Dni spędzone w większości w szpitalu były ciężkie. Caroline ciągle płakała, a Luke siedział obok niej i nie wiedział jak się zachować. Tak bardzo pragnął ją przytulić i obiecać, że wszystko się ułoży. Chociaż wiedział, że jest w błędzie. Arzaylea go odnalazła i nie zamierzała odpuścić, chciała Luke'a, a skoro nie mogła go mieć, to wybrała zemstę.
- Bella się obudziła - te słowa ucieszyły dwójkę siedzącą na korytarzu - musi teraz odpocząć, ale możecie do niej wejść. Nie na długo.
Lekarz odszedł, a Moon u boku Hemmingsa weszła do sali, w której od 4 dni leżał jej największy skarb. Łzy smutku przerodziły się w łzy szczęścia, a ona jak najmocniej objęła Bellę.
- Skarbie, tak się martwiłam - wychlipała.
- Martwiliśmy - poprawił ją Luke, stojący trochę dalej.
- Co się stało? - zapytała blondynka.
- Miałaś wypadek, ale obiecuję, że nigdy więcej nie pozwolę, żeby to się stało. Nigdy. Niedługo wrócimy do domu i już nigdy cię nie zostawię z kimkolwiek - Caroline usiadła na krześle zaraz obok łóżka małej pacjentki i złapała ją za rękę, delikatnie ściskając.
- Przecież miałaś iść do pracy. Mówiłaś, że brakuje nam pieniędzy...
Luke zmarszczył brwi, słysząc te słowa. Nie wiedział o problemach finansowych dwóch najważniejszych osób w swoim życiu, ale skoro się dowiedział, postanowił im pomóc.
- Coś wymyślę, kochanie. Nie przejmuj się tym, najważniejsza jesteś ty.
Siedzieli w ciszy kilka minut. Wtedy przyszła pielęgniarka i kazała dwójce wyjść z sali. Bella musiała się przespać. Z niechęcią wrócili na korytarz. Caroline usiadła na jedynym z krzeseł, a Hemmings stanął przed nią.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że brakuje wam pieniędzy? - zapytał z wyrzutem.
Moon spojrzała na niego zdziwiona.
- A co ty masz do tego? - parsknęła.
- Bella to moja córka, powinienem dawać wam jakieś pieniądze i pomagać ci w opiece.
- Nie wymagam tego od ciebie. Po pierwsze - sama mogę wychować swoje dziecko, a po drugie wątpię, żebyś sam miał za dużo pieniędzy. Podróże nie są tanie, spanie w hotelu też - odpowiedziała.
Przez wsparcie, jakie okazał jej ostatnio, przestała się tak na niego wściekać. Zaczęła nawet myśleć, że może mu kiedyś wybaczyć.
- Tak się składa, że nie ma z tym u mnie problemu, a Bella to też moja córka. Ile potrzebujecie?
- Nie chcę twojej łaski.
- To nie łaska, to chęć pomocy.
- Dwadzieścia tysięcy - zażartowała.
- Załatwione.
- Luke, żartowałam. Niczego od ciebie nie chcę, jakoś sobie poradzę - westchnęła.
- Może i sobie poradzisz, ale z moją pomocą może być łatwiej.
nie, to wcale nie znaczy, że tutaj wracam, to tylko jeden rozdział
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
FanfictionLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...