Matteo i Luna byli parą już od kilku tygodni. Po burzliwym choć pięknym związku z Ambar, Włoch myślał, że właśnie teraz znalazł prawdziwą miłość. Oczywiście kochał swoją była dziewczynę szczerą i prawdziwą miłością i wiedział, że i jej zależało na nim, ale oddalili się od siebie. Nie byli już jedną duszą w dwóch ciałach, dwoma częściami układani tak jak kiedyś. Chłopak miał powoli coraz bardziej dość jej gierek i manipulacji. A właśnie wszystkie problemy w ich związku zaczęły się z poznaniem Luny... To ta pozornie zwyczajna, przeciętna Brunetka wprowadziła tak wiele zamieszania. Przypadkowe spotkanie w Cancun zmieniło się w coś o wiele dłuższego. Luna pojawiła się w Buenos Aires, w jego szkole, w domu Ambar i w Rollerze. Jakby los chciał postawić ich na swojej drodze. Z początku myśl o nich razem była absurdalna, śmieszna, głupia, po prostu niemożliwa i nie rozsądna. Nie było ani jednej rzeczy która by ich łączyła. Dwa zupełne przeciwieństwa. Ogień i woda. Piekło i niebo. Matteo był królem, ona zwykłą dziewczyną. On był najlepszy, ona przeciętna. On popularny, jej na tym nie zależało. On skrywał swoje uczucia, a ona wszystkich zarażała optymizmem. On robił wszystko idealnie, a ona wciąż popełniała błędy. Wszystko ich dzieliło. A jednak się spotykali, jednak rozmawiali, jednak coś ich do siebie przyciągało. Być może to właśnie ta inność, niezwykłość ich fascynowała. On był dla niej tak inny, niezrozumiały. Chciała wierzyć, że pod maską zarozumiałego króla pawia, który ma idealne życie i nikim prócz siebie się nie przejmuje, jest ktoś prawdziwy. A ona była dla niego czymś czego nie znał. Jej swobodna, wolność, śmiech, determinacja. To coś czego brakowało w jego świecie. Dlatego się sobą zainteresowali. Bo byli jak dwa przeciwne bieguny magnesu, przyciągali się nawzajem.
Nie łatwo było im przekonać siebie samych do tych uczuć. Byli świadomi jak bardzo się różnią. Jak Król może być z kimś takim. Wszystko w jego życiu musiało być idealne, a ona taka nie była. To była długo, skomplikowana droga. Wiele osób zostało zranionych, było wiele kłótni, milczenia, niemiłych słów, fałszywych nadziei, zagubionych uczuć, pustych związków, pocałunków...
Ale odnaleźli się. Przyznali się, że wspólny śpiew, jazda na wrotkach, spojrzenie, rozmowa... że to wszystko znaczy dla nich coś o wiele więcej. Że nie widzą w sobie przyjaciół, że coś czują. Coś niezrozumiałego, może niemożliwego, ale czują...
Połączył ich pocałunek i pierwsze " kocham cię "
***
Matteo nie lubił przyznawać się do uczuć. Dlatego tak dobrze było mu z Ambar. Ona rozumiała, ona była taka sama. Luna była inna. Bycie z nią było jakby wyzwaniem, ale przecież dla takiego króla jak on żadne wyzwanie nie jest zbyt trudne. Taki już był. Po co miał się angażować, skoro to mogło nie trwać wiecznie. Po co robić nadzieje by dalej cierpieć. Ale tak się tylko mówi. Tak może podpowiadać rozsądek, ale serce bywa bardzo głuche. Z każdym kolejnym dniem, każdym spojrzeniem, lekkim pocałunkiem czuł, że coraz bardziej zależy mu na Lunie. Różnice które dotychczas były problemem, zaczęły zmieniać się w ciekawe tematy do rozmów. Chciał jej mówić o sobie, chciał wiedzieć wszystko o niej. Czuł, że coraz bardziej mu na niej zależy.
***
- Cześć Kelnereczko - Matteo podszedł do dziewczyny i chciał ją pocałować na powitanie w policzek, ale ta się uchyliła - Coś nie tak ? -spojrzał na nią zdziwiony.
Dotychczas tak nie robiła. Nie miał wątpliwości, że i ona czuje do niego coś silnego.
-Hej Królu Pawiu - powiedziała uśmiechając się - Wszytko dobrze.
CZYTASZ
One Shot - Soy Luna ✔
FanfictionOne Shoty z serialu Soy Luna Start: 13 marca 2017 Koniec: 30 września 2019