- Cześć, naleśniczku. – Luke się przywitał, a potem ukazał szereg białych zębów.
Chłopak był inny, niż Caroline sobie to wyobrażała. Był... lepszy. Wyglądał jak ideał, a jego głos był lekko zachrypnięty, w bardzo seksowny sposób.
- Hej. Przepraszam, za to przed chwilą, nie miało tak wyjść, nie miał tu przychodzić. – odpowiedziała szybko blondynka.
Bała się, co mógł pomyśleć niebieskooki. W końcu to musiało dziwnie wyglądać.
- Rozumiem, ale więcej nie będzie cię nachodził. – stwierdził blondyn.
Moon zdziwiła się jego słowami.
- Nie, ja jestem pewna, że będzie. Chyba nigdy nie da mi spokoju. – westchnęła.
- Powiedziałem mu, że teraz jesteś ze mną i obiję mu mordę, jeśli jeszcze raz się tu pojawi. – wytłumaczył chłopak i mruknął do niej.
Caroline zamurowało. Przestraszyła się, bardzo. Wiedziała, że Hemmings chciał dobrze, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że tylko zaszkodził. Max miał dobre relacje z Bertą Moon i blondynka była pewna, że jej to powie. A ta kobieta... nie będzie zadowolona. Ma lepszy kontakt z brunetem niż z własną córką i uważa go za ideał. Chce, żeby byli razem.
- Odkręć to! – krzyknęła.
Spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Powie mojej mamie, jestem pewna. Ona mnie zabije, Luke.
- Dramatyzujesz. – stwierdził.
- O nie, nie znasz mojej matki. Ona chce, żebym wzięła z nim ślub zaraz po mojej 18-stce. Uwielbia go. Wścieknie się. – wyjaśniła.
- Ale to ty powinnaś decydować o swoim życiu!
- Ona ma na to zbyt wielki wpływ, mieszkam w jej domu.
- Zobaczysz, będzie dobrze. – pocieszył ją – Teraz kino, wielka porcja lodów i spacer?
Propozycja Hemmingsa wydała jej się kusząca. Skinęła głową.
- Chodźmy. – zarządziła.
![](https://img.wattpad.com/cover/43683416-288-k965241.jpg)
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
FanficLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...