- Napisz mi, albo zadzwoń. Przyjadę po ciebie- powiedział, kiedy wysiadłam z jego samochodu, przecznicę od firmy Williamsa. Stwierdziliśmy, że tak będzie najbezpieczniej. Nikt nie może nas zobaczyć razem, bo będzie jazda na cały stan, albo i dalej, a do gazet, czy telewizji może iść każdy, kto pstryknie byle fotkę komórką. Stive ma kamery w całej firmie, przy wejściach i na parkingu, wliczając w to również parking podziemny, więc jeśli nie widzieliby nas przechodnie, to kamery z pewnością.
Poprawiłam materiał koszuli i wolną ręką założyłam włosy za ramię, drugą trzymałam aktówkę, tablet i telefon.
- Dziękuję za podwózkę i za... no wiesz- wymamrotałam już ciszej i spuściłam wzrok czerwona jak piękny pomidorek.
I co usłyszałam?
No śmiech, co by innego.
- Ależ panno Grande, z mojej strony to sama przyjemność- powiedział nie kryjąc rozbawienia.
- Nie napieprzaj się ze mnie- bąknęłam przywracając oczami i ruszyłam chodnikiem wzdłuż ulicy. No oczywiście, że ruszył za mną.
- Skarbie przestań...
- Nie skarbuj mi, tylko jedź stąd zanim cię ktoś zobaczy- weszłam mu w słowo, a on uśmiechnął się pod nosem
- Pogadamy, jak cię zostawię na krawędzi orgazmu- mrugnął i odjechał z piskiem opon, zostawiając mnie osłupiałą na środku chodnika.
Zrobiło mi się gorąco i to wcale nie dlatego, że jest trzydzieści stopni w cieniu...
- Witam, pan Williams jest u siebie?- zapytałam, stając przy recepcji.
- Tak, czeka na ciebie, powiadomię go, że już jesteś- kobieta około trzydziestki skinęła głową uśmiechnęła się szczerze. Stive ma normalny personel, nie to co ten plastik u Malika.
- Dziękuję- skinęłam głową i ruszyłam do windy. Oczywiście na najwyższe piętro. Przeszłam do drzwi gabinetu i zapukałam trzy razy.
- Proszę!
Weszłam do środka i stanęłam jak wryta widząc całą czwórkę siedzącą na ogromnej kanapie, która mogłaby pomieścić chyba z dwanaście osób.
- Witam panowie- powiedziałam lekko zdziwiona i zamknęłam za sobą drzwi.
- Ellie, dobrze, że już jesteś.
Matko moja, nikt do mnie nie mówi Ellie. Kiedy ja to ostatni raz słyszałam.
- Robert, to już nie jest Ellie. Ellie to była dziewczyna, która przyszła do mnie trzy lata temu z propozycją wtedy dla mnie nie realną. Teraz to jest Ellayna, kobieta, która osiągnęła sama to ci chciała- powiedział Stive, a mnie zginęło.
Uchyliłam usta i uniosłam brwi.
- Możesz powtórzyć?- zamrugałam i pokręciłam głową na boki.
- Usiądź mija droga, zbladłaś- powiedział Nickolas.
- Nie codziennie słyszę takie rzeczy na swój temat- nadal patrzyłam na Stive'a oniemiała.
- To prawda, skarbie- wzruszył ramieniem.
- Nic by się nie udało gdyby nie wasza pomoc- powiedziałam- nikt mi nie wmówi, że to tylko i wyłącznie moja zasługa. Gdyby nie wy, nie ruszyłabym z miejsca na samym początku.
Musiałam im to powiedzieć. Tyle dla mnie zrobili, a tak naprawdę nigdy nie było czasu na zastanowienie się nad tym wszystkim, człowiek po prostu nad tym nie myślał.
Jedno jest pewne. Stive Williams, Robert McClayn , Nickolas Evans i George Stark to mój goal.
Siedziałam na kanapie obok Nickolasa i przeglądałam cały plan bankietu. Zapadła ostateczna decyzja- 10 września. Do tego omówiliśmy szczegółowo moje wizyty w poszczególnych hotelach i ustaliliśmy terminy komisji. Na każde miasto mam niecałe trzy dni, czyli nie będzie mnie prawie dwa tygodnie.
- Koniec- powiedział Robert i oparł się plecami o kanapę- wszysto zatwierdzone, nie ma się o co martwić.
- Tylko o komisję- wtrąciłam- jak coś będzie nie tak...
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, skarbie- odezwał się Stive- apartamenty spełniają wszystkie wymogi, dosłownie pod każdym względem. Komisja to w twoim wypadku tylko i wyłącznie formalność.
- Dobra. Ufam wam- powiedziałam i odetchnęłam głęboko.
Opanuj się.
Łatwo powiedzieć, mądralo.
- Więc oficjalnie mogę wysłać zaproszenia?- zapytałam po chwili.
- Tak- powiedział Nickolas- listę osób masz już na skrzynce.
- Dobrze, dziękuję. Swoją drogą, dobrze, że wybraliście osoby warte uwagi. Nie chcę problemów.
Dostałam listę osobistości, które mam zaprosić na bankiet. I dobrze, bo nikogo z nich nie znam, ha ha, tak wiem, jestem wybitna.
Napisałam SMSa do Malika, że może dupę zbierać i zabrać mnie do domu. Albo do siebie.
Łotewer.
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...