Trzydzieści trzy.

147 16 2
                                    

Wigilia. Dzień pełen radości i rodzinnych spotkań. Jednak tym razem nie wszystko poszło po myśli Luke'a.

- Ja pierdolę, nie wierzę! Ty naprawdę mnie zdradziłaś! - Hemmings krzyczał, a Caroline siedziała na łóżku ze spuszczoną głową. Miała łzy w oczach. - I do cholery zaszłaś z nim w ciążę!

- Przepraszam... - wyszeptała, a reakcją blondyna był tylko głośny wybuch śmiechu.

- Przepraszasz? Kurwa przepraszasz?! I co, myślisz, że powiem, że jest kurwa okej i będzie super, tak?! Otóż nie! Zdradziłaś mnie, Caro! Tego się nie wybacza. - naprawdę bolało go to, że musiał ją tak potraktować. Ale nie byłby w stanie żyć spokojnie dalej ze świadomością, że jego ukochana nosi pod sercem dziecko kogoś innego.

- Ale to nie było tak... - zaczęła dziewczyna, ale nie wiedziała jak skończyć to zdanie. "To nie tak, ja nic nie pamiętam, po prostu obudziłam się obok tego kolesia"? To brzmiałoby zdecydowanie zbyt dziwnie.

- A ja się chciałem kurwa cieszyć, że będziemy mieli dziecko. Nie wierzę. - chłopak chodził po pokoju, szarpiąc końcówki swoich włosów. Dawno nikt nie widział go tak zdenerwowanego. 

- To może być twoje dziecko... ja nie wiem - Moon chciała się tłumaczyć, ale z góry była na przegranej pozycji.

- A krowy, kurwa, latają. Nie chcę cię znać, jutro ma cię tu nie być.

Wyszedł. Trzasnął drzwiami i w kilka sekund znalazł się przed domem. Wsiadł do samochodu i krzycząc słowa piosenki włączonej na maksymalną głośność jechał przed siebie. Nie obchodziło go gdzie, chodziło o to, żeby stąd uciec. Jak najdalej. Jak najszybciej.



jest krótko, właściwie było dłużej, ale wtedy w tym rozdziale działo się zbyt wiele. zresztą sami niedługo zobaczycie. następny niedługo, trzymacie się, x

who are you? ♦ hemmings [1, 2, 3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz