- Dzień doby, Ambar jest w domu ? - spytał Matteo gosposię która otworzyła mu drzwi w rezydencji Benson gdzie mieszkała jego dziewczyna.
Niczego się nie spodziewał, jak niemal codziennie przyszedł zajrzeć do swojej ukochanej. Chciał spędzić z nią czas, iść na spacer albo na wrotki. To co zwykle robili razem.
- Przykro mi, Ambar nie ma. Wyjechała - powiedziała Kobieta.
- Jak to wyjechała ? - spytał Brunet marszcząc brwi.
- Wiem tylko, że to była decyzja pani Sharon - wzruszyła ramionami Kobieta - Też się zdziwiłam, że zniknęła od tak. Pani Sharon powiedziała mi dziś rano gdy pytałam o śniadanie dla panienki Ambar, że jest w Paryżu i to wszystko.
- Oh, dziękuję za informację - powiedział Matteo i zaskoczony tym wszystkim odszedł.
Nie rozumiał co się stało. Dlaczego od tak z dnia na dzień Ambar zniknęła bez słowa, co mogło się stać, a przede wszystkim dlaczego do niego nie napisała, nie zadzwoniła. Nie mógł tego zrozumieć. Czuł się zagubiony, nie wiedział gdzie jest jego dziewczyna, a to nie najlepiej dla związku.
Niewiele mógł dziś zrobić, był już wieczór. Poszedł więc do pobliskiego baru i zamówił kilka drinków. Nawet od czasem potrzebował ucieczki od rzeczywistości w postaci alkoholu. Nawet jego czasem przerastały problemy i niewiadome. Tak jak teraz. Jedyne o czym mógł myśleć to to, gdzie jest Ambar.
I cały czas w głowie powtarzał sobie to pytanie - gdzie jesteś kochanie.
Rano mimo kaca, był pewny, że musi coś zrobić. Dzwonił i pisał ale nic to nie dało. A więc musiał posunąc się dalej. Może to szalone bo niewiele wiedział ale kupił bilet na pierwszy lot do Paryża jaki znalazł, spakował kilka rzeczy i pojechał na lotnisko. Był gotów odszukać Ambar i poznać prawdę.
Przez całe godziny lotu, odprawę na lotnisku, potem zameldowanie się w hotelu i chodzenie po mieście - wciąż myślał tylko o Ambar. W głowie układał miliony scenariuszy które wyjaśniałby tą sytuację, ale zależało mu tylko na prawdziwe.
W końcu idąc przed siebie znalazł się przed dużym budynkiem, którym okazał się Uniwersytet i od razu przypomniał sobie jak kiedy Ambar mówiła mu, że jej ciotka chce by się tu uczyła. Może to było właśnie to. Wszedł do środka i zaczął się rozglądać.
- Matteo ?
Odwrócił się i odetchnął z ulgą. To była ona. Jego Ambar. Ta sama którą widział kilka dni temu. Tak samo piękna i urocza. Od razu do niej podbiegł i przytulił mocno. Nie minęło dużo czasu ale lęk, że może jej więcej nie zobaczyć potęgował tęsknotę.
- Martwiłem się kochanie - powiedział patrząc na nią - Co się stało ? Czemu tu jesteś ?
- Powiedziałam ciotce o naszych planach. Że mi się oświadczyłeś i zamierzamy razem zamieszkać - zaczęła Blondynka - Była wściekła. Mówiła, że to błąd bo jeszcze nie skończyłam studiów, że nie mogę jej tak kompromitować. Zabroniła mi się z Tobą spotykać, ale stwierdziłam, że przecież mogę robić co chce... To wcale nie pomogło jak się domyślasz... Zabrała mi telefon więc nie miałam jak Ci dać znać i od razu wsadziła mnie do prywatnego samolotu aż wylądowałam tutaj...
- To straszne - westchnął Matteo kręcąc z niedowierzaniem głową - Nie wierze jak mogła zrobić coś takiego - przytulił ją - Ale już jestem przy Tobie i razem sobie poradzimy... Będzie tak jak planowaliśmy, zamieszkamy razem.
- Nie wierzę, że mnie znalazłeś - powiedziała z uśmiechem Blondynka.
- Zawsze Cię znajdę skarbie - uśmiechnął się i pogłaskał ją po policzku.
Bo prawdziwa miłość zawsze się odnajdzie, nawet na drugim końcu świata. Nie zniszczy jej odległość ani nic innego.
CZYTASZ
One Shot - Soy Luna ✔
FanfictionOne Shoty z serialu Soy Luna Start: 13 marca 2017 Koniec: 30 września 2019