Rozdział 5

2.5K 144 25
                                    

- Michael Clifford? - usłyszał za sobą damski głos.

- Tak - pokiwał głową i odwrócił się.

- Mam polecenie zaprowadzić cię do Komnaty księcia.

- Dobrze - uśmiechnął się i poszedł za kobietą w zupełnie inne skrzydło pałacu.

- To tutaj - wskazała na zdobione drzwi wyróżniające się ze wszystkich innych, podobnie jak kilka pozostałych - To jest skrzydło królewskie. Zachowuj się godnie i cicho.

- Dobrze - pokiwał głową i zapukał w drzwi.

- Proszę - usłyszał głos księcia z środka.

- Ja przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać, ale C-calum powiedział i ta pani mnie tu...

- Rozumiem. Usiądź - wskazał na krzesło niedaleko fotela na którym siedział.

- Ja naprawdę nie chciałem... Ale drzwi znaczy krzesło... - mówił nieskładnie siadając na krześle. - Znaczy.. nieważne

- Nieważne? - uniósł brwi. - Wyspałeś się?

- Tak - pokiwał głową - Ale nie chciałem się spóźnić, panie

- Domyślam się - westchnął. - Ale nie tolerujemy tutaj spóźnień.

- Naprawdę przepraszam - wyjąkał - Daj mi szansę, panie. To się nie powtórzy.

- Mówię ci po postu, na przyszłość nie bój się - westchnął.

- Przepraszam - wyjąkał. - Poprawię się, obiecuję

- Wierzę - westchnął. - Wezwałem cię z innego powodu - dodał. - Dzisiaj będzie ważne spotkanie. Wyjaśnię tam wszystkie zasady i liczę, że na nim będziesz.

- Tak, panie - pokiwał głową - Poprawię się, słowo.

- Wierzę - uśmiechnął się. - Możesz już iść. Pamiętaj, dzisiaj o czternastej w głównej sali.

- Postaram się tam jakoś trafić - pokiwał głową i wstał. - Przepraszam, że przeszkodziłem, panie.

- Nie ma za co - uśmiechnął się ciepło. - Natalie cię odprowadzi, żebyś się nie zgubił.

- Dziękuję - powiedział cicho i wyszedł z jego komnaty, a tam czekała na niego służba.

- Książę jest bardzo miły - powiedziała blondynka, prowadząc go znowu do skrzydła dla omeg.

- No tak - pokiwał głową.

- Bądź ostrożny. Mimo to zamek kryje wiele tajemnic. Wiele mrocznych tajemnic. Nie wszyscy tutaj są dobrzy - powiedziała podchodząc pod jego komnatę. - Miłego dnia.

- Dziękuję - wymamrotał i poszedł do swojego pokoju.

- I co? - zapytał Calum, który, jak się okazało, czekał na niego w komnacie.

- Jest okej, ale jest chyba na mnie cięty.

- Co ci powiedział? - zapytał.

- Że nie jest zły, ale nie toleruje spóźniania i potem o jakimś spotkaniu o czternastej.

- To dobrze. Powiedział nam, że mamy się przygotować na to spotkanie - westchnął Calum. - Ale ja nie mam żadnych odświętnych ubrań ani nic.

- Ja też. Nawet te ubrania na mnie wiszą. Chyba, że są w szafach, tamte dziewczyny chyba też nie mają swoich ubrań.

- Może jakieś dostaniemy. Mam nadzieje - przygryzł wargę. - I mam nadzieję, że nie będą całe białe tak jak te, bo znając mnie szybko się ubrudzę i będę wyglądał jak idiota.

- Też mam taką nadzieję - westchnął. - a pooglądaj dokładnie szafy. Może tam coś jest.

- Patrzyłem. Jest tylko kilka takich samych zestawów tych ubraniach. W tym samym rozmiarze.

- I wszystkie za duże. To nie mam pojęcia.

- Może dzisiaj na tym zebraniu nam powiedzą.

- Ale to na nim mamy ładnie wyglądać. Nie po nim.

- Racja - przygryzł wargę. - Pewnie wszystkie inne omegi będą wyglądać zjawiskowo. Nie mamy szans.

- Czy my kiedykolwiek mielimy jakąkolwiek szansę? Co my tu w ogóle robimy?!

- Wiem Mike... Ale może... Może jednak się uda - westchnął Hood. - To nasza jedyna nadzieja, by nie skończyć w przyszłości na ulicy.

- Co? Jaka szansa. Popatrzmy na to tak, że jesteśmy tu ten czas i koniec. Że ja albo ty z księciem?! On pewnie nawet nie jest gejem.

- Gdyby nie był, to chyba nie pisałby w konkursie, że męskie omegi też mogą brać tutaj udział.

- Napisał tak tylko żebyśmy nie czuli się gorsi! A on sam pewnie nie wiedział, że my dwaj się trafimy.

- Nie bądź takim pesymistą.

- To nie ma sensu, Cal - pokręcił głową. - Poprośmy o to, żebyśmy mogli wrócić do domu.

- Do domu? Sierociniec to nie jest nasz dom. Gdy tylko skończymy osiemnastkę, wyrzucą nas na ulice! Już wole znaleźć prace tutaj i mieć dach nad głową. Wiesz co by było, jeśli dostalibyśmy gorączki nie miejąc domu? Wiesz co zrobiły by nam alfy?! Było by po nas, rozumiesz?!

- Co my możemy zrobić?! Jesteśmy nic nie warci! I tak zaraz nas stąd wyrzucą.

- Jeżeli będziesz się wszędzie spóźniał, to oczywiście, że tak!

- Czyli to moja wina!? Nic nie zrobiłem!

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Hejka!

Dawno nic nie było a szczególnie tej książki. Postaram się wrócić do jakiekolwiek regularności

Tymczasem miłego dnia!

Pink Slice  /Muke/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz