Proszę, komentujcie, to wiele dla mnie znaczy
- Ja tak dalej nie mogę. - powiedział chłopak ubrany w czarną bluzę z kapturem - Nie chcę.
- Umowa jest umową. - stwierdził mężczyzna, siedzący na skórzanym fotelu przy biurku.
- Umowę można zerwać. Chcę wrócić.
- Nigdy nie wrócisz. - wysyczał starszy.
Brunet odwrócił się w stronę osobnika zajmującego miejsce przy drewnianym blacie. Przez chwilę światło padało na posiniaczoną twarz. W jego oczach pojawiły się łzy. Nie chciał być słaby, ale te dwa miesiące tak wiele zmieniły. Brakowało mu wszystkiego i wszystkich... ale najbardziej tęsknił za jedną osobę, która była dla niego tak cholernie ważna.Julie weszła z uśmiechem na ustach do przytulnego mieszkania swojego chłopaka. Odstawiła na stół w kuchni klucze i kubek z kawą.
- Ashy? - zawołała zdziwiona tym, że nie ma tam jej partnera.
Nie odpowiedział jej, więc sama postanowiła go znaleźć. Nie szukała długo. Leżał na łóżku w sypialni. Z pozoru mogło to wyglądać jak zwykła drzemka, ale było coś, co zwróciło uwagę dziewczyny. Na podłodze obok było pełno butelek po różnych alkoholach. Ashton się upił? To nie było do niego podobne, tym bardziej, że była środa, a on następnego dnia szedł do pracy. Blondynka jednak postanowiła mu nie przeszkadzać i tylko okryła go kocem.
Irwin obudził się dopiero po czterech godzinach od powrotu Collins. Wstał z łóżka i trzymając się za bolącą głowę, poszedł do kuchni. Na szafce kuchennej czekała już szklanka wody i tabletki przeciwbólowe. Potem poszedł do salonu i zajął miejsce na kanapie.
- Co oglądasz? - zwrócił się do zielonookiej, która była tak pochłonięta przez telewizor, że nawet nie zauważyła przyjścia Ash'a.
- Nie wiem co to jest, ale cholernie ciekawe. - odpowiedziała, nawet nie odrywając wzroku od ekranu.
- Julie, chyba musimy porozmawiać.
Blondynka dopiero teraz zerknęła w jego stronę. Wyłączyła telewizor, zapominając o programie, który tak ją zaciekawił i usiadła do niego przodem, kładąc nogi na kanapie.
- O czym porozmawiać? - zapytała.
- Chyba potrzebuję pomocy. Cholernie bardzo jej potrzebuję.Dla Luke'a i Caroline ostatnie dwa miesiące wiele znaczyły. Ich związek się rozwijał i wiedzieli, że chcą spędzić ze sobą resztę życia. Nie liczyło się już dla nich nic innego. Mieszkali razem i kochali się ponad wszystko. Październik zbliżał się wielkimi krokami. Moon planowała wybrać się na wymarzone studia, a blondyn wspierał ją w tym całym sercem. Bo jej szczęście było dla niego najważniejsze.
- Moja mama zaprasza nas na kolację. - poinformował któregoś dnia, kiedy tylko wrócił ze swojej nowej pracy.
- Dzisiaj? - zapytała, wychylając się z kuchni.
- Tak, mamy czas wpaść na 18? Zgodziłem się, ale mogę odwołać.
- Miałam wyjść z dziewczynami, ale przełożę. Możemy iść na kolację. - odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
- Jesteś taka kochana. - powiedział i podszedł do niej, żeby mocno ją przytulić.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham.Ostatni czas był ciężki dla Michaela. Śmierć Caluma była tak nieoczekiwana. Był dobrym człowiekiem, nie zasługiwał na nią. Clifford często powtarzał, że to on powinien zginąć, nie Cal. Tego dnia po raz pierwszy wyszedł ze swojego mieszkania w wysokim budynku przy jednej z ulic w Baltimore. Dlaczego akurat tam wyjechał? Zakochał się w tym miejscu za pierwszym razem. Nie dziwił się Caro, że tak kochała to miejsce. Ale to miało też drugie dno. Mike będąc tam czuł, jakby się cofnął w czasie do momentu kiedy Hood jeszcze żył. Ciemnowłosy wróci do Sydney i zobaczy się z czekającym na niego chłopakiem. Niestety nic takiego nie miało prawa się zdarzyć. Wszystko się skończyło.
Zielonooki poczuł jak uderzył czymś o swoje ciało i dopiero wtedy wyrwał się ze swoich myśli. Uderzył w przydrożną latarnię, to było tak głupie. Usłyszał śmiech i odwrócił się w stronę, z której pochodził dźwięk. Ujrzał niską brunetkę opartą o ścianę pełną wulgarnych wyrazów napisanych kolorowymi spray'ami.
- W tym mieście lepiej nie być zamyślonym, nim się spostrzeżesz jesteś nagi i wywieziony na drugi koniec Balti. - odezwała się, nadal uśmiechając się pod nosem.
- Dzięki za radę. - mruknął.
- Jestem Eveline, ale możesz mówić na mnie Eve.
- Nie chcę się zaprzyjaźnić, chcę tylko kupić hawajską.
- Znam najlepszą pizzerię tutaj, chodź.
A co jeśli nowa znajomość może być ratunkiem i sposobem na powrót do prawdziwego, szczęśliwego życia?Także to chyba koniec
Dziękuję za ten cudowny czas, za te wszystkie komentarze i miłe słowa.
Byłabym wdzięczna, gdyby każdy, kto to przeczytał, skomentował. Powiedział coś od siebie. To chyba pierwszy raz, kiedy podoba się mi chociaż trochę i chciałabym poznać waszą opinię.Teraz pozostaje jedna kwestia. 3 część. Chcecie, czy raczej nie? Piszcie jak wolicie, bo nie chcę się z nią narzucać.
Na Twitterze w hasztagu #filaff jest głosowanie
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
FanfictionLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...