Caroline siedziała na łóżku w dresach i poplamionej sosem koszulce, kiedy Max wszedł do jej pokoju. Oglądała właśnie kolejny odcinek American Horror Strory, kiedy wreszcie się odezwał.
- Co u mojej dziewczyny? – na jej biurku położył bukiet tulipanów.
- O, nowa dziewczyna? Przekaż jej wyrazy współczucia, to trauma na całe życie. – odezwała się dziewczyna, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Stara, sarkastyczna Caroline Isabella Moon. – westchnął.
- Stary, płytki Max Sebastian Beer. – odpowiedziała, zerkając w jego stronę.
- Caro, ode mnie nie uciekniesz. Twoja matka ci nie pozwoli.
- Nienawidzę cię, Max. – warknęła, zatrzymując odtwarzanie serialu.
- Kochasz mnie. Myślę, że niedługo zajdziesz w ciążę, muszę za młodu mieć tego idealnego potomka.
Blondynka spojrzała na niego przestraszona. Nie było mowy o żadnym dziecku.
- Właściwie, możesz zajść w ciążę już teraz. – dodał po chwili.
- Spierdalaj, Beer. – warknęła.
- Po naziwku, Moon? Caroline Beer nawet pasuje. – stwierdził.
- Nigdy nie będę twoją żoną.
- Będziesz, a teraz czas postarać się o małego Leondarda. Później Berta, na cześć twojej matki.
- Póki co, to wybieram się na studia. A jeśli będę miała kiedyś dziecko, nie będziesz jego ojcem. – w jej głosie słychać było nienawiść.
- Nie, żadne studia. Zostajesz w domu, zajmujesz się dziećmi i robisz obiady. – zarządził.
- Sama decyduję o moim życiu. Wynoś się! – krzyknęła.
Poniosły ją nerwy. Podeszła do drzwi, otworzyła się i spojrzała na niego wymownie. Wyszedł, uśmiechając się szyderczo.
~*~
Luke wszedł do domu, a w środku była ogromna impreza, prawdopodobnie urządzona przez współlokatora i przyjaciół Hemmingsa. Westchnął, biorąc do ręki butelkę. Czas się zabawić.
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
Fiksi PenggemarLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...