- Doprawdy, panno Grande?- skrzyżowałem ręce na torsie i uniosłem brew.
- Tak, panie Malik- spojrzała na mnie i skrzywiła się śmiesznie.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale obiad będzie za chwilę gotowy- wtrąciła się Eliz - Ja idę ogarnąć trochę dom- skierowała się do wyjścia- a... ubierz się książę- rzuciła przez ramię, a Layna zaczęła się śmiać.
- Serio?- jęknąłem.
- Tak!- krzyknęła z salonu, a dziewczyna zaczęła śmiać się jeszcze bardziej niż wcześniej.
- No i co w tym takiego zabawnego?
- Nic, wasza wysokość- powtórzyła i zabrała się za przygotowywanie jedzenia- zupełnie nic. Ale ubierz się Malik.
- Jestem księciem, nie muszę- przysunąłem się do niej, a ona się odsunęła.
- A ja królową Anglii, musisz- przewróciła oczami.
- Masz pecha, skarbie- stwierdziłem. Zacząłem pic moja kawę i patrzyłem jak nakłada posiłek na talerze.
- Powiem szczerze, myślałem, że mi uciekłaś- odłożyłem po chwili pustą szklankę na blat, a ona odwróciła się do mnie.
- Miałam zamiar- wzruszyła ramieniem i postawiła przede mną talerz.
- Więc co tu robisz?- uniosłem brew.
- Nie mam pojęcia. W sumie to chciałam iść, ale wtedy byś mnie nachodził jeszcze bardziej- westchnęła i zaczęła jeść.
- I tak będę- prychnąłem i chwyciłem widelec- powiedziałaś, że dobrze ci się ze mną spało. Pomyśl co innego możemy robić w łóżku i obojgu będzie nam dobrze.
- Malik, ja tu jem!- schowała twarz w dłoniach, krzywiąc się- oszczędź sobie, dobra?- warknęła.
- Prawdę mówię- pierwszy kawałek kurczaka wylądował w moich ustach. Zmarszczyłem brwi. Coś tu nie tak chyba.
- Co?- zapytała zdziwiona.
- Smakuje inaczej, niż zwykle- stwierdziłem w pełną gębą.
- To źle?
- No właśnie, nie. Lepiej.
- Kamień z serca- odetchnęła, a ja spojrzałem na nią zdziwiony.
Co?
- Nie jestem aż taka beznadziejna- kontynuowała jedzenie.
- Ty to robiłaś?- uniosłem brwi.
To jest zajebiście dobre!
- Pomagałam Eliz.
- W takim razie, możesz to robić częściej.
- Wybacz wasza wysokość, ale nie. Nie przyzwyczajaj się Malik- prychnęła- to był pierwszy i ostatni raz.
- Czemu niby?
- Bo więcej nie dam się wciągnąć w twoje gierki. Nie powinno mnie tu być, ani wczoraj, ani teraz. Powinnam być na uczelni i robić to co zawsze. Wiem co chcesz zrobić i się na to nie godzę, więc nie wyobrażaj sobie za wiele. W ogóle było by lepiej, gdybyś mnie zostawił w spokoju, bo bez względu na to co myślisz, nie podoba mi się to...
Mówiła cicho, ale zdecydowanie. Nie patrzyła w tym czasie na mnie tylko gdzieś przed siebie.
I pewnie nic bym nie zrobił, gdybym przyjął to do wiadomości.
Gdybym przyjął...
W momencie wstałem z krzesła, odwróciłem ją przodem do siebie i wsunąłem pomiędzy jej nogami. Spięła się, ale nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi i przyssałem się do jej gładkiej, miękkiej szyi.
Wiedziałem.
Wiedziałem, że mnie nie odepchnie.Layna
Nie zareagowałam tak, jak powinnam. Po prostu siedziałam jak kołek, a on stał pomiędzy moimi nogami. Jego miękkie usta sunęły po mojej odsłoniętej szyli bardzo, ale to bardzo powoli, roznosząc przyjemna, w chuj przyjemne iskierki. Odchyliłam głowę w lewo, no bok i przymknęłam oczy.
Dlaczego coś co jest złe, musi być takie przyjemne?
No kurwa czemu?!
Położył dłonie na mojej talii i kreślił jakieś pogmatwane wzorki przez materiał szlafroka. Ścisnęło mi się w brzuchu, kolejny raz.
- Nie powiesz mi, że ci się to nie podoba- szepnął. Chciałam coś powiedzieć, ale mnie ubiegł- nawet nie próbuj zaprzeczać. Wiem, że zmieniasz zdanie. Gdyby było inaczej, nie zostałabyś- cały czas mówił tuz przy mojej skórze. Jego oddech mnie łaskotał, przez co dostałam jeszcze większych dreszczy, ale o dziwo nie były one spowodowane strachem...
- Nie, nie chcę- pokręciłam głową- nie chcę...
Co ja pieprzę...
- Zaprzeczasz sama sobie Layna- znowu zaczął mnie całować- przyznaj się. Przyznaj się, że chcesz tego tak jak ja- zsunął prawą dłoń pod moje udo i podniósł moja nogę tak, że oplatała lego biodra. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka.
Co ja robię?!
Położyłam swoją dłoń, na jego, zatrzymując ją w miejscu. Zacisnęłam palce na jego dłoni, powstrzymując ją od dalszych ruchów.
Nie zdjęłam jej...
Drugą dłoń zacisnęłam na jego karku, odsuwając go od siebie.
- Nie chcę, żebyś mnie wykorzystywał dla swojej pieprzonej przyjemności, Malik- syknęłam, patrząc na niego wściekle- mam swoje momenty, ale nie będę twoją zabawką. Jesteś mądrym chłopcem, powinieneś to zrozumieć za pierwszym razem.
- Jak widać, pomyliłaś się co do mojej oceny- mruknął cicho i znowu zbliżył się do mojej szyi, ale położyłam dłoń na jego torsie, zatrzymując go tym.
- Nie- powiedziałam patrząc w podłogę, nie w jego oczy.
- Tak- zaoponował i zanim zdążyłam zareagować siedziałam na blacie kuchennym, a on stał pomiędzy moimi nogami, trzymając mnie za ramiona. Powstrzymałam jęk, kiedy brutalnie zaatakował moją szyję i miejsce tuż pod uchem. Chciałam odsunąć jego głowę od siebie, ale mi na to nie pozwolił, w efekcie czego, moje palce wplotły się w jego włosy.
Zapamiętał, skubany.
- Kiedy tylko cię widzę- zaczął cicho, pomiędzy pocałunkami- chciałbym przycisnąć cię do ściany i wreszcie w ciebie wejść. Kiedy wczoraj stałaś przede mną w tej czarnej koszuli... dziewczyno, ty nie masz pojęcie jak na mnie działasz. Niczego tak nie pragnę, jak wreszcie znaleźć się w tobie. Chcę, żebyś był moja, żebyś wyginała się pode mną z rozkoszy, żebyś krzyczała moje imię dochodząc... chce tego, cholernie mocno.
Nie wiem nawet, kiedy przestałam nim walczyć i po prostu słuchałam tego co mówił. Zsunął ręce z moich ramion, jedną umieścił na dole pleców i przysunął mnie do siebie jeszcze bardziej. Prawą dłoń z kolei położył na mojej tali i kreślił w tym miejscu różnorakie wzory.
Ciepełko...
- Masz wątpliwości, rozumiem. Mogę ci tylko obiecać, że nie mam najmniejszego zamiaru, ani ochoty cię skrzywdzić. To jest tylko sex.
To jest aż sex!
- Daj mi czas- wypaliłam i dopiero, kiedy się ode mnie odsunął z widocznym zdziwieniem wymalowanym na tej kurewsko przystojnej gębie zdałam sobie sprawę ze słów, które przed momentem opuściły moje usta.
Osz cholera...
- Ile będzie trzeba, panno Grande- skinął głową- choć wydaje mi się, że już nie długo- mrugnął.
- Mogę już zejść?- zapytałam ignorując jego wcześniejsze słowa.
- Jeśli musisz- westchnął i ściągnął mnie z blatu- plany na dziś?- zapytał.
- Um, nie mam pojęcia. Wiem, że na pewno musze wrócił do domu.
- Skoro tak...- mruknął i zabrał się za kończenie obiadu- miałem nadzieje, że spędzę ten dzień z tobą- powiedział i spojrzał na mnie.
Boże.
To było tak hipnotyzujące, że nie dało się w te oczy nie patrzeć. To patrzył na mnie z wyrzutem, nie wiem co to dokładnie było.
Po prostu... no nie wiem!
- Um, zawsze możesz... możesz wpaść. Nie wiem, co zwykle robisz w wolnym czasie, nie znam cię- powiedziałam i zaczęłam jeść.
I to kolejny powód, dla którego nie powinnam się godzić na jego propozycję- nie znam faceta.
- Film i pizza?- zapytał od razu, a ja spojrzałam na niego w szoku.
Zayn Malik, światowej klasy człowiek biznesu, zarządzający olbrzymią korporacją multimiliarder, albo i więcej, proponuje mi film i pizzę.
- Jasne- bąknęłam nadal będąc w szoku.
*
Po obiedzie posprzątaliśmy kuchnię, żeby oszczędzić problemów Eliz i poszliśmy na górę się przebrać. Weszliśmy do sypialni, a Malik poszedł do garderoby. W tym czasie ja zabrałam do ręki ramkę ze zdjęciami stojącą na szafce przy łóżku.
Na jednym była jakaś kobieta i dwie dziewczyny, młodsza i starsza, a na drugim Malik i starsza z dziewczyn.
- To twoja rodzina?- zapytałam, kiedy usłyszałam, że wszedł do pokoju.
- Tak- powiedział i podszedł do mnie, zakładając na siebie koszulkę- moja mama i siostry, a tu ja i moja siostra.
- Masz inne włosy i nie masz zarostu- skrzywiłam się.
- Na tym zdjęcie mam siedemnaście lat, co byś chciała?- zaśmiał się.
- Naprawdę?- zapytałam zdziwiona i jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie- nie zmieniłeś się za bardzo.
- czyli według ciebie cały czas wyglądam jak gówniarz?
- Tak- skinęłam głowa nie patrząc na niego i odłożyłam zdjęcie na półkę.
- Obrażę się.
- Na to liczę- prychnęłam i uśmiechnęłam się kpiąco. On tylko pokręcił głową i poszedł do łazienki. Po chwili znowu stanął w drzwiach.
- Biorę prysznic, idziesz ze mną?
Przepraszam bardzo, ze co?!
- Chyba kpisz!- warknęłam.
- Jeszcze zobaczymy- powiedział pewnie- kiedyś dojdziesz z krzykiem w tej łazience...
Zamknął drzwi i tyle go widzieli.
On jest porąbany.
Kiedy wreszcie było mi dane wejść do łazienki, bo jaśnie Książe z niej wylazł owiał mnie zapach... sama nie wiem czego, słodki jakiś.
Jego żel pod prysznic.
Wzięłam głębszy wdech. Ładny.
Przebrałam się, a koszule i szlafrok zostawiłam poskładane w łazience. Kiedy wyszłam, Malik leżał na łóżku i przeglądał cos w telefonie.
- Pójdę już- mruknęłam cicho, zwracając tym samym jego uwagę.
Spojrzał na mnie i wstał z łóżka.
- Odwiozę cię.
- Jestem samochodem, zapomniałeś?- uniosłam brew- nie jesteś moja niańką, żeby mnie pilnować na każdym kroku. Poradzę sobie, Malik.
Zawsze sobie radzę.
- W porządku- wyminął mnie i wyszedł z pokoju.
Co do cholery?
Jest zły?
Zeszłam na dół do salonu i wzięłam swoje rzeczy. Malik stał przy drzwiach do garażu. Podeszłam do niego, a on z kamienna twarzą podał mi kluczyki do mojego samochodu. Rzuciłam ciche 'dzięki' i podeszłam do auta, podziwiając jeszcze raz przepiękne porsche zaparkowani równiuteńko, jeden obok drugiego. Włożyłam torbę i teczkę na tylne siedzenie, a Malik pilotem otworzył garaż. Zajęłam miejsce za kierownicą i wyjechałam na plac przed willą. Zaciągnęłam ręczny i wysiadłam z samochodu.
Głupio tak trochę.
Malik stał oparty bokiem o ścianę przy wejściu do garażu. Patrzył na mnie nadal tak, jakbym cos my zrobiła.
- Podziękuj Eliz za wszystko- powiedziałam nie patrząc na niego.
- Tak zrobię- rzucił sucho. Czułam, że się na mnie patrzy!
- Posłuchaj Malik- zaczęłam i podniosłam wzrok- to co się wczoraj stało, co się wydarzyło... to nie powinno mieć miejsca. Nie miało mnie tu być- cały czas patrzyłam mu w oczy, a on stał niewzruszony- nie mniej jednak...- skrzywiłam się lekko- nie mogę powiedzieć, że było źle, wręcz przeciwnie. Było całkiem fajnie, nie wliczając w to paru momentów- uniosłam wymownie brew. Widziałam, jak lewy kącik jego ust pogoli się unosi, a oczy nabierają wyrazu.
Jeśli mogę tak powiedzieć o oczach, to tak właśnie było.
- Więc, dziękuję. Za to, że nie wypuściłeś mnie wczoraj wieczorem i za to, że się wyspałam i wreszcie zjadłam obiad z kimś, a nie sama- tutaj już nie patrzyłam na niego.
Nagle jego palce uchwyciły mój podbródek i delikatnie uniosły do góry.
No i musze patrzeć...
- Nie ma za co dziękować, panno Grande. Sama przyjemność.
- Dla ciebie na pewno, Malik- prychnęłam.
Chcę już iść...
- To.... do wieczora? No nie wiem, może około 19:00
- O 19:00- skinął głową. Uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam w kierunku samochodu, kiedy zadzwonił mój telefon.
Cholera.
Wyciągnęłam go z kieszeni.
Michael.
Fuck, uczelnia!
- Cześć Mike- uśmiechnęłam się i przyłożyłam telefon do ucha. Katem oka widziałam, jak mulat poważnieje.
- Witaj słońce, czemu cię nie ma? Zostawiłaś mnie samego!
- Wybacz, miałam... parę spraw do załatwienia- powiedziałam patrząc na Malika, który uśmiechnął się kpiąco pod nosem i pokręcił głową.
- Wpadniesz dzisiaj?
Kurwa!
- Um, nie mogę Mike. Mam robotę. Jutro, co?
- Stoi- powiedział i wyczuwam tu uśmiech- ale zostajesz na noc.
- Dobrze, zostanę- zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu.
- Do zobaczenia słońce.
- Pa- rozłączyłam się i zapięłam pas. Zrobiłam sobie wersje kabrio.
Powietrze!
Ruszyłam, ale po chwili cofnęłam do tyłu.
- I pamiętaj Malik- rzuciłam w jego stronę- nienawidzę oliwek- powiedziałam i odjechałam w kierunku drogi. Zatrzymałam się przy wyjeździe i spojrzałam w lusterko.
Stał z rękami w kieszeniach i patrzył na mnie. Podniosłam rękę do góry na znak, że to widzę, pomachałam i odjechałam.
Widzimy się o 19:00
Co ja wyprawiam...~*~
Kochani moi, drodzy czytelnicy.
Nie będę się zbytnio rozpisywać :)
Dziękuję za każdy głos i komentarz :*** ale oczywiście mi ciągle mało bo zachłannym ludkiem jestem więc jeśli możecie dowartościować mnie gwiazdką czy jakimś dobrym słówkiem albo i złym po prostu szczerą opinią to proszę. Będzie mi bardzo miło.
Lofki xxx
xxx♡♥
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...