- O Boże, Caroline! – krzyknął, kiedy tylko zobaczył swoją przyjaciółkę.
- Hej - zaśmiała się, chociaż jej policzki były czerwone od łez, a oczy miała zaszklone.
Na ciele miała kilka siniaków, przeraził się, kiedy je zauważył.
- Co ci się stało? Kto ci to zrobił? - pytał.
- Max - powiedziała i wybuchnęła śmiechem - Moja mama mu kazała. - znowu śmiech.
- Kiedy to było? Boli cię bardzo?
- Kilka godzin temu, ale nic mi nie jest. - tym razem po policzku spłynęła łza.
Ta dziewczyna jest zdecydowanie bipolarna.
- Jesteś pewna, że to on? Że twoja mama mu kazała? – upewnił się.
Nie wiedział, czy wierzyć blondynce. Nie znał jej matki, a z Maxem spotkał się raz.
- Nie widziałam tej osoby, ale jestem pewna. Pachniał jego perfumami.
- Wstawaj, jedziemy do domu. - rozkazał.
Wyciągnął do przyjaciółki rękę, ale ta pokręciła przecząco głową.
- Nie wygłupiaj cię Caro, idziemy.
- Nie mogę Luke. - spojrzała na niego smutnym wzrokiem.
- Jak to nie możesz? Jest późno.
Zaczynała działać mu na nerwy.
- Noga mnie boli, nie wstanę.
- Pomogę ci C, proszę, jedźmy już.
Dziewczyna intensywnie wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą, a po chwili kiwnęła głową. Chłopak złapał ją za rękę i delikatnie pociągnął do góry. Zaprowadził kulejącą dziewczynę na miejsce pasażera, a po chwili sam usiadł za kierownicą i w następnej sekundzie już jechali do domu. Luke nie mógł uwierzyć w to, jak została potraktowana jego przyjaciółka. Obiecał sobie, że odegra się na Maxie, jeśli będzie miał pewność, że to on.
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
Hayran KurguLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...