II Rozdział 24. 'Nie wiesz skąd się dzieci biorą?'

8.1K 646 76
                                    

Żadne z nas się nie odzywało. On po prostu siedział i patrzył w okno, a ja trzymałam jedną ręką kierownicę, drugą oparłam o drzwi. Ciszę przerwał dzwonek mojej komórki, przez co przeniósł na mnie wzrok. Wyciągnęłam telefon z kieszeni dresów i przyłożyłam do ucha.
- Co byś chciał?- zapytałam, wiedząc, że to Niall.
Kto by inny?
- Wstąpisz do sklepu?
- Po co? Jak po wódkę, to nie- westchnęłam.
- Po chipsy i solone orzeszki.
- Poważnie?- jęknęłam- jest piąta nad ranem, człowieku.
- Głodny jestem.
- Dobra- westchnęłam- jeszcze coś?
- Ashton chce jakieś czekoladowe batoniki.
- Coś jeszcze?- powtórzyłam zmęczona, włączając kierunkowskaz. Akurat dojeżdżalam do całodobowego.
- Możesz jeszcze wziąć haribo.
- Dobra. Tyle. Cześć- wyłączyłam się szybko i zaparkowałam pod sklepem.
- Poczekaj chwilę- mruknęłam i wyciągnęłam ze schowka pod kierownicą kartę kredytową. Wysiadłam z samochodu i weszłam do sklepu, gdzie siedziała tylko znudzona czarno włosa dziewczyna, która przeglądała jakąś gazetę. Chwyciłam koszyk i skierowałam się do regału ze słodyczami. Wpakowałam do koszyka chyba dziesięć opakowań misiów haribo, nie wiem ile dokładnie, nie liczyłam. Potem zgarnęłam ramieniem batoniki, marsy chyba, ale było ich więcej niż żelek. Znalazłam regał z chipsami i tym wszystkim co słone, włożyłam do koszyka sześć dużych puszek słonych orzeszków ziemnych i cztery paczki cebulowych chipsów, największe jakie były. Obładowana podeszłam do kasy, a dziewczyna spojrzała na mnie jak na chorą umysłowo. Skasowała po jednym produkcie z każdego rodzaju i pomnożyła, żeby było szybciej. Wszystko spakowała do dużej papierowej torby, ja zapłaciłam, podziękowałam i wyszłam. Wrzuciłam torbę do bagażnika i wsiadłam za kierownicę. Znów bez słowa ruszyłam dalej.
Dojechaliśmy pod bramę, którą otworzył pilotem doczepionym do kluczy. Podjechałam pod garaż i zgasiłam silnik. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do Malika, który zrobił to samo.
- Jak długo to trwało?- zapytałam bez zbędnych wstępów, krzyżując ręce pod biustem. Pokiwał lekko głową- nie udawaj. Kazałeś nas śledzić, chcę wiedzieć po co. Mogłeś po prostu zapytać, ale nie, bawisz się w szpiega- warknęłam- mogłam wcześniej się domyślić, że coś jest nie tak. To było zbyt proste, zbyt normalne...- pokręciłam głową.
- Gdybym zapytał powiedziałabyś mi prawdę? Oczywiście, że nie, więc nie rozumiem o co ci chodzi- powiedział jawnie zirytowany.
- Może i nie, ale nie ja nie grzebałam w twoim życiorysie. Znając ciebie to już pewnie wiesz dokładnie czym się chłopaki na codzień zajmują- prychnęłam. Spojrzał gdzieś w bok- wiedziałam- pokręciłam głową- uwierz mi, że jakbym chciała to nie miałabym najmniejszego problemu żeby przestudiować twoją przeszłość. Tymczasem się dowiaduję, że się ścigałeś na nielegalnych wyścigach i kto wie co jeszcze. A do mnie masz pretensje- warknęłam głośno.
- Nie musisz wiedzieć wszystkiego.
Zabolało.
Tylko czemu?
- Ty też nie. Może mi jeszcze powiesz, że wiesz dlaczego potajemnie studiowałam medycynę!
- Nie, nie wiem.
- Patrzcie ludzie, Malik czegoś jednak nie wie!- wyrzuciłam ręce w powietrze- i powiedz jak mamy sobie nawzajem zaufać?! Ty może nie masz z tym problemu, ale ja nie ufam byle komu!
- Czyli jestem dla ciebie nikim, tak?- skrzyżował ręce na torsie.
Zacisnęłam usta w wąską linię.
Przegięłam chyba.
- Nie, nie jesteś...
- Właśnie to powiedziałaś- warknął ostro i chciał się odwrócić, ale chwyciłam go za ramię.
Przyparłam go do drzwi samochodu i zacisnęłam dłonie na jego ramionach. Patrzyłam w jego oczy, w których teraz było lekkie zdziwienie, ale nadal przebijała przez nie złość.
- Może mi powiesz, że jednak zmieniłaś zdanie i że...
Nie dokończył.
Stanęłam na palcach, jedną dłonią chwytając go za kark i pochylając do siebie. Połączyłam nasze usta w mocnym i stanowczym pocałunku, chciałam mu pokazać, że nie jest dla mnie nikim.
Tak na dobrą sprawę nie wiem kim jest.
Poczułam jak wszystko w brzuchu mi się przewraca, kiedy jego dłonie powoli zsunęły się na dół moich pleców, pod koszulkę.
I jeszcze zataczał tam kółeczka, boziu!
Chwycił moje pośladki i wbił w nie palce dość konkretnie, na co jęknęłam głośno i ugryzłam go w dolną wargę. Podniósł mnie tak, że oplotlam go nogami w pasie jak koala i odwrócił nas tak, że teraz to moje plecy przylegały do samochodu.
Dominant pieprzony.
Tak się bawiliśmy przez chwilę naszymi językami, aż odezwałam się od niego i nabrałam głęboko powietrza. Złączył nasze czoła, mogłam poczuć jego oddech na twarzy.
- Nie jesteś nikim, Malik- chwyciłam jego policzki w obie dłonie. Otworzył oczy, ale nie całkiem tylko tak do połowy.
- To czemu cały czas mówisz do mnie po nazwisku?- zapytał cicho.
- Do każdego faceta mówię po nazwisku. Tylko nie do chłopaków. Przeszkadza ci to?
- Jak mówisz do mnie po imieniu, czuję się tak jakoś bliżej ciebie.
Zadrżałam.
Definitywnie.
Uśmiechnęłam się lekko i potarłam jego szorstkie policzki. Urocze są.
- Mam się z tobą przespać, chcesz być jeszcze bliżej?- prychnęłam śmiechem, a on uniósł lewy kącik ust i potarł swoim nosem o mój. Czemu mnie to jakoś ruszyło?
Bo ruszyło.
- Wiesz ile nie uprawiałem seksu?- wymruczał nisko- ponad dwa miesiące.
Ouu...
- To... długo- skrzywiłam się i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
Ale on słodko pachnie!
- Kurewsko długo- warknął nisko, tuż przy moim uchu i przycisnął moje biodra do swojego krucza.
Jak mnie zaraz nie puści będę mieć kisiel w majtkach!
- Puść mnie, bo się napalę przez przypadek i co?- sapnęłam, a jego oczy stały się ciemniejsze.
Oj
- Jak dla mnie już jest za późno- powiedział i chwilę później jego ciepły oddech owiał moją szyję. Przygryzłam wargę, kiedy poczułam jak jego język zostawia mokre ślady na mojej skórze.
- Tylko się nie baw w malinki, bo nie będę się tłumaczyć- wymamrotałam z na wpół przymknietymi oczami.
Odsunął się z westchnieniem i spojrzał na mnie.
- Psujesz zabawę- powiedział znów połączył nasze czoła.
- Wybacz- prychnęłam- muszę wracać. Następnym razem zapytaj, a nie wysyłaj za mną swoich ludzi- powiedziałam pobierając jego policzek.
- A odpowiesz?- zapytał cicho.
Właśnie. Odpowiesz?
Jak będę mogła to tak.
Oszukujesz samą siebie.
- Zależy o co mnie zapytasz- powiedziałam.
Przechylił głowę w prawo, a jego dłoń powędrowała do dekoltu mojej koszulki. Powoli zsunął materiał z ramienia, odsłaniając obojczyk.
Kurwa.
Blizna sprzed dwóch lat.
- To...- zaczął powoli- to jest pamiątka po jednej z akcji, prawda?- zapytał i spojrzał mi w oczy. Spuściłam wzrok i skinęłam głową.
- Wstyd się przyznać. Myślałam, że mam czystą drogę ucieczki, a nie zauważyłam snajpera. Pierwsza rzecz to ocena sytuacji, czego ja wtedy nie zrobiłam. To był głupi błąd. Ale kosztowny- westchnęłam nie patrząc na niego i poprawiłam materiał.
- Nie chcę cię nigdy takiej zobaczyć- odezwał się, na co podniosłam wzrok- postrzelonej, pobitej, czy cokolwiek innego- powiedział takim jakimś przygnębionym głosem- czemu w ogóle w tym jesteś? Przecież masz apartamenty, to jest kompletnie inne życie.
- Wiem. Ale to jest moje życie. Jedno i drugie. Nie chcę tego zostawić. Może kiedyś ci powiem o co chodziło na samym początku.
Nie powiesz.
Nie.
- Muszę wracać- powiedziałam i chciałam zeskoczyć na ziemię, ale mnie nie puścił. Wręcz przeciwnie, mocniej do siebie przyciągnął, co wiązało się z tym, że wbił mi paluchy w tyłek.
- Miałeś mnie nie macać.
- Nie jedź- powiedział cicho.
Nie jedź.
No co poradzę, jak muszę!
- Muszę jechać, Zayn- uśmiechnęłam się i na którym połączyłam nasze usta. Tak słodko wyszło.
Westchnął i postawił mnie na ziemi, sam wsunął dłonie do kieszeni spodni  i cofnął się o krok.
Miał taką minę, jakbyśmy się przez następne pół robi mieli nie zobaczyć.
- Będziesz tęsknił?- uniosłam brew i zbliżyłam się do niego, kładąc dłonie na jego torsie. Poczułam jaka jego mięśnie się napinają i to tak dość konkretnie. Chwycił mnie w talii i przysunął do siebie.
- Nie lubię jak mnie zostawiasz- przyznał.
- Wynagrodze ci to jakoś- przygryzłam wargę, a przez jego tęczówki przemknelo rozbawienie i... no podniecenie właśnie.
- Już nawet wiem jak- wymruczał nisko, nachylając się do mojego ucha.
- No pewnie, że wiesz- przewróciłam oczami i odsunęłam się- do jutra- uśmiechnęła się i wsiadłam do samochodu.
*
Podjechałam pod blok i zaparkowałam w garażu. Wyjęłam zakupy z bagażnika i przeszłam do domu wewnętrznym  przejściem. W kuchni chwyciłam plastikowe miski, trzy kubki i schowałam do torby z zakupami. Wyjęłam z lodówki dwie butelki coli i ruszyłam do siebie. Otworzyłam drzwi łokciem i wpakowałam do środka, od razu walnęłam torbę na stolik.
- Co tak długo?- Niall wyszedł z mojej sypialni, a zaraz za nim Ashton. Obaj mieli ma sobie dresy i koszulki na ramiączkach.
- Chcecie oglądać film, co nie?- zapytałam.
- A orzeszki kupiłaś?- zapytał Horan. Wyjęłam z torby sześć dużych puszek i postawiłam na stole.
- Kupiłam- skinęłam głową- rozkładany kanapę, Ash przynieś poduszki, co?- uśmiechnęłam się, a blondyn poszedł do mojej sypialni, skąd wrócił po minucie z wszystkim co znalazł na moim łóżku i rzucił to na rozłożoną już kanapę.
- Długo ci zeszło, Sweety- Niall spojrzał na mnie mróżąc lekko oczy.
- Wkurzyłam się- powiedziałam i zaczęłam układać poduszki, żeby się nam wygodnie oglądało- bawi się w kotka i myszkę- warknęłam pod nosem. Nie byłam już na niego zła, było buzi i te sprawy, ale musiałam coś w miarę wiarygodnego powiedzieć.
- Wiesz, my zrobiliśmy to samo- powiedział lekko przybity.
- Ale ja nie szukałam faktów o jego prywatnym życiu- przewróciłam oczami- dobra nie gadamy o nim, film chcę obejrzeć- powiedziałam.
- Jest 5:26- powiedział Ash- mam nadzieję, że masz czekoladę bo zasnę.
- Mam- rzuciłam w niego batonem- z resztą, jak was znam, to pewnie spaliście przed wyścigami.
Nic nie powiedzieli.
Czyli mam rację.
Zdjęłam spodnie, skarpetki i stanik, zostałam w majtkach i koszulce Matta.
- Sweety?- zaczęłam Niall i podniósł materiał odsłaniając mój tyłek- od kiedy ty koronkę nosisz?- zaśmiał się.
Taki szczegół, że właśnie oboje patrzą na moją dupę.
- Kupiłam ostatnio- wzruszyłam ramieniem.
A raczej Malik mi kupił, jeśli konkretnie o tych majtkach mówimy...
- Całkiem to podniecające, wiesz?- uniósł brew.
- Ja ci na pewno pomagać z namiotem nie będę- uniosłam ręce w geście obronnym i usiadłam na kanapę. Jeden legnął po mojej prawej, drugi po lewej stronie, przykrylismy się kołdrą i włączyliśmy '2012'. Valar wskoczył na łóżko i położył się przy naszych nogach, a na moich łydkach położył łeb.
- Niall, zasłoń okna- mruknęłam, bo słońce wschodziło. Niechętnie wstał i zrobił noc, potem wsypał chipsy do misek, napełnił kubki colą, każdemu podał puszkę orzeszków, a batoniki i paczki haribo po prostu rzucił na pościel. Przysunęli się do mnie oboje, zajęli koszulki i szczelniej odkryli mnie kołdrą jak na kochanych starszych braci przystało...
*
We wanna dance till we can't no more
We wanna love with the lights down low
From Argentina to Morocco
We wanna dance it's about to go!
Hey!

Co za samobójca jest na tyle głupi, żeby mnie budzić?!
Skrzywiłam się i poruszyłam, a zaznaczam, że o ile się orientuję to leżę na torsie Nialla, a nogi mam gdzieś nie wiem gdzie. Chyba splątane z nogami Ashtona. I coś mi śliniło palce u prawej stopy, ale to pewnie Valar. Znaczy... tak myślę, bo raczej nie Ash. Chyba...

I'm in the rough part of town
There's an epidemic going around
I get the fever when I hear that song...

- Wywal to przez okno- wymamrotał ledwo Niall i mocniej mnie do siebie przyciągnął. Sięgnęłam pod poduszkę i wymacalam telefon.
Malik.
- Czego chcesz, człowieku- jęknęłam i położyłam głowę z powrotem na torsie blondyna.
- Obudziłem cię?- zapytał zdziwiony.
- Tak jakby- wymamrotałam, a Niall poruszył się, kiedy mój oddech owiał jego skórę.
- Łaskoczesz- pogładził moje plecy, bo dłonie miał pod moją koszulką.
- Ty nie możesz spać?- mruknęłam.
- Jest po szesnastej- powiedział, a ja otworzyłam oczy.
- Poważnie?- zdziwiłam się- no trudno, a co już jesteś?- zapytałam i podrapałam się po nosie.
- Prawie. Będę za minutę.
- Aha, to chłopaki pewnie są na dole- powiedziałam- wejdź normalnie do środka, przyjdziemy za chwilę- bąknęłam i rozłączyłam się- panowie, zbierać dupy- ziewnęłam głośno.
- Nie chce mi się- powiedział Ash.
- Malik przyjechał. Jest po szesnastej- usiadłam i przeciągnęłam się mocno. Coś mi strzeliło w kręgosłupie.
Na pościeli leżały papierki po batonikach i puste paczki haribo, miski walaly się gdzieś na podłodze tak jak kubki i puste butelki po coli.
- Nigdy więcej- jęknęłam i z trudem wstałam, czując, że zaraz zwrócę zawartość mojego żołądka, w którym wszystko się wymieszalo.
- Wody...- mruknął Ashton i powoli podniósł się do siadu, tak jak Niall.
Wyszliśmy z mojego mieszkania i na wpół przytomni zeszliśmy na dół.
A na dole wszyscy.
I Malik.
W czarnych jeansach i szarej koszulce.
A ja w koszulce i majtkach, bez stanika.
Super.
- O! Święta trójca zaszczyciła nas swoją obecnością- ryknął Brian, kiedy weszliśmy do salonu. Malik siedział obok niego i przyglądał się nam z wyraźnym zaciekawieniem.
Znaczy, patrzył na mnie, na moje nogi, dokładniej.
- Wyglądacie okropnie- powiedział Lucas, kiedy padliśmy na kanapę jak martwi.
- Ty nie masz służby czasem?- jęknął Niall, patrząc na blondyna na wpół przymknietymi oczami.
- Jutro- powiedział- dziś mam jeszcze luz- uśmiechnął się.
- Co wyście robili- zapytał Nick.
- Film oglądaliśmy- powiedział Ash.
- Jesteście głodni?
- Ja nic nie jem- powiedziałam od razu- za dużo cukru i soli na raz- objęłam się za brzuch obiema rękami i usiadłam na fotelu.
- Zjedliście to wszystko, co kupiłaś?- zapytał Malik, a ja pokiwałam głową.
- A ja bym coś jeszcze wsunął- Niall wstał i poszedł do kuchni.
- Nie ogarniam tego człowieka- westchnęłam, a w tej chwili do salonu weszła Nina, która trzymała Jack'a za rączkę. Pewnie po pracy odebrała go z przedszkola.
Malik spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
- Lany!- krzyknął chłopczyk i podbiegł do mnie, szybko wdrapiąc się na moje kolana- cześć!
Matko, skąd w nim tyle energii...
- Cześć- pocałowałam go w czoło i usłyszałam jak Ash odchrząknął. Spojrzałam na niego z dołu, a on patrzył to na mnie to na małego, krzyżując ręce na torsie.
- Jackson- zaczął powoli, a chłopiec wstał i podszedł do niego- nie zapomniałeś o czymś?
- A tak... cześć tato!- przytulił się do jego nóg.
Mina Malika bezcenna.
- 'Tato'?- zdziwił się i spojrzał na Ninę.
- Nie wiesz skąd się dzieci biorą?- zapytałam i uśmiechnęłam się kpiąco- do tego trzeba dwie osoby.
- Wiem, ale nie miałem pojęcie, że macie dziecko- stwierdził, kiedy Ashton wziął syna na ręce.
- Kto ty jesteś?- zapytał Jack, kiedy Stonner postawił go na podłodze.
Malik przechylił lekko głową, kiedy chłopczyk powoli do niego podszedł.
- Jestem Zayn- powiedział lekko zmieszany chyba, ale uśmiechnął się do dzieciaka. 
- Zen- powtórzył marszcząc nosek- ten ciot, tak?- spojrzał na Nialla i Ashtona.
Nie wytrzymałam.
Ryknęłam śmiechem na całe gardło...

~*~
Wiecie co robić :)
Będę was widzieć- jutro kolejny.
Btw, jak nowa okładka?
❤❤❤
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz