We wanna dance till we can't no more
We wanna love with the lights down low
From Argentina to Morocco
We wanna dance it's...- Uhh, idź sobie!- jęknęłam w poduszkę zachrypniętym głosem i przykryłam nią głowę.
I'm in the rough part of town
There's an epidemic going around
I get the fever when I hear that song...- Nosz jasna cholera- usiadłam na łóżku i wyłączyłam budzik w telefonie.
Poniedziałek to zło, wtorek to zło, środa to jedno wielkie gówno, a czwartek...
Nie wiem jeszcze, dopiero oczy otworzyłam, się okaże.
A więc...
Po o jakże udanym weekendzie w towarzystwie pewnego brązowookiego prezesa, przyszedł czas na mniej przyjemną część tygodnia.
Poniedziałek spędziłam na placu budowy apartamentów. Wtorek tak samo, bo musiałam sprawdzić sama dokładnie, czy wszystko pasuje na przyjazd mebli, który ostatecznie musiałam odłożyć jakieś dwa miesiące temu i wypada właśnie na teraz. Środa minęła na planowaniu bankietu na otwarcie, który ma być jednak za równy miesiąc.
Cały czas coś się zmienia, muszę coś przekładać, odkładać, odwoływać i planować na nowo.
Nialla nie ma.
Mają wrócić jutro nad ranem.
Mają broń, pieniądze, kończyny i wszystko na miejscu.
Malik siedzi w biurze zakopany w papierach, bo koniec miesiąca, rozliczenia i tego typu rzeczy.
Nie widziałam się z nim od niedzieli i... tęsknię?
Chyba.
Chyba tak.
Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać.
Dziś jest czwartek.
Pomimo ośmiu godzin snu, jestem padnięta, a cały dzień przede mną. Nie zapowiada się, żeby było lepiej niż wczoraj czy przedwczoraj, ale z łóżka trzeba wstać.
Więc wstałam.
Zaliczyłam prysznic i mycie włosów, potem tosty na śniadanie i ubieranie.
Tak
Na zegarku była równa 9:00, kiedy wychodziłam z domu, by ponownie zawitać na plac. Wzięłam ze sobą Valara, ostatnio mało czasu mu poświęcam.
Zaparkowałam obok Stive'a i wyszłam z samochodu, biorąc do ręki tylko tablet i telefon. Wczoraj przetwarzałam projekty na wersję elektroniczną, nie muszę już taszczyć wszędzie ze sobą tej czarnej teki.
- Dzień dobry- zawołałam i podeszłam do panów biznesmenów, stojących na tarasie głównym, przed budynkiem.
- Jesteś już- uśmiechnął się George- chodź tu- skinął głową, a ja podeszłam do nich i spojrzałam na plac przed nami.
Aż mi dech zaparło!
Uliczki i tarasy z piękną roślinnością, jak dla mnie i to wszystko połączone z placem na którym jest główny basen.
- Robi wrażenie, prawda?- Nicolas stanął obok mnie.
- I to jakie. Pierwszy raz w życiu mam wrażenie, że może to być jednak sukces- przyznałam, nie przestając podziwiać po części własnego dzieła.
- To będzie sukces, Ellayna. Nie ma innej opcji.
*
Wróciłam do domu przed 20:00 i szybko poszłam do kuchni napić się wody. Było chorobliwie gorąco, a ja przez cały dzień w długich spodniach, na otwartym słońcu.
No idzie zdechnąć!
Padłam na kanapę i włożyłam nogi na oparcie.
Umieram.
Mój telefon zaczął wydawać bliżej nieokreślone dźwięki mówiące, że ktoś czegoś ode mnie chce. Wyciągnęłam go z kieszeni.Niewyżyty
Kolacja?Ja
Pizza?Błagam, zgódź się!
Niewyżyty
Aż tak nie chcesz ze mną wyjść?Ja
Nie mam siły. Wróciłam dopiero do domu, umieram z gorąca.Niewyżyty
W takim razie może być pizza.
Ale zostajesz u mnie.
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...