Czterdzieści siedem.

73 15 1
                                    

wracam do dedykacji za najlepszy komentarz. tak więc osobie, której komentarz mi się spodoba, zadedykuję następny rozdział. dodam, że lubię komentarze przy akapitach, ale już nic nie mówię.

Caroline się obudziła i rozejrzała wokół. Obok niej leżał Luke, ale wyglądał jakoś inaczej. Zastanawiała się jakim w ogóle cudem wylądowali razem w łóżku. Rozejrzała się po pokoju, a wspomnienia w nią uderzyły. Była w sypialni, która lata temu znajdowała się w domu, w którym mieszkała z Lukiem. To wszystko było jakieś dziwne. Nierealne. Wstała z łóżka, uważając żeby nie zbudzić mężczyzny śpiącego obok. Nigdzie nie widziała swoich ubrań, a przecież gdzieś musiała je położyć. Nie rozumiała co się wydarzyło. Nie rozumiała dlaczego nic nie pamięta.

Podeszła do lustra i prawie krzyknęła przez to, co zobaczyła. Okej, widziała siebie, ale wyglądała jakoś inaczej. Przyjrzała się sobie dokładniej. Jej włosy znów były bardzo długie i jasne, na twarzy miała kilka niedoskonałości i ogromne wory pod oczami. Była o wiele szczuplejsza niż pamiętała. Miała też zdecydowanie bardziej zadbane paznokcie niż ostatnio. Po podwinięciu koszulki zauważała, że nie miała też żadnych rozstępów. Nie zrozumcie tego źle, to nie tak że Caro o siebie nie dbała. Po prostu kiedy ma się małe dziecko trudno jest znaleźć czas dla siebie. Jej uwagę przykuł jeszcze jeden ważny element. Pierścionek zaręczynowy na jej palcu.


Luke obudził się chwilę po blondynce. Przyglądał się jej, kiedy ze zdziwieniem przyglądała się swojemu odbiciu. W końcu postanowił się odezwać.

- Patrzysz jak pięknie wyglądasz, kochanie?

Caroline spięła się na jego ostatnie słowo, ale on udał, że tego nie zauważył.

- Co się wydarzyło, Luke? Niczego nie pamiętam.

Blondyn zmarszczył brwi na jej słowa. 

- Okej, a ile pamiętasz? - zapytał.

- Nic konkretnego. Przyszłam do ciebie, do hotelu. Rozmawialiśmy o Arzaylei. Potem chyba mnie pocałowałeś. Nic więcej. Jak się tutaj znaleźliśmy? Powinnam być teraz z Bellą!

Hemmings nie miał pojęcia o czym mówi jego narzeczona.

- Do jakiego hotelu, kochanie? Kim jest Arzaylea? Kim jest Bella?

- J-jak to? Przecież zatrzymałeś się w hotelu po powrocie z LA. Sam wczoraj opowiadałeś mi o Arzaylei! Musimy jechać do Belli!

Blondyn wstał z łóżka i podszedł do dziewczyny.

- Coś ci się przyśniło, skarbie. Nigdy w życiu nie byłem w Los Angeles i nie mam pojęcia o żadnej Arzaylei. I nadal nie wiem o co ci chodzi z jakąś Bellą - powiedział spokojnym głosem, patrząc jej w oczy.

- Nic mi się nie przyśniło! Przecież doskonale wiesz, że Bella, to nasza córka! Trudno zapomnieć o czteroletniej dziewczyne, która jest całym moim światem!

- Caro, uspokój się. Cztery lata temu miałaś 17 lat. Urodziłaś wtedy dziecko? - zapytał spokojnie chłopak.

Moon wpatrywała się w Luke'a szeroko otwartymi oczami. Jakie 17 lat. Przecież to nie miało sensu.




nienawidzicie mnie, wiem, ale planowałam to od dawna i cóż, stało się. co prawda Caro i Luke najpierw mieli się pogodzić, ale nie chcę za bardzo tego przedłużać, skoro i tak już nikt tego nie czyta. a  że zaczęły się wakacje, to chcę poprawić trochę stare rozdziały i kiedy skończę, na dobre rozstanę się z tą historią. a poza tym od 1 lipca ruszam z nowym ff o muke'u, znajdziecie na moim profilu. x

who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz