Cztery.

525 61 4
                                    

mógłby ktoś skomentować (:

7 miesięcy wcześniej
Sydney

- Caroline Moon, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał, klękając na prawym kolanie - Cholera.
- Caro, zostaniesz moją żoną? - powtórzył.
Wstał i odchylił głowę do tyłu, przytrzymując swoje włosyy. Odetchnął głęboko i wrócił wzrokiem do swojego odbicia. Jego krzywe nogi były przykryte ciemnymi spodniami, które podkreślały, jak chude są. Tym razem nie miał na sobie koszulki z logiem zespołu. Postawił na czarną koszulę, ale rozpiął kilka górnych guzików. Na nią założył skórzaną kurtkę. To Luke Hemmings, on nigdy nie zakłada marynarki.
Wpatrując się w postać w lustrze znów zadał trudne dla niego pytanie. I po raz kolejny. I następny. Nie mógł znaleźć nic odpowiedniego. Mówiąc zbyt oficjalnie brzmiał sztucznie, ale z drugiej strony to zaręczyny - nie może być zbyt "na luzie".

Po kilkunastu minutach zrezygnowany usiadł na łóżko. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał tak dobrze znany mu numer. Kiedy jego przyjaciel odebrał, nie czekał na żadne "cześć", nie pytał co u niego. Od razu zadał męczące go pytanie:
- Jak oświadczyć się Caroline?
- Co? - usłyszał głos dziewczyny.
Otworzył szerzej oczy.
- Cholera! Caro? O kurwa, to nie tak! Rozłącz się i zapomnij!
Nie odpowiedziała, zamiast tego usłyszał śmiech dwóch osób.
- To Eveline, wyluzuj, stary - powiedział Michael, nadal rechocząc pod nosem.
- Wystraszyłeś mnie, kiedyś cię zabiję.
- Oj spokojnie. Mów o co chodzi.
- Nie wiem jak się jej oświadczyć. Brzmię źle - wytłumaczył blondyn.
- Po prostu zapytaj, hemmo. To nie takie trudne, jak ci się wydaje.
- Dzięki za pomoc, właśnie na to liczyłem - warknął sarkastycznie.
- Co innego mam ci powiedzieć? Nie będę tłumaczył ci jak się mówi, chyba nie jesteś aż takim idiotą.
- Ale jak ja mam jej to powiedzieć? A jak spanikuję? Odmówi mi? Co mam do cholery zrobić?!
Usłyszał westchnięcie. To będzie długa rozmowa.


- Ash! Wróciłeś! - krzyknęła uradowana blondynka.
- Uhm, tak - mruknął - Jak widać.
- I co? Jak pierwsza wizyta u psychologa? - zapytała.
Westchnął. Ciężko było mu okłamywać dziewczynę. Właściwie starał się tego unikać jak ognia. Cóż, każdy czasem lubi się poparzyć.
- Jakieś bzdury. Notowała wszystko co mówię i tyle. - wyjaśnił, omijając wzrok zielonookiej.
- Tylko tyle? Nie masz żadnych leków? - upewniła się.
- Nie jest ze mną źle, nie mam po co łykać jakiś pastylek. - powiedział przewracając oczyma.
Wiedział, że Julie tylko się o niego martwi, ale często go to denerwowało. Wolałby zostać sam na całe życie i nie martwić się problemami. Z drugiej strony po kilku dniach bez Collins... zwariowałby.

Gdzieś, nikt nie wie gdzie

- Macie go? Zwiał 3 tygodnie temu.
- Prawie.

who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz