Rozdział 17. 'Nie dam się wciągnąć w twoje gierki'

10.8K 702 20
                                    

Gorąco mi.
Przebudziłam się, nie otworzyłam jeszcze oczu, ale to jedno wiedziałam.
Cholernie mi ciepło!
Coś wyraźnie mnie grzeje i to od każdej możliwej strony. Wzięłam głębszy wdech i owiał mnie słodki zapach, ale inny, kompletnie inny niż zawsze. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam oczy.
Boże!
Pierwsze co zobaczyłam to czyiś tors.
Co jest do jasnej Anielki?!
Chciałam się odsunąć, ale nie dałam rady. Odwróciłam głowę w prawo i co widzę
Rozchylone lekko usta, policzki pokryte ciemnym zarostem, zamknięte oczy otoczone wachlarzem gęstych rzęs i rozczochrane włosy
Malik.
- O mój Boże...- westchnęłam, kiedy dotarło do mnie to wszystko, co działo się wczoraj.
Nie było źle. Wyspałam się. Wyspałam się jak chyba nigdy w życiu. No może nie, ale na pewno od dłuższego czasu nie spałam tak dobrze, a przede wszystkim tak długo jak dzisiaj.
Więc to dlatego było mi tak ciepło.
Spałam całą noc przytulona do niego? Obudziłam się, obejmując go w pasie, a raczej leżąc na nim! On to już w ogóle oplątał mnie swoimi ramionami tak, jakbym miała uciec.
W sumie, to się zastanawiam...
Ha, chcesz spierdolić?
No bo co? Będę czekać aż wstanie? Aż pozwoli mi iść do domu? No chyba nie.
Albo może...
Najpierw się ogarnij.
Wyplatałam się z dość mocnego uścisku i usiadłam na łóżku.
Popatrzyłam na niego jeszcze raz.
Naprawdę jest przystojny. A teraz wygląda tak spokojnie, jakby nie musiał dźwigać tego wszystkiego.
Firma, produkcja, sklepy...
Tylko tak się wydaje, że siedzi za biurkiem i nic nie robi. To nie prawda. Nawet trochę mu współczuję, jakby na to nie patrzeć.
Pomijając fakt, że chce zrujnować moja przyszła karierę...
Tak, współczuje mu. Tego, że ciąży na nim taka odpowiedzialność.
Mnie też to czeka.
Westchnęłam i wstałam z łóżka. Nie warto psuć sobie początku dnia.
Początku...
Jest po dziesiątej.
Rozejrzałam się po pokoju i nałożyłam szlafrok, po czym poszłam do łazienki. Ogarnęłam się w miarę możliwości, spięłam włosy i wróciłam do sypialni.
Uśmiechnęłam się z uniesiona brwią.
Malik leżał na brzuchu, do połowy okryta czarną pościelą. Jedną rękę miał pod głową wyprostowaną, drugą ugiętą.
Przyznaję, wygląda zajebiście, kiedy śpi, a szczególnie w takiej pozycji jak ta.
Nie mogłam się pohamować. Wzięłam swój telefon i no musiałam!
- Idiotka ze mnie- mruknęłam szczerząc się do kamerki i robiąc zdjęcie. Potem zrobiłam jeszcze jedno, śpiącemu prezesowi.
Na pamiątkę. Żebym miała co wspominać, jaka głupi byłam godząc się tu zostać na noc.
Wyszłam z sypialni i przeszłam korytarzem do schodów.
Musze się czegoś napić.
Na pewno ma cos w lodówce, woda, sok, cokolwiek.
Zeszłam na dół i skierowałam swoje zwłoki w stronę kuchni.
Nagle stanęłam jak wryta.
Słyszę nucenie. Ktoś ewidentnie nuci no!
Zamarłam. Matko, kto to? Jak to jakaś jego lafirynda, to...
Podeszłam do ściany jak jakiś szpieg.
Nie, no nie będę się skradać, jak potłuczona.
Wyszłam zza ściany i...
Co?
Jakaś starsza kobietka krząta się od jednego końca kuchni do drugiego, nieustannie nucąc pod nosem jakaś nieznaną mi piosenkę. Nie jest ani puszysta, ani chuda, włosy ciemno szare, posiwiałe. W okolicach oczu kilka małych zmarszczek. Ewidentnie nie ma pojęcia o mojej obecności tutaj, a przynajmniej na razie mnie nie zauważyła.
- Um... przepraszam...- zaczęłam cicho.
Głupio mi trochę, co jak mnie wygoni, co ja jej mam powiedzieć?!
Malik, zabiję cię!
- Oh!- podskoczyła w miejscu i odwróciła się przodem do mnie z szokiem wymalowanym na twarzy- a ty kim jesteś?
Taaa, wiedziałam...
Co no co mam powiedział kobieto?
'Hej, Malik mnie upił i powiedział, że mam z nim spać'
I jeszcze ton szlafrok...
- Przepraszam bardzo, nie chciałam pani przestraszyć- powiedziałam od razu- ja...
- Jesteś znajomą Zayna?- zapytała w końcu.
Zayna? Jakiego... a, Malika!
- Um, tak, można tak powiedzieć.
Matko, jak ja teraz wyglądam w jej oczach.
- Jak się cieszę!- powiedziała radośnie i podeszła do mnie.
Że co?
- Przepraszam, że cię tak wypytuje skarbie. Nic mi nie powiedział, że będzie miał gościa- uśmiechnęła się.
- Cóż, ja nie wiedziałam, że będę jego gościem- powiedziałam jeszcze lekko speszona tym wszystkim.
- On zawsze musi coś namieszać. Nie byłby sobą, gdyby czegoś nie wykombinował. Cały Zayn...- pokręciła głową i podeszła do blatu.
Moment, bo nie kumam.
Kim ona dla niego jest, bo nie wiem? Po imieniu mu mówi. Ni nie mówcie, że to jego...
- Kochanie, nie stój tek, usiądź sobie- powiedziała i wskazała na wysokie barowe krzesło przy wyspie.
Co miałam zrobić?
Usiadłam.
- Jam masz na imię złotko?
Złotko? Serio?
- Ellayna, ale mówią na mnie Ellie, proszę pani- powiedziałam cicho.
- Jaka tak pani? Jestem Elizabeth, ale Zayn mówi Eliz. Nie martw się, nie jestem jego matką, jak pewnie na początku myślałaś- uśmiechnęła się.
Tak łatwo mnie rozgryźć?
- Um, przepraszam, że pytam, ale czy ty i Zayn...
My, że co?!
- Nie!- powiedziałam natychmiast, może trochę za głośno- nic z tych rzeczy- pokręciłam głową.
- Wybacz, ciekawska jestem- zaśmiała się cicho- napijesz się czegoś?
Po to przyszłam.
- Tak, poproszę.
- A może jesteś głodna? Pewnie nic wczoraj nie zjedliście. Zadowoliliście się tylko winem.
Spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami.
- Kieliszki były na stole- sprostowała- to co, zrobić ci coś pysznego? Na co masz ochotę? Omlet, jajecznica, kanapki, może tosty?
Matko, a myślałam, że to ja tyle gadam.
- Tosty poproszę- mruknęłam.
- Oj nie wstydź się mnie kochanie- podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu- jesteś taką piękna dziewczyną.
- Ja jakoś tego nie widzę- skrzywiłam się- czy wy się umówiliście?
- A co, Zayn tez ci to powiedział?- skinęłam głową- no i ma rację, dostałby w łeb, gdyby tego nie zrobił- zaśmiała się i zabrała za robienie mojego śniadania.
- Może ja pomogę?- zaoferowałam. Głupio mi tak siedzieć, kiedy one mi robi jedzenie.
- Ależ nie trzeba, skarbie. Jesteś kochana, naprawdę. Zdziwiłam się widząc cię tutaj. Nigdy nie było tu żadnej dziewczyny, oprócz sióstr i matki Zayna, ale ona bywają tu rzadko.
- Dlaczego?
No co, też jestem ciekawska!
- To Zayn ci nie powiedział? Mieszkają w Anglii- zmarszczyła brwi.
- Nie, nic nie mówił- spuściłam wzrok na swoje dłonie.
Super.
Czyli on wie o mnie wszystko, a ja o nim nic. Wiem tylko tyle, że jest właścicielem i dyrektorem największej korporacji w kraju. Ciekawe czy on wie o mnie to co myślę, że wie.
- Proszę bardzo- Eliz postawiła przede mną talerz tostów i szklankę soku pomarańczowego.
Podziękowałam i zaczęłam jeść. Dawno nie jadłam nic innego niż ten przeklęty omlet. Po paru minutach tale® był puściuteńki, a ja szczęśliwa i najedzona.
- Powiedz mi coś o sobie- zagadnęła i usiadła kładąc przede mnę ciasto czekoladowe. Sama tez usiadła i postawił przed sobą ciasto.
- Um, nie ma co opowiadać- mruknęłam i wzruszyłam ramieniem.
- Oj, na pewno jest. W salonie leży torba z książkami i teczka, to twoje, prawda?
Kompletnie o tym zapomniałam!
- Tak, moje. Studiuję zarządzanie i architekturę, zaocznie.
- Zaocznie? To ni powinnaś teraz być na uczelni?- zmarszczyła brwi.
- Powinnam, ale nie jestem. Poszliśmy późni spać...
- Ciekawe, co robiliście...
- Nic! Tylko rozmawialiśmy!- broniłam się.
- Tak, tak- pokiwała głową z poważną miną.
- Eliz, mówię prawdę- wydęłam wargę, a ona zaczęła się śmiać- no wiesz?- uśmiechnęłam się.
- Spokojnie. Ale przynajmniej się wyspałaś. Zayn pewnie nie wstanie wcześniej, jak po dwunastej.
- Długo u niego pracujesz?- zapytałam.
- Pracuję? Jak tam praca. To dla mnie przyjemność. Nawet gdyby mi nie płacił, to bym to przychodziła, ale uparł się, że będzie- westchnęła- znam go odkąd był chłopcem.
No nie wierzę!
- Pracowałam w domu jego rodziców, a kiedy Zayn wyjechał do stanów pojechałam z nim. I dobrze, bo nie jadłby nic innego nic niż jakieś kanapki w pospiechu- zaśmiałam się na te słowa- przyjeżdża tylko na weekend, ale przez dwa ostatnie tygodnie nie wracał. Miał dużo pracy, zaczynałam się już o niego martwić- westchnęła- kiedy cos zacznie, nie wie kiedy skończyć.
- Mam podobnie. Potom kończy się to tym, że śpię po trzy godziny, alby wcale.
- To co ty robisz kochanie?- zdziwiła się.
- Um, ja... Mam jakby to powiedzieć...
Wysłów się!
Ale jak?!
Po ludzku!
- Jestem właścicielką nowo wybudowanych apartamentowców tutaj, w Kalifornii- powiedziałam na jednym wdechu, a Eliz otworzyła szeroko usta.
- To... nie spodziewałam się tego- powiedziała nadal zdziwiona.
No i co mam ci odpowiedzić?
- Nie rozmawiajmy o pracy. Wystarczy, że Zayn nawija o tym na okrągło, kiedy wraca do domu- westchnęła i zaczęła jeść ciasto, a ja uśmiechnęłam się lekko i zrobiłam to samo.
To jest genialne!
- Ale dobre- powiedziałam z pełną buzią.
Kultura...
- Dziękuje kochanie- zaśmiała się ze mnie- zostaniesz na obiedzie?
Obiad?
Ale, że tutaj?
- Um, nie, nie powinnam- zaprzeczyłam od razu- lepiej będzie jak już pójdę- wstałam z krzesła, ale chwyciła mnie za rękę.
- O nie, zostaniesz- powiedziała stanowczo- Zayn by mnie udusił, gdybym cię wypuściła. Poza tym będzie mi miło, jeśli wreszcie będzie tu ktoś nowy.
- Dobrze, zostanę- usiadłam z powrotem na krześle i dokończyłam ciasto.
Eliz to cudowna kobieta. Po prostu słów mi brak no! Przez cały ten czas nie zamykała się ani na chwilę, a co za tym idzie, ja też nie.
- Muszę się zabrać za robienie obiadu- stwierdziła i otworzyła lodówkę- jak książę wstanie, będzie głodny...
- Książę?- zaczęłam się śmiać.
No nie wierzę.
- No tak!- odwróciła się do mnie- nie zauważyłaś, że zachowuje się jak pan całego świata? Nawet kiedy ma gościa śpi w najlepsze- prychnęła, a ja dalej się śmiałam- no już nie przesadzaj- przewróciła oczami, a ja starałam się opanować.
- Okey, już w porządku- unormowałam oddech- książę...- prychnęłam pod nosem- a tak w ogóle, to co na ten obiad?- zmarszczyłam brwi.
- Zbytniego wyboru nie mam. Kawałki kurczaka w panierce z płatków kukurydzianych, z ryżym, z zapiekanym ananasem w sosie słodko-kwaśnym- powiedziała, a moje ślinianki podwoiły swoja pracę.
O matko.
- Zawsze to robię. Książę nic innego nie zje- pokręciła głową i wyjęła na blat potrzebne składniki.
- Pomogę ci- powiedziałam od razu.
- Skarbie, nie trzeba...
- Nawet mi nie mów, że nie trzeba- przerwałam jej- nie będę siedzieć bezczynnie, kiedy ty gotujesz. Nie zgadzam się na to- skrzyżowałam ręce pod biustem.
- Dobrze już. Chcesz fartuszek? Szkoda ubrudzić ten szlafrok- pokazała głową na mój aktualny strój.
Ale żenada, ja dalej w szlafroku, uh.
- Chcę- wyszczerzyłam się, a ona podała mi różowy, a dla siebie wzięła szary- fajny- zawiązałam go.
- Nie jest ci zimno? Masz gołe stopy.
No wczas.
- Nie, jest w porządku. To co mam robić szefie?
- Pokrój kurczaka- zaśmiała się.
- Tak jest!- zasalutowałam i zabrałam się do roboty.
Nie powiem, to był najlepszy poranek, od dłuższego czasu. Jeśli jedenastą mogę nazwać porankiem. Wreszcie nie byłam w domu sama. Nie robiłam pieprzonego omlety tylko dla siebie, ale gotowałam obiad dla kogoś innego.
Już pomińmy fakt, że ten ktoś to Malik.
Facet, który chce mnie pieprzyć, nawiasem mówiąc...
Tak czy siak, było fajnie.
- Muszę zrobić kawę. Jest prawie dwunasta, Zayn za chwile wstanie- spojrzała na zegarek i kończyła kroić ananasa.
- Ja zrobię- zaoferowałam- powiedz tylko jaką.
- Latte- uśmiechnęła się ciepło- dziękuje kochanie.
- Żaden problem, mam wprawę- zaczęłam robić kawę tak, jak to robie w pracy.
Eliz cały czas mi się przyglądała.
- No co?- zapytałam z uśmiechem i posypałam wierzch pianki wiórkami czekolady.
- Wyglądasz, jakbyś robiła to codziennie- powiedziała.
- Bo robię. Pracuje w kawiarni od poniedziałku do piątku. Jutro wracam do pracy.
- Miałaś urlop?
- Tak, dwa tygodnie. Musiałam załatwić parę spraw w związku z budową. Miałam nie mówić o pracy- wmarszczyłam nos.
- Pięknie to wygląda- stwierdziła kobieta, kiedy skończyłam- no nareszcie!
Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Malika, który gapił się na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
*
Zarwałem się z łóżka i w pospiechu naciągnąłem na siebie spodnie. Wyleciałem z sypialni.
- Kurwa- mruknęłam pod nosem.
Przestraszyła się.
Przestraszyła się mnie i po prostu uciekła.
Zjebałeś Zayn...
Zbiegłem na dół. Usłyszałam głosy w kuchni. Szybko poszedłem w tamtym kierunku.
Co jest?
Zobaczyłem dwie kobiety stojące do mnie tyłem.
Jest tutaj.
- Pięknie to wygląda, powiedziała z uśmiechem Eliz i odwróciła się do mnie- no nareszcie!- krzyknęła, na co blondynka podskoczyła lekko i odwróciła siew moja stronę.
Kurwa.
Wpatrywałem się w nią, kiedy tak stała w samym szlafroku i tym cholernym różowym fartuszku.
Ona chce mnie zabić.
- Zayn- zaczęła Eliz i podeszła do mnie, zamykając w uścisku. Jestem od niej wyższy, więc objęła mnie w pasie.
- Dusisz- mruknąłem.
- Co ty sobie myślisz co?!- odsunęła cię ode mnie i trzasnęła mnie w łeb.
- Ała, za co?!- złapałem się za bolące miejsce. Spojrzałem katem oka na Laynę. Stała dalej w tym samym miejscu i uśmiechałam się. Patrzyła na mnie.
Tak!
- Za co?! Ty się jeszcze pytasz za co?! Trzy tygodnie cię nie było! Nie łaska zadzwonić?!
- Przepraszam cię- spojrzałam na nią- masz rację, mogłem cię uprzedzić, że nie wrócę.
- Martwiłam się o ciebie- powiedziała już spokojnie i chyba trochę smutno. Pogłaskała mój policzek, a ja znowu poczułem się jak szczeniak. Przyciągnąłem je do siebie i pocałowałem w policzek.
- Przepraszam- szepnąłem jeszcze raz.
- No- odsunęła się- a teraz gadaj mi tu- co wy wczoraj robiliście co?- skrzyżowała ręce pod biustem, a ja spojrzałam na Layną. Momentalnie zrobiła się czerwona.
- A dużo rzeczy- poruszyłem brwiami i głupim uśmiechem.
- Nie prawda!- oburzyła się.
- Ja tam już wiem swoje- zaśmiała się Eliz i podeszła do blatu.
Podszedłem powoli do dziewczyny.
Ciekawi mnie jej reakcja.
- Kawę ci zrobiłam- mruknęła i spuściła wzrok na swoje dłonie.
- Kawę?- powtórzyłem oniemiały i uniosłem brwi.
Ona zrobiła mi kawę?
Pokiwała głowa i podała mi szklankę. Wybałuszyłem oczy jeszcze bardziej, na jej widok.
- Dziękuję- uśmiechnąłem się, a ona ku mojemu zdziwieniu zrobiła to samo.
- Właściwie to...- zaczęłam cicho i znowu spuściła wzrok- chyba powinnam ci podziękować.
Co kurwa?!
Czyli, że ona pamięta co się jej śniło, czy nie?
- Za co?- zapytałem i podeszłam bliżej. Nie cofnęła się. Spuściła wzrok, ale nie cofnęła się!
Jest sukces!
- Nie pamiętam, kiedy ostatnie tak dobrze i tak długo spałam- mruknęła dalej na mnie nie patrząc.
Nie pamięta...
Kurwa jego jebana mać, nie pamięta!
Czyli, że mogę działać...

~*~

Kochani moi...

To już ostatni rozdział na ten weekend. Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny, mam już w prawdzie napisany, ale wolę oszczędzać :) Krucho z czasem, maturalna, wiecie...

Ale tu, teraz z tego oto miejsca...nie, nie wiem jak to powiedzieć... rozdziału? Nie ważne.

Chcę bardzo podziękować wszystkim, którzy kliknęli gwiazdkę i oddali głos na choćby jeden rozdział, albo napisali jakieś małe słówko do mnie w komentarzu!

Naprawdę, to dla mnie dużo znaczy. Może się wydawać, że to ff jest słabe, bo mało głosów i wyświetleń, ale dla mnie 35 gwiazdek na rozdział to mega sukces jest, więc jeszcze raz dziękuję!

DZIĘKUJĘ!!!









SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz