- A-ale... Było by ważne gdyby... Gdyby urodził je ktoś ważny... Nie ktoś taki jak ja...
- oj Mike - westchnął - zrozum że on ciebie kocha, z tobą bierze ślub i to ty urodzisz to dziecko
- A jeśli go nie zechce? J-ja - dotknął swojego brzucha - Już go pokochałem
- Na pewno je chce. Nie martw się tym. Pomysł że już za tydzień o tej porze będziemy już się szykować do wigilii. To dopiero przeżycie
- Dlatego właśnie nie będzie miał czasu. Jest zdenerwowany a ja mu jeszcze powiem o maleństwu
- Powiedz gdy będziecie już odpakowywać prezenty. Zobaczysz że się ucieszy... Będziesz tylko ty i on. Bell i jego rodzice. My jedziemy do rodziców Ashtona na święta
- Nie będzie cię? - jego oczy posmutniały - To będą nasze pierwsze święta osobno... Zawsze spędzaliśmy je razem - wymamrotał cicho - W prawdzie tylko w małym pokoju z papierowym łańcuchem i jakimś ozdobami na paprotce która stała na parapecie pamiętasz?
- Pamiętam - od razu go mocno przytulił - ale teraz mamy swoje alfy Mike... ale spędzimy jeszcze te święta razem. Wyjeżdżamy tylko na dwa dni. Potem będziemy razem
- Yhm... Ale i tak będę tęsknił - jego oczy się zaszkliły
- Oj nie płacz. To raczej fajnie. Twoje pierwsze święta z twoją alfą
- Ale nie z moją omegą... - uniósł na niego swoje zielone oczy
- Och Mike - znów mocno go przytulił - chodźmy zjeść jakieś słodycze a potem musimy cię wyszykować na spotkanie z księciem Benem
- Ym no dobrze - pokiwał głową
- To chodź - zszedli do kuchni gdzie znów spotkali pełno służby ale za to dostali swoje desery lodowe
- Ym dobre - uśmiechnął się Mike zajadając lodami
- Najlepsze - wymamrotał z pełną buzią Calum - powiedz coś o ciąży? Nie masz zachcianek?
- Ym to chyba jeszcze nie ten czas... - przygryzł wargę - Nie czuje ciężkości albo coś. Tak naprawdę nic się nie zmieniło prócz wiedzy że nosze w sobie szczenię i teraz żyję również dla niego
- Jesz więcej? Masz mdłości? - dodał ciszej mimo to że byli sami w pomieszczeniu
- Nie... I nie chyba nie - pokręcił głową
- Ich okej, na pewno jesteś w ciąży? Poza brzuchem to tak nie wygląda...
- Sugerujesz że po prostu przytyłem? - uśmiechnął się mimowolnie
- Nie no - zachichotał i odstawił pucharek po lodach na blat - chodźmy, musimy cię jakoś super ubrać
- Super to znaczy jak? Koszulka i spodnie chyba sukienki nie ubiorę
- Koszula? Może czarne rurki? Zależy w co się jeszcze zmieścisz
- Dzięki - wywrócił oczami - A ten... Koszula i jakiś garnitur?
- Za oficjalnie. Luke może mieć garnitur. Ty nie
- To jaki masz pomysł? Mój projektancie? - wyszczerzył się
- Chodźmy do waszej sypialni - westchnął i razem tam poszli. Mike od razu usiadł na łóżku a Calum zaczął przeglądać jego szafę
- I co masz coś?
- Ubierz te spodnie - rzucił mu jakieś czarne rurki i granatową koszulę w białe serduszka
- A nie tak zbyt... - przygryzł wargę - No nie wiem
- Ubieraj, będzie dobrze - westchnął - to będzie okej
- Jak coś zrzucę to na ciebie - uśmiechnął się lekko i zaczął ubierać
- Ale masz słodziuśny ten brzuszek - zachichotał patrząc na Clifforda - uroczy
- Niedługo Ashton też ci taki załatwi - zachichotał cicho
- Nie chyba... On na razie nie chce dzieci. Woli podróżować
- Doprawdy? - zaśmiał się - Luke tez otwarcie nie mówił o szczeniętach
- Mówił chyba kiedyś. Zresztą będzie się cieszył na potomków. Wiesz to może być przyszły król...
- Może... - uśmiechnął się lekko - On jest tylko moim królem i moim alfą. Nie oddam go nikomu
- No oczywiście - prychnął - idź już na dziedziniec. Tylko ubierz coś lepiej. Jest zimno a Luke pewnie już tam czeka
- Dobrze mamo - zaśmiał się i wstał
- No idź - pomógł mu ubrać kurtkę i buty - idź już albo nie ręczę za siebie
- Mam się bać?
- Nie uderzę cieżarnego - zachichotał widząc jak ten idzie na dziedziniec. Wyszedł przez główne drzwi i od razu podszedł do Luke'a
- Lu - zaszedł go od tyłu i wspinając na palce cmoknął go w kark co było nie lada wyzwaniem przez jego wzrost
- Mikey - zaśmiał się i pocałował go delikatnie - jak z Calumem?
- Dobrze. Kazał mi to ubrać. Więc pretensje do niego - wskazał na swój strój - M-może być?
- Jest idealnie - zachichotał - mój brat powinien być tutaj za kilka minut. Dzwoniłem ale nie odbierałeś Mike
- P-przepraszam - wyjąkał - Naprawdę mi głupio - westchnął
- Jest okej. Dobrze że masz kurtkę, jest zimno naprawdę
- Czuje - momentalnie zadrżał
Blondyn objął go ramieniem i spojrzał na wjazd. Wjechała tam straż i policja, później czarna limuzyna a za nią znów kilka zastępów policji i straży pałacowej
- Jejku - Michael wytrzeszczył oczy. Pierwszy raz widział coś takiego
Luke zachichotał cicho widząc to jednak od razu stał się poważny patrząc jak jego brat wysiada z limuzyny. Zaraz za nim jego żona i jego córeczka. Mike stał nie wiedząc co ma robić. Iść z nim czy czekać w miejscu na jego przyjście. Książę stał tam z Michaelem. Obok król i królowa którzy od razu poszli ich przywitać
- Chodź Mike - usłyszał nagle wołanie swojej alfy na co przełknął ślinę i poszedł w tamtą stronę
Stanął obok niego i od razu został przywitany przez księcia i jego żonę
- Ym Dzień dobry - podał mu lekko roztrzęsioną dłoń uśmiechając się lekko
- Witaj - zaczęła kobieta - ale ty jesteś uroczy, jesteś Mike tak? Luke dużo nam o tobie wspominał
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - -- - - - - - - -
Hejo!Ktoś mnie tutaj przebłagał na nexta więc macie pysiaczki 🥰
Jeśli ktoś chciał by dalej nexta to na pewno wiecie co robić <3
Miłego wieczoru ❤
CZYTASZ
Pink Slice /Muke/
FanfictionMichael i Calum to omegi z nieciekawą przeszłością. Los nie szczędzi im wrażeń (niekoniecznie pozytywnych) i rzuca kłody pod nogi Co jednak się stanie jeżeli obydwoje dostaną się do pałacu z polecenia samego księcia?