Zayn
Siedziałem obok Nialla na spotkaniu, które najchętniej bym zakończył już godzinę temu, ale nie wypadało. Poprawiłem się więc na krześle i odetchnąłem.
- Myślę, że to wszystko- odezwał się Brown, dyrektor firmy architektonicznej. Wszyscy wstaliśmy zgodnie, by podać mu dłoń.
- Do zobaczenia- powiedziałem, spinając głową.
- Mam nadzieję, że kiedyś- odparł.
Zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego?
- Cóż, odchodzę ze stanowiska. Już w sobotę- powiedział i skrzywił się, jakby to było nie na rękę.
- Konkretny powód?- zapytał Harry.
- Firmę przejmie prawomocny właściciel. Nic więcej nie mogę powiedzieć, z resztą... panowie sami zobaczą.
- Z pewnością- powiedział rzeczowo Niall, wyciągając dłoń.
Nie lubi go.
Chyba z wzajemnością.
Wyszliśmy z budynku i stanęliśmy przy samochodach na dużym podjeździe. Jestem, kurwa, głodny.
- Jedziemy na obiad?- zapytałem bez zbędnych formalności. Niall spojrzał na mnie unosząc wyżej brew.
- To mnie jeszcze nie bierze, a ty już?- zaśmiał się bezczelnie.
Jasne, w przeciwieństwie do ciebie je nie jadłem śniadania i nie dostałem gotowego lunchu. Kurwa.
- Tylko pytam- powiedziałem, wsuwając dłonie do kieszeni marynarki.
- Jedziemy do Fraya, a potem gdzieś na obiad- powiedział Louis-będzie akurat po 17:00.
Na Boga, jest 13:00!
- Dobra- wzruszyłem ramieniem, sięgając po kluczyki od samochodu.
- Moment- Niall wyciągnął telefon z kieszeni marynarki- cześć, Sweety- uśmiechnął się, dając na głośnik.
Zabierzcie mnie stąd.
- Cześć- powiedziała, a ja... wyczuwam uśmiech. Ten jeden jedyny dla mnie uśmiech, który miałem okazję oglądać.
- Chciałam zapytać, kiedy wrócicie do domu- powiedziała, a w tle słyszałam odgłosy motorów.
- Gdzie jesteś?- zapytał, marszcząc brwi.
- Wróciłam do Stive'a, wieczorem pojadę po klucze- znów się uśmiechnęła.
Po prostu to wiem.
- A teraz jestem u Wilsonów, bo mają dostawę w tym tygodniu do piątku i dużo tego mają i...
- I musiałaś koniecznie pomóc, tak?- westchnął cicho, pocierając oczy i pokręcił głową.
- No tak- powiedziała jakby to było oczywiste- zbieram się do domu i chciałam zapytać, co chcecie na obiad.
- Chcesz nam zrobić obiad?- zapytał Harry.
Kurwa.
- Oh- zaśmiała się- nie wiedziałam, że mam świadków.
- Masz- znowu się odezwał. Jebnę mu...
- Sweety, nam jeszcze trochę zostało, a na obiad pojedziemy gdzieś do...
- O, nie ma mowy nawet- zagroziła natychmiast- przecież zrobię jedzenie.
- Po co masz...
- Niall, cholera, masz babę w domu i na obiad do restauracji?- zapytała oburzona- nic z tych rzeczy. O której będziecie?
Otworzyłem usta.
- Około 17:00.
Jebany, kurwa Styles!
Zacisnąłem pięści w kieszeniach.
- A co chcecie? Kurczaka, może jakąś rybę, albo coś innego?- zapytała.
- Wszystko co tylko zrobisz- powiedział Niall.
- Dobrze, to... No gdzieś się pchasz, pokurczu!- krzyknęła głośno. Do tego pisk hamulca.
- Co jest?- zapytał natychmiast Horan.
- Jakiś szczeniak. Za grosz rozumu- syknęła wściekle- idę go zjebać, pa.
I tyle. Rozłączyła się.
- Pa- zaśmiał się cicho, mimo tego, że już nie słyszała- widzicie panowie, obiad mamy u mnie- powiedział, wsuwając iPhona do kieszeni.
Ta, wy macie, ja nie.
Całe spotkanie siedziałem i patrzyłem w papiery przede mną. To Harry się odzywał zamiast mnie i jak widać dobrze mu się gadało. Ja cieszyłem się, kiedy pozwolili mi stamtąd wyjść, bo naprawdę miałem dość.
Wszystko do mnie wróciło. To jak gdziekolwiek jechałem z nią w samochodzie. Jak jadłem z nią śniadanie, czy cokolwiek innego, co zrobiła sama. Nasza kolacja. Ta kolacja, od której wszystko się zaczęło, cała nasza znajomość. Pamiętam, jak wtedy myślałem, że będzie łatwo i tego samego wieczoru już będzie moja. Jak potem odwoziłem ją do domu i jak trzęsła się jej dłoń. Nie mogła trafić kluczem do zamka. Bała się mnie. I za wszelką cenę nie chciała tego pokazać. Dawała mi jedynie dostęp do swojej słodkiej szyi i to nie zawsze, bo chciała mnie odpychać jak tylko mogła. I ten wieczór, jak u mnie nocowała pierwszy raz. Jak się wkurwiła, kiedy kazałem jej zostać, bo bądźmy szczerzy... specjalnie zaproponowałem to wino. I wtedy też miałem nadzieję, że ją przelecę, ale wiedziałem też, że chcę ją zatrzymać. Wiedziałem, że nie mogę wypuścić tej kobiety. To co mnie zaintrygowało od samego początku, to ta obojętność i chęć odrzucenia.
Ona mnie nie chciała.
Nie chciała mieć ze mną nic wspólnego, nie chciała mnie znać. I na pewno cały czas miała w głowie to, że chcę kupić jej apartamenty. Szczerze mówiąc, przeszło mi właśnie tamtego wieczoru. Prawda jest taka, że uderzyły we mnie jej oczy. Wtedy w klubie spojrzała na mnie z zaskoczeniem, za którym krył się strach, a doszło do mnie to dopiero, kiedy miała koszmary. Wtedy przypomniałem sobie jej wzrok z tamtego wieczoru, raczej nocy. Wiem, że się mnie bała. A za wszelką cenę nie chciała tego pokazać. Tak samo to popołudnie, kiedy była na zakupach i ze mną w salonie. Kiedy w samochodzie dostała jakiegoś dziwnego ataku, chciała, żebym odwiózł ją do domu. Zamknęła wtedy oczy, bała się patrzeć. Kiedy zawiozłem ją do mnie doznałem szoku, bo myślałem, że mi tem zemdleje. Ona krzyczała, prosiła, żebym jej nie dotykał, trzęsła się okropnie.
Pamiętam, jak drżała jej warga, kurwa ruszyło mnie to.
Nigdy nie chciałem jej takiej widzieć. Nigdy nie chciałem, żeby płakała z mojej winy, a okazuje się, że tak właśnie było. I brzmi to chujowo, bo z początku chciałem ją mieć jak każdą, a teraz? Teraz jej nie mam. Bo ją kurwa straciłem.
Podjechaliśmy pod willę Nialla i tak na dobrą sprawę nie wiem, po co.
- Sweety!- wydarł się jak tylko otworzył drzwi do domu. Momentalnie uderzył we mnie zapach pieczonego kurczaka. Ślinianki zaczęły pracować bardziej niż zwykle.
Kurwa, ja jestem głodny!
I szedłem za nimi na szarym końcu jak świnia do koryta, oczywiście Harry lazł pierwszy, nawet przed Niallem.
Jebnę mu.
Stanąłem w salonie, mając widok na kuchnię.
Sama tyłem do mnie i akurat wyjmowała coś z piekarnika. I to właśnie to coś tak dawało dobrym zapachem. Przełknąłem ślinę. I nie tylko dlatego, bo stała tyłem do mnie i miała na sobie znowu tylko jego koszulkę i koronkowe majtki, które widziałem, bo się kurwa wypinała pochylona przy tym piecu!
- O, hej- uśmiechnęła się, odkładając brytwankę na blat.
- Tak to ja mogę mieć codziennie- powiedział Harry, zdejmując marynarkę.
Kurwa, wiem, że mówił dosłownie. Nie no jedzeniu. Mówił kurwa no mojej kobiecie!
Spojrzałem na nią i... wiem, że też to zauważyła.
- Ja się zbieram- powiedziałem szybko, patrząc jak Styles pochyla się nad brytwanką i zaciąga się zapachem tego dobrego czegoś.
- Nie, no przestań- odezwał się Niall, który chyba jako jedyny zwrócił na mnie uwagę.
Ona stała do mnie tyłem, wyciągała z szafki talerze. Nie patrzyła na mnie. Kiedy tylko mnie zobaczyła, uciekła wzrokiem na miskę z sałatką.
- Niall, nie będę się wpieprzał- poluzowałem krawat- jadę do siebie.
- Jakie "wpieprzał", co ty mówisz- zmarszczył brwi- ja wiem, że przeze ostatnie dni coś ci wali na mózg, ale bez przesady.
Coś ci wali na mózg... twoja siostra mi wali na mózg! Już widzę jaka szczęśliwa będzie, kiedy zostanę na kolację. Po tym wszystkim, co jej kurwa zrobiłem.
- Zostań, przecież...
- Nie będę wam robił kłopotu- przerwałem mu i zacząłem się wycofywać do drzwi.
- To żaden kłopot.
Trzymajcie mnie.
Gdybym nie słyszał tego na własne uszy, nie uwierzyłbym za nic. Odwróciłem głowę w jej stronę, próbując ukryć szok, mam nadzieję, że się udało.
- To żaden kłopot- pokręciła głową, odwracając się w moją stronę.
Spojrzała mi w oczy.
Patrzyła tym niebieskim spojrzeniem i słowo daję. Wydawało mi się, że nic nie próbowała ukryć. Po prostu nie miała w nim ukrytej pogardy, złości, czy bólu. Bo patrzyła obojętnie.
I ta obojętność odbijała mnie najbardziej.
- Zostań, Zayn- uśmiechnęła się- będzie fajnie- wzruszyła ramieniem i podeszła do Nialla- idź się przebrać, za chwilę będzie jedzenie- uśmiechnęłam się kolejny raz, stanęła na palcach i chwytając w dłonie jego policzki. Powoli pocałowała go w sam środek ust. Na moich, kurwa, oczach.
- Widzisz?- zwrócił się do mnie, kiedy się od niego odsunęła- jej chyba nie odmówisz- uniósł brew z uśmiechem, obejmując ją ramieniem.
Nigdy jej nie odmowię.
Skoczę z mostu jak mi każe.
- No, to wy siadajcie do stołu, a ja zaraz podaję- powiedziała, wracając do kuchni, a nas odesłała do jadalni, która na dobrą sprawę była parę metrów dalej.
Siedziałem między Liamem, a Louisem. Dziwnym trafem akurat miejsce naprzeciw po drugiej stronie stołu było puste. Wróciła do nas, niosąc cztery talerze. Oczywiście Harry nie mógł sobie darować i powiedział jak to wspaniale, że tak potrafi.
Wiem, że się powtarzam, ale... no, kurwa jebnę mu.
A ona? Uśmiechnęła się szeroko, i bez skrępowania podziękowała, idąc do kuchni po dwa ostatnie talerze.
- Smacznego.
Jak zobaczyłem, że się do mnie uśmiecha, za wszelką cenę chciałem stąd zniknąć.
- Dziękuję- mruknąłem, kiedy postawiła przede mną posiłek.
Kurczak nadziewany w sosie słodko kwaśnym z migdałami.
Zwilżyłem wargi.
Pierwszy raz czułem się źle w ich towarzystwie, wolałbym być sam.
Oczywiście to smakowało o niebo lepiej niż wyglądało, a wyglądało bajecznie, po prostu. Jak zawsze. Bo to ona robiła.
- Skarbie, to jest genialne.
Zacisnąłem szczękę, podnosząc wzrok na Harrego, który znowu szczerzył się do niej.
Ona jest moim skarbem. Nie jego. On nie ma najmniejszego prawa jej tak nazywać.
- Bez przesady- mruknęła jedynie i przysunęłam się bliżej Nialla, widziałem to- jedzenie jak jedzenie, lubię gotować- wzruszyła ramieniem.
Siedziała dokładnie naprzeciw mnie.
Skończyliśmy jeść, wiec to była najlepsza okazja, żeby wyjść. I już miałem wstać od stołu, kiedy ona to zrobiła.
- To ja to posprzątam i się zbieram.
- Jedziesz po klucze?
- Tak- uśmiechnęła się szczerze i zaczęła zbierać talerze.
- Pomogę ci- odezwał się Styles wstając- ał- syknął, opadając z powrotem na krzesło.
Przypadkiem kopnąłem go w kostkę, PRZYPADKIEM!
- Wybacz- uśmiechnąłem się lekko, jak gdyby nigdy nic- niechcący.
Bardzo, kurwa, chcący.
- Harry, dziękuję, nie trzeba- powiedziała- ja to tylko pozbieram, zmywać będę później- stwierdziła. Podeszła do mnie, wsuwając dłoń po talerz, ale sam do podniosłem- dzięki- szepnęła, a ja odwróciłem wzrok.
Nie potrafię patrzeć w jej tęczówki po tym co zrobiłem.
Poszła do kuchni, umyła ręce i pędem poleciała na górę, a za nią Horan, oczywiście, który po gówno wielkie kazał mi ma siebie czekać. Ale co, no czekałem.
Piętnaście minut później zszedł na dół z jeansach i koszulce, na schodach zakładając buty. Jej nie było, ale długo czekać nie musiałem.
Zeszła na dół do salonu mając na sobie czarne spodnie, białe trampki i bordową, krótką bluzkę z krótkimi rękawami obszytymi koronką. Było jej widać brzuch i dół pleców, oczywiście Harry miał oczy wszędzie.
- Niall, jedziemy twoim?- zapytała, związując włosy w koka. Janina to robi, że zawsze jej wychodzi...
- Tak, a potem do sklepu- powiedział, sięgając po kluczyki od samochodu.
Wyszliśmy z domu, nie patrzyła na mnie, nie zwracała na mnie kompletnej uwagi.
- Jedziesz z nami?
Zapytała mnie o to.
Dlaczego?
- Tak, jadę- odpowiedziałem niem natychmiast, oczywiście niewiele myśląc.
Ma miejscu byliśmy dziesięć minut później, bo oczywiście Niall zapieprza tym autem jak kopnięty.
Wysiadłam z samochodu i szczerze powiem, uderzyło we mnie to miejsce. Jak spojrzałem w górę na cały budynek, dotarło do mnie ile na to poświęciła.
Dopiero potem spojrzałem na zaparkowane obok duże, czarne samochody towarowe z... logo mojej firmy?
Przeniosłem wzrok na wejście do budynku, a jak się okazało ona już tam była.
- Chodź- Niall pociągnął mnie za ramię w jej stronę. Przeszliśmy przez plac pod duże, płaskie schody i prosto do głównego lobby. Wszędzie było pełno moich ludzi w czarnych spodniach i koszulkach tego samego koloru ze złotą literą M po prostej stronie. Wszyscy w naprawdę szybkim tempie zbierali opakowania i pudełka.
- Dzień dobry- odezwała się z uśmiechem.
- Panna Grande, witam- odezwał się jeden z nich, przełożony, jak widać i natychmiast do niej podszedł. Byłem ciekaw jak się w stosunku do niej zachowa- Oscar Joffer, kierowałem przeniesieniem sprzętu- skinął formalnie głową- wszystko jest na miejscu w tak jak pani sobie życzyła- uśmiechnął się i lekko.
Lubię tego gościa. Kieruje wszystkimi dostawami w moim głównym salonie, jest świetnie zorganizowany i myśli logicznie, co sobie cenię. Nie jest idiotą, który myśli tylko o sobie. Nie dziwię się, że tu przyjechał, to duża inwestycja.
- Świetnie, dziękuję bardzo- uśmiechnęła się, co za tym idzie, on też- a proszę mi powiedzieć, ile wam to zajęło?- zapytała, wsuwając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
- Dzisiaj od rana, dokładnie od 9:00- powiedział- wszystko jest zainstalowane i zabezpieczone, mam dla pani potwierdzenie ekipy- powiedział i sięgnął po czarną teczkę, również z literą M- proszę bardzo- skinął głową.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że obiad smakował- zagryzła lekko wargę.
Obiad?
To ja nie jadłem obiadu i nawet kurwa śniadania, a ona fundnęła im obiad?!
- Tak, nawet nie wiem co powiedzieć. Pierwszy raz się z tym spotkałem- zaśmiał, ale nieco spięty.
- Byliście tu bez przerwy od rana, a jest po 20:00. To mój obowiązek- stwierdziła i oczywiście się uśmiechnęła- jeszcze raz dziękuję- wysunęła dłoń, którą przyjął.
- Nie ma za co dziękować, panno Grande- pokiwał głową i wrócił do ekipy. Minutę później wszyscy wyszli, mówiąc 'dowodzenia'.
- Panno Grande, proszę, oto klucze- powiedział Oscar- dowodzenia.
I wyszli na plac, a tam zdziwko, bo tam ja.
- Pan Malik- stanął jak wryty- dzień dobry- skinął głową, a ja wyciągnąłem do niego dłoń.
- Dzień dobry- powiedziałem- moje gratulacje, macie premię- oznajmiłem, a on wywalił na mnie oczy.
Podziękowali i zapakowali się do auta.
- Co ty taki hojny?- prychnął Horan.
- Zasłużyli- wzruszyłem ramieniem.
- Sweety?- zaczął, ale urwał, kiedy jej nie zobaczył. Weszliśmy do lobby, gdzie też jej nie było, w końcu zobaczyłem ją na dużym tarasie, z którego było zejście na niższe tarasy na wybrzeżu i ogród.
Stała i patrzyła ślepo w pęk kluczy.
Wytrzeszczyłem oczy, kiedy po prostu padła na kolana, znosząc się płaczem.
Zdębiałem. Definitywnie.
Przytknęła dłoń do ust nie powstrzymując łez i zacisnęła powieki.
- To dla ciebie- powiedziała ze łzami- to wszystko dla ciebie, tato- pokręciła głową, mocniej ściskając klucze.
Tato?
- Niall, o co tu chodzi?- zapytał w końcu, bo kurwa skręca mnie, kiedy płacze. Ale... pierwszy raz jestem tego świadkiem.
Westchnął przeciągle, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
- Jej ojciec nie żyje.Tsa..... opinie??
POLSAT
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...