III Rozdział 19. 'Panno Grande'

6.1K 586 48
                                    

Przyjechałam pod budynek firmy i zaparkowałam przy krawężniku, tak jak wcześniej. Przywitałam się z dwójką miłych, dużych panów przy drzwiach obrotowych i weszłam do środka. Wszyscy już byli, Mike też.
- Wybaczcie spóźnione- mruknęłam przepraszająco.
- Twoja firma- prychnął Mike, przytulając mnie do siebie- jesteśmy wszyscy. Więc?
- Więc bierzemy się do roboty- skinęłam głową i chwyciłam telefon- David, potrzebuję pomysły na nowy sezon. Zaczyna się jesień, sprawdźcie co może cię okazać kluczem do sukcesu w tym sezonie. Niekoniecznie tutaj. Europa jak najbardziej wchodzi w grę- powiedziałam, a on uniósł brwi- to, że jesteśmy na skraju bankructwa, nie znaczy, że już spaliśmy- uśmiechnęłam się.
- Nie, tylko... podziwiam wiarę w to wszystko- stwierdził z uśmiechem- zajmę się tym.
- Weź wszystkich projektantów do sali konferencyjnej. Będziecie mieli dużo miejsca.
Pokiwał głową i razem z innymi, wyszli. Przeniosłam spojrzenie na kobiety, które miały zajmować się pieniędzmi, ale tego nie robiły, bo ich miejsca zajęły suki Browna.
- Trzeba mi listę inwestycji, gdzie możemy się zgłosić. Nie ważne jakie koszty. Wszystkie przetargi, cokolwiek znajdziecie, od razu do mnie- powiedziałam, a one pokiwały głowami.
Co teraz...
- Jeszcze ludzie od wykonania- szepnął mi nad głową Mike.
- A tak- przyznałam szybko- prośbę mam- muszę mieć kosztorysy wszystkiego tego, co architekci są w stanie wymyślić. Postarajcie się mniej więcej ile potrzebujemy na najmniejsze i największe inwestycje. Nawet na papier pod projekty.
- Dobrze- Alan skinął głową i razem z trójką dziewczyn skierowali się do jego biura jak sądzę. Mówię dziewczyn, bo mają po dwadzieścia pięt lat, tak około.
- A, jeszcze coś... Mei?- zwróciłam się do dziewczyny, która jako jedyna stała, patrząc uparcie na swoje dłonie. Bawiła się palcami i wyraźnie była zdenerwowana, ale czym? Chyba bardziej niż ja, to nie może być, nie?
Szczególnie po jego słowach i jego milczeniu.
Podniosła wzrok powoli i miała tak smutny wyraz twarzy, że podeszłam do niej natychmiast.
- Co się stało?- zapytałam cicho. Nie chciałam, żeby wszyscy wiedzieli, że coś może być nie tak. Byli zajęci, ale prawda jest taka, że na słuchanie każdy znajdzie czas, choćby nie wiadomo co robił i w jakiej sytuacji był.
- Nie, nic- powiedziała, odsuwając się ode mnie minimalnie- mam wyjść?- zapytała, a ja zmarszczyłam brwi szczerze zdziwiona.
- Co? Dlaczego?- skrzywiłam nosem.
- Nie obejmuje teraz żadnego stanowiska pracy- powiedziała cicho, jakby się tego wstydziła.
- Ależ obejmujesz, to znaczy... jeśli się zgodzisz, oczywiście- uśmiechnęłam się ciepło.
- Zgodzę na co?- zapytała z dystansem.
- Chciałam cię poprosić o bycie moją asystentką- powiedziałam zgodnie z prawdą, a ona cofnęła się o krok, przytykając dłonie do ust.
- N-naprawdę?- szepnęła drżącym głosem, a ja jeszcze bardziej zdziwiona niż wcześniej, pokiwałam jedynie głową- tak... tak, oczywiście.
I pierwszy raz widziałam jej w pełni szczęśliwy uśmiech.
- Dobrze. To my jedziemy, chodź- skinęłam głową do czarnowłosej.
- Dokąd?
- Trzeba to miejsce ożywić- rozejrzałam się po pustym, białym holu- zrobić bardziej przyjemne dla ludzi, tak bardziej... po mojemu- stwierdziłam po chwili.
- A ja po co?- zdziwiła się.
- Pomożesz mi- uśmiechnęłam się.
- A ja?- zapytał Mike, na co przeniosłam na niego wzrok.
- Pan, panie prezesie zostaje tutaj. Ktoś musi interesu pilnować- uśmiechnęłam się szeroko.
- Bankructwa raczej- bąknął pod nosem.
- Nazywaj to jak chcesz, ktoś musi być na miejscu- wzruszyłam ramieniem- chodź- chwyciłam ją za łokieć- po drodze wstąpimy na kawę- szepnęłam jej do ucha, na co się uśmiechnęła.
Wyszliśmy z budynku, a kiedy podeszłam do swojego samochodu, dziewczyna przystanęła.
- Coś nie tak?- zapytałam patrząc na nią.
- Nie, przepraszam- pokręciła szybko głową- zapatrzyłam się.
- Uwierz mi, miałam taką samą minę, kiedy wczoraj zobaczyłam ten samochód- westchnęłam cicho- Niall jest psychiczny, żeby kupować mi takie auto.
- Niall? To znaczy... pani przyrodni brat?- zapytała.
- Tak i nie pani, pamiętasz?- uniosłem brew z uśmiechem- jesteś ode mnie starsza.
Poprosiłam wczoraj, żeby nikt nie mówił do mnie przez pani. To nie pasuje i w żadnym wypadku nie jest do niczego potrzebne.
- Tak, przepraszam- spuściła wzrok, znów patrząc na swoje palce.
- Nie przepraszaj, jeśli nie masz za co- powiedziałam tak jakoś machimalnie.
On mi tak mówił. Powtarzał to często i wręcz uważał, że ja nigdy nie miałam okazji do przeprosin, a i tak to robiłam. Nie wiem co sobie myślałam, wierząc w jego słowa. Ludzie mają go za suchego skurwysyna, przykładnego biznesmena, czy po prostu bogatego gnojka, a ja w nim widziałam po prostu Zayna. Nikogo więcej. Tak mi się przynajmniej zdawało, bo okazała się być ślepa. To wszystko tak bardzo się ze sobą gryzie, że nie wiem co się dzieje naokoło.
To jest zdrowo popierdolone, bo on jest popierdolony, ale co za tym idzie ja też, skoro popierdolonego pokochałam jak popierdolona? No mówię, popierdolone!
Pierwsze miejsce, gdzie pojechaliśmy to firma remontowa. Mój budynek wewnątrz straszy, jest okropnie i nie tak jak ma być, więc trzeba to zmienić.
- Co tu robimy?- zapytała Mei, patrząc za okno.
- Musimy zmienić wnętrze. Pomożesz mi wybrać- uśmiechnęłam się szeroko i jak tylko wyszłyśmy z samochodu, chwyciłam ją za ramię i pociągnęłam do środka. Weszłyśmy do budynku, a ekspedientki spojrzały na nas szeroko otwartymi oczami.
- Panna Grande, witamy- jedna natychmiast wstała- w czym możemy pomóc?- zapytała, podchodząc do nas.
- Potrzebuję zrobić remont. Duży remont.
- Bardzo duży- powiedziała czarnowłosa.
- Rozumiem, proszę za mną, zaprowadzę panie do gabinetu naszego najlepszego konsultanta.
- Proszę sobie nie zawracać głowy- uśmiechnęłam się lekko- wybierzemy odcienie farb, panele podłogowe i płytki. Projekty prześlę na maila, a zamówienie zrobię dzisiaj- powiedziałam. Nie będę korzystać z usług innego architekta, skoro sama nim jestem. A projekty wnętrz robiłam i nie wyrzuciłam.
- Dobrze, oczywiście- uśmiechnęła się szczerze. Muszę pochwalić Roberta za personel- w takim razie, zapraszam do działu sprzedaży.
I jak zaprosiła, to poszliśmy. Zajęło nam to czas mniej więcej do dwunastej, bo po wybraniu farb, płytek, paneli, kolorów i tych wszystkich małych, niezauważalnych rzeczy, takie jak kontowniki do listwy podłogowej, wyszłyśmy z salonu. Następne były meble, lampy i wyposażenie biurowe. Później byliśmy na kawie. Gdzie? W Sweet Coffee! U Niny!
- Cześć- powiedziałam zaraz po otworzeniu drzwi wejściowych. Cały lokal spojrzał na mnie w jednej chwili, oczywiście w szoku. A potem jak się skapli, że ja to ja, czyli ta co im kawę robiła to poszło z górki. Podeszłam do lady, witając się po drodze z ludźmi, których dobrze znałam, bo przychodzili nawet dzień w dzień.
- Nina- przytuliłam dziewczynę mocno- kocham cię- szepnęłam. Dawno jej tego nie mówiłam, a sam fakt, że jest dla mnie jak siostra, a ja tak ją olałam, jest odbijający.
- Hej, kochanie- uśmiechnęła się do mnie i odgarnęła włosy z czoła- cześć, jestem Nina- wyciągnęła radośnie dłoń do Mei, a ona po chwili wahania ją przyjęła.
Co jest tej dziewczynie...
- Mei- uśmiechnęła się nieśmiało- miło mi.
- Mnie też. Przyszłyście na kawę?
- Tak, ale taką większą. Znaczy, teraz dla nas, a potem przyjadę po resztę na wynos.
Więc poszło latte dwa razy i w tej chwili do kawiarni weszła Ana.
- Ellayna, jak ja cię dawno nie widziałam- przytuliła mnie tak na dzień dobry.
- Ja ciebie też, pani menadżer- uśmiechnęłam się pod nosem.
- Musimy pogadać, iść na zakupy, czy cokolwiek. Ale to jak znajdziesz czas. Ja też jestem zagoniona, bo on jest nienormalny po prostu- przewróciła oczami- ale nie będę cię zanudzać, zostawię, tylko papiery i lecę, mam sprawę w banku do załatwienia. O, Nina, hej, skarbie- powiedziała szybko i pocałowała ją w policzek- masz tu zamówienia i daj mi szybko faktury, bo dosłownie mi się pali za dupą.
Czy mi się wydaje, czy ona podskakuje w miejscu w tych szpilkach? Tak, dokładnie tak.
- Już daję- wyciągnęła aktówkę spod lady, a ta uśmiechnęła się widząc, że ma dla niej też kawę mrożoną- masz.
- Uwielbiam cię- przyznała, wzięła aktówkę, kawę, poprawiła torbę na ramieniu i wyleciała w tej sukience i szpilkach i tyle ją widzieli.
- Kto to był?- zapytała dziewczyna, via trochę oszołomiona.
- Szefowa, mogę tak powiedzieć- odezwała się Nina.
- Ellayna, witaj.
Odwróciłam się w stronę mężczyzny i uśmiechnęłam się szeroko.
- Pan Hill, o tej porze?
- Mam mały poślizg- powiedział i poprawił marynarkę- Nina, to co zwykle proszę- powiedział.
- Tak jest- skinęła głową ze śmiechem.
Dziś był mały ruch jak na taką godzinę. I dobrze, bo jak widać Nina była na zmianie i sama i miała czas, żeby odetchnąć. Chociaż tyle. Czasami we dwie nie dawałyśmy rady ogarnąć całego lokalu.
- Panie Hill, mam pytanie. Prośbę raczej- odezwałam się cicho, a on spojrzał na mnie marszcząc lekko brwi.
- Coś się stało?
- Właściwie jeszcze nie, ale wszystko na to wskazuje. Możemy się spotkać w tym tygodniu? Bardzo mi zależy.
- Oczywiście, jak najbardziej- skinął głową- mogę wiedzieć, w jakiej sprawie?
- Mojej firmy- powiedziałam ciszej, a on spojrzał na mnie, jakby wiedział co się dzieje. No jakby dosłownie przeczuwał, że mam kłopoty jak stąd do Mongolii i dalej.
- Jutro?
- O której? Dostosuję się, nie chcę mieszać w planie dnia.
- Może być 9:00- powiedział i uśmiechnął się lekko.
- Więc do jutra- wyciągnęłam dłoń, którą przyjął- Nina, też jutro przyjadę- powiedziałam, zabierając kawę z blatu.
- Jasne, kochanie- uśmiechnęła się ciepło, a ja razem z moją nową asystentką opuściłam kawiarnię. W sumie to nie wiem czy nową, bo nigdy nie miałam asystenta.
- Dokąd teraz?- zapytała, kiedy zajęliśmy miejsca w samochodzie.
Zacisnęłam usta w wąską linię.
- Do salonu Malik's Electronic.
*
- O rany- otworzyła szerzej usta, wysiadłam z auta. Tak, sam salon ze sprzętem elektronicznym robi wrażenie, nie mówiąc już o firmie, biurze czy jego willi. Tam najbardziej podobała mi się szklana ściana w sypialni. Mógł patrząc na miasto nie wychodząc z łóżka.
Pokręciłam szybko głową.
- Ta. Chodź, tu nam długo zejdzie kiwnęłam głową i poszłam w stronę schodów.
Wiedziałam, że nie mam szans na dogadanie się z którymkolwiek z konsultantów, więc od razy skierowałam się do punktu obsługi klienta.
A tam kolejka. Jasne. Będziemy tu stać dwie godziny.
- Panna Grande?- usłyszałam za sobą znajomy głos, na co odwróciłam się szybko.
- Emma- uśmiechnęłam się na widok dziewczyny, która w eleganckiej kreacji i szpilkach stała przede mną- miło cię widzieć- wyciągnęłam dłoń- i mów mi po prostu Ellayna.
- Dobrze- mruknęła trochę zmieszana- pomoc w czymś?
- A ty jako menadżer salonu nie masz ważniejszych spraw do załatwienia?- uśmiechnęłam się pod nosem.
- Aktualnie? Jestem na zero z pracą, bo skończyłam na dzisiaj i pomagam tutaj. Jest zdecydowanie zbyt wiele osób, muszę porozmawiać z panem Malikiem o nowych etatach.
Malik.
- Tak, powinnaś- powiedziałam tylko i odchrząknęłam cicho- chciałam złożyć zamówienie, ale strasznie nam się śpieszy.
- Powiedz czego potrzebujesz i na kiedy- wyjęła telefon z kieszeni.
- Laptopy i telefony w liczbie 50 sztuk, kamery z systemem alarmowym w największym zestawie, cztery duże rzutniki w kompletach z projektorem, dziesięć mniejszych tak samo w kompletach, telewizory z łączem WiFi, ruter główny, monitory LCD, komputery stacjonarne dwanaście sztuki najnowszy system monitoringu razem z kamerami na podczerwień i to tyle. Jutro dam ci znać na kiedy- powiedziałam, a ona zapisała wszystko.
- Już mnie to nie dziwi- uśmiechnęła się lekko- każę przygotować zamówienie.
- Dziękuję- uśmiechnęłam się.
Szybko poszło!
Pożegnałyśmy się z dziewczyną i wyszłyśmy z salonu. Było ciepło, aż za bardzo.
- Ciekawe czy...
- Panno Grande.
O. Kurwa. Tylko. Nie. On.
Przystanęłam w miejscu, a moje ciało napięło się makabryczne, czując za sobą jego osobą. A stał za mną, czułam to po prostu, bo znam jego zapach i znam swoje ciało na tyle, żeby wiedzieć jak na co reaguje. A na Malika zawsze reagowało spięciem mięśni i gorącem. Zawsze.
Odwróciłam się powoli, a czarnowłosa stanęła bliżej mnie.
Nie zmienił się od rana. Nadal miał na sobie garnitur w czarnym kolorze, nadal miał trochę zbyt długie włosy.
- Słucham?- zapytałam chłodno, bez jakiegokolwiek zwrotu bezpośrednio do jego osoby. Żadnego witam, panie Malik ode mnie nie usłyszy, nie ma szansy. Nawet, jeśli będę w otoczeniu innych ludzi. Nie pokaże mu grama szacunku. Dawno go stracił. A miał co, bo jeśli ja kogoś szanuję, to jest to ktoś wart tego szacunku. Jak widać w stosunku do niego się pomyliłam i nie tylko w sprawie szacunku.
Patrzył na mnie przez moment, jakby był zaskoczony tym jednym słowem. No bo co miałam mu powiedzieć? Oczekiwałam odpowiedzi, skoro zwracał się do mnie.
- Jeśli nie masz nic do powiedzenia, pozwól, że już pójdę- odezwałam się i odwróciłam, łapiąc Mei za łokieć.
Nie odezwał się.

Malik jest cipą nie? A Ell suką.
Niefajne...

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz