Minął kolejny tydzień.
Nastała kolejna sobota.
Kolejny beznadziejny dzień.
Kolejna partia zmarnowanego czasu.
Ja swój czas spędziłam na placu budowy apartamentów.
Musiałam w końcu dokończyć to, co zaczęłam.
Nie widziałam się z nikim od czasu egzaminów.
Złożyłam wymówienie.
Pomimo tego, że miałam pracować dalej.
Codziennie wracałam do pustego domu, w którym czekał na mnie jedynie pies.
Odcięłam się od chłopaków, od Nialla.
Trzy tygodnie.
Trzy tygodnie ciągłej samotności, ciągłego powrotu pieprzonych wspomnień, ciągłego tykania zegara.
Skończyło się na tym, że po prostu rąbnęłam nim o podłogę w sypialni i nadal tam leży.
Trzy tygodnie od powiedzenia 'nie'.
Nie wytrzymuję psychicznie.
I fizycznie.
W nocy nie śpię, w dzień jestem nieprzytomna, zapominam jeść, albo tylko sobie wmawiam, że zapominam. Wszystko robię machimalnie, bez jakiegokolwiek wyczucia.
- Ellayna- powiedział Stive, wyciągając mnie tym samym z zamyślenia. Podniosłam głowę i spojrzałam na mężczyzn stojących po drugiej stronie stołu, na placu.
- Tak?- zapytałam marszcząc brwi i spojrzałam na leżące na blacie projekty.
Goraco tu.
- Co się z tobą dzieje?- zapytał Nicolas- nie docierają do ciebie najprostsze słowa.
- Przepraszam...
- Nie, nie ma 'przepraszam'- warknął George- w tej chwili jedziesz do domu. Jesz obiad i idziesz spać- powiedział juz trochę spokojniej.
- Nie mogę, nie mam czasu. Za dwa tygodnie ma być otwarcie....
- Jak tak dalej pójdzie, nie będzie żadnego otwarcia. Dziecko, wyglądasz jak śmierć. Mówię poważnie. Musisz odpocząć, jesteś tu codziennie od siódmej rano, do ósmej wieczorem.
Zakatujesz się na śmierć. A ja nie mam zamiaru się temu biernie przyglądać- powiedział Robert.
- My też nie- dodał Stive- wracasz do domu. Widzę cię tu najwcześniej w poniedziałek- zarządził.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?- zapytałam w końcu- jak mam nie...
- Normalnie- przerwał mi twardo- masz odpocząć. Inaczej po prostu cię stąd wrzucę, Ellayna.
Westchnęłam zirytowana i chwyciłam za swoją teczkę. Schowałam do niej projekty, kopie zapasowe zostawiłam. Pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam bez słowa w stronę samochodu.
Walnęłam wszystko na tylne siedzenie i wsiadłam za kierownicę kabrioleta.Zayn
Sobotni wieczór, a ja siedzę sam w sypialni i co robię?
Prasuję kurwa pieprzone koszule!
Musiałem się sam nauczyć obsługiwać urządzenie zwane żelazkiem, bo... no bo zostałem sam właśnie.
Eliz wyjechała do Kanady.
Jej siostra miała wypadek. Do końca życia porusza się na wózku inwalidzkim.
Nie mogłem powiedzieć 'nie'.
Ona musiała być teraz przy siostrze, ja w tej chwili się nie liczyłem, nie miałem nic do gadania.
Oczywiście przepraszała mnie za to jeszcze za nim wyjechała, ale powiedziałem, że sobie poradzę.
Kupiłem jej bilet na samolot, zapłaciłem z góry za cały rok i nie pozostało mi nic innego, jak tylko jej podziękować za to, co dla mnie zrobiła przez całe moje życie. Znam ją odkąd pamiętam, zawsze była w domu jak byłem jeszcze gówniarzem.
Gdyby nie ona, zdechłbym z głodu, syfu i całego innego gówna.
Teraz wyjechała, a ja już doszczętnie nie mam z kim pogadać, jak wracam do domu.
W sumie, to nawet nie jest dom. Puste pokoje, pusta kuchnia, pusty salon, jadalnia.
Odkąd Layna kopnęła mnie w dupę, to i ja jakoś dziwnie pusty.
Ale już trudno.
Jestem dorosły, chyba nauczę się, jak działa pierdolony odkurzacz, żelazko i cały inny chłam!
- Nosz kurwa chyba nie- westchnąłem, kiedy na koszuli pod pachą, powstała piękna czarna dziura.
Wyłączyłem to cholerstwo i wyrzuciłem siódmą z kolei koszulę do kosza.
Pierdolę to.
Kupię nowe.
Przebrałem się, założyłem czarne, jeansowe spodnie, buty do garnituru, bordową koszulę, której udało mi się nie spalić i czarną marynarkę. Poprawiłem włosy i zszedłem na dół do garażu, gdzie wsiadłem do Rovera i pojechałem do galerii.
Zaparkowałem na obszernym podziemnym parkingu i skierowałem się na piętro drugie, gdzie były sklepy, w których zazwyczaj kupowałem ciuchy robocze, jak ja to nazywam.
Wszedłem do jednego z salonów i od razu skierowałam się do lady.
- Zayn! Jak miło cię widzieć- przywitała mnie niska brunetka.
- Witaj, Cassandro- uśmiechnąłem się szczerze do dziewczyny i oparłem łokieć o ladę- wzajemnie- skinąłem głową.
- Co cię do mnie sprowadza w sobotni wieczór?- zapytała i zmarszczyła lekko brwi.
- Muszę uzupełnić braki w garderobie- westchnąłem.
- W takim razie powiedz czego szukasz konkretnie- wyszła zza lady i ruszyła pomiędzy manekiny, a ja za nią.
- Koszula Cassandra, koszula. Jak tak dalej pójdzie nie będę miał w czym chodzić do pracy- zatrzymaliśmy się przed regałami, na których poukładane było to, czego potrzebowałem.
- Kolor?-zapytała i przysunęła sobie małą drabinkę.
No jak się ma metr sześćdziesiąt...
Zupełnie jak Layna.
Ona też...
Stop. Nie myśl o niej.
- Zayn?- poczułem szturchnięcie za ramię.
- Przepraszam- pokręciłem głową- o co pytałaś?
- Aha... rozkojarzony jesteś- spojrzała na mnie- biała?- wskazała na materiał. - Tak, oczywiście- powiedziałem jedynie i chwyciłem koszule, które mi podała.
- Co ci? Zazwyczaj nie pozwalasz sobie na rozproszenie uwagi- powiedziała i zaczęła przeszukiwać półki, wybierając coraz to nowe koszule.
- Wydaje ci się- westchnąłem i skierowałem się do przymierzalni.
Zamknąłem za sobą drzwi i ściągnąłem z ramion marynarkę, a potem rozpiąłem koszulę. Ściągnąłem materiał i założyłem śnieżnobiałą koszulę. Zapinałem guziki i poprawiłem kołnierzyk.
Usłyszałem pukanie.
- Proszę- powiedziałem nie odrywając wzroku od swojego odbicia w lustrze. Po chwili zobaczyłem tam też Cassandrę.
- No Malik- przygryzła wargę, kiedy rozpinałem guziki- gdyby nie to, że Alex czeka na mnie w domu, rzuciłabym się na ciebie tu i teraz- oblizała dolną wargę, skanując moją klatkę piersiową, a ja zacząłem się śmiać.
Chyba pierwszy raz od dawna.
- Komplement?- spojrzałem na nią i założyłem z powrotem swoją bordową koszulę.
- Z moich ust to rzadkość, pamiętaj- zastrzega i stanęła naprzeciw mnie, poprawiając kołnierzyk- nie przymierzasz innej?- zapytała zdziwiona.
- Nie, ten rozmiar jest w porządku. Wezmę po prostu wszystkie na ten rozmiar- założyłem marynarkę.
- Dobrze, a jakie?- poskładała materiał.
- Białe. Jedną czarną i cztery białe. Resztę wezmę na miarę.
- Cztery białe?- wytrzeszczyła oczy- ty spaliłeś garderobę, czy co?- wyszła, a ja za nią.
- No tak jakby- przystanęła i odwróciłam się do mnie z przerażeniem wpisanym na twarzy- uczę się obsługiwać żelazko- sprostowałam- nie pytaj- dodałem widząc, że otwiera usta.
- Um... okay?- zmarszczyła brwi. Wzięła koszule, które chciałem i weszła za ladę. Zapakowała wszystko do papierowej torby, ja zapłaciłem. Tyle.
- Kończysz już?- zapytałem patrząc na zegarek.
Już prawie 21:00.
- Tak- uśmiechnęła się i zaczęła gasić światła w całym sklepie.
Tak, tylko ja przyszedłem na zakupy jako ostatni klient idiota, tuż przed zamknięciem.
Wyszliśmy z salonu, a brunetka zamknęła na klucz duże, szklane drzwi.
- Cass!
Odwróciliśmy się w kierunku dziewczyny o ognisto rudych włosach. Podeszła szybkim krokiem do brunetki i wpiła się w jej usta, zarzucając ręce na szyję.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Dziewczyny oderwał usiedli od siebie i mocno przytuliły, a potem rudzielec spojrzał na mnie.
- Malik- uśmiechnęła się- zarywasz do mojej dziewczyny?- zmarszczyła brwi, udając groźną.
- Ciebie też miło widzieć, Alexandra- skinąłem głową.
- Zawsze ten sam profesjonalizm- złapała się teatralne za serce.
- W rzeczy samej- powiedziałem- Zadzwonię w poniedziałek, jeśli chodzi o to zamówienie na miarę.
- Ale nie zdjęłam miary- brunetka zmarszczyła lekko brwi.
- Nie musisz ściągać miary Cassandra, nie patrzyłem- skrzywiłem się.
- Skromność- pokiwała głową ruda.
Skromność
Na każdym kroku, panno Grande.
Kurwa.
Wszędzie ją kurwa widzę.
Nie czuję nic do tej kobiety, nie czuję i nie poczuję.
- Malik.
Ona mówi do mnie Malik.
- Zayn, ogarnij się- Alexandra potrzasnęła mną lekko, na co zamrugałem.
- Co?- zapytałem zdziwiony- co się stało?
- To ty nam powiedz- prychnęła Cassandra i skrzyżowała ręce pod biustem.
- Ja? Nic. Nie, nic- pokręciłem głową szybko.
Spojrzały na mnie unosząc brwi. Wymiemiły porozumiewawcze spojrzenia i wróciły wzrokiem z powrotem do mnie.
- Kim ona jest?- zapytały równocześnie.
Co?
- Ona jest? Jaka ona? Ona co?- wyrzuciłem z siebie wszystko na raz, a one otworzyły szeroko usta.
- Cass- ruda szturchnięła ja w ramię nie przestają na mnie patrzeć.
- Widzę, widzę. Widzę, ale nie wierzę, skarbie- oblizała dolną wargę.
- Co...
- Mów zaraz- ruda złapała mnie za ramiona i wlepiła we mnie swoje niebieskie oczy.
Layna ma niebieskie.
Ale inaczej niebieskie.
Jak niebo niebieskie.
Kurwa!
- J-ja...ja... o co ty mnie pytasz?!- krzyknąłem w końcu, zwracając uwagę kilku osób. Posłałem im spojrzenie mówiące mniej więcej: 'weź się kurwa zajmij swoimi sprawami'.
- Malik
- No co?!- zapytałem w końcu.
Jak one... no jak?!
- Stracił opanowanie.
- Stracił profesjonalizm.
- Stracił obojętność.
- Stracił rozum.
Wyrzucały z siebie naprzemiennie, a ja nie wiedziałem na którą mam patrzeć. Aż cofnąłem się o krok i pokręciłem głową.
Co ja tu robię.
Przyszedłem tylko po koszulę.
Po pieprzoną koszulę, którą ona mogłaby ze mnie zedrzeć rozgrywając guziki, a ja bym się nie wkurwił mimo tego, że była zupełnie nowa.
- Zayn!
- C-co?- wydusiłem i w porządek na obie dziewczyny zamglonym wzrokiem.
- Poszerzone źrenice- Cassandra złapała mnie za ramiona.
- Jest podniecony- powiedziała Alexandra i stanęła obok brunetki.
- Albo zakochany- stwierdziła druga.
- Chwila- cofnąłem się ponownie- o czym wy mówicie?!
- Ty nam powiedz- prychnęła ruda i skrzyżowała ręce pod biustem.
- Nie bardzo wiem co- przyznałem szczerze zdezorientowany.
To i tak bez sensu.
- Pójdę już- westchnąłem spuszczając wzrok- miłego wieczoru...
- Malik, czekaj - odwróciłem się w ich stronę- dokąd jedziesz?- zapytała ruda.
- Do domu.
Niestety
- Chodź na kawę- uśmiechnęły się obie.
- Na kawę- powtórzyłem zdziwiony.
- Na kawę- Cassandra skinęła głową.
- Dobra- wzruszyłem ramionami obojętnie.
Niech jest i kawa.
- Kawa zamiast wódki - odezwał się rudzielec- jak nic przepadł- chwycił swoją dziewczynę za rękę i ruszyły w stronę wyjścia z galerii.
A ja cóż...
Powlokłem się za nimi...
*
- No Zayn- zaczęła Alexandra, kiedy siedzieliśmy w jednej z kawiarni w centrum.
Patrzyłem smętnie na swoją latte.
Layna robi lepsze.
Ładniejsze.
No lepsze po prostu.
- Malik...
- Co?- warknąłem ostro i spojrzałem na radą.
Uniosła brwi.
Westchnąłem i przetarłam twarz dłońmi.
- Wybacz- mruknąłem- poniosło mnie. - Widzę właśnie- podniosłem wzrok. Siedziały naprzeciw mnie, po drugiej stronie stołu. Właściwie to byliśmy tu tylko my i starsza kobieta stojącą za ladą.
- Powiem szczerze, jeszcze cię takiego ie widziałam- przyznała brunetka.
- Takiego, to znaczy?- zapytałem smętnie i upiłem łyk kawy.
- Jesteś rozkojarzony, Zayn- wzruszyłem ramionami na jej słowa.
- Dobra dość- rudzielec odłożył filiżankę na blat- mów co ona takiego zrobiła- położyła łokcie na stole i pochyliła się w przód przejeżdżając językiem po srebrnym kolczyku w dolnej wardze.
Westchnąłem ponownie.
- Poznałem dziewczynę- zacząłem spokojnie i mimo tego, że o nią właśnie pytały, widziałem na ich twarzach lekko szok- i od razu mówię, że nie chodzi o związek.
- Seks bez uczuć?- Cassandra uniosła brew.
- Coś w ten deseń- skrzywiłem się lekko.
- Dobra, dalej.
- No. Nie będę mówił jak się poznaliśmy, to innym razem. Chodzi głównie o to, że trzy tygodnie temu zapytałem, czy będzie moja, a ona powiedziała, że nie. Tyle.
- Moment, chwilunia- Alexandra szybko pokręciła głową- twoja? To znaczy co?
- Poważnie mam ci to tłumaczyć?- westchnąłem bezradnie.
- Ale... ty się nigdy on ile wiem w takie coś nie pakowałeś.
- Też prawda, ale chciałem coś zmienić.
- Zwykła dziwka nie wystarczy?- brunetka zmarszczyła lekko brwi. Zaprzeczyłam ruchem głowy i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Czyli chciałeś coś na wzór prywatnej dziw...
- Layna nie jest dziwką- przerwałem rudej ostro, zaciskając mocniej dłonie na ramionach.
- Layna?- powtórzyła z tajemniczym uśmiechem.
Westchnąłem kolejny raz.
- Tak.
- Więc chciałeś czystej relacji seksualnej.
- Dokładnie- skinąłem głową.
- Jak długo się znacie?- zapytała Cassandra.
- Dwa miesiące- powiedziałem zgodnie z prawdą.
- To dlaczego zapytałeś ją o to dopiero trzy tygodnie temu?
- Zapytałem już dawno- przewróciłem oczami- wtedy tylko powtórzyłem.
- Czyli z nią nie spałeś?- zdziwiła się ruda.
- No nie- wzruszyłem ramieniem.
- Ale czemu?
- Bo na początku się bała. Potem już mniej, ale dalej nie na tyle, żeby mi się oddać, później byliśmy na kolacji, zaproponowałem, że możemy jechać do mnie, powiedziała, że nie, potem powiedziała, że tak, więc pojechaliśmy do mnie, ale nie spaliśmy ze sobą, znaczy spaliśmy, ale nie w tym sensie, potem wrócił jej przyjaciel, który jest też moim przyjacielem i chyba by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że jej chciałem, ale ona mu nie powiedziała, potem się okazało, że ona się ściga w jakichś wyścigach ulicznych i ma szare włosy, potem poszliśmy na imprezę, powiedziała, że chce ze mną zatańczyć, no to poszedłem, bo co miałem zrobić, potem odwiozłem ją do domu, upiliśmy się, powiedziała, że lubi mnie całować, ale to dlatego, że była pijana, tak myślałem przynajmniej, ale potem się okazało, że jednak mówiła poważnie i wszystko było w porządku, dopuki nie pokłóciła się z Niallem, ale potem się pogodzili, nie było nich przez tydzień, potem wrócili, a ona nie chciała jeść, ogólnie to schudła, a jak do niej pojechałem i zapytałem, czy będzie moja, to mi nie odpowiedziała, wiec wyszedłem, a jak potem wróciłem to powiedziała, że to wszystko nic nie znaczy i że ona się nie zgadza- mówiłem jak pojebany patrząc w sufit i kiwając głową na boki przy każdym 'potem'. W końcu spojrzałem na obie panie, które patrzyły na mnie szeroko otwartymi oczami, z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Co?
Spojrzały na siebie jakoś dziwnie, aż Alexandra pochyliła się opierając ręce o blat.
- Oszalałeś- stwierdziła, a druga tylko pokiwała głową.
- Tyle sam wiem- prychnąłem - tylko czemu? Nic do niej nie czuję.
- Może i tak, ale w jakiś sposób się do niej przyzwyczaiłeś, można powiedzieć- stwierdziła brunetka.
- Nie zakochałem się- powiedziałem od razu.
- Ja nie twierdzę, że tak, Zayn- pokręciła głową- po prostu dobrze spędza ci się czas przy niej, racja?
- No racja- przyznałem drapiąc się po karku.
- No, to pogadaj z nią- Cassandra wzruszyła ramieniem.
- Ona od trzech tygodni nie kontaktuje się z nikim. Dosłownie. Wyłączyła telefon, zwolniła się z pracy, już nie wspomnę, że pracowała w jednej z moich kawiarni.
- Więc jedź do niej.
- Że teraz?
- Teraz- powiedziały razem.
Myślałem przez chwilę. Potem wstałem, położyłem na blacie pieniądze za wszystkie kawy, powiedziałem krótkie 'cześć' i wyszedłem z kawiarni.Po wyjściu Zayna.
- I co?- zapytała brunetka, kładąc głowę na ramieniu swojej dziewczyny.
- Już po nim- stwierdziła rudowłosa i wypiła swoją kawę do końca.
- Myślisz?- Cassandra spojrzała na mną marszcząc brwi.
- Facet jest skończony na jej punkcie. Dwa miesiące znajomości i nic. Zero seksu. Mówię ci.
- Zakochał się?
- Jeszcze kurwa jak...~*~
Jeszcze kurwa jak...
Co myślicie? Powiem wam, że zbliżamy się pooooowoooooli do końca damy!
Kto się cieszy?!
Będzie dość... gorąco...
Jak oceniacie dwie nowe koleżanki? Lubicie te laski, czy tak średnio? Ja lubię!
Chciałabym już napisać te rozdziały, kolejne pięćdziesiąt i już opublikować. A tym czasem....
M A T U R A !
Ja nie chcę!
Ale nie gadajmy o szkole, jutro muszę tam iść i naprawdę mi się nie uśmiecha.... kolejny dzień z bandą.... nie będę się wyrażać, damie nie przystoi ♡
Chciałam was serdecznie zaprosić na mojego Twittera wattpadowego!
Link na moim profilu, zapraszam bardzo serdecznie. Info o rozdziałach, odpowiedzi na pytania i małe spoilery!
Kolejna sprawa. Chciałabym was serdecznie zaprosić (tak wiem, powtarzam się z tym 'serdecznie') na odwiedziny profilu @Allicleee! Pisze naprawdę dobrze jak na mój gust! Zapraszam! ♥
I na koniec chciałabym bardzo podziękować za każdy głos i komentarz. To dla mnie bardzo dużo. Mogę powiedzieć, że tylko właściwie pisanie o Maliku i sam Malik trzymają mnie jako tako przy normalnym funkcjonowaniu.
Gdyby nie wattpad... już by mnie chyba nie było, serio.
Ale nie będę tu teraz smutać.
Kocham was bardzo mocno!
Macie czas, piszcie na Twitterze, albo tutaj♡
Do następnego pyszczki!
♥♥♥
PATIX
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...