Rozdział dedykuję @mabrielleleive
Było już ciemno, ulice oświetlały wysokie, smukłe latarnie. Mimo tego nie używało samochodów i przechodniów, którzy cały czas podali w jakimś kierunku. My szliśmy powili jednym z chodników juz od ponad godziny błądząc po mieście bez celu. Nie, przepraszam, byliśmy na kawie. Wieczorem, ale co z tego.
- Która godzina?- zapytałam, kiedy mijaliśmy drogie, markowe sklepy. Szliśmy obok siebie, nie dotykając cię w najmniejszym stopniu. Chciałabym chociaż chwycić go za ramię, ale nie mogę.
- 22:37. Przydałoby się wracać, nie uważasz?- spojrzał na mnie z góry.
- No... skoro musimy- wzruszyłam ramieniem i przyspieszyłam kroku.
- Ale nie uciekaj- zawołał za mną, wiec odwróciłam się do niego, idąc tyłem.
A miałam swoje ulubione bordowe koturny!
- Zabijesz się w tych butach- zwrócił uwagę i podszedł do mnie.
- Ty się nie martw o moje byty- spojrzałam na bordowe czubki.
- Martwię się o twój seksowny tyłek- poprawił mnie, na co przewróciłam oczami rozbawiona.
- O to też się nie martw. Chodź do tego apartamentowca, spać mi się chce.
- Znowu?
- A co będę robić w nocy? Nie odpowiadaj!- zagroziłam szybko widząc, że otwiera usta, żeby rzucić jakąś błyskotliwą aluzję co do tego tematu.
- Nic nie mówię- pokręcił głową z uśmiechem- zobaczymy co powiesz jak wejdziemy do sypialni.
Wolę nie spekulować.
Przechodziliśmy obok salonu sukien ślubnych.
O mój Boże, co za maszkary!
Zdałam sobie sprawę, że nie ma go obok. Odwróciłam się, a on stał przed szybą z rękami w kieszeniach swoich czarnych spodni i ze zmarszczką między brwiami przyglądał się w picie jednej z sukienek. Podeszłam do niego powoli.
- Powiedz mi. Która kobieta to założy?- kiwnął głową na... wybitnie szpetną sukienkę. Była kremowa, krótka przed kolano i rozkloszowana jak parasol. od pasa rosłemu ziemi zwisała cienka warstwa materiału, która tworzyła coś jakby baldachim, przestań który widać było nogi manekina. Cały gorset był z brzydkich, okrągłych korali, nie koralików, KORALI. Szerokie, długie rękawy spływały poza ręce jakieś trzydzieści centymetrów i były z dziurawej koronki, a zważywszy na to, że cała sukienka była z jakiegoś śliskiego czegoś, to zupełnie do tego nie pasowało. I nie miała dekoltu. Wcale!
- Nie widzę cię w tym- odezwał się, a ja spojrzałam n niego w szoku.
- Chyba sobie kpisz, nie dotknę tego czegoś. Z całym szacunkiem dla projektantów, ale... no to coś to dno, po prostu.
- Może nie nie znam, ale na ślubie to chyba kobieta powinna wyglądać jak gorący milion, a nie jak... nawet nie wiem jak to nazwać- skrzywił się znacząco.
- Jakby uszyta ręcznie kieckę z wszystkiego co znała dla w szafie prababci i DLA prababci?- uniosłam brew.
- Dokładnie- uśmiechnął się lekko.
- Ja bym nie chciała czegoś takiego. Jakaś ładna, elegancka sukienka owszem, ale nie to. Na pewno nie to. Zacznijmy od tego tez nie mam zamiaru wychodzić za mąż- wzruszyłam ramionami i odeszła od wystawy.
A gdyby pada przed tobą na kolana z pierścionkiem?
Brałabym kurwa tu i teraz.
- Na pewno kiedyś się zakochasz.
Za późno kochany.
Dokładnie.
- Raczej nieprawdopodobne.
- Dlaczego?
- Bo nie- bąknęłam cicho, patrząc przed sobie.
- Zaprosisz mnie na ślub?- uśmiechnął się pod nosem.
Jak się ze mną ocenisz nie będzie tego problemu.
- Jasne, wezmę cię za świadka- pokręciłam głową bezradnie- chodź, nie marudź.
Wracając do apartamentowca doszłam do wniosku, że tak na dobrą sprawę, to jestem strasznie zmęczona. Szłam na własnych nogach z konieczności, po prostu się na nich wlekłam bo musiałam. Chciałam juz być w łóżku i nie koniecznie spędzić pół nocy na przyjemnej zabawie.
Chociaż...
- Nie tak szybko- ziewnęłam przeciągle, zasłaniając usta dłonią. Przystanął i odwrócił się w moją stronę marszcząc brwi- nasz dłuższe nogi ode mnie- burknęłam pod nosem i z przymrużonymi oczami ruszyłam dalej.
- Jeszcze jakieś dziesięć minut. Trzeba było nie iść tak daleko- powiedział, a ja spojrzałam na niego zmęczona.
- Nie czepiaj się- wymamrotałam pod nosem.
Kiedy weszliśmy do lobby uderzyło we mnie dość jasne oświetlenie. Zmróżyłam oczy i natychmiast przeszłam do jednej z wind.
- Odzyskałaś siłę?- szepnął tuż za mną.
- Chcę do łóżka, człowieku- mruknęłam pod nosem, opierając się o ścianę srebrnej puszki.
- Oj uwierz, ja też- spojrzał na mnie znacząco i uśmiechnął się unosząc lewy kącik ust.
Zabijcie mnie.
Zamknęłam oczy i byłam gotowa zasnąć przy tej ścianie, słowo. Przestawałam kontaktować.
- Skarbie, idziemy- poczułam jak obejmuje mnie w talii. Uchyliłam powieki i zobaczyłam, że winda jest już u samej góry, a przed nami korytarz do naszych drzwi.
- Yhym...- mruknęłam jedynie, stawiając powoli kroki przed siebie i coraz bardziej zamykając oczy.
No umiem.
W pewnej chwili poczułam jak bierze mnie na ręce, jakbym nic nie ważyła. Kompletnie nic. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi i zaciągnęłam się zapachem drogich perfum.
Pobudzające, nie powiem, że nie.
- Co ja z tobą mam...- pokręcił głową.
- Orgazm- mruknęłam niewyraźnie.
- Otwórz drzwi, mądralo- powiedział i wyczuwam, że się uśmiecha- mam kartę w wewnętrznej kieszeni kurtki.
Na ślepo zmalałam jego klatkę piersiową, wsuwając dłoń pod czarną skórę. Wyciągnęłam kartę i byłam zmuszona otworzyć oczy, żeby wsunąć ją do czytnika.
- Tylko mnie nie zmacaj- wymamrotałam sennie, kiedy niósł mnie jak dobrze myślę do sypialni.
- Nie mów mi, że byś nie chciała- zaśmiał się cicho, łokciem otwierając drzwi.
- Potem nie zasnę- bąknęłam, a on położył mnie na łóżku.
- Chociaż ściągnij z siebie ubrania- westchnął prostując się.
- Jak tak bardzo chcesz popatrzeć na moje cycki to sam również zrób- powiedziałam, przekręcając się na drogi bok.
Nic nie powiedział, tylko wyszedł do łazienki. Mam spokój. Nareszcie.
Przynajmniej tak myślałam, aż nie wyszedł piętnaście minut później, mokry, po prysznicu, z ręcznikiem na biodrach. Jak go takiego zobaczyłam przez uchylone powieki mimowolnie przełknęłam ślinę, otwierając oczy.
Skubany wiedział co robi.
- Nie śpisz?- zapytał niewinnie i podszedł do łóżka. Podniosłam się do siadu.
- Nie, um... pójdę wziąć prysznic- powiedziałam i poleciałam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i odetchnęłam. To niemożliwe, że on aż tak na mnie działa. Przy nim będę seksoholokiem!
Zdjęłam szybko ubrania i weszłam do dużej kabiny prysznicowej. Letnia woda trochę mnie rozluźniła i orzeźwiła, w każdym razie, nie zasypiałam na stojąco. Un y łam włosy i użyciu słodkiej, różowej odżywki wyszłam spod prysznica i owinęłam w biały ręcznik. Zakrywała mi cycki i ledwo co pośladki, a nie wzięłam bielizny.
Kuźwa no.
Cicho otworzyli drzwi i widząc, że nie ma do w sypialni wyszłam z łazienki.
- Nie tak szybko, skarbie.
Skamieniałam czując jego dłonie na biodrach. Przylgnął do moich mokrych jeszcze pleców i odgarnął moje włosy za ramię. Kurczowo trzymałam ręcznik, ale przy jego wszędobylskich rączkach to ja sobie mogę podtrzymać...
- Jesteś słodka- szepnął, przejeżdżając nosem w górę i w dół mojej szyi- kurewsko słodka, Layna. I wiesz co chcę z tobą zrobić...
- No chyba właśnie wiem- wydusiłam.
- To dobrze- powolnym ruchem przejechał dłonią po ręczniku w dobre mojego do ciała, aż dotarł do moich palców, zaciśniętych przy dekolcie- puść- mruknął mi do ucha, a ja głupia powoli poluzowałam uścisk, pozwalając mu tym samym na ściągnięcie ręcznika z mojego ciała. Ale zrobił to powoli.
A kiedy przyciągnął mnie sportem do siebie, taka bezbronną i nagą, poczułam bijące od niego ciało. I...
- Czy ty jesteś nagi?- zapytałam oniemiała, czując jego twardą erekcję przy swoich pośladkach. Wpadłam.
- Tak samo jak ty- wychrapiał mi do ucha. Cholerka, sam jego głos był... pobudzający jak skurwysyn.
- Miałam iść spać- wydusiłam, kiedy jego prawa dłoń znalazła się na mojej piersi. Nie dobrze...
- Zmęczona? Mam inne zdanie, na ten temat.
I w tej chwili jego palce ścisnęły mój prawy sutek.
- Kurwa- syknęłam i wygięłam się w tył, czując wzbierające we mnie pożądanie. Przy okazji ścisnęłam tyłkiem jego twardego kutasa. Cudnie.
- Prowokujesz mnie- warknął nisko i jeszcze bardziej ścisnął mój twardy sutek.
- Kto tu kogo prowokuje...- wydyszałam, a jego druga dłoń zsunęła się niebezpiecznie w dół mojego brzucha. Przejechał palcami po mojej szyi i linii szczęki, odwracając moja głowę do siebie. Patrząc mi w przy dotknął mojej mokrej kobiecości, a ja zassałam powietrze i przygryzłam wargę, siłą powstrzymałam się przed głośnym jękiem.
Ale kiedy wsunął w moją ciepkę dwa palce ugięły się pode mną kolana, a usta otworzyły w piękne 'O'.
Boże, trzymaj mnie.
- Jesteś podniecona- twierdził z uśmiechem- czyżbyś czegoś ode mnie oczekiwała?- uniósł brew, poruszając we mnie swoimi palcami.
- Jeśli mnie rozbudziłeś, to teraz się mną zajmij- spojrzałam na niego, przygryzając wargę.
- Ściana, czy łóżko?- zapytał szybko, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Łóżko- skinęłam głową odwracając się do niego przodem i wsunęłam nogę między jego uda.
Zacisnął powieki.
- Chyba jednak tak szybko nie pójdziemy spać.
Chwycił mnie za pośladki i podniósł, a ja owinęłam go nogami w pasie. Cóż, jeden ruch i znalazłby się we mnie.
Położył mnie na łóżku i od razu wszedł między moje nogi i zbliżył twarz do mojej. Chwyciłam jego policzki i pierwszy raz odkąd wyszliśmy na ten spacer, pocałowałam go. Połączył nasze języki, w tym samym czasie poczułam jak jego palce powoli we mnie wchodzą. Oderwałam się od niego jęcząc głośno i pociągnęłam go za włosy.
- Zayn...
- Chcesz mnie?- wymruczał nisko, sunąc ustami po mojej szyi w dół- mam ci to dać?
- Tak- wydyszałam, kiedy jego usta złożyły się coraz bliżej do mojej cipki.
- I powiedz, co ja ma z tobą zrobić?- pokręcił głową zamyślony.
- Najlepiej we mnie wejdź- jęknęłam, kiedy jego palce powoli przemknęły wzdłuż mojej kobiecości.
- Nie ma tak łatwo, kichanie- uśmiechnął się kpiąco i w tym samym czasie jego palce zostały wykonane z roboty przez ciepły język.
- Cholera jasna, pomocy...- jęknęłam żałośnie kolejny raz. Jego ciepły język błądził po mojej wilgotnej łechtaczce pobudzając ją jeszcze bardziej. A ja się po prostu wierciłam na tym łóżku, w pewnym momencie rozszerzając ugięte nogi do szabatu.
- Rozciągnięta jesteś- mruknął nisko, wsuwając we mnie palec, więc wygiąło mną jeszcze bardziej- zaskakujesz mnie, skarbie- pogładził opuszkami wnętrze mojego uda.
Jechałam, kiedy jego język ponownie zabawiał się z moją biedną cipką, czując jak zbliżam się do krawędzi.
- Zay, j-ja... zaraz...
- O nie nie nie- odsunął się i zawisł nade mną- nie pozwolę ci teraz dojść- mruknął z uśmiechem, widząc mają czystą dezorientację i... irytację.
- Nie żartuj sobie nawet...- warknęłam głośno, chwytając go za włosy.
- Wiesz, jestem zmęczony- pokiwał głową, a ja powaliłam go na plecy.
- I podniecony- prychnęłam, chwytając między palce jego podbródek- mam coś z tym zrobić?
W tej chwili powalił mnie na łóżko by znów znaleźć się nade mną. No idiota. Tak się będziemy rzucać przez całą noc.
- To ja jestem od tego by cię zadowalać, skarbie. Nie ma odwrót, zapamiętaj.
Co ja poradzę, że jego słowa tak do mnie trafiają? No nic. On robi wszytko, żeby mnie tym zniszczyć, wszystko.
Uśmiechnęłam się jak pokopana i z impetem połączyłam nasze usta. Czułam głowę jego penis przy swoim wejściu i cholera najwyższy czas, bo ja chcę w końcu dojść! Cholera!
- O tak...- jęknął gardłowo, zarabiając się we mnie całą swoją długością.
Panie, panowie- jestem w niebie!
Jak zawsze poruszał się szybko, ale przy tym tak umiejętnie, że za chodziłam w kminę jak on to robi. Był tak twardy, że czułam po prostu, że to nie potrwa długo. Jego oddech owiewał mija szyję, jego ciało opierało się o moje, dosłownie na mnie leżał.
- Jesteś tak ciasna, kochanie. Tak cholernie ciasna- stęknął wbijając się we mnie mocno, aż zacisnęłam paznokcie na jego skórze na plecach. Moje ciało zaczęło drżeć, nogi mi się trzęsły!
- Zay... Zay, kurwa.
- Zaciskasz się na mnie- sapnął nisko i krótko połączył nasze usta- zaraz dojdziesz. Ja też.
- Nie mogę już!- krzyknęłam zaciskając powieki.
Jak wybuchnę, nie ma co zbierać!
I w tej chwili poczułam jak spadam, spadam, spadam i spadam. I nie było końca. Ogarnęła mnie wszechogromna rozkosz, przez chwilę nie wiedziałam, czy nadal oddycham. On doszedł zaraz po mnie, przykrywając mnie swoim mokrym od potu ciałem i chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
Objęłam go ramionami i powoli dołączyła skórę jego pleców. Lubię jego plecy. To tak na marginesie.
Wyszedł ze mnie powoli i położył się obok na brzuchu, cały czas mając zamknięte oczy. Przewrócił się na plecy oddychając głośny, a ja przykryłam nasze ciała kołdrą i przytuliłam się do jego boku.
- Zay?
- Hmm?
Kocham cię.
- Dobranoc.
Nie no, trzymajcie mnie!
Podniosłam się na łokciu i złożyłam krótki pocałunek na jego policzku. Potem standardowo położyłam głowę na jego lewej piersi i zamknęłam oczy. Jego ranie powoli przyciągnęło mnie bliżej niego.
- Dobranoc, Layna- szepnął, po czym pocałował mnie w głowę- śpij dobrze.
Będę. Bo ty spiesz obok.~*~
Mało was :(
4
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...