19.

876 121 16
                                    

Okej, rozumiem, wielu osobom nie podoba się moje Fanfiction, jest zbyt typowe itd. I ja to rozumiem i w pełni akceptuję. Dopóki mnie ignorujecie jest fajnie. Hejtujecie mnie? Też spoko. Ale nie sądzicie, że dodawanie tego ff to list typu "Nie polecam", "Najgorsze", "Badziewia" to już przesada? Wam się nie podoba, spoko. Ale wiem, że jest tu też sporo osób którym się podoba. Więc z łaski swojej uszanujcie mnie i moją pracę i nie zniechęcajcie innych do czytania. Oh, podziękowania należą się Zizell, która specjalnie dla mnie stworzyła taką listę (:

Ok, koniec mojej beznadziejnej przemowy.

Długo zastanawiałam się komu zadedykować rozdział i najchętniej on byłby dla każdego z was. Jednak jeden komentarz mnie urzekł i wybrałam tą dziewczynę, która, swoją drogą, od jakiegoś czasu regularnie komentowała. Także Evereens - to dla ciebie, twoje komentarze są wielką motywacją <3

Ok, teraz serio rozdział.

Julie i Ashton weszli do domu swoich przyjaciół, żeby zastąpić Michaela przy spędzaniu czasu z blondynem. Udali się do pokoju Hemmingsa i bardzo zdziwili się widokiem, który zastali. Luke płakał wtulony w starszego chłopaka. Irwin posłał kolorowowłosemu pytające spojrzenie. Clifford bezgłośnie przekazał mu, że potem wszystko mu wytłumaczy. Jedną ręką masował plecy niebieskookiego, a drugą mocno go do siebie przytulał. Młodszy zaciskał pięści na tylnej części koszulki swojego najlepszego przyjaciela i płakał coraz bardziej.
- Luke, już dobrze... uspokój się. - zaczął szeptać mu do ucha, kiedy zostali sami.
- Ja nie potrafię - wychlipał - Tak bardzo mi na niej zależało.
- Może po prostu sam postaraj się ją znaleźć? Pomożemy ci... - zaproponował starszy.
- Ja nie wiem gdzie ona jest. Nigdy jej nie znajdę.
- Luke! Grunt to optymistyczne podejście! Znajdziemy Caroline i jeszcze będziecie razem szczęśliwi!
- Ona mnie nie chce.

- I co? O co chodziło? - zapytał Ash, kiedy tylko zobaczył Clifforda.
- Julie, idź do niego - młodszy zwrócił się do blondynki.
- No powiedz o co chodzi! - domagał się Irwin.
- Słuchaliśmy muzyki, poleciała jedna piosenka, która mu o niej przypomina. Dotycząca jakiegoś jej marzenia. Powiedział, że wszystko mu o niej przypomina i że mu zależy. Płakał to go przytuliłem, ale on płakał coraz mocniej. Chciałem go przekonać, że pomożemy mu znaleźć Caro, ale on twierdzi, że nie damy rady i że ona go nie chce - wytłumaczył w końcu.
- Moim zdaniem nie powinniśmy jej szukać. Teraz Luke zapomni i będzie spokój, a ona tylko go rani.

Caroline kolejną noc z rządu siedziała przy oknie i cicho płacząc myślała o Hemmingsie. Może i był dupkiem, może nie był idealny. Ale przy nim Moon była naprawdę szczęśliwa. Coraz więcej pamiętała, coraz bardziej tęskniła. Sama przed sobą ukrywała fakt, że bardzo chce wrócić. Baltimore było jej marzeniem, ale większym marzeniem był ten niebieskooki chłopiec sprawiający, że Caro nie mogła się smucić. To on był najważniejszy.
Blondynka znowu podjęła spontaniczną decyzję, ale tym razem wiedziała, że nie pożałuje. Sięgnęła po laptopa i uruchomiła urządzenie. Nie mogła dłużej być tam, w słonecznym Baltimore, bez Luke'a.
Tym razem to była dobra decyzja.

Wiem, krótki. Bardzo krótki. Nie wiedziałam co jeszcze dopisać, a mam aktualnie zbyt dużo na głowie
Nadal bawimy się w dedykację za komentarz :)

who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz