Rozdział 75

1.7K 134 29
                                    

- Och Bell - westchneła królowa - Nie długo przyjadą inne dzieci więc zaoszczędź trochę energii

- Chyba już wszyscy są - tym razem głos zabrał król i wstał podchodząc do mównicy, tam wygłosił krótkie przemówienie oraz życzenia świąteczne dla każdego po czym kazał podawać potrawy na stół. Momentalnie do sali weszły kelnerki by ustawić na stołach dania oraz opłatki które mogą się dzielić. Michael patrzył na to wszystko z góry, balkon na którym siedzieli był nad wszystkimi więc mógł wszystko oglądać

- Czy my będziemy musieli się łamać opłatkiem ze wszystkimi tymi ludźmi? - szepnął Michael patrząc na ogromną sale

- Nie, oczywiście że nie. Nawet oni tego nie robią. Życzą tylko najbliższym najlepszego i zaczną jeść tak jak my

- Uf - uśmiechnął się lekko - Już się bałem, całą wieczność to by trwało

- Nie ma czego - pocałował go

Gdy król skończył mówić ludzie zaczęli jeść zaś rodzina królewska połamała się opłatkiem i złożyła życzenia a dopiero po chwili na stole pojawiły się dania. Mike pierwszy raz widział na stole tyle jedzenia. Oczywiście wszystkie obiadu śniadania czy kolacje były bogate i wystawne jednak teraz nieporównywalnie piękne. Wszystko ustawione idealnie ze sobą współgrało i Mike naprawdę tylko czekał aż będzie mógł skosztować tych pyszności

Zadowolony siedział patrząc na wszystkich i podziwiając to wszystko. Wtedy jednak poczuł mocny ból w dolnych partiach brzucha na co ledwie powstrzymał się od jękniecia. Jego usta wykrzywiły się w grymasie który jednak szybko zatuszował i usiadł przy stole

Złapał się za brzuch pod stołem modląc się by był to tylko jednorazowy skurcz. Te niestety nie ustępowały i Michael musiał zacisnął usta i przygryść wargę by nie pisnąć. Luke na szczęście był zajęty rozmową z osobą obok a on coraz bardziej zaciskał palce na blacie stołu. Ustały na chwilę więc Michael zaczął jeść i wzdychać na smak idealnych dań. Były pyszne i tak różne że nikt się nie dziwił iź Michael kosztował wszystkiego

Po chwili kolacja dobiegła końca a oni przenieśli się na kanapę kawałek dalej by w spokoju otworzyć prezenty. Zauważył jak służba je wniosła i położyła pod choinką przed ceremonią. Domyślił się że są od blondyna i jego rodziców. Każdy był ślicznie podpisany ale odnalazł w tłumie również te od siebie. On gdy tylko się jednak ruszył po czym okropny ból brzucha na co skrzywił się i niemal zgiął w pół. Usiadł jednak obok nich patrząc jak Bell podaje każdemu prezenty przez nich podpisane. Sam Michael dostał ich sporo jednak nie mógł się teraz tym cieszyć czując ból

- Wszystko dobrze Mike? Coś nie tak? - zmarszczył brwi Hemmings

- Okej, otwieraj paczki - wydusił i sam wziął jedno, niewielkie pudełko prawdopodobnie od Liz

- Na pewno? Może chcesz wrócić do komnaty?

- Nie, naprawdę czuję się dobrze - wymamrotał - proszę otwórz ten ode mnie na końcu Lu

- Ten najmniejszy? - wskazał na małe niezdarnie opakowane pudełeczko

- Tak, i to obok - wskazał na jedno większe i przygryzł wargę samemu otwierając pakunki od królowej. Dostał śliczną koszulę od niej i nowiutki zegarek oraz mięciutki kocyk, niby oklepane jednak nadal tak samo cieszyło młodszego

- Jasne - powoli zaczął otwierać a Michael coraz bardziej zaczynał się trząść z każdą oderwana tasiemką i papierem. Uniósł brwi widząc malutkie pudełeczko i niepewnie zdjął wieko. Wyjął mały podłużny przedmiot z opakowania a jego oczy momentalnie się zaszkliły

- L-Lu... - wyszeptał Michael

- K-kochanie - wyszeptał przecierając oczy po czym upadł na kolana a po jego policzkach popłynęły łzy - t-to prawda t-tak? Nie sen...

- Nie... - pokręcił głową - To prawda... Będziesz tatą...

- Boże... - wyszeptał i wstał od razu całując omegę zachłannie - jestem najszczęśliwszą alfą na ziemi

- C-czyli cię cieszysz? - uśmiechnął się

- Najbardziej na świecie - wyszeptał i uniósł jego koszulę kładąc dłoń na sporej wypłukości - kocham cię Mike, ciebie i naszego maluszka

- Tak się bałem... Bałem że nie będziesz go chciał że - schował twarz w dłoniach

- Jak mogłeś tak pomyśleć? Kocham to, kocham tego bobasa, kocham ciebie - Wyszeptał i otarł łzy omegi - nie płacz kochanie

- To ze szczęścia Lu. Ze szczęścia - uśmiechnął się i dopiero wtedy zauważył że cała sala zwrócona jest ku nim

- Mamo, tato. Drodzy goście - zaczął Luke do mikrofonu - zostanę tatą! - zawołał i znów mocno i zachłannie pocałował omegę - moje kochanie

Wszyscy od razu zaczęli wiwatować i bić brawa a Michael zarumieniony wciąż płakał

- Gratulacje - królowa od razu go wyściskała - to cudownie Mike

- Przepraszam że nie powiedziałem wcześniej... Wiem że nie powinienem... Że to nie przystoi

- To już nie ma znaczenia. Zrobiłeś Lukowi najlepszy prezent na święta. Lepiej nam zaraz opowiesz który to miesiąc i jak się czujesz bo jesteś troszkę blady kochanie

- Tak... Ym coś koło szóstego a czuje się dobrze

- Już spory masz ten brzuszek - zachichotała - ale to cudowna wiadomość

- Cieszę się że się pani cieszy... bałem się że...

- Cichutko - wyszeptała - Luke, zabierz go do waszego pokoju. Odpocznijcie a resztę waszych prezentów dostarczy służba i otworzycie je w wolnej chwili

- Nie chce psuć wigilii. Luke ma gości niech zostanie.

- To rozkaz kochani - zachichotała - Naprawdę idźcie. Widać Mike że potrzebujesz odpoczynku

- Ale... - zaczął jednak Lu cmoknął go w kark

- Już idziemy mamo, zajmę się nim - splótł ich palce i powoli zeszli na na dół a następnie na korytarz

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. To będzie chłopiec czy dziewczynka?

- nie wiem jeszcze Lu - wyjąkał - mam dopiero wizytę za kilka dni i wtedy się dowiemy

- Ogh jak ja mogłem tego nie zauważyć? Coś przeczuwałem ale... Oh tak się cieszę Mike

- Ciężko jest ukryć brzuch - westchnął i zdjął marynarkę gdy byli w pokoju a Luke od razu mocno go pocałował

- Chciałbym chłopca. O zielonych oczach takich jak twoje

- Przyszły władca - rozmarzył się - i... Chcesz dotknąć b-brzucha?

Pink Slice  /Muke/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz