Rozdział 67

1.6K 136 147
                                    

Tak mijał im czas. Luke kształcił się na króla a Mike spędzał dnie z królową lub Bell. Czasem wychodził poćwiczyć wilka do lasu ale rzadko i tylko z ochroną. Czas mijał im bardzo szybko... Zbliżała się zima a co za tym idzie coraz bliżej do ślubu który był zaplanowy na czerwiec. Przygotowania cały czas trwały, zostały sprowadzone drogie materiały czy najlepszy dekoratorzy by stworzyć to wydarzenie naprawdę wyjątkowym. Gdy nadeszły święta cały pałac jak i kraj zaczęły przybierać pięknych kolorów zimy i ozdób świątecznych. W pałacu również stanęło ogromne drzewko które Michael razem z Bell przystroili. Michael był dodatkowo podekscytowany ponieważ miał poznać braci Luke'a którzy mieli zamiar przyjechać na święta. Najbardziej jednak Michael był podekscytowany by dać Lukowi jego osobisty mały prezent na święta. Jakiś czas po połączeniu jego gorączka z rują alfy się pokryły dlatego spędzili cały tydzień w komnacie alfy na zabawach przy których nie zawsze pamiętali by się zabezpieczyć...
Michael przygryzł wargę wiążąc niebieską kokartkę na małym pudełeczku po czym gdy już się z nim uporał uśmiechnął się szeroko. Nawet nieźle mu to wyszło. Schował to tam gdzie reszta jego prezentów. Dostał dużo pieniędzy od Luke'a na swoje zachcianki i postanowił je wydać na prezenty świąteczne. W końcu miały to być jego pierwsze prawdziwe święta. Z przyszłą rodziną przyjacielem i swoim kochającym alfa

Święta nadchodziły coraz bliżej a on cieszył się niezmiernie bo już jutro miał poznać jednego z braci Luke'a

- Lu - uchylił powieki patrząc na pięknie ozdobioną choinkę którą ubierali razem z Lukiem

- Zaraz zjemy kolację Mike - uśmiechnął się delikatnie - a jutro poznasz mojego brata...

- Tego Bena tak?

- Tak - pokiwał głową - przyjedzie z żoną i ich córką

- Jest w wieku Bell? Czy młodsza?

- Ona ma już chyba osiem. Bell jakoś sześć. Chyba tak

- Nie wiesz ile lat ma twoja własna siostra? - zaśmiali się

- Ona za szybko rośnie - wzruszył ramionami - to chyba normalne tak? - zachichotał

- Całkowicie Lu - zaśmiał się

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Następnego dnia cały zamek wrzał gdyż była przygotowywana oficjalna kolacja dla gości jak i samej rodziny królewskiej. Wszędzie było pełno służących jak i więcej ochrony

- Może pójdę do Cala? - zapytał cicho - Nie chce wam się plątać...

- Możesz - pocałował go ale szybko przerwał pocałunek od razu krzycząc na służki. Miał wrażenie że nic dzisiaj nie idzie po jego myśli - ale trzymaj telefon przed sobą

- Lu - złapał go za podbródek i pokierował na siebie - Nie krzycz... Proszę. Nie lubię tego

- Przepraszam, ale nic dzisiaj mi nie wychodzi. To strasznie flustrujące

- Lu - pocałował go w policzek - Wszystko jest dobrze tak? Wszystko

- Mhm, denerwuje się. Chciałbym by było idealnie

- Będzie. Wszytko będzie super zobaczysz - pocałował go znowu - Idę do Caluma

- Bawcie się dobrze. Zostaniecie w pokoju? Czy gdzieś idziecie?

- Jeszcze zobaczymy ale spokojnie nie oddalimy się daleko. W końcu zależy mi żeby powitać twojego brata

- Oczywiście - cmoknął go szybko i ruszył do ich ogromnej jadalni

Ten uśmiechnął się lekko chciał wreszcie powiedzieć Calumowi o swoim małym sekrecie który skrywał pod sercem. Gdy był już pod jego komnatą odetchnął zapukał. Wszedł do środka gdzie Calum był na szczęście sam. Odstawił książkę na szafkę nocną i od razu go przytulił na przywitanie

- Dawno cię tu nie było - uśmiechnął się cicho go przytulając

- Dużo zamieszania z przyjazdem Bena. Luke jest ciągle zdenerwowany. Ale ja nie o tym chciałem pogadać

- A no tak. Ash też jest bardzo zabiegany - uśmiechnął się lekko

- No właśnie - przygryzł wargę - musisz dochować tajemnicy Calum

- Coś się stało? - zmarszczył brwi

- Ja... Ale obiecaj. Nie powiesz Lu jasne?

- Co się stało? Zaczynam się bać...

- Jestem w ciąży - wyjąkał cicho i pogładził ręką po brzuchu

Ten wytrzeszczył oczy a na jego twarzy pojawił się uśmiech - N-naprawdę?

- Mhm - pokiwał głową - to prezent dla Lu na święta

- J-jejku Mike... - pokręcił głową z niedowierzaniem i wyciągnął dłoń by dotknąć jego brzucha - Mogę?

- Mhm - pokiwał głową i podciągnął koszulkę pod którą było już widać delikatną oponkę

- Jejku Mikey - dotknął jego brzucha i przejechał po nim dłonią - Zostaniesz mamą

- Luke będzie tatą - rozmarzył się - nawet nie wiesz jak trudno jest mi to chować przed nim teraz

- Ucieszy się? - zapytał a to pytanie kompletnie zbiło Michaela z tropu. Jak mógł by się nie cieszyć... Chociaż... Teraz na głowie ma całe królestwo... Co jak faktycznie się nie ucieszy

- Nie przejmuj się tym na razie. On zawsze chciał mieć dziecko prawda? Na pewno się ucieszy

- Ym.. T-tak chyba tak - przełknął ślinę

- Proszę nie płacz Mike. Ucieszy się na pewno, na razie się nie przemęczał i zdrowo odżywiaj

- Dziś był cały czas nerwowy... Co jak się nie ucieszy?

- Ucieszy na pewno. To następca tronu... To ważne dziecko Mike

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Hejka!

Co tam u was?

Jakie są wasze odczucia po rozdziale?

Chociaż ostatnio jest tyle komentarzy ( aż 1 czy tam 2) więc wątpię że ktokolwiek odpowie :> no ale cóż

Życzę wam miłego wieczoru i do następnego!

Pink Slice  /Muke/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz