Rozdział 6

2.4K 130 15
                                    

- Nie mówię, że to twoja wina - odetchnął, próbując się uspokoić. - Po prostu to nasza jedyna szansa. Jeśli się nie uda, to marnie skończymy...

- Co się nie uda?! Powiedz, Cal!

- Jeżeli książę na nas nie spojrzy skończymy na ulicy. Naprawdę myślisz, że ktoś będzie chciał bezdomną omegę?! Nie! Co najwyżej mogą nas zgwałcić, a nawet jeśli nas zabiją nikt tego nie zauważy!

- Przestań! - zaczął szlochać. - I tak tak skończę. Wynośmy się stąd i poszukajmy jakieś pracy.

- Pracy? Co najwyżej w burdelu - jego oczy również się zaszkliły. - Myślisz, że znajdziemy inną? Nikt nas nie zatrudni. Bezdomnych, brudnych i w dodatku omegi, które na każdym kroku muszą się ukrywać, by nie zostać skrzywdzone.

- Mam dość - zapłakał. - Wyjdź! Idź stąd!

- Świetnie! Wyrzuć mnie! - krzyknął i otworzył drzwi chcąc wyjść, jednak na kogoś wpadł. Podniósł głowę i zauważył stojącego przed sobą lorda Ashtona, na co przełknął ślinę. Dopiero teraz zauważając, jaki mężczyzna jest wysoki.

- Co tu się dzieje? - zapytał, patrząc na niego.

- Ja najmocniej przepraszam. Pójdę do siebie.

- Stój - powiedział srogo. - Co to były za krzyki? - spojrzał tym razem na Michaela.

- Najmocniej przepraszamy - wyjąkał Michael. - Już nie będziemy

- Coś się stało? - wszedł do środka.

- Naprawdę nic - pokręcił głową. - Przepraszamy

- Calum, chodź ze mną - skierował swój wzrok tym razem na Hooda.

- Ja bardzo przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać, naprawdę.

- Chodź - powtórzył wymijając go i idąc korytarzem.

- J-ja naprawdę przepraszam - wyjąkał przestraszony, ale powoli poszedł za nim.

Ten już się nie odezwał idąc korytarzem do królewskiego skrzydła. Jego pokój znajdował się na samym początku ze względu, że nie był on z rodziny królewskiej - Wejdź - otworzył drzwi, samemu również tam wchodząć. Oczy Caluma zaszkliły się a on sam pociągnął nosem, wchodząc za nim do pokoju.

- Siadaj i... - zaczął samemu siadając naprzeciw niego. - Co się stało?

- Naprawdę nic, panie

- Nie lubię kłamstw, omego - powiedział, nie odrywając od niego wzorku.

- Może jestem betą? A losowanie było ustawione.

- Jesteś omegą. Czuję to. Żadna beta nie przystąpiła by murów tego skrzydła.

- Dlaczego? Czemu? Co ja tu w ogóle robię?! - zapytał zakłopotany Calum.

- Ciii - położył mu palec na ustach. - Spokojnie. Nie masz się czego bać.

- Chcesz mnie tu zabić! Albo zgwałcić! Wiedziałem, że wszystkie alfy chcą tego samego! - krzyknął i w biegu do drzwi zaczął płakać.

- Calum - złapał go, przytulając do siebie. - Nie skrzywdzę cię. Nie płacz, spokojnie.

- Zostaw mnie - załamał się całkiem i zaczął go bić w klatkę piersiową, mimo tego, że nie przykładał do tego siły. Ten nie przejął się tym ani trochę, przytulając go do siebie.

- Jesteś tutaj, żeby było ci lepiej. Żeby twoje życie było lepsze. Nikt nie zrobi tu nic bez twojej zgody.

- Moje życie to dno. Nie mam przyjaciół ani nawet rodziny. A podczas mojej pierwszej gorączki wykorzystają mnie ile tylko się da.

- Dlatego tu jesteś. Żaden alfa cię nie dotknie. Inaczej będzie miał do czynienia ze mną.

- Jestem tu tylko dla księcia. Ale popatrzmy prawdzie w oczy, to już jest wszystko ustawione, dlatego za tydzień pewnie wrócimy do domu

- Inni pewnie tak. Ty nie - uśmiechnął się.

- Dlaczego niby ja nie? No tak. Prędzej się spalę ze wstydu.

- Mam przeczucie - uśmiechnął się.

- Ja muszę iść - wymamtotał cichutko. - Jest to spotkanie i... nie mogę się spóźnić

- Powiem, że byłeś u mnie. Nawet nie porozmawialiśmy. Nie puszczę cię tak szybko.

- Ja muszę iść - wyjąkał. - On mnie wyrzuci, a ja muszę być z Mike'em.

- Nie wyrzuci cię. Zobaczysz - uśmiechnął się.

- O czym chcesz porozmawiać?

- O tobie. O twojej rodzinie. Skąd pochodzisz i jak trafiłeś do domu dziecka. Chce poznać twoje korzenie, bo widać, że są one ciekawe - przyjrzał mu się.

- Nie są - pokręcił głową. - Jestem omegą jak każda inna.

- Widzę, że jesteś zamknięty. Przede mną nie musisz się wstydzić.

- To opowiedz o sobie - mruknął i ziewnął. - Mogę iść do siebie?

- Cóż. Nie ma we mnie nic ciekawego, ale mogę ci opowiedzieć - mruknął.

- Usiądziemy? - zapytał cicho. - Albo poleżymy?

- Jasne - przesunął się, robiąc mu więcej miejsca na łóżku.

- Mhm - położył się obok niego i otulił kołderką. - Mięciutko

- Przyznam, że to łóżko jest bardzo wygodne - zaśmiał się.

- Mhm - wymruczał. - Miałeś mówić o sobie

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Hejka!
Trochę zapomniałam o tym ff a jest ona naprawdę fajne dlatego wracam tutaj!

Komentujcie a jutro dodam coś tutaj lub na PS, zobaczymy

A tak miłego wieczorku dla wszystkich!!!

Pink Slice  /Muke/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz