jestem chora i czuję się jak kupa, więc mam usprawiedliwienie, dlaczego rozdział jest beznadziejny
Caroline odwróciła się w stronę, z której usłyszała krzyk blondyna. Wpatrywała się w biegnącego w jej stronę chłopaka. Pobiegł do dziewczyny stojącej na końcu kolejki, Moon była kilkanaście metrów dalej, prawie na samym jej początku. Złapał dziewczynę, która tam stała, za ramię i odwrócił w swoją stronę. Niebieskooka widziała jak Luke zrobił się czerwony na twarzy i zaczął coś mówić, pewnie przepraszać. Caro zaśmiała się cicho. Widziała, że niektóre osoby jadą już specjalnymi wózkami do samolotu. Była następna. Znowu zadziałała spontanicznie.
- Luke! - nawet nie wiedziała, w którym momencie zdecydowała się go zawołać. Po prostu głos sam wyszedł z jej ust i dotarł do Hemmingsa.Kiedy uśmiechnięty chłopak dostrzegł, że to nie Caro zobaczył, poczerwieniał i cicho przeprosił.
- Nie ma za co - mruknęła obca blondynka.
Zrezygnowany Australijczyk odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę, z której czekała na niego przyjaciółka. Zatrzymał się i otworzył szerzej oczy, słysząc głos dziewczyny, której szukał. Odwrócił się wolno i rozejrzał. Wtedy ją zobaczył. Stała tam, wpatrując się w niego z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie mógł w to uwierzyć. Znalazł ją, a właściwie ona jego. To prawda, że wracała do Sydney. To prawda, że go nie nienawidziła. Nie wiele myśląc ruszył biegiem w jej kierunku. W jego oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia. Nie zastanawiał się nad tym, co robi. Po prostu jak najszybciej zjawił się obok i przytulił ją, podnosząc do góry i kręcąc się wokół.
- Tęskniłem - wyszeptał jej do ucha, kiedy w końcu odstawił ją na ziemię. Widział, jak w jej oczach zbierają się łzy, ale ona sama była szeroko uśmiechnięta.
- Ja też, Luke. Ale... nareszcie pamiętam. Już wszystko pamiętam - odpowiedziała cicho.
- Ja też trochę sobie przypomniałem. Chyba musimy pogadać - stwierdził.
- Muszę iść - powiedziała, opuszczając wzrok - Samolot.
- Nie możesz zostać? Wrócimy razem... - zaproponował. Posmutniał, dopiero co ją spotkał, a ona już go zostawiała.
- Do zobaczenia w Sydney, Luke. - znów spojrzała w jego hipnotyzujące oczy.
- Do zobaczenia.
Hemmings uśmiechnął się blado i zostawił blondynkę samą. Nie wiedział, jak zaczyna płakać i nie usłyszał, jak szepta, że go kocha.W samolocie płakała już na dobre. Nie wiedziała nawet dlaczego. Ostatnio miała wiele powodów do płaczu i nawet teraz, kiedy powinna skakać ze szczęścia - po prostu płakała.
Kiedy Julie zobaczyła wracającego blondyna i zobaczyła jego smutną minę, o nic nie pytała. Podeszła i objęła go ramionami. Nie chciała pytać, jeszcze nie teraz. Wiedziała, że niebieskooki zawsze potrzebuje chwili, żeby wszystko ułożyć w swojej głowie.
komentujcie, potrzebuję teraz ogromnej dawki motywacji, jeśli w następnym tygodniu mają pojawić się jakieś rozdziały. tak bardzo potrzebuję z kimś porozmawiać, ale po raz kolejny rozumiem, że nie mam nikogo. nie chcę się nikomu narzucać :')
CZYTASZ
who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]
أدب الهواةLudzie mają tendencję do myślenia, że jeśli jest dobrze to już tak zostanie. Prawda niestety taka nie jest. Jeśli się ułoży, to w każdej chwili może też się zepsuć. I taka jest chyba kolej rzeczy. Po każdej burzy przychodzi słońce, a po słońcu znowu...