III Rozdział 21. 'Ja cię nie chcę więcej widzieć, Zayn'

6K 626 81
                                    

Pojechałam do firmy.
Musiałam wiedzieć, czy ktokolwiek coś znalazł, czy mamy jakiś, choćby najmniejszy punkt zaczepienia. Musieliśmy mieć. Inaczej będziemy na samym dnie czarnej dziury bez dna. Kurwa.
Podjechałam pod budynek i już wiedziałam, że nie będzie zbyt przyjemnie. Czekała na mnie banda dziennikarzy, których starali się ogarnąć moi panowie z ochrony. Nie bardzo im to wychodziło, ale zawsze coś... Chęci się liczą, to najważniejsze.
Jak tylko z auta wysiadłam, myślałam, że oślepnę i będę zmiażdżona, przez ten tłum. Ale! Nie wiedziałam skąd, wyrósł przede mną wysoki facet w garniaku i dosłownie osłonił całym sobą. Potem chwycił w talii, mimo tego, że się o to nie prosiłam i zdezorientowana dość opornie zareagowałam, ale przeprowadził mnie przez tą bandę do głównego wejścia. Otworzył drzwi, stanął za mną i również za mną je zamknął, kiedy znaleźliśmy się w środku.
- W porządku?- odezwał się niskim głosem i spojrzał na mnie z góry.
Czułam się, jakbym patrzyła na Malika, bardzo wysoki był.
Kurwa...
- Co to było?- odetchnęłam, patrząc za szklane drzwi, gdzie ochroniarze odpędzali namolne muchy.
- Czekali na panią od godziny. W porządku?- powtórzył i uparcie czekał na odpowiedź.
- Um, tak, jasne- pokręciłam lekko głową i spojrzałam mu w oczy- i Ellayna jestem- wyciągnęłam dłoń w jego stronę- nie widzieliśmy się wcześniej chyba, przepraszam.
Patrzył na mnie zdziwiony moją postawą wobec niego, ale chwycił moją dłoń.
- Evan Harinson- lekko ścisnął moje palce- miło panią poznać, panno Grande- powiedział formalnie i po skinieniu głową odwrócił się i odszedł gdzieś nie wiem gdzie.
- Przecież mówiłam, żeby mówił po imieniu, co mu...
- W porządku?- zapytała Mei, która znalazła się obok nie wiem kiedy- blada jesteś.
- Co?- dotknęłam policzków- tak, jest dobrze, dzięki- powiedziałam, choć w głowie nadal miałam poranną konfrontacja z Malikiem.
Coś mi w nim nie pasuje, coś się gryzie jak cholera, ale nie wiem co...
- Macie coś? Ktokolwiek? Powiedzcie, że tak, bo jak nie, to ja nawet na spotkanie nie jadę- jęknęłam błagalnie.
- Coś mają, nawet sporo- uśmiechnęła się pocieszająco, więc poszłam za nią do głównej recepcji, gdzie wszyscy zawzięcie o czymś dyskutowali.
- Witam- uśmiechnęłam się- co mamy?
Dajcie mi coś, cokolwiek!
- Sporo mamy- powiedział David- na początek inwestorzy. Udało mi się dogadać z paroma osobami, jeśli zobaczą, że firma nie upada, a nawet stoi w miejscu, kupią projekty. Spore projekty, ale wiadomo, musi to być klasa z najwyższej półki.
- Świetnie, to już coś. Z projektami damy sobie radę, ważne, żeby miał kto w nie zainwestować.
- No- skonał głową Alan- koszty są spore, ale damy radę, jeśli tak jak mówi David, będą klienci. Wyjdziemy minimalnie na minus, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, porównując wykonanie, a sprzedaż, ale będą to klienci, którzy przyciągną następnych. Nie może być źle, w końcu zacznie się wszystko zwracać.
- A pieniądze? Jakieś kredyty, cokolwiek?- zapytałam.
- No... z tym gorzej- odezwała się Cara- nikt nam nie przydzieli kredytu, jeśli nie mamy możliwości spłaty, nawet jak będziemy mieli taką możliwość, to żaden bank się na to nie zgodzi, bo sytuacja może ulec zmianie. To są za duże sumy. Dzwoniłam wszędzie gdzie się dało. Odmówili- westchnęła.
Kurwa jego mać...
- Nie łamiemy się, jakoś to ogarnę. Coś wymyślę- spojrzałam w dół, starając się ogarnąć chaos panujący wewnątrz mojego i tak rozpieprzonego mózgowia- jadę za chwilę na spotkanie, właściwie już muszę jechać- spojrzałam na zegarek w komórce- powiecie mi resztą jak wrócę- mruknęłam szybko- trzymajcie kciuki- rzuciłam odchodząc.
Musi być dobrze.
- A...- zatrzymałam się przy drzwiach. Zauważyłam, że Evan się zbliża.
Matko, jak to brzmi!
- Za chwilę powinna być ekipa remontowa- powiedziałam- mamy tydzień, na odnowę tego miejsca- powiedziałam, a mężczyzna otworzył mi drzwi. Skąd on tu?
- Dziękuję- powiedziałam, a on nic nie powiedział, nawet na mnie nie spojrzał, ale tylko wypuścił z budynku i znowu zasłonił sobą, prowadząc do samochodu. Wyłączyłam alarm, a on o dziwo otworzył mi drzwi do mojego Audi i zamknął je za mną.
Dziwny facet
*
- Dzień dobry- powiedziałam, wchodząc do gabinetu Johnnego. Wstał natychmiast z miejsca i zapiął guzik marynarki.
- Ellayna, bałem się, że nie przyjdziesz.
- Wybacz spóźnienie- powiedziałam, podchodząc do jego biurka i wysunęłam dłoń, którą przyjął i... uniósł do ust, by pocałować.
Malik...
Nie, nie chcę.
- Wszystko w porządku, blada jesteś- powiedział, marszcząc brwi.
- Już drugi raz to słyszę dzisiaj- westchnęłam, a on wskazał na czarny fotel, naprzeciw swojego biurka- mogę prosić o szklankę wody?- spojrzałam na niego, czując, jak robi mi się ciepło.
Co jest...
- Tak, naturalnie- powiedział i podszedł do drzwi. Za chwilę wrócił i usiadł za biurkiem, a do jego gabinetu weszła kobieta w białej koszuli i ołówkowej spódnicy po kolano. Wniosła tacę z dwiema szklankami i dzbanek pełen wody z cytryną i miętą.
Tak...
- Dziękuję- uśmiechnęłam się słabo, kiedy podała mi szklankę- naprawdę dziękuję- spuściłam wzrok na naczynie, które trzymałam w dłoniach.
- Nie ma za co, panno Grande- powiedziała miło, na co podniosłam wzrok, a ona skinęłam głową, zabrała tacę i wyszła.
- Nie wyglądasz najlepiej- stwierdził Hall, więc spojrzałam na niego.
- Nie wiem co mi jest, zrobiło m się dziwnie ciepło, nigdy tak nie mam- pokręciłam głową.
Upiłam łyk wody i trzymając szklankę w obu dłoniach, patrzyłam na nią jakby była Bóg wie czym.
- Więc to prawda?- usłyszałam- firma...
- Firma ma długi, z których nie jestem w stanie jej wyciąnać.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na mężczyzną. Westchnął jedynie i spojrzał za szklaną ścianę.
Dlaczego w gabinetach wszystkich prezesów jest szklana ściana. Ja też taką mam.
- Jak mogę ci pomóc?- zapytał, wracając do mnie spojrzeniem.
- Posłuchaj...- zaczęłam ostrożnie- wiem, że grasz na giełdzie, masz duże spółki, które świetnie prosperują- powiedziałam zgodnie z prawdą- chciałam zapytać... poprosić raczej...- spuściłam wzrok- czy... czy zgodziłbyś się może udzielić mi kredytu? Jakiegokolwiek. Procent nie gra roli, spłacę z odsetkami- zapewniłam, a on podniósł się z miejsca i podszedł do szklanej ściany- żaden bank nie da mi ani pół dolara, nawet, jeśli własną duszę zastawię w zamian- westchnęłam- Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Podniosłam wzrok.
Patrzył uparcie przed siebie, dłonie splótł za plecami. Myślał nad czymś.
- Jakie masz długi?
Najgorsze pytanie.
- Prawie sześć miliardów...
Podniosłam wzrok, a ten odwrócił głowę w moją stroną. W jego oczach był tylko i wyłącznie szok, nic więcej.
- Ta- potarłam nos palcem wskazującym- właśnie taka jest reakcja- powiedziałam- nie mam szans, jeśli nie będę miała od czego zacząć. Gdybyś się zgodził, spłacę wszystko z odsetkami, jak mówiłam, obiecuję. Oczywiście zrozumiem, jeśli odmówisz- pokręciłąm głową i wstałam szybko- musisz dbać o własne interesy i jeśli tylko uważasz, że...
- Nie będzie spłacania z odsetkami- powiedział- nie będzie żadnego procentu- dodał, patrząc na miasto za szybą- nie zgadzam się.
Zamknęłam oczy, czując jak mi nogi miękną.
Wszystko przepadło.
- Podejdź tutaj, moja droga- polecił, a ja machinalnie to zrobiłam, nie miałam już się nad czym zastanawiać- i posłuchaj mnie bardzo uważnie.
Patrzyłam jak otępiała na obraz przede mną.
- Słuchasz mnie?
- Słucham- przytaknęłam cicho. Choć chciałam płakać najgłośniej jak umiem.
- To dobrze- spojrzał na mnie- pojedziesz teraz do firmy. Pojedziesz i sprawdzisz, co jeszcze możesz zrobić.
Co?
- Będę czekał na twój telefon- spojrzałam na niego marszcząc brwi- kiedy będziesz znała dokładny plan, dasz mi znać, postaram się uzupełnić twoje braki finansowe i nie zgadzam się na jakiekolwiek odsetki. Oddasz tyle ile dostaniesz- powiedział.
Czy ja właśnie... kurwa co?
- Słucham?- wydusiłam oniemiała.
- Dobrze że słuchasz, bardzo dobrze- pokiwał tylko głową- zrozomiaś wszystko?
- Nie bardzo- powiedziałam zgodnie z prawdą- ty... ty się zgadzasz?
- Tak- potwierdził.
Otworzyłam usta, ale nie byłam w stanie wykrztusić słowa.
- J-ja... nie wiem co powiedzieć- pokręciłąm głową.
- Więc nic nie mów, porozmawiamy, kiedy będziesz gotowa. A teraz nie trać czasu.
- A-ale...
- I mam nadzieję, że zobaczę cię dzisiaj na lunchu w kawiarni- powiedział tylko.
*
Kiedy tylko wyszłam z samochodu, znów dopadły mnie spragnione informacji i zdjęć hieny. I znowu nie wiem skąd pojawił się przy mnie Evan.
- Mam to!- krzyknęłam, kiedy tylko weszłam do środka. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, Mike szczególnie- powiedzcie, że macie jakiś duży projekt do wykonania, cokolwiek, a mamy pieniądze. Tylko muszę wiedzieć ile- dosłownie podbiegłam w szpilkach do głównej recepcji, gdzie stali wszyscy moi ludzie, ze tak powiem.
- Mamy coś- powiedziała Cloe- jest przetarg, na projekt pałacu w Anglii.
Brzmi jak coś dużego, mogą być duże pieniądze.
- Jakiś angielski bogacz, chce go postawić i zażądał najlepszego projektu. Z najwyższej półki.
- Dobrze, możemy się zgłosić?- zapytałam od razu.
- Możemy, ale jest problem, właściwie kilka.
- Ta- mruknęłam cicho- byłoby za łatwo- westchnęłam- mów.
- Po pierwsze- zaczęła Cara- można się zgłaszać do jutra.
- Pięknie- prychnęłam- co dalej?
- Po drugie, nawet, jeśli zdążymy się zapisać, mamy niecałe dwa tygodnie, na wykonanie głównych szkiców.
- Ile?- jęknęłam- jakie dwa tygodnie?- dodałam zrezygnowana. No ja się zabiję.
- Przetarg trwa od roku, firmy, które się do niego zgłosiły już mają wszystko zapiete na ostatni guzik- powiedziała- i jeszcze coś...
- Dobij mnie- zamknęłam oczy i oparłam czoło o ramię Michaela.
- Z los Angeles zgłosiła się jeszcze jedna firma, a z nią mamy małe szanse, prościej mówiąc- żadnych.
- Co to za firma?- zmarszczyłam brwi, nadal nie otwierając oczu- i dlaczego...
- Jej właścicielem jest Malik.
Spojrzałam na nią powoli i daję słowo, ona zbladła.
- N-nie patrz tak, zaczynam się bać- powiedziała nerwowo.
Otrzepałam się jak pies i zamrugałam.
- Malik? Malik ma firmę architektoniczną?- warknęłam zła.
Wszedzie on, dlaczego on i pieprzy mi życie?!
- Tak, jedna z najlepszych w Kalifornii. Ma najlepszych projektantów, niektórzy kiedyś pracowali tutaj, ale kiedy odeszli, zaproponował im takie zarobki, że nigdy nie odejdą z jego firmy.
- I przede wszystkim ma wiarygodność i pieniądze- warknął David.
Coś mi się wydaje, że go nie lubi.
- My też będziemy mieć- powiedziałam- byłam na spotkaniu, Hall nam pomoże, muszę tylko wiedzieć ile będzie brakowało. Jaka jest wstępna cena, za projekty?
- W całości to wychodzi mniej więcej dwa i pół miliarda na czysto dla nas.
- Czyli nadal brakuje nam niemal cztery- powiedział Mike.
- Cos się załatwi. Przede wszystkim wyciągnę co się da z Browna w sądzie. Nie ma szans, żeby zostawił mnie bez tej kasy, jest zwykłym złodziejem i tylko...
- Ja, złodziejem?!
Odwróciłam się natychmiast w stronę wściekłego mężczyzny, idącego w moim kierunku.
Jak go tylko zobaczyłam, skoczyło mi ciśnienie, że o ja nie pierdolę.
Szedł szybko, zaciskając pięści, ubrany w ciemny, brązowy garnitur.
- Jak mogłaś wnieść do prokuratury sprawę przeciwko mnie?!- krzyknął i stanął przede mną.
- Jak? Jak?!- zacisnęłam pięści- okradłeś mnie, człowieku! Okradłeś mojego ojca, mnie i tych wszystkich ludzi! Jeszcze masz czelność tu przychodzić i pytać, dlaczego zgłosiłam sprawę do sądu?!- warknęłam, a Mike złapał mnie od tyłu za ramiona, bo słowo daję, byłam gotowa mu wjebać na środku holu.
- Jesteś nienormalna- syknął- nie masz szans, nie masz na mnie żadnych dowodów, że...
- Znajdę je, uwierz mi- powiedziałam natychmiast- znajdę je, a wtedy skończysz niżej niż na dnie i oddasz wszystko, co zabrałeś, rozumiemy się?!- warknęłam.
- Nie zrobisz tego. Nie masz siły, nie...
- Nie ty mi będziesz mówił, co zrobię, a co nie!- wrzasnęłam jak psychiczna.
- Wdech, mała- szepnął Mike, pocierając moje ramiona, a ja zaczerpnęłam powietrza, czując, jak zaraz wybuchnę, jeśli w coś nie przyjebię.
- Jesteś chora- stwierdził Brown- nikt normalny nie...
- Jestem z edycji limitowanej- splunęłam- a teraz zejdź mi z oczu, zanim każę wywlec cię na główny plac- syknęłam, robiąc krok w jego stronę- i zapamiętaj- nie jestem słaba- powiedziałam powoli i dobitnie.
Spojrzał na swoich byłych pracowników, potem na stojących obok ochroniarzy i na końcu na mnie. Zacisnął usta w wąską linię i odwrócił się w stronę wyjścia.
- To jeszcze nie koniec, Grande, daję słowo- powiedział, zanim wyszedł.
- Co to było?
Spojrzałam na Carę i przymknęłam powieki.
- Jeśli nic się nie zmieni, radzę się przyzwyczajać, bo...
- O matko moja- jęknęła Cloe, patrząc za mnie i przyłożyła dłoń o ust.
Co jest?
Odwróciłam się i... nie.
- Ty...- syknęłam wściekle i natychmiast ruszyłam w jego stronę.
Musi wyglądać tak dobrze? To mu daje przewagę...
- Czego tu chcesz?!- warknęłam, kiedy do niego podeszłam. Nie zatrzymał się, spotkaliśmy się w połowie drogi.
- Nie podnoś głosu- powiedział, a mnie zmroziło.
- Będziesz mnie ustawiał do pionu w mojej własnej firmie, Malik?!
- Jeśli sama tego nie zrobisz- tak- skinął głową, poprawiając marynarkę.
- Jesteś ostatnią osobą, która ma prawo dyktować mi cokolwiek w jakiejkolwiek sprawie- powiedziałam, robiąc krok w jego stronę.
Owiał mnie jego słodki zapach, całe jego ciepło, w ogóle jego obecność. To zaburzało racjonalny proces myślenia.
*
- Kim ona jest?
- Dziwką.
*
Zacisnęłam powieki.
- Przychodzę tu w sprawach służbowych- powiedział.
- A ja mam to w dupie, rozumiesz?! Wynoś cię!
- Ellayna...
- WYPIERDALAJ!
Uniósł minimalnie brwi, a przez jego oczy przeszał dziwna iskierka.
Zaraz się poryczę.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek mu to powiem.
Nigdy nie chciałam, żeby zniknął z mojego życia...
Minął mnie i podszedł do Mike'a.
- W twoje ręce, Mike- podał mu czarną aktówkę- nie mam do niej cierpliwości- powiedział, na co odwróciłam się szybko.
- Wynoś się- powiedziałam cicho, czując jak się trzęsę
Spojrzał na mnie i po skinieniu głową, do moich pracowników skierował się do drzwi.
- Do zobaczenia.
- Ja cię nie chcę więcej widzieć, Zayn- powiedziałam i słowo dają, moje oczy się zaszkliły- nigdy więcej.
Odwrócił się i wyszedł, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jaką piękną scenę urządziłam przed wszystkimi zebranymi tu ludźmi.
- Dobra- pokiwała głową Cara- co TO było- wskazała na drzwi.
- To był największy chuj, jakiego kiedykolwiek poznałam.
I z dziwnych przyczyn, jest dla mnie najważniejszy na świecie...

Sorka za błędy😘

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz