III Rozdział 18. 'Ja ci to muszę powiedzieć'

5.9K 604 54
                                    

Zayn
Cieszyłem się jak dziecko, kiedy Harry stwierdził, że wychodzi. Tym sposobem zostałem tylko z Niallem i Louisem, bo Liam i Sophie też wyszli. W sumie to dobrze, niech spędzą trochę czasu sam na sam. Wiem, że minęły dwa dni, odkąd wszystko się między nimi ułożyło, ale cieszę się, że jest w porządku. Niech chodzą na spacery, niech się pieprzą w krzakach, rybka mnie to, ważne, że są szczęśliwi i to widać.
- Chcecie coś do picia?- zapytał Niall, sięgając do lodówki.
- Wody- mruknąłem szybko.
Kac.
Znowu.
Postawił przede mną wysoką szklankę, z której natychmiast wypiłem połowę. Potrzebowałem czegoś zimnego, dosłownie rozsadzało mi głowę, a że w tym stanie pojechałem do firmy, wszyscy wiedzieli, że mają się nie odzywać łącznie z Aną, bo przyniosła mi kawę mrożoną i natychmiast wyszła.
Zachowałem się jak chuj, bo nawet nie było mnie stać na głupie 'dziękuję' w jej kierunku. Jak z resztą od dwóch tygodni...
- Ellayny jeszcze nie ma?- zdziwił się Louis.
Nie mów mi o niej.
- Nie- westchnął Niall, opierając się bokiem o blat- Mike dzwonił do mnie przed południem i powiedział, że będzie późno w domu. Nie wiem, co on robił u niej, ale coś musi być nie tak.
- Nie dzwoniłeś do niej?- zapytałem zdziwiony.
- Żartujesz?- prychnął- chciałem tam jechać, ale Fox mi zabronił. Powiedział, że wszystkiego się dowiem i mam nie robić większego zamieszania niż jest.
Czyli coś musiało się zjebać. Layna widzi w nim kogoś, kto musi być obok. Jeśli stwierdziła, że ma nie przyjeżdżać, nie jest ciekawie.
- Może...
- Przestań, będzie dobrze- usłyszeliśmy z holu, a zaraz potem trzasnęły drzwi wejściowe.
- Zajebię go...
Kurwa.
To był najbardziej żałosny dźwięk jako słyszałem. Ona po prostu powiedziała to szlochając.
- Dobrze, ale to później- powiedział Mike i w tej chwili wprowadził ją do salonu.
KURWA.
Dopiero teraz!
Mówię wprowadził, bo ona się ledwo co na nogach trzymała! Podtrzymywał ją za ramiona, nogi się pod nią uginały po prostu. Wyglądała jakby była naćpana i pijana w jednym, miała przymknięte powieki i taki pusty wyraz twarzy, że po prostu się przeraziłem.
- Zajebię... ja go zniszczą, kurwa...- mówiła ze łzami- zabiję chuja!- warknęła i znów zaczęła płakać. Mike objął ją w talii, bo omal nie padła na kolana.
- Cholera jasna, co jej jest?- zapytał natychmiast Niall, podchodząc do niej i chwycił ją w ramiona- Sweety...
- Zajebię chuja- spojrzała na niego za łzami w oczach. Miała mokre policzki, szyję i materiał sukienki, a włosy z koka rozwalone na całą głowę- j-ja... ja go zajebię...
I znowu wybuchnęła płaczem na cały głos.
- Chodź, idziemy spać- powiedział szybko i wziął ją na ręce.
- Nie chcę spać, chcę mu wjebać!- krzyknęła jakby oburzona z trasu i zaczęła się wyrywać- puść mnie! Puść kurwa!
Mike natychmiast do niej podszedł i nie wiem kurwa skąd wstrząsnął jebaną strzykawkę.
- Trzymaj jej szyję- powiedział szybko, ale Horan natychmiast to zrobił.
- Nie! Nie chcę!- warknęła jak psychiczna.
Na Boga, co jej jest?!
Podał jej to coś, co tam miał, on ją kurwa naćpał?!
- Kurwa, zostaw, nie chcę!- krzyknęła z płaczem.
- Cicho, już dobrze, uspokój...
- Pierdol się!- warknęła głośno, ale powoli przestała się wyrwać. Chwilę później został już tylko jej płacz.
- Czemu mi to robisz...- zapłakała żałośnie, jakby była małym dzieckiem- ja nie chcę- jęknęła i nieudolnie wytarła mokre policzki.
Chwilę później już tylko cicho skamlała i przylgnęła do ciała blondyna, no po prostu nie miała siły. A potem jej głowa opadła bezwładnie na ramię Nialla.
- Na kanapę ją połóż- wskazał głową Mike, a ten natychmiast to zrobił i odgarnął jej włosy z twarzy.
- Co jej zrobiłeś?- zapytałem może za ostro, ale kurwa, on ją naćpał.
Mike westchnął, siadając na kanapie.
- Od początku, młody- Niall poklepał go po ramieniu i usiadł w fotelu naprzeciw, opierając łokcie o kolana. Usiadłem obok, Louis tak samo. Byłem po prostu ciekawy, coś się musiało spieprzyć.
- Zadzwoniła do mnie zaraz rano- zaczął, pochylając się do przodu jak Niall- było przed 10:00, akurat kiedy przyjechałem kazała wszystkim iść do sali konferencyjnej.
- Po co?- zapytał blondyn.
Schował twarz w dłoniach i pokręcił głową.
- Zrobiła awanturę, bo okazało się, że firma ma cholerne długi- powiedział, a Niall uniósł brwi.
Wiedziałem, kurwa wiedziałem.
- Ale chyba nie jest...
- Niall...- podniósł wzrok, ale był taki załamany, że mnie ścisnęło- Brown zostawił konto na którym jest prawie sześć miliardów dolarów na minusie.
Uchyliłem usta.
Nie wierzę w to.
Wstałem przeczesując włosy dłonią. Kurwa mać.
- Pierdolisz- wydusił z siebie, a ten pokiwał głową na nie.
- Nie- westchnął cicho- okazało się, że oszczędzał na wszystkim na czym się dało, pracowników ograniczył do minimum, nie wypłacał wynagrodzeń, wycofał inwestycje, których już nie zdążył rozpocząć, a to kosztuje. W dodatku okazało się, że pieniądze nie trafiały na konto bankowe firmy, tylko na inne, nie wiemy jeszcze jakie. Nie ma żadnych dowodów przelewów, dokumentacja finansowa leży i płacze, a dochodów nie ma. W dodatku są cztery kredyty na grube miliony, które dawno powinny być spłacone i każdego dnia naloczają się nowe odsetki. Cały dzień spędziła z telefonem przy uchu, załatwiając prawników i od razu skierowała sprawę do sądu. Okazało się, że finansami kierował sam Brown i to on utworzył to drugie konto, które w rzeczywistości było jego prywatnym. Tylko zapisane na firmę. Rozmawiała z pracownikami, poprosiła o pomoc i wyszło na to, że wszystko trzeba budować od początku, ale nie ma z co. To są ogromne pieniądze, a nawet jeśli apartamenty przyniosą jej duże zyski, trzeba cudu, żeby wyciągnęła firmę z tej jebanej dziury. Kiedy skończyła dostała ataku szału i paniki w jednym, musiałem jej dać Vergo, bo nie dałbym sobie z nią rady. I tak siłą wyciągnąłem ją do samochodu, ma zbyt silny organizm na jedną dawkę tego chujostwa- wskazał brodą na strzykawkę leżącą na stoliku- ja nie wiem co mam robić, bo prosiła mnie o pomoc.
- W jakim sensie?- zapytałem.
- Zrobiła prezesem.
Ouuu.
- Poważnie?- Niall uniósł brew- no, gratulacje, młody, szczere naprawę, ale teraz trzeba się zastanowić jak to odkręcić. Zayn...
- Nic nie mów, coś załatwię- westchnąłem.
Nie wiem jeszcze jak, bo nad swoją firmą nie panuję, a mówimy tu o zadłużonej własności mojej... to znaczy Ellayny. Tak, Ellayny.
- Ale najpierw jedno pytanie- zastrzegłem- co to jest Vergo?- zapytałem, wskazując głową na strzykawkę.
- Mam lepsze pytanie- Niall wstał, krzyżując ręce na torsie- skąd je masz?- spojrzał surowo na bruneta.
Ten spuścił wzrok.
- Michael...
- Dzwoniłem do Izzy'ego- powiedział- ona zachowywała się nienormalne, już wcześniej się bałem, że odleci. Jak się okazało, miałem nosa.
- Nie powiem, że zrobiłeś źle, ale też cię nie pochwałę- powiedział- z dwojga złego wolę jednak, żeby spała- spojrzał na nią smutno.
- Dobra, mów co to jest- odezwałem się.
W końcu chcę wiedzieć, co podali mojej kobiecie.
- Środek usypiający. W zależności od stężenia usypia w różnym tempie. Jaką dawkę jej dałeś?- zwrócił się do Mike'a.
- 50% za pierwszym razem, teraz 80%. Widziałeś, że padła niel natychmiast.
- Wiem- spuścił wzrok, kręcąc głową- bardziej martwi mnie fakt, że dostała ataku- wymamrotał.
- Niall, ja nie wiem co się z nią dzieje, ale coś jest nie tak. Ostatni był prawie pięć lat temu. Zauważyłeś, że nie jest w porządku, sam fakt, że przez prawie miesiąc się nie odzywała.
Ten miesiąc, kiedy odmówiła?
- Ostatnio zachowuje się dziwnie. Sam Dave to zauważył. A wiesz, że jeśli in zada pytanie, nie popuści odpowiedzi. Musimy to załatwić sami, bo będzie wojna, a ja nie mam zamiaru udawać, że wszystko jest w porządku, bo kurwa nie jest- zacisnął dłonie w pięści.
- Wiem- odchylił głowę w tył- ale z niej nie da się nic wyciągnąć. Próbowałem ją chwycić na wyrzuty sumienia, ale też nie. Mówi, że jest w porządku.
- Powiecie wreszcie o co chodzi?- zapytał Louis, patrząc na mnie przez moment. Ja się nie odzywałem, czekałem na dalsze informacje.
- Ellayna jest... jest osobą, która ma życiorys zapisany cholernie koślawym pismem- zaczął Horan- nigdy w życiu byś nie uwierzył co widziała i czego doświadczyła w czasie niecałych dwóch lat. Nie ma co o tym gadać, bo to temat zamknięty, ale nam chodzi głównie o to, że staje się dziwna. Nie śmieje się tak często jak zawsze, nawet z Niną nie gada. Ja rozumiem, że teraz ma sporo spraw na głowie i jest młoda jak na miejsce w którym się znajduje, ale Ellayna jaką znam, się tak nie zachowuje. To nie jest ona- pokręcił głową- a ja nie chcę, żeby coś ją zniszczyło. Zbyt dużo czasu zabrało mi poskładanie jej w całość...
*
Mike pojechał do domu około po godzinie. Powiedział nam dokładnie co się działo w firmie Layny, a ja mimo późnej godziny posłałem informacje do moich ludzi. Muszę coś wymyślić.
Siedziałem w fotelu i patrzyłem jak śpi. Niall jej nie zabrał, mogłem robić to bezkarnie i się z tym nie kryłem. Horan gadał z kimś przez telefon, a Louis poszedł spać. Mimo tego, że miałem być w firmie o ósmej rano, nadal tu byłem. Tylko po to, by móc patrzeć jak śpi. Oddychała powoli, wyglądała tak spokojnie, że nigdy bym nie powiedział, że zachowywała się dziwnie przez jakikolwiek moment.
Ja muszę jej powiedzieć.
- Zayn...
Otworzyłem szerzej oczy.
To był tak cichy i delikatny szept, że sam dziwię się sobie, że go usłyszałem.
Ona powiedział moje imię.
Powoli podniosłem się z fotela i przykucnąłem przed kanapą przy jej twarzy.
- Zay...
- Layna, jestem tu- powiedziałem cicho.
W tej chwili miałem w dupie to, czy Niall mnie zobaczy, usłyszy czy cokolwiek innego.
Patrzyłem jak powili marszczy brwi i otwiera oczy.
Patrzyła w moje tęczówki. Cholera.
- Co tu robisz?- zapytała równie cicho.
Co mam ci powiedzieć, skarbie?
- Nie powinieneś tu być- powiedziała i chciała się podnieść, ale tylko się skrzywiła, łapiąc się za skronie.
- Powoli- złapałem ją za ramiona, kiedy padła z powrotem na łóżko.
- Zabierz ręce- powiedziała spiętym głosem- odsuń się.
- Nie- powiedziałem twardo, na co spojrzała na mnie zdziwiona- muszę ci to powiedzieć.
- Ale ja nie chce cię słuchać, Zayn - odparła spokojnie.
Chyba wolałem, kiedy mówiła do mnie Malik.
- Ale ja ci to musze powiedzieć. To wszystko nie jest tak jak myślisz, ja...
- Sweety?
... cię zajebię, Horan.
Odwróciła głowę w jego stronę, a on natychmiast podszedł, więc wstałem.
- Jak się czujesz...
- Nic nie pamiętam- mruknęła- ostatnie to to, że darłam się na cały głos, że zajebię Browna gołymi rękami- zacisnęła pięści, a jej oczy stały się o odcień ciemniejsze.
- Spokojnie- chwycił ją za dłoń.
- Dał mi Vergo, prawda?- zapytała, a raczej stwierdziła, patrząc ślepo w podłogę. Dopiero po chwili spojrzała w oczy blondyna.
- Skąd wiesz?
- Nie pamiętam co tu robię, a wnioskuję atak szału. Co innego mogło mnie uspokoić, jak nie właśnie to? W ogóle... ile spałam?- zmarszczyła brwi.
- Godzinę, nie więcej- powiedziałem, więc na mnie spojrzała.
- A jaki był roztwór?
- 80%- powiedział, na co uniosłam wysoko brwi.
- Ja... ja chyba muszę iść. Jestem zmęczona- powiedziała i chciała wstać, ale powstrzymał ją, biorąc na ręce.
To ja chciałem to zrobić.
- Sweety, nie martw się tym. Będzie dobrze.
- Nie będzie- powiedziała, a jej głos znów zaczął się łamać- jestem skończona...
*
Rano zatrzymałem się pod willą Nialla. Nie byłoby mnie tu, gdyby nie telefon, który od niego dostałem jakąś godzinę temu.
Wszedłem do domu, gdzie o dziwo nie było nikogo, tylko Layna. Znaczy, tylko ona była na dole, reszta gdzieś nie wiem gdzie.
- Daj mi spokój- powiedziała szybko, kiedy tylko wszedłem do salonu.
Miała na sobie dres i krótką koszulkę i... właśnie wyjmowała popcorn w mikrofalówki.
Niall miał rację, ona nie jedzie do firmy.
- Nie jedziesz do pracy?- zapytałem zdziwiony.
- Ciebie to gówno obchodzi- warknęła idąc przed telewizor. Poszedłem za nią.
- Powinnaś jechać. Ponosisz za to odpowiedzialność. Za firmę i za ludzi, którzy w niej pracują- powiedziałem.
- Mówię, gówno ci do tego, Zayn- syknęła wściekle, kładąc się na kanapie kanapie z pilotem w dłoni- nie mam zamiaru się bardziej kompromitować.
- Kompromitować? Teraz o tym mówisz? Już się skompomitowałaś, odwalając coś takiego wczoraj. Co ty sobie myślisz, co? Że wszyscy będą wokół ciebie skakać? Chciałaś sławy to masz.
Patrzyła na mnie z coraz to większą złością.
- Teraz robisz z siebie ofiarę. Ale w sumie... nie, ty jesteś ofiarą. Taką, nad którą wszyscy mają się litować. Nawet ci to wychodzi.
- Nie prawda- warknęła i wstała na równe nogi, mierząc mnie wzrokiem. Patrzyła mi w oczy i wiedziałem, że po tym co teraz powiem nie mam na co liczyć.
- Szczera prawda, skarbie. Nie nadajesz się do tego. Żeby rządzić trzeba mieć czym, a ty? Jesteś bez grosza, za chwilę bez firmy. Nie utrzymasz tego, nie masz szansy- pokręciłem głową- jesteś na to zbyt słaba, zbyt...
Zamknąłem się, odwracając głową w prawo pod wpływem uderzenia.
Spojrzałem jej w oczy, które szkliły się od łez, a podbródek niebezpiecznie drżał. Po chwili zacisnęła usta w wąską linię i unosząc wysoko głowę, wyszła.
Westchnąłem głęboko.
- Zadowolony?- rzuciłem przez ramię w stronę tarasu, cały czas patrząc na schody.
- Jeszcze jak- powiedział za mną, wchodząc do domu.
Wiem, że się uśmiecha.
A piętnaście minut później uśmiechnął się szerzej.
Bo wypełni ubrana zeszła na dół i mijając mnie bez słowa i jakiegokolwiek spojrzenia wyszła.
Pojechała do firmy.
A jemu chodziło tylko o prowokację...

Tak... Co Malik chciał powiedzieć?
Polsat was kocha!

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz