Po wykonaniu kilku niezbędnych połączeń, od których zależało otwarcie apartamentów padłam na łóżko.
Wbrew pozorom, to było cholernie wyczerpujące, bo wisiałam na telefonie ponad dwie godziny.
Było po jedenastej, kiedy naszła mnie myśl.
Może trochę głupia, ale czemu nie?
Weszłam do garderoby i założyłam białą, koronkową bieliznę, którą szczerze uwielbiam.
Biała bielizna to niebo!
Potem przyszła kolej na białą sukienkę z cienkiego materiału, która pomimo tego, że cholernie schudłam, nadal przylegała do ciała. Miała głęboki dekolt i cienkie ramiączka.
Idealna!
Do tego założyłam białą marynarkę i bordowe koturny.
Jak się jest karzełkiem...
Rozczesałam włosy, spięłam w coś bliżej nieokreślonego i zabrałam się za tapetę.
Czyli tusz do rzęs i bordową szminkę.
Koniec.
Chwyciłam swoją torebkę, kluczyki do samochodu i okulary przeciwsłoneczne.
Jedziemy na wycieczkę!
Wsiadłam za kierownicę kabrioleta i wyjechałam z podjazdu.
Na miejsce dotarłam piętnaście minut później, korki, jak zawsze.Ja
Bardzo zajęty?Niewyżyty
Bardziej niż bym chciał.Ja
Czyli nie masz czasu na lunch?Niewyżyty
Z tobą? Zawsze.Uśmiechnęłam się do siebie. Tak mi jakoś się miło zrobiło.
Wysiadłam z samochodu i skierowałam się do dużych, szklanych drzwi. Minęłam dwóch ochroniarzy, którzy obdarzyli mnie takim mało przyjemnym spojrzeniem, ale olałam to i weszłam do holu głównego.
Cisza i spokuj.
W porównaniu z tym, co się dzieje o tej porze w centrum miasta, tu jest niezwykle cicho.
Słuchać tylko stokot palców o klawiaturę.
Oczywiście wszystkie baby odwróciły się w moim kierunku z grymasem niezadowolenia, niektóre z szokiem.
Jak plastik przy głównej recepcji.
Raz się żyje.
Wyprostowałam się i pewnym krokiem, ignorując wszystkie te natręrty podeszłam do biurka tlenionej blondynki.
Udawała, że mnie nie widzi.
Jasne
Oparłam się łokciem o blat wysokiego biurka i odchrząknęłam znacząco. Zważywszy na fakt, że było cholernie cicho, było to słychać pewnie w całym holu.
Kobieta podniosła niechętnie wzrok i spojrzała na mnie unosząc idealnie wyskubaną brew.
- Słucham- mruknęła obojętnie.
No już mnie wkurwia.
- Ja do pana Malika- powiedziałam rzeczowo, bez kryty uśmiechu.
- Pan Malik jest zajęty- mruknęła jedynie i wróciła wzrokiem do ekranu laptopa.
A, czyli, że mam sobie teraz iść, tak?
No chyba cię popieprzyło, babsztylu!
- Więc, proszę mu przekazać, że przyszłam- powiedziałam twardo.
- Nie będę mu przeszkadzać. Proszę opuścić ten budynek, bo zawołam ochronę.
No chyba jej jebnę.
- Nigdzie się stąd nie wybieram - warknęłam i wyciągnęłam komórkę.Ja
Powiedz jej, niech mnie wpuści, bo nie ręczę za siebie...Wysłałam wiadomość i czekałam na jakąś odpowiedź, cokolwiek. A tu dupa!
Ani ja nie dostałam odpowiedzi, ani plastik!
- Proszę wyjść- powiedziała z pogardą i przeleciała wzrokiem moje ciało. Uśmiechnęła się zwycięsko i skrzyżowała ręce pod biustem.
Który był swoją drogą dwa razy większy od mojego.
Ale to taki drobny szczegół...
- Nie- powiedziałam stanowczo i wyprostowałam się.
Nie będzie mi mówić, że mam spierdalać!
- Panowie, proszę wyprowadzić...- jeszcze raz na mnie spojrzała- tą kobietę- wskazała na mnie głową, a ja spięłam się, czując za sobą obecność płci męskiej.
Łapy przy sobie!
- Proszę z nami- odezwał się dość niski głos z mną. Plastik posłał mi kpiący uśmiech, a ja odwróciłam się powoli i napotkałam dwóch barczystych facetów w czarnych garniturach i śnieżnobiałych koszulkach. Mieli te całe głośniki, każdy w prawym uchu, z kabelkiem. Patrzyli na mnie dokładnie tak samo jak ci przy drzwiach wejściowych.
- Nie- powtórzyłam i uniosłam wysoko głowę. Jeden z nich wyciągnął rękę, chcąc chwycić mnie za ramię.
- Proszę mnie nie dotykać- cofnęłam się natychmiast.
- Powtórzę, proszę nie sprawiać problemów- westchnął ciemno oki brunet.
- O jakich problemach mowa?
No najwyższy czas!
Oboje odwrócili się szybko, a ja stałam tak gdzie stałam, bo nie będę ryzykować spotkania z tymi oczami.
I tak nie mam po co, bo stanął dokładnie obok mnie. Czułam te słodkie perfumy i nic nie poradzę, że wzięłam głębszy wdech.
- Pan Malik- wydusiła suka i wstała z piskiem odsuwając krzesło.
Tak cicho tu jakoś. Centralnie, nawet już nie słuchać klawiatury laptopa.
- Zadałem pytanie, panno Ryan- powiedział ostro i spojrzał na nią. Widziałam, że jest zły.
- J-ja...
No proszę! Mówić nie umiemy!
- Proszę się wysłowić, panno Ryan, nie mam całego dnia- powiedział Malik.
- J-ja... ta k-kobieta przyszła i... i n-nie...
Ona była przerażona!
Wcale mi nie przykro!
- Proszę nie kontynuować- Malik przerwał jej ruchem dłoni na co natychmiast zamilkła- a panom dziękuję- spojrzał z góry na ochroniarzy- i widzę w swoim gabinecie za godzinę- zarządził, a oni skinęli głowami i po cichym 'tak, panie Malik' wrócili na miejsce, czyli do drzwi.
Ale władza!
- Dlaczego stwarza pani niepotrzebne komplikacje?- zwrócił się ponownie do tego babka. Podniosła głowę natychmiast, a w jej oczach rósł strach.
Oj, boimy się zrypy przy wszystkich?
Przykro!
- J-ja... pani nie była umówiona- wydusiła szybko i spojrzała na mnie spanikowana.
- Ta pani nie musi być umówiona- powiedział stanowczo- nie życzę sobie więcej takich sytuacji, inaczej rozważę pani zwolnienie- warknął, a je pokusiłam się o jedno małe spojrzenie na jego twarz. Patrzył na nią tak niemożliwe ciemnymi oczami, że aż mnie skręciło!
- J-ja przepraszam- wydukała- to się więcej n-nie powtórzy- pokręciła szybko głową.
- Mam nadzieję- skwitował ostro i spojrzał na mnie.
Pierwszy raz, odkąd tu przyszedł.
Tak nawiasem mówiąc.
- Przepraszam za zachowanie mojego personelu- skinął lekko głową, a jego głos nie był już tak ostry, ale nadal dziwnie zimny.
- Nic się nie stało- powiedziałam i spojrzałam przelotnie na plastik.
Patrzyła na mnie lekko zszokowana.
A co myślałaś? Że cię będę pogrążać?
Potrafię być suką, ale bez przesady.
- W takim razie, zapraszam do mojego biura- odsunął się o krok. Spojrzał ostatni raz na blondynkę, a potem wrócił wzrokiem do mnie. Przeszłam obok i razem skierowaliśmy się do windy.
Nadal żadna z sekretarek się nie odezwała, no fakt, byliśmy atrakcją.
Malik wcisnął guzik na panelu windy i po chwili srebrne drzwi się rozsunęły. Mężczyzna przepuścił mnie pierwszą i wszedł do puszki, a zaraz po tym drzwi się zamknęły.
Oj
Mogłam się spodziewać po nim tego, że przyciśnie mnie do ściany.
Mogłam?
Uśmiechnęłam się, kiedy moje plecy spotkały się z zimną płytą. Przywarł do mnie swoim ciałem i chwycił moją twarz w obie dłonie, równocześnie łącząc nasze usta. Od razu się otworzyłam, dając mu dostęp do swojego języka.
Jestem wariatką.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on chwycił moje biodra i przysunął do siebie.
- Długo ci zeszło- szepnęłam zdyszana, kiedy połączył nasze czoła.
- Może trochę- pocałował mnie krótko w sam środek ust.
Spojrzałam w te tęczówki, które teraz były niemal czarne i potarłam jego zarośnięty policzek.
No cudo!
Winda zatrzymała się na najwyższym piętrze, a brwi się rozsunęły, co oznaczało, że musimy się od siebie odsunąć.
Żałujesz.
Nie
Przyznaj się
Może trochę...
- Zatem, proszę, panno Grande- wystawił swoje ramię, które z uśmiechem przyjęłam i razem przeszliśmy przez krótki korytarz.
- Any nie ma?- zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam puste biurko, we wnęce korytarza przy drzwiach do jego gabinetu.
- Jest w kawiarni. Powinna zaraz wrócić- powiedział i otworzył przede mną drzwi do swojego gabinetu.
Od razu skierowałam się do stojącego naprzeciw biurka fotela, ale...?
Podniósł mnie i zaniósł na dużą, białą kanapę rogową.
Skóra, a jakby inaczej...
- Tak lepiej- mruknął, kiedy posadził mnie na swoich kolanach- powiedz- zwilżył usta językiem i umiejscowił ciepłe łapki na mojej talii- tęskniłaś?- zapytał szczerze, a ja marszcząc brwi.
Po co o to pyta?
- A co tu robię?- zapytałam i potarłam jeszcze raz ten zarośnięty policzek!
- Pomyślałam, że może chciałbyś zrobić sobie małą przerwę- uniosłam brew i przygryzłam wargę.
- Czyli wyciągasz mnie na lunch.
- Dokładnie tak- skinęłam głową z lekkim uśmiechem.
- W takim razie...- zaczął, ale przeszkodziło mu pukanie do drzwi.
- Jak właśnie się miziacie, to przestańcie bo wchodzę!- usłyszęliśmy głos brunetki.
- Skąd ty wziąłeś tak uroczą asystentkę?- zapytałam i wstałam z jego kolan, a brunet jęknął przeczesał włosy dłonią.
Ana weszła do biura z pokrowcem na garnitur i aktowką pod pachą, zasłaniając oczy wolną dłonią.
- Jesteście ubrani? Zayn powiedz, że tak- jęknęła błagalnie, a ja zaczęłam się śmiać.
- Zabawne w cholerę- prychnął i wstał z kanapy.
Brunetka odsłoniła oczy i uśmiechnęła się do mnie, kiedy Malik odebrał od niej swój garnitur i skierował się do drzwi, prowadzących nie wiem dokąd. Podrapałam za nim i jak się okazało, ten magiczny pokój to mała garderoba.
Odwiesił garniaczek do szafy i wrócił do mnie.
Znaczy do nas...
Tak, do nas.
- Co to?- zapytał, kiedy Ana podała mu aktówkę.
- Bilans i rozliczenia z tego miesiąca- wyjaśniła, a on przewrócił oczami i odłażył czarną teczkę na biurko.
- Później się tym zajmę- westchnął i oparł się o blat- idziemy?- spojrzał a mnie z lekkim uśmiechem.
- Idziemy- przytaknęłam, a Ana uniosła brew.
- My- wskazała na mnie palcem- mamy do pogadania- powiedziała i skrzyżowała ręce pod biustem.
Otworzyłam szerszej oczy.
- Co?- spojrzałam przelotnie na mulata, a on chwycił mnie za rękę i pociągnął do drzwi.
- To pogadacie później- powiedział i przepuścił mnie pierwszą.
Znowu.
- Ale o czym?- odwróciłam się do dziewczyny.
- Zadzwonię do ciebie- posłała mi uśmiech.
- Masz mój numer?- uniosłam brew - ma mój numer?- spojrzałam na Malika.
- Jak widać- mruknął cicho i pociągnął mnie na chama do windy!
Tak brutalnie!
- Weź mi coś na wynos!- krzyknęła, kiedy wchodziliśmy do windy. - Wezmę!- odpowiedział, a drzwi się zamknęły.
To było... dziwne?
Dziwne w chuj.
- Ana jest...
- Lekko zwariowana?- dokończył za mnie i uśmiechnął się pod nosem- tak- przysunął się do mnie i objął ramieniem moja talię.
Ale mi dobrze!
- Ale jest miła. Lubię ją- oparłam głowę o jego ramię, na co lekko się spiął, ale też się nie odsunął.
Zjechaliśmy na sam dół i wyszliśmy na ogromny parking. Odszukałam wzrokiem czarnego Bentleya Continental, a on jak na mężczyznę z klasą przystało, użyczył mi swojego ramienia, a następnie otworzył drzwi od strony pasażera.
- To gdzie jedziemy?- zapytałam, kiedy wyjechaliśmy z parkingu.
- A na co masz ochotę?- zapytał nie odrywając wzroku od przedniej szyby i położył dłoń na moim udzie.
Jasne, macnij se!
Przeszedł mnie dziwny dreszcz, jak zawsze, przy kontakcie z jego ciepłą skórą, ale pozbyłam się uczucia jakiegokolwiek strachu i zerknęłam na jego profil.
Profil też ma idealny.
Włosy zaczesane do tyłu, chyba już trochę za długie, ale nadal idealne.
Za dużo tego na jednego faceta, zdecydowanie.
Skończyło się na tym, że zawitaliśmy do Fleur de desert, czyli przecudnej restauracji na dachu. Zamówiliśmy potrawkę z kurczaka i zjedliśmy w naprawdę milej atmosferze.
Potem odwiózł mnie do firmy, pożegnał gorącym całusem, a sam wrócił do biura z posiłkiem dla Any.
A ja cóż....
Wróciłam do domu, żeby dalej użerać się przez telefon z ludźmi, których Malik zawałby niekompetentną bandą idiotów i odespać lunch.
Muszę być wypoczęta emocjonalnie na kolację...
*
We wanna dance till we can't no more
We wanna love with the lights down low
From Argentina to Morocco
We wanna dance it's about to go!- Hmm?- wymruczałam do telefonu nie otwierając oczu.
- Wstawaj skarbie!- usłyszałam głośny śmiech po drugiej stronie.
- Niall, uduszę cię- jęknęłam na wpół przytomna i spojrzałam na zegarek z komórce.
19:37
Kurwa!
Podniosłam się do siadu w sekundzie. Malik kończy pracę o 20:00, o ja cię pierdolę, nie zdążę!
- Dzwonię, bo podobno masz iść dzisiaj na kolację z Malikiem- przystanęłam w drodze do łazienki.
C-co?
- Dzwonił do mnie i pytał, czy może- prychnął- chyba wziął sobie moje słowa aż nazbyt poważnie- zaśmiał się krótko.
- Dojechaliście?- zapytałam zmieniając temat i weszłam do łazienki.
- Tak, jesteśmy na miejscu. Nie martw się, to będą negocjacje, a nie strzelanina na prawi i lewo.
- Już ja znam te wasze negocjacje- przewróciłam oczami- ostatnim razem Matt wrócił z kulką w klacie - westchnęłam i włączyłam głośnik, aby w stoliku wejść do wanny.
- O nas się nie bój, Sweety. Raczej się martw o to, żeby Malik nie zastał cię w samym ręczniku.
Jemu by to nie przeszkadzało...
- Zapomniałam nastawić budzika. Umyję się, ubiorę... będzie w porządku- szybko wytarłam w ramiona cytrusowy żel do mycia.
O tak!
- To się spiesz. I pamiętaj, żadnych seksów! Nie chcę być wujkiem!
- Pa Niall.
- Poważnie! A jeśli już, to...
- Do widzenia!- przerwałam połączenie i odłożyłam komórkę na szafkę przy wannie.
On jest niemożliwy.
Gdyby tylko wiedział co się dzieje, to... aż się boję pomyśleć.
Telefon wydął z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości.Niewyżyty
Będę o 20:15 xCzyli, że mam pół godziny.
Ja
Czekam, panie Malik.Wyszłam z łazienki owinięta ciasno puchatym ręcznikiem i weszłam do garderoby, by wybrać kreację na dzisiejszy wieczór.
Założyłam czarną koronkową bieliznę, składającą się z lekkiego biustonosza z szerokim pasem koronki pod biustem i głęboko wyciętych fig.
Do tego, nie wiem, co mnie napadło, ale założyłam pończochy z czarnym koronkowym paskiem.
Ja to nie ja!
Usiadłam przed lustrem i rozczesałam włosy, które ostatecznie splotłam w bardzo luźnego warkocza, a następnie zwinęłam w koka i na koniec wyciągnęłam w niego kilka pasem.
Gra
Poprawiłam rzęsy tuszem i spędziłam nad tym więcej czasu niż zwykle, bo chciałam, żeby oczy było większe.
I tak oto malowałam, że muszę przyznać- nigdy nie miałam tak zajebiście długich rzęs!
Kosmos!
Nie będę się tapetować nie wiadomo ile. Poprawiłam jeszcze lekko brwi i wstałam, żeby ogarnąć jakaś kieckę.
W końcu założyłam bordową kiecę na grubych ramiączkach, pokrytą pod biustem warstwą koronki.
Co ja dzisiaj z tą koronką?!
Sukienka sięgała mi do połowy ud, coś mniej więcej, więc nie była jakoś specjalnie krótka.
Nada się.
Na stopy wsunęłam wysokie czarne szpilki ze złotymi paskami i pomalowałam usta bordową szminką. Została jeszcze biżuteria, ale w tej kwestii nie szalałam. Albo może trochę?
Zapięłam na nadgarstku złotą bransoletkę, którą dostałam od Nialla na urodziny na drugim złoty zegarek, a w uszy włożyłam małe kolce, również złote. Jeden do lewego, trzy do prawego ucha. I tak nie założyłam wszystkich.
A na szyję delikatny łańcuszek ze złotym skorpionem.
Finito!
A nie!
Jeszcze perfumy!
Psiknęłam się szybko słodkim zapachem od Channel i spojrzałam w lustro.
No. Nie będzie wstydu, myślę.
Chwyciłam czarną kopertówkę i schowałam do niej telefon, portfel i szminkę, na wszelki wypadek.
Wyszłam z garderoby i zeszłam na dół, gdzie mój kochany pies slinił ozdobną poduszkę.
Która zazwyczaj jest w salonie na kanapie, a nie w holu, przy drzwiach.
- Valar, jak już masz coś gryźć, to...- Nie dokończyłam, bo przerwał mi dzwonek do drzwi.
Zamknęłam na zegarek.
20:15
Punktualnie.
W sumie... co z niego byłby za biznesmen, gdyby nie szanował czyjegoś czasu.
Wygładziłam sukienkę i odetchnęłam.
Ja się stresuję!
Ja!
Czym?!
Kolacją z facetem, który Ci się podoba?
Nie, on mi się nie podoba.
Otwórz drzwi geniuszu.
Racja.
Chwyciłam za klamkę i otworzyłam.
Zaaaaawaaaaał~*~
Następny, kochani! Planuję mały maraton, ale nic nie obiecuję. Tak wgl, to ostatni się chyba nie podobał, bo głosów mało :(
❤❤❤
PATIX
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...