Jeden.

761 77 10
                                    

Miał być dłuższy i wcześniej, ale aktualnie nie jestem w stanie pisać. Ostatnio zemdlałam dwa razy i za drugim razem spadłam na rękę. Złamana nie jest, ale w gipsie na dwa tygodnie. Pisanie jest strasznie uciążliwe. Mam nadzieję, że to zrozumiecie.

8 miesięcy wcześniej
Sydney

- Gotowa? – Luke podszedł do swojej dziewczyny, ubranej w piękną kwiecistą sukienkę.
- Fizycznie tak, psychicznie nie. – westchnęła, odkładając szminkę na półkę.
- To tylko moja mama, polubi cię.
- Polubi dziewczynę, przez którą prawie umarł jej najmłodszy syn? Wątpię.
- Ile razy chcesz jeszcze poruszać ten temat? To nie była twoja wina, wbij to sobie do głowy. – powiedział, patrząc Caroline w oczy.
- Ale... - zaczęła.
- Nie ma żadnego ale. To tylko moja wina. Idziemy?
- Idziemy. – zgodziła się, chociaż nadal niechętnie.

Droga do rodzinnego domu Hemmingsa nie zabrała im wiele czasu. Z minuty na minutę stres był coraz większy. W głowie Moon kłębiło się wiele myśli, niekoniecznie pozytywnych. Para podeszła do dużych drewnianych drzwi. Luke zapukał, a po chwili w progu stanęła dwójka ludzi o poważnych wyrazach twarzy. Nie zapowiadało się kolorowo.

Baltimore
- I to jest na najlepsza pizzeria? – zapytał z przekąsem Clifford, rozglądając się po obskurnym wnętrzu.
- To super miejsce, przekonasz się! – zapewniła brunetka.
Podeszli do lady. Eveline z szerokim uśmiechem na twarzy, a Michael raczej z grymasem.
- O, Ev! Wypuścili cię? – przed nimi pojawił się kelner, wyrósł jakby z ziemi.
- Wierzysz w to? – podszedł kolejny mężczyzna – Znowu nawiała. Pewnie dała strażnikowi. – zakpił.
- Eve? O czym o nimi mówią? – niebieskowłosy zdziwił się zachowaniem obcych mu ludzi.
- Zignoruj ich – mruknęła niezadowolona – Derek, możemy liczyć na dobrą hawajską?
- Już się robi. – uśmiechnął się chłopak stojący za ladą.
Ev pociągnęła zielonookiego do stolika w rogu pomieszczenia. Ta dziewczyna była tajemnicza. A Michael potrzebował oderwać się od rutyny.

Sydney
- Co się dzieje, w czym mam ci pomóc? – zapytała widocznie zmartwiona blondynka.
- W życiu. – odparł Ashton.
Julie nie odpowiedziała. Jedynie przysunęła się bliżej swojego chłopaka i przytuliła go najmocniej jak potrafiła. Irwin w tym momencie nie potrzebował nic więcej. Zaczął płakać. Płakał mocniej przyciągając do siebie cały swój świat.

Gdzieś, nikt nie wie gdzie
- To może źle się dla ciebie skończyć. – ostrzegł.
- Warto. Dla niego warto. – odrzekł brunet, przecinając linę.

who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz