Doszli do domu Hemmingsa, a Caroline była pod wrażeniem, jak blisko siebie mieszkają. Podziwiała też Luke'a, że pomimo młodego wieku już razem z przyjacielem ma własny dom. Może był to prezent od rodziców obojga chłopaków, ale żyli sami, nauczyli się samodzielności mając 18 i 19 lat. Weszli do środka, na pierwszy rzut oka było bardzo przytulnie. Z salonu było słuchać rozmowę kilku chłopaków, ale oni poszli na piętro.
- To twój pokój, ogólnie służył jako gościnny, ale właściwie nikt nas nie odwiedza.
- Nadal nie wierzę, że to robię. Ja, grzeczna córka. – zaśmiała się.
- Prędzej nazwałbym Obamę białym, niż ciebie grzeczną.
- No dzięki.
- Jak coś naprzeciw jest mój pokój, możesz wpadać. Jutro przedstawię cię Michaelowi, bo teraz chyba ogląda z chłopakami mecz.
- Dziękuję, za to co dla mnie robisz. – uśmiechnęła się.
- Nie ma za co.
Blondynka mocno go przytliła.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła, Hemmings. – westchnęła.
- Pewnie wzięłabyś ślub z Maxem. – zaśmiał się chłopak.
- To nie było śmieszne!
I oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
FanfictionLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...