Luke wysiadł z samochodu i obejrzał dokładnie dom, przed którym stał. Nie chciał wchodzić przez drzwi, bo to oznaczałoby prawdopodobnie spotkanie z matką dziewczyny, a tego raczej nie chciał. Pamiętał, że Caroline wspominała coś o balkonie, więc miał ułatwione zadanie. Przemieszczał się w cieniu, uważając, żeby nikt go nie zauważył. Czuł się jak włamywacz. Wziął do ręki mały kamień i rzucił nim w szklane drzwi. Powtórzył swój ruch jeszcze dwa razy. Na balkonie pojawiła się wyraźnie zdezorientowana dziewczyna. Zaśmiał się cicho i do niej pomachał. Miał szczęście, że zaraz obok balkonu było drzewo, po którym wspiął się bez problemu. Po chwili już stał obok blondynki, którą przytulił na przywitanie. Było w nim coś, co kazało mu to zrobić.
- Co tu robisz? – szepnęła.
- Miałem wpadać kiedy chcę. – wyjaśnił zmieszany.
- Luke, jest po północy, ludzie śpią o tej porze.
- Czy ty twierdzisz, że jestem normalny? – zaśmiał się – Mogę wejść?
- Okej, ale cicho, proszę. Mama śpi na parterze.
Chłopak położył się na łóżku przyjaciółki.
- To co robimy? – zapytał.
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
FanficLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...