Dwadzieścia pięć.

509 55 139
                                    

- A ma powody? 
- Ty mi powiedz.
Calum przegryzł nerwowo wargę. Wahał się. Sam nie wiedział, jaka powinna być jego odpowiedź.
- Wiesz, rok temu pewnie bym to potwierdził. Byliśmy wtedy naprawdę blisko. Ale teraz... chyba nic nas nie łączy, mam rację?
- Moje uczucia względem ciebie się nie zmieniły, Cal.
Ta rozmowa była bardzo niekomfortowa, ale Michael zdecydowanie lepiej sobie z tym radził. Podobał mu się czas spędzony z Hoodem i zdecydowanie nie chciał wracać do Baltimore, do Eveline.
- Ale znalazłeś sobie dziewczynę. - Calum dopiero wtedy uświadomił sobie, jak bardzo zły jest za to na przyjaciela.
- Do cholery jasnej, a ty zasymulowałeś własną śmierć i nie odzywałeś się przez prawie rok!
Clifford się zdenerwował. Jak Calum śmiał wypominać mu znalezienie dziewczyny, kiedy sam tak go oszukał. Poza tym nigdy nie byli razem, nigdy nie byli czymś więcej, niż przyjaciółmi. Nawet nie najlepszymi.
- Wybacz, że nie chciałem, żeby cię zabili! - brunet też się uniósł.
- Wiesz co? Pierdol się! - krzyknął zielonooki.
- Ty też się pierdol, Michael!
- Jak nieodpowiednie będzie, jeśli cię teraz pocałuję?
- Bardzo nieodpowiednie.
Więc go pocałował. Z brutalnością wbił się w jego usta, przypominając sobie ich smak. A Cal nie protestował. To było to, na co czekał przez ten cały czas.

Luke i Caroline leżeli obok siebie słuchając kłótni swoich przyjaciół. Może nieładnie jest podsłuchiwać, ale hej! Byli w swoim domu i to nie ich wina, że tamci postanowili ich obudzić w środku nocy.
- Stawiam dychę, że się teraz obściskują na naszej kanapie. - powiedział Hemmings. Od kilku chwil nie słyszeli żadnych dźwięków.
- Nie zakładam się. - odparła blondynka.
- Dlaczego? Nie chcesz przegrać? - zaśmiał się.
- Nie, ja po prostu wiem, że masz rację. - stwierdziła, mocniej przytulając się do chłopaka.

Następny dzień mijał spokojnie. Luke i Caro udawali, że nic w nocy nie słyszeli. Starali się zachowywać normalnie, a pozostała dwójka też chciała stwarzać takie pozory. Tylko niepewne uśmiechy i spojrzenia ukradkiem ich zdradzały. Po prostu na kilometr było widać, że coś się stało. Hemmings tylko miał nadzieję, że nie postanowili robić czegoś więcej na jego kanapie, bo nie raz musiał już ją zmieniać z tego powodu i nie miał zamiaru znów kupować nowej.
- Dobra, ja muszę lecieć na zajęcia - Moon przerwała milczenie podczas wspólnego śniadania - Trzymajcie się i nie zdemolujcie mi domu.
Jeszcze tylko pocałowała blondyna na pożegnanie i zostawiła ich samych.
- Ja też muszę się zbierać do pracy. Nie spalcie kuchni proszę - Hemmings patrzył na nich wzrokiem mówiącym "mogę was zabić w trzy minuty" - I kiedy wrócę kanapa ani nic innego nie ma być od waszej spermy, rozumiecie?
Spojrzeli na niego zdziwieni.
- O tak, byliście głośno i nie spaliśmy, kiedy postanowiliście zacząć wymienić się śliną. Nie wiecie, jak się cieszyliśmy, że nie było nic więcej. - puścił do nich oczko - Cześć.
Zostawił zszokowanych przyjaciół, którzy jeszcze przez jakiś czas się nie odzywali.
- Czy chcemy, żeby Luke znowu kupił nową kanapę? - na twarzy Michaela zagościł chytry uśmiech.
- Zdecydowanie tak. Ta jest jakaś niewygodna.

Michael nie zdziwił się, kiedy wieczorem zadzwoniła do niego Eveline, prosząc, żeby przyjechał po nią na lotnisko. Po ich ostatniej rozmowie się tego spodziewał. Mógł się założyć, że to najszybszy lot do Sydney, bo przecież minęły około 23 godziny od ich rozmowy. Specjalnie zabrał ze sobą Caluma, chciał ją zdenerwować. Wychodząc z Hoodem z domu przyjaciół, jeszcze tylko rzucił do Luke'a:
- A, dzisiaj uprawiałem z Calem seks na kanapie, na której właśnie znajduje się twój seksowny tyłek. Nie ma za co.
Zdążył zatrzasnąc drzwi zanim usłyszał reakcję Hemmingsa, która była pewnie pełna wulgaryzmów. Zamiast tego wsiadł do samochodu przyjaciela, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Kiedy dojechali na miejsce Eveline już na niego czekała. Widział, że jest zła, ale szczególnie mu to nie przeszkadzało. Szedł w jej kierunku, trzymając Caluma za rękę. Może to wredne, że cieszył się, kiedy ją ranił, ale... właściwie nie ma ale. To faktycznie było wredne, a on nie miał nic na swoje usprawiedliwienie. Mógł tłumaczyć się tylko tym, że dziewczyna strasznie zaczęła go przytłaczać. Jako przyjaciółka była zupełnie inną osobą. Mniej nachalną. 
- Chcesz mi o czymś powiedzieć, Mikey? - zapytała, widząc dłonie obu chłopaków.
- Nie i na pewno nie tutaj, bo chcę jak najszybciej być w domu. - mruknął
Prawdopodobnie nie była to do końca prawda, bo był pewny, że czeka tam na niego wkurzony Luke. Jednak zdecydowanie wolał blondyna, niż rozmowę z (niedługo byłą) dziewczyną.

okej, rozpisałam się trochę, ale miałam jakiś przypływ weny. powinnam dodać tutaj wyniki konkursu, ale mam nadzieję, że się nie obrazicie, jeśli będą pod następnym rozdziałem. nie mam teraz humoru, chociaż jutro powinnam być najszczęśliwsza na świecie. dobra, nie będę zawracała wam głowy moimi problemami. miłego wieczoru/dnia/nocy/życia 

who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz