Czternaście.

391 38 4
                                    

wyjeżdżam wam z dupy rozdziałem pisany w pierwszej osobie i może to dziwne, ale po prostu nie miałam siły napisać tego inaczej. kiedyś pisaliście, że pierwsza osoba lepsza, so

5 miesięcy wcześniej

Gdzieś, nikt nie wie gdzie

Calum

To wszystko było okropne. Naprawdę nie miałem pojęcia, że Mike... mój Mike mieszka w Baltimore i go spotkam. Kiedy go zobaczyłem... jego piękne zielone oczy, idealny nosek i cudowne usta... Nie mogłem oderwać wzroku i może chwilę za długo zbierałem się do ucieczki. Pozwoliłem mu na to, by uwierzył, że to ja. Byłem idiotą. Na początku chciałem nawet rzucić się w jego ramiona i go przytulić najmocniej na świecie. Ale nie mogłem. Wiedziałem, że mnie obserwują. Pewnie by go zabrali i źle traktowali. Ja bym pewnie zginął, ale to mniejszy problem. I tak w końcu mnie zabiją.

Kiedy przywieźli mnie do głównej bazy czułem, że to koniec. Szef chciał mnie widzieć. Pewnie już nigdy nie wyjdę na wolność. Może dzisiaj skończy się moje życie.

Ale szef nie wydawał się być zdenerwowany, kiedy już wszedłem do jego biura. Zamiast tego tajemniczo się uśmiechał. I to chyba było gorsze. Przełknąłem ślinę ze zdenerwowania. Od tego co powie zależy mój dalszy los.

- Calum, co ty znowu nawywijałeś? - zapytał.

Dziwne, ale chyba ma dobry humor.

- Nic, szefie. - odpowiedziałem, nie patrząc w jego oczy.

- To czemu cię szukają, co?

- Nie mam pojęcia, szefie. - starałem się stać prosto i nie okazywać, jak bardzo się stresuję.

- A może się z nimi kontaktowałeś, hm? - zasugerował.

On wie? A co jeśli on wie?

- Nie, szefie. Z nikim nie rozmawiałem.

- Powiedzmy, czysto teoretycznie, że ci wierzę. Co twoim zdaniem powinienem w tej sytuacji zrobić?

To było podejrzane. Nigdy się tak nie zachowywał. Nigdy nawet się nie uśmiechał.

- Nie wiem, szefie. To ty wszystko wiesz. - wiedziałem, że muszę się zachowywać, jakby był jakimś bogiem. Lubił to.

- A jeśli miałbyś mi doradzić?

- Myślę, że mogę wrócić normalnie do pracy...

- O nie, Calum! Dobrze wiesz, że nie puszczę cię do Baltimore. - zabrzmiał trochę bardziej surowo.

- W takim razie mogę zostać przeniesiony do innego miasta.  - zasugerowałem cicho.

- Myślę, że to rozsądny pomysł. Widzisz, jednak lepiej się dogadywać, niż pluć mi w twarz, co?

- Racja, szefie.

Bzdura. On nie zasługuje na mój szacunek. Byłem idiotą, kiedy podpisałem tą pieprzoną umowę.



dzisiaj Calum, bo go zaniedbuję. jestem w trakcie poprawiania wszystkich rozdziałów od początku i aktualnie rozdziały mogą rzadziej się pojawiać, a niedługo (zostało mi tylko 100 rozdziałów...) będzie wielka aktualizacja wszystkiego. nie obrażę się za jakiś komentarz (:

przy okazji przypominam o VAPOR, które jest bardzo krótkim ff w innym stylu, zapraszam :)

who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz