Osiemnaście.

370 44 9
                                    

jesteście najcudowniejszymi ludźmi na świecie. te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem... to coś niesamowitego. tyle pozytywnych rzeczy... nigdy nie było mi tak miło. chciałabym zadedykować ten rozdział każdemu z was, każdej osobie, która zostawiła komentarz. i wiecie co? nie widzę przeszkód.

więc rozdział dedykuję każdemu, kto skomentował siedemnastkę. nie ważne czy od razu, czy po publikacji tego. po prostu dla wszystkich.

trzy tygodnie wcześniej

Sydney

Zapukał do drzwi. Stresował się okropnie. Nie wiedział czego się spodziewać. Po chwili ją zobaczył. Otworzyła i wpatrywała się w niego jak w ducha. Nie spodziewała się. Przegryzł wargę. Nie widzieli się 4 dni, 4 dni temu Caroline zerwała zaręczyny.

- Um... możemy pogadać? - zapytał.

Nie spodziewał się takiej reakcji, jaką otrzymał. Moon chyba też nie spodziewała się tego, co zrobi. Nie wpuściła go do środka, ale też nie zamknęła mu drzwi przed nosem. Przytuliła go najmocniej jak potrafiła. A on objął ją tak, jak objąłby cały świat. Ona była jego światem.

- Przepraszam. - wychlipała.

Płakała. Nie ze smutku. Nie ze szczęścia. Płakała po prostu. Przez te wszystkie emocje ostatnich dni. Po tym jak odeszła od Luke'a wszystko było trudniejsze. Wstanie z łóżka, zaparzenie kawy, pójście na uczelnię, słuchanie muzyki, uczenie się, kładzenie się do łóżka. To było przepełnione smutkiem. Caroline została na kilka nocy u Julie, wiedziała, że Ashton powiedział o tym Hemmingsowi, byli przyjaciółmi. Nie chciała się ukrywać, nadal kochała blondyna i kiedy tylko wyszła za drzwi chciała wrócić, ale się bała. Bała się jak zareaguje, że nie będzie chciał znów z nią być. Jednak jego odwiedziny chyba dowiodły, że jest inaczej.

- Nie masz za co przepraszać. To ja przepraszam. - szepnął jej do ucha, nie wypuszczając jej z objęcia.

Był pewny, że Moon jest miłością jego życia i nie mógł sobie jej odpuścić. Był w stanie zrobić wszystko, żeby do niego wróciła. Już wcześniej ją stracił i nie chciał przeżywać tego ponownie.

- Ty? To ja zawaliłam.

- Mogłem poświęcić ci więcej uwagi. Mogłem za tobą pobiec. - obwiniał się.

Obwiniał się tak jak każdego poprzedniego dnia, każdej minionej nocy.

- Gdybym nie wyszła nic by się nie stało. - zaprzeczyła.

- Zakończmy ten temat. Nie może być po prostu jak dawniej? - zapytał.

- Czy to propozycja? - uśmiechnęła się delikatnie.

- Nie do odrzucenia. - zapewnił.

Złączył ich usta w pocałunku. Tak bardzo mu tego brakowało.

Los Angeles

Calum się spakował. Nie sądził, że szef przystanie na jego propozycję, ale się udało. Miał przylecieć do bazy, z George'm. Nadal nie wiedział gdzie jest baza, nie znał nawet imienia swojego szefa. Swojego największego koszmaru. Ale już cieszył się z nadchodzącej wolności. Spotkania Michael'a i reszty przyjaciół. Jednak najbardziej zależało mu na chłopaku z kolczykiem w brwi. Liczył, że on również o nim pamięta.

vapor czeka na moim profilu, dodałam tam ostatni rozdział, a teraz ruszam z that girl
trochę tu was jest i naprawdę nie rozumiem, dlaczego nikt nie chce wejść na vapor

who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz