Prywatny Malik.
Największy i najbogatszy biznesmen w kraju tylko mój.
Matko, wdech- wydech, wdech- wydech.
- Tylko mój- powtórzyłam powoli i spojrzała n niego marszcząc brwi.
Brzmi to dziwnie.
- Tylko twój- skinął głową- to działa w obie strony, skoro proszę cię, żebyś był moja, oferuję ci to samo.
- Ale... ja dalej nie rozumiem...
- Czego nie rozumiesz?- westchnął jakby zrezygnowany.
Sorry taki mamy klimat.
- Dlaczego chcesz mnie?- wyrzuciłam ręce w powietrze i wstałam. Obeszłam stolik i stanęłam naprzeciw niego- tyle było dziewczyn w tym klubie. Ładniejszych, szczuplejszych... a ty chcesz mnie!
- Bo mam oczy i widzę co dobre- parsknął.
- Mówisz o mnie jak o rzeczy. I tak chcesz mnie traktować!- krzyknęłam iż zacisnęłam dłonie w pięści.
- Nie, nie chcę...
- Czyli co, zaciągniesz mnie do łóżka, a jak się okaże, że jednak ci się nie spodobam to mnie wywalisz? Jaka mam gwarancję, że tak nie będzie, co?!- gestykulowałam zawzięcie rękami.
Ma cię za wariatkę, na pewno.
- Masz moje słowo. Musi ci wystarczyć- powiedział spokojnie. Chwyciłam się za głowę i obróciłam w miejscu.
- Czemu ja...- szepnęłam cicho.
- Już ci mówiłem, jesteś inna. Nie chcę kolejnej pustej lali, której zależy tylko na kasie.
- Skąd możesz wiedzieć, że ja właśnie taka nie jestem?- zapytałam, a on spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Serio, masz wątpliwości?- zapytał z politowaniem- widzę jaka jesteś, jak się zachowujesz.
- Powiedziałeś 'kolejnej' prosiłeś wcześniej...
- Nie- przerwał mi. Znowu.- nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji.
- Czyli co, szybki numerek w kiblu na imprezie?- zapytałem.
- Nie, aż tak nisko nie upadłem- oburzył się i uśmiechnął lekko.
Ładny ma ten uśmiech.
Yyy... co?
- To jest... za dużo dla mnie Malik. Przynajmniej na razie. Nie mogę tak... po prostu...- zorientowałam się co mówię- jak to serio biorę pod uwagę...- powiedziałam sama do siebie.
- Jak widać tak, panno Grande.
- Wariuję- jęknęłam i pokręciłam głową na własną głupotę.
Zadzwonił mój telefon. Kto o tej porze nie na co robić i stwierdził, że będzie zawracał mi dupę?
Wyciągnęłam telefon z kieszeni.
Matt.
Kurwa, co ja mu powiem?!
- O nie- jęknęłam spanikowana patrząc na wyświetlacz.
- Coś nie tak?- zapytał wyraźnie zaciekawiony Malik.
- Tak jakby- westchnęłam i odebrała połączenie.
- Hej Matty- powiedziałam, a Malik zmarszczył brwi.
- Cześć maluchu. Co robisz?
- Co robię? A nic ciekawego- powiedziałam.
W tle słyszałam jakieś głosy.
- Matt, czy ty włączyłeś głośnik pacanie?- warknęłam
- Tak kochanie.
- Brian walnij go ode mnie.
- Już się robi- powiedział, a Matt krzyknął.
- Przestań! Wiesz, że on cię zawsze posłucha!- skarżył się.
- Wiem- przytaknęłam i spojrzałam katem oka na Malika. Przyglądał mi się uważnie.
Ciekawe co sobie teraz o mnie myśli.
- Matt, czemu dzwonicie o...- przerwałam i spojrzałam na godzinę w telefonie- 23:32?
- Mike powiedział nam o Jones- odparł Ashton, a ja się spięłam na to nazwisko.
I znowu mnie boli prawa dłoń.
Nienawidzę tej suki.
- Jest w porządku, serio. Przyzwyczaiłam się już- westchnęłam- jeszcze trzy tygodnie- powiedziałam.
- Wiemy, ale przegięła. Jak Dave się dowiedział to...
- Wie?- zapytałam zaskoczona.
Jak Dave wie, co powiedziała do mnie Jones może zrobić awanturę. Już nie raz miała do mnie jakieś wonty. A to z pewnością się dobrze nie skończy. Mayer zawsze się wtedy wkurwia.
- Tak- powiedział Ash- ale spoko, przekonaliśmy go, żeby dał spokój, Ale powiedział, że jeszcze jedna taka uwaga w stosunku do ciebie...
- I weźmie sprawy w swoje ręce, wiem- dokończyłam za niego.
- Dobra maluchu. Idź już spać. Jutro też masz zajęcia, wyśpij się- powiedział Brian.
- Tak, idę już spać- spojrzałam ukradkiem ma Malika.
Uśmiechnął się głupio i przewróciłam oczami.
- Słodkich snów, księżniczko- powiedzieli razem.
- Dobranoc, kocham was- powiedziałam i przerwałam połączenie.
Odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że będę pytać gdzie jestem, czy coś. Usiadłam z powrotem na kanapie obok niego i upiłam łyk wina.
- Coś nie tak?- zapytał.
- Nie, w porządku.
- Zapytałbym, kto dzwonił, ale i tak mi nie powiesz- stwierdził i odstawił kieliszek.
- Racja, nie powiem- przytaknęłam- mogę o coś spytać?- zwróciłam się do niego.
Ciekawi mnie to jak cholera.
- Oczywiście.
- Skąd wiedziałeś, gdzie studiuję? Skąd w ogóle wiedziałeś, że studiuję i to do tego zaocznie, i że będę wychodzić akurat o tej godzinie?!- wykrzyczałam- śledzisz mnie?!
Z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem, jego uśmiech się powiększał.
- Co cię tak śmieszy, Malik?!
- Ty- odparł- odpowiedź na twoje pytania jest prosta- odchrząknął znacząco.
- Słucham- nachylił się do mojego ucha.
- Mam znajomości- szepnął.
W tym momencie, chciałam, żeby mnie tam pocałował.
O czy ja myślę?!
- Tyle wiem- prychnęłam.
- A więc architektura i zarządzanie- kontynuował- i do tego zaocznie. Nie jest łatwo ciągnąć dwa kierunki i to w weekend- zauważył. Cały czas mówił tonem typowego biznesmena.
- Nie jest, ale daję radę. A co do dzisiejszych zajęć... czekałeś godzinę, prawda?- spojrzałam na niego.
- Racja. Dziwiłam się, że jeszcze cię nie ma, inni studenci już wyszli, a ty nie. Z początku myślałem, że nie było cię na zajęciach i znowu prezes...
- A skąd wiedziałeś, że jednak jestem?- przerwałam mu.
- Namierzyłem twój telefon- wzruszyła ramionami.
Serio...
- Jesteś nienormalny, Malik- westchnęłam i wypiłam wino do końca, a on uzupełnił mój kieliszek.
- Może- stwierdził i utkwił wzrok w lampce wina- jesteś pierwszą kobietą, która na mnie nawrzeszczała i obraziła- zauważył- nawet moja matka tego nie robi- spojrzał na mnie i rozbawieniem- no może kiedyś, jak ją wkurzyłem. Ana tez czasami ma takie momenty, ale zwykle cie hamuje. W przeciwieństwie do ciebie...
- Wkurzyłaś mnie- stwierdziłam.
- A właśnie- powiedział- jeśli chodzi o tą dziewczynę, Emmę- zaczął, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona- wróciła do pracy. Zaraz na drugi dzień pojechałem do salonu i zrobiłem porządek. Wywaliłem menadżera i teraz ona nim jest- powiedział, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Naprawdę?- zapytałam oniemiała.
- Tak. wszystko jest teraz tak, jak powinno być. Wcześniej facet obejmujący to stanowisko bez konsultacji ze mną odwołał przerwy i urlopy. Chciał w ten sposób zwiększyć zyski mniejszym kosztem.
- Palant- prychnęłam.
- Właśnie dlatego wyleciał i mogę co zagwarantować, że nie prędko znajdzie pracę ponownie. Ta dziewczyna jest po wyższych studiach, zna dwa języki, a on posadził ją w punkcie obsługi klienta- pokręcił głową- powiedział, że to dlatego, że jest komunikatywna, a tak naprawdę, to nie chciał obsadzać wyższych stanowisk i zgarniał kasę dla siebie. Wytoczę mu proces sądowy, ciekawe co teraz powie- powiedział zły.
Widć że się wkurzył o to.
- Jakby na to nie patrzeć, to cię okradał- stwierdziłam- tak, czy inaczej, dziękuję, że się tym zająłeś- uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Drobiazg, to mój obowiązek- wzruszył ramieniem.
- Tak... um, dziękuję też za wino i za ten czas, ale chyba muszę się już zbierać. Za niedługo północ, więc jeśli pozwolisz...
- Nie, nie pozwolę- przerwał mi.
Co?
- Wracam do domu- powiedziałam zbita z tropu.
- Zostajesz tutaj.
Co kurwa?!
Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami.
Zostajesz tutaj
- C-co?- jęknęłam panicznie.
Nie umiałam powstrzymać szybszego bicia serca i niekontrolowanego oddechu. On natomiast zdawał się być kompletnie nie przejęty tym co powiedział chwilę temu.
- Nie puszczę cię teraz. Oboje jesteśmy po alkoholu- zauważył, a ja mentalnie dałam sobie w twarz.
Kurwa, co za idiotka ze mnie!
- Ale... nie! Ja nie mogę tu zostać! Musze wracać do domu! Mam jutro zajęcia, nie mam ubrań na zmianę! A poza tym nie możesz mnie więzić!- krzyknęłam i wstałam.
- Postrzegasz mój dom jako więzienie?- uniósł braw jakby urażony.
- W tej chwili? Tak!- warknęłam i chwyciłam się za głowę.
Co robić, co robić?!
Pójdę na piechotę.
- I wyprzedzając to co zaraz powiesz...
Co?
- Nie, nie pójdziesz nigdzie- powiedział i tez wstał. Spięłam się i wyprostowałam, kiedy stanął naprzeciw mnie, a ja miałam ochotę cofnąć się do tyłu, ale chwycił mnie za ramiona.
A miał trzymać ręce przy sobie.
- Obiecałeś- szepnęłam cicho patrząc mu w oczy. Zmieszał się i zabrał ręce.
-Wybacz- powiedział równie cicho- masz rację, obiecałem. Nie bój się- szepnął i uśmiechnął się.
Spuściłam wzrok i cofnęłam się mimowolnie do tyłu.
- Zostaniesz?
Ty mnie pytasz? I tak nie mam wyboru.
Pokiwałam głową na tak, a potem podniosłam wzrok.
- Ale... nic nie zrobisz?- zapytałam dla pewności.
- Nic nie zrobię- powtórzył moje słowa.
Napełnił kieliszki jeszcze raz i podał mi mój.
- Chodź- wyciągnął rękę- pokażę ci dom, nie chcę żebyś się zgubiła w tym pałacu.
- Skromność...- bąknęłam pod nosem.
- Na każdym kroku, panno Grande, na każdym kroku- uśmiechnął się.
Podałam mu dłoń, a on pociągnął mnie w stronę salonu. Nie puścił. Cały czas trzymał mnie za rękę, ale też jej nie zabrałam.
- To jest salon główny- powiedział, kiedy stanęliśmy przy trzech półokrągłych schodach w dół.
- Główny?- zapytałam i spojrzałam na niego- to ile ty ich tu masz?
- Kilka- wzruszył ramionami.
Pierwsze co przykuło moją uwagę, to regał z książkami. Ogromny regał z książkami. Puściłam jego dłoń i podeszłam do niego szybko.
Ale on u tego ma...
Czytałam tytuły i autorów dzieł i muszę stwierdzić, że ma dobry gust.
- Interesujesz się literaturą?- usłyszałam za sobą, na ci się odwróciłam. Pokiwałam głową na tak, a no podszedł bliżej.
- Masz dobry gust- powiedziałam z uznaniem.
- Dzięki- uśmiechnął się lekko,
Mój wzrok napotkał książkę, na widok której moje serce stanęło.
'Gra o tron', pierwsze wydanie.
- Nie wierzę, że to czytałeś- powiedziałam i wskazałam na książkę- przecież to jest kopia oryginału pisanego ręką R.R. Martina, jest tylko dziesięć teki na całym świecie. Są w niej zapiski i wydarzenia, których nie umieścił o ostatecznej wersji- powiedziałam na jednym wdechu, patrząc na nią jak zahipnotyzowana. Nie pytałam czy mogę, po prostu wzięłam ją z półki i otworzyłam na pierwszej stronie. Od razu w oczy rzuciły mi się pochyłe bazgroły autora. Cała książka to ksera jego oryginalnych tekstów, razem ze skreśleniami czy dopiskami.
- Weź ją- powiedział, a ja spojrzałam na niego w szoku.
- Co? Zwariowałeś, nie mogę- pokręciłam szybko głowa i odłożyłam książkę na miejsce- ona jest warta fortunę, nie ma mowy- powiedziałam stanowczo i zaczęłam oglądać inne dzieła.
- Uparta jesteś- westchnął.
- Peszek- wzruszyłam ramieniem.
- Idziemy dalej?- zapytał i chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na niego wymownie- nie chce, żebyś się zgubiła- odparł.
- Jasne...
*
- A to jest miejsce, gdzie spędzam większość czasu, kiedy jestem w domu- powiedział i otworzył przede mną czarne podwójne drzwi z lakierowanej płyty.
Biuro.
- Często pracujesz w domu?- zapytałam.
- Niestety- westchnął- są rzeczy, których nikt za mnie nie zrobi.
- Rozumiem. Powiedziałeś 'kiedy jestem w domu' ..
- Przyjeżdżam tu raz na tydzień- przerwał mi- tylko na weekend. Od poniedziałku do piątku mieszkam w apartamencie w centrum.
- Czyli wracasz do domu, żeby odpocząć po pracy i jeszcze pracujesz?- zapytałam z uniesioną brwią.
- Zdarza się- wzruszył ramieniem i upił łyk wina- a ty? Studiujesz zaocznie, tylko w sobotę i niedzielę. Co robisz przez resztę tygodnia?
- Cóż, uczę się- parsknęłam- teraz mam jeszcze zamieszanie w związku z budową, więc mam co robić- powiedziałam, kiedy wyszliśmy z gabinetu.
- Wierzę ci- uśmiechnął się- chodź, już koniec prawie.
Przeszliśmy schodami na górę.
Ostatnie piętro mam nadzieję.
Przed nami rozciągał się krótki korytarz, na końcu którego były białe matowe drzwi, również podwójne.
Ostatnie pomieszczenie.
Uważaj, sypialnia.
Nogi wrosły ni w podłogę. Patrzyłam w drzwi z lekkim niepokojem. Malik chyba to zauważył, bo odwrócił się do mnie zdziwiony.
- Stało się coś?- zapytał.
Obiecał, że cię nie dotknie.
- Nie, w porządku, przepraszam- bąknęłam i ruszyłam za nim.
To tylko sypialnia. Pokój jak pokój. Nic specjalnego.
Zatrzymaliśmy się pod drzwiami, a on chwycił pionowy długi uchwyt robiący za klamkę, ale nie pchnął drzwi.
- Dlaczego mam wrażenie, że się trzęsiesz?- zapytał cicho, nie patrząc na mnie.
Zamarłam na jego słowa.
Trzęsiesz sie, on to widzi.
- Wydaje ci się- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
Teraz to nawet ja to widzę.
- Niech ci będzie- westchnął i pchnął do przodu białą powłokę.
To co zobaczyłam sprawiło, że przekroczyłam próg z szeroko otwartymi oczami.
Sypialnia była na najwyższym piętrze i była tam jedynym pomieszczeniem, oprócz jego łazienki i garderoby jak mniemam. Ściany były brązowe, matowe, sufit biały i lakierowany, a w nim płaskie wbudowane lampy tworzące prostokąt na środku. Jedna ściana była cała szklana, robiła za ogromne okno, przez które widziałam rozciągające się przed nami miasto.
Los Angeles.
Bajeczny widok.
Obok drzwi wejściowych do sypialni po lewej stronie były kolejne, pojedyncze również białe. Pewnie łazienka.
Ale moment najważniejsze- łóżko!
Co ja gadam, łoże! Co najmniej cztery osoby się tu wyśpią jak królowie.
Było ogromne. Wysokie i białe z czarną pościelą. Tak, czarną. Jedyne co ja zrobiło to dwa cienkie czerwone pasy po prawej stronie. Poduszki wyglądały tak samo. Łóżko nie miało ramy, zamiast tego z przodu była biała płyta, a po obu stronach niej płaskie okrągłe lampy w ścianie. Po drugiej stronie czarna podłużna pufa dosunięta do łóżka tak, że je wydłużała. Łóżko stało bokiem do szklanej ściany. Naprzeciwko niego na ścianie wisiał olbrzymi telewizor, oczywiście firny Malika i kino domowe.
Ma kino domowe w sypialni. Dobre.
Po obu stronach łóżka stały małe szafki nocne. Na jednej stały zdjęcia w ramce, i zegar elektroniczny, druga była pusta.
To jest ogromne.
Cały pokój ma chyba z 60 metrów kwadratowych, a jeszcze po prawej stronie od drzwi wejściowych są drzwi do garderoby jak mniemam.
Stałam jak kołek i patrzyłam na widok za szklana ścianą. I pewnie patrzyłabym dalej, gdyby nie Malik.
- Nad czym myślisz?- stanął obok mnie z kieliszkiem w dłoni.
- Nad tym, że mogłabym codziennie mieć taki widok, kiedy kładę się spać- powiedziałam dalej zapatrzona.
- Nic specjalnego- wzruszył ramionami.
- Może dla ciebie nie. Dla mnie to niesamowite. W ogóle cały ten dom- rozejrzałam się po pomieszczeniu jeszcze raz- wszystko jest takie... wow.
- Dobre określenie- zaśmiał się i usiadł na pufie przy łóżku.
- Nie przytłacza się to?- zapytałam i usiadłam obok niego. Spojrzała na mnie marszcząc brwi- no wiesz, to wszystko. Mieszkasz sam w takiej willi, ja bym zwariowała. Dlatego mam mały dom, no i nie mieszkam sama- stwierdziłam i upiłam łyk.
- Jak to nie?- zapytał.
- Valar mieszka ze mną- powiedziałam zdziwiona- a właśnie. Dopiero dzisiaj przestał się na mnie fochać za ostatnią sobotę, jak go wygoniłam z pokoju przy tobie- bąknęłam, a Malik zaczął się śmiać.
- I z czego się śmiejesz idioto! Myślisz, że to takie zabawne?
- Tak. Gadasz z psem?- zapytał przez śmiech.
- Gadam do psa, to jest różnica- sprostowałam- chyba nie bardzo cię lubi.
- A ty?- zapytał.
- Co ja?- zmarszczyłam brwi.
- Jaki masz stosunek do mnie?
Jak ja mam stosunek do niego?
Żebyś ty to wiedziała...~*~
komentujcie i zostawiajcie gwiazdki :)
ładnie prooooszę
to dla was jest ten maraton, ale dużo mnie kosztowało, żeby to napisać, dajcie ta gwiazdkę co?
sypią się dedyki dla was :*
xxx
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...