Luke miał to do siebie, że nie lubił, kiedy coś przed nim ukrywano. Tak było i tym razem. Skoro Caroline nie chciała powiedzieć mu o tym, za co nienawidzi rodziny, sam postanowił się dowiedzieć. Może odwiedzenie matki dziewczyny nie było najlepszym pomysłem, ale innego nie miał. Moon nawet nie musiała wiedzieć o jego małym "śledztwie".
Kiedy blondynka wyszła z domu, Hemmings zabrał się do akcji. Od razu pojechał do Berty. Nie byli w najlepszych stosunkach, ale nie było zaraz jakoś najgorzej. Dogadywali się. Prawie. To, że mu otworzyła, było już dobrym znakiem. Oczywiście nie była najmilsza i nie zaprosiła go do środka.
- Czego chcesz? - zapytała, unosząc prawą brew ku górze, jak to miała w zwyczaju. Jej twarz zrobił wyraz przypominający coś pomiędzy irytacją a obrzydzeniem.
- Porozmawiać - odparł pogardliwie. Przez kilka chwil patrzyli sobie w oczy, tocząc jakby walkę. Nie chodzi w tym momencie o bitwę "kto pierwszy mrugnie, ten przegrywa".
- O czym? - zapytała w końcu, wzdychając. Nie miała nastroju na towarzystwo chłopaka, chociaż prawdopodobnie nigdy nie miała na to ochoty. Trzeba przyznać, że od pierwszego spotkania go nie polubiła i raczej nie było szans, żeby miało to ulec zmianie.
- Caroline - na jego twarzy zagościł wyzywający grymas - Mogę wejść, czy nie będziesz na tyle uprzejma i będziemy rozmawiać w progu? Szczerze powiedziawszy jest chłodno i nie chcę być chory.
Kobieta mruknęła coś pod nosem i otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając blondyna do środka. Poszli do salonu, a ona nie siliła się na jakąkolwiek gościnność i nie zaproponowała mu czegoś do picia.
- Mów czego chcesz i wyjazd, nie chcę marnować na ciebie zbyt wiele czasu
- Chcę tylko zapytać o relacje Caro z jej ojcem i bratem. Nie chce zaprosić ich na nasz ślub, a chciałbym chociaż znać powód. A wiesz jaka jest Caroline, sama mi nigdy nie powie.
- Obie nienawidzimy tego śmiecia i jego przydupasa od siedmiu boleści. Moja córka nie jest na tyle głupia, żeby chcieć spędzać czas z kimś, kto spadł na dno i chciał pociągnąć nas ze sobą. Zresztą nie będę ci wszystkiego tłumaczyła. Nie dziw się Caro i nie namawiaj jej, nie warto rozgrzebywać starych ran. - mówiła to z obrzydzeniem jeszcze większym niż to, które kierowała w stronę Hemmingsa. W jej głosie dało się słyszeć nienawiść.
- Ale dlaczego? - nie dopuszczał.
- Nie marnujmy czasu na rozmowę o tym człowieku, nie warto. Muszę coś zrobić, czas, żebyś opuścił mój dom - dała mu wyraźnie do zrozumienia, że nie chce dalej prowadzić tej rozmowy. Luke postanowił odpuścić, ale tylko na jakiś czas. Teraz był jeszcze bardziej ciekawy o co chodzi.
wielki come back lol
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
FanficLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...