja przypomniałam sobie to co wtedy zaszło. I to, że jeszcze wiele rzeczy muszę z niego wyciągnąć- obraził cię- spojrzał na mnie- nazwał...- urwał nagle, jakby nie chciał tego powiedzieć.
- Dziwką, suką?- zapytałam, wzruszając ramieniem- no i...?
- Uderzyłaś go. Pytanie- czemu żaden z chłopaków nie zrobił tego wcześniej. Ja bym mu wjebał, ale widziałem, że Niall się powstrzymuje, więc coś musi być na rzeczy.
Odetchnęłam głęboko.
- Nie lubię jak robi się ze mnie dziecko, które potrzebuje całodobowej opieki. Kocham chłopaków nad życie, uwielbiam ich troskę w stosunku do mnie i w żadnym wypadku mi ona nie przeszkadza, ale jeśli chodzi o przypierdolenie komuś, nie muszą mnie wręczać.
- Nie lubię jak przeklinasz- skrzywił się.
- Trudno- uśmiechnęłam się pod nosem- nie robię tego często. Ale mam swoje momenty.
- Zauważyłem- powiedział- przyjechać po ciebie dzisiaj?
- Wiesz, chyba lepiej pojadę swoim. Wystarczy, że Niall dzisiaj wariował.
- Rozumiem- pokiwał głową, ale widziałam w jego oczach pewne zawiedzenie.
Tylko czemu...
Chwyciłam za klamkę, chciałam wysiąść z samochodu, on przekręcił kluczyk w stacyjce. Zacisnęłam palce na swojej czarnej aktówce, odwróciłam się i jedną dłonią chwyciłam go za kark, przyciągając do siebie w mocnym pocałunku. Od razu wsunęłam język do jego gardła, nie prosząc o pozwolenie. Słodki był.
- Cześć, Malik- wymruczałam w jego usta i przejechałam językiem po jego dolnej wardze.
- Narazie, maleńka- powiedział cicho, a ja odwróciłam się i szybko opuściłam jego samochód.
Weszłam do domu i zaraz po zamknięciu drzwi zdjęłam szpilki. Wolność dla stóp!
W sypialni Valar wyłożył się na moim łóżku i od razu niemal powalił na ziemię.
- Uspokój się- zaczęłam się śmiać i podeszłam do okna, by odłożyć teczkę na szeroki parapet zawalony dokumentami. Moje spojrzenie przejechało odruchowo za szybę.
Na podjazd podjechało czerwone ferrari.
Cholera.
Wrzuciłam szpilki pod łóżko i wbiegłam do łazienki. Odkręciłam wodę pod prysznicem i na chama ściągałam z siebie ciuchy, byle szybciej. Weszłam do kabiny gdzie zmamoczyłam całe włosy, więc i siebie i wyszłam, owijając się ręcznikiem.
Trzask drzwi.
Wyleciałam z łazienki w ręczniku i weszłam do garderoby.
- Sweety?- odezwał się za mną, na co podskoczyłam przestraszona.
Szybki jest.
- Niall, nie skradaj się tak- wydusiłam i chwyciłam z półki pierwszy lepszy crop top.
- Gdzie byłaś?- zapytał i zmróżył oczy.
- Gdzie miałam być?- zdziwiłam się- wstałam dopiero. Miałam do ciebie dzwonić, dopiero teraz włączyłam dźwięk w telefonie, przepraszam.
- Czemu miałaś wyciszony?
Niall podejrzliwy...
- Wczoraj wyciszyłam jak byłam u Stive'a. Siedziałam tam do 21:00 prawie- westchnęłam.
- Martwię się o ciebie- powiedział i podszedł do mnie. Odwróciłam się do niego i zmarszczyłam brwi.
- Niall, niepotrzebne- pokręciłam głową z małym uśmiechem.
- Posłuchaj...- westchnął patrząc na swoje dłonie- wiesz, że jestem w tym kiepski. W mówieniu o tym, co we mnie siedzi... wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza...
- Nie mów tak- pokręciłam głową- kiedyś znajdziesz kogoś, kto będzie dla ciebie najważniejszy, Niall.
- Nieprawda- przerwał mi twardo- wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.
- Nie lubię tego określenia, bo mówiąc 'wszystko' wlicza się też śmierć. Ale ja jestem tego samego zdania, jeśli o ciebie chodzi.
- Jeśli... jeśli czujesz się... nie wiem... przytłoczona, czy coś...
Ja przytłoczona... CO?
- To powiedz... jeśli cię to denerwuje, albo nie chcesz, żeby...
- Niall...- przerwałam mu, chwytając jego twarz w obie dłonie. Patrzył na mnie tak smutno, tak boleśnie, że miałam ochotę płakać- przestań- pokręciłam głową- wszystko jest w porządku, nie musisz się o mnie bać. Jeśli coś będzie nie tak, będziesz pierwszym, który się o tym dowie, obiecuję- uśmiechnęłam się i krótko pocałowałam go w usta.
Brakowało mi takiego Nialla.
Objęłam go w pasie i przytuliłam, mocząc tym samym jego szarą bokserkę. Przyciągnął mnie do siebie i oparł brodę o moją głowę.
- Czuję się jak ostatni chuj z tym, że cię zostawiłem po tym wszystkim co się stało. Jakbym od tego uciekał- wyszeptał, a moje mięśnie napięły się okropnie. Potarł moje plecy, wiem, że to poczuł- ale obiecuję ci, że więcej cię nie zostawię- pocałował moje wilgotne włosy. Zaciągnęłam się jego zapachem i uśmiechnęłam się lekko.
Wiem, że nie dotrzyma swojej obietnicy.
Znowu wyjedzie do Londynu...
*
Siedziałam razem z Niną i Jack'iem pod jednym z parasoli przy basenie. Chłopczyk siedział na jej kolanach i rysował, tak jak ja, tyle, że musiałam ograniczyć się do kancitych ludzików, takich jak on.
- Co jest z Zaynem?- zapytała, a ja podniosłam wzrok zdziwiona.
- Co ma być?- zmarszczyłam brwi.
- Nie wiesz, jaki on jest, jak się zachowuje. Byliście razem na kolacji- powiedziała.
- No byliśmy... w porządku. Nie robi nic takiego za co miałabym dać mu w py... znaczy... wiesz- spojrzałam znacząco na chłopca.
- Ale przyznaj, jest przystojny- uśmiechnęła się pod nosem.
- Ashtonowi to powiedz- prychnęłam.
Jest chorobliwie zazdrosny.
- Ashton to dla mnie grecki bóg- powiedziała ze śmiechem, a w tym samym czasie chłopak chwycił od tyłu jej ramiona- nie strasz- uniosła głowę i spojrzała na jego twarz.
- Grecki bóg, tak? W nocy pokaże ci co moje berło potrafi- mruknął nisko, a ona chwyciła go za szyję i pociągnęła w dół, całując go mocno.
- Ble- jęknął Jack i wstał z jej kolan, a następnie wdrapał się na moje.
- Dziecko będzie miało uraz- prychnęłam, kiedy ta dwójka się od siebie oderwała.
- Zen!
Podniosłam głowę, kiedy chłopiec zszedł z moich kolan i pobiegł w kierunku mężczyzny, który szedł obok Nialla.
A to jest mój grecki bóg...

~*~
Witam!
Dawajcie głosy i macie rozdział, żuczki!!
❤❤❤
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz