Rozdział 65

1.9K 116 35
                                    

Ta westchnęła przepuszczając go przodem po czym poszła za nim. Miała straszne wyrzuty sumienia. Gdy wszedł do ich sypialni zobaczył omegę leżącą na łóżku. Po jego policzkach płynęły łzy i czasem cicho pociągał nosem

- Mikey... - westchnął od razu do niego podchodząc i unosząc jego podbródek scałowując jego łzy

- Zostaw - wyjąkał cichutko zachrypniętym głosem

- Nie płacz kochanie. Proszę

- Jest okej - zająkał się cicho - przytul Luke

- Chodź - objął go a po chwili do drzwi zapukała królowa i weszła od razu czując się jeszcze gorzej widząc łzy na policzkach chłopca

- Przepraszam Mike - zaczęła - zapomniałam. Nie wiedziałam że to tak trudne dla ciebie. Przepraszam

- N-nic się nie s-stało. To ja przepraszam

- Nie masz za co naprawdę. To my Przepraszamy. Prześpij się - uśmiechnęła się delikatnie

- N-nie powinienem tak reagować. P-przepraszam

- Chodź Mike. Pójdziemy spać kochanie. Nie płacz już

- Przepraszam Lu... Panią też. Nikt nie chce sieroty w rodzinnie

- Oj przestań - westchnął Luke - nikt tak nie powiedział. Zresztą już nią nie jesteś. Jesteś tylko mój

- Ale... - spojrzał ostrożnie na Liz po czym znów spuścił wzrok. Jej na pewno to przeszkadzało

- Pójdę już - westchnęła - dobranoc

- Dobranoc - wyszeptał i wtulił się w ukochanego

- Mój maluch - zacmokał i wstał powoli - chodź się przebrać w piżamę

- Nie chce jeszcze Lu... Jesteś pewien że... Że dobrze zrobiłeś łącząc się ze mną?

- Najlepiej Mike. Ty to najlepsze co mnie spotkało

- N-naprawdę? Przecież nie mam niczego. Rodziny... Przyjciół... Domu ani pieniędzy... Jestem nikim

- Ej i to nie jest gorsze. W żadnych wypadku. Kocham to jaki jesteś

- N-naprawdę? - zapytał cicho

- Mhm - pokiwał głową - a co do pieniędzy to ja jestem od rozpieszczania  mojej księżniczki 

- Nawet nie będziesz miał ode mnie żadnego posagu... - dodał cicho - Nic

- Ej, nigdy nie wziąłbym omegi ze względu na jej rodzinę czy to co mam mi do zaoferowania. Chcę ciebie. Omegę. A nie jakieś takie podróbki

- Naprawdę Lu? - spojrzał na niego szklistymi oczami

- Oczywiście - uśmiechnął się i odsunął kawałek jego bluzki ukazując znak połączenia i pocałował go delikatnie - jesteś tylko mój kochanie

- Twój... - uśmiechnął się lekko

- Teraz idziemy spać. Rano zaczynamy przygotowania do ślubu. Chciałbym również zaprosić moich braci przed tym. Chcę żebyś ich poznał

- Polubią mnie? Nie będę im przeszkadzał? - zapytał cicho

- Na pewno nie, są cudowni. Irytujący jak każdy bracia ale i tak ich kocham

- Masz tyle rodzeństwa. Osób które będą cię wspierać przez całe życie. Też bym tak chciał...

- Teraz to też twoja rodzina - uśmiechnął się czule i wstał - koniec tego na dzisiaj, zapomnij o głupich pytaniach mojej mamy. Idziemy spać

- Niech ci będzie - uśmiechnął się lekko

Rozebrali się do bokserek i położyli oczywiście mocno w siebie wtuleni. Mała omega w ramionach silnej alfy. Michael czuł się w nich taki bezpieczny. Kochany... I szczęśliwy. Bardzo szczęśliwi. Rankiem zostali obudzeni przez Bell co nawet im nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie. Było miłą odmianą przynajmniej w mniemaniu Michaela

- Wstawaj Lu! - zaczęła skakać po ich łóżku - Wstawaj! Wstawaj wstawaj!

- Co jest księżniczko? - wymamrotał sennie - i przestań. Obudzisz Michaela

- Wstawaj Lulu - położyła się na nim - Mikey! - tym razem spojrzała na Clifforda

- Bell - westchnął cicho - daj pospać Michaelowi

- Ale Lu! Bawić. Chce się pobawić

- Zaraz wstaniemy - wymamrotał całkiem sennie - 5 minutek

- Teraz!!!

- Bell do jasnej cholery - wstał wkurzony i złapał ją za ramię chcąc wyrzucić z pokoju. Dziewczynka oczywiście zaczęła krzyczeć i się wyrywać jednak z swoim bratem nie miała szans

- Nie krzycz Lu - Michael się podniósł

-Widzisz co zrobiłaś? - warknął - idziemy do rodziców

- Ale Lu... - jej oczy się zaszkliły - Ja chciałam tylko bawić...

- Nie Bell, przesadziłaś

- Luke przestań! - Michael wstał i podszedł do dziewczynki

- Zostaw Michael - westchnął - zaraz wrócę

- Nie. Chodź Bell - podszedł i podniósł ją - Pobawimy się hm?

- Mhm - pokiwała główką i wtulił się w niego - Najpierw śniadanko

- To chodź - spojrzał jeszcze na Luke'a i prychnął cicho. On nigdy nie traktował by w ten sposób młodszego rodzeństwa. Mimo wszytko był by wyrozumiały. Razem poszli do jadalni gdzie zastali przygotowane dla nich dania na co uśmiechnęli się

- Kocham cię Mikey! - krzyknęła i zaczęła jeść

- Ja ciebie też młoda - zachichotał i sam zaczął jeść

- Mogę cię nakarmić? - uśmiechnęła się ujawniając białe niedo końca wyrośnięte jeszcze ząbki

- Och nie, musisz jeść sama - zachichotał - smacznego

- Ale ja chce ciebie - wzięła łyżkę i podała mu do buzi brudząc mu ją

- och Bell - zachichotał ale otworzył buzię dając się nakarmić młodszej

- Jedz ładnie Mikey, jedz jedz - zachichotała uroczo

Sam Luke zachichotał widząc to i zrobił im zdjęcie od razu wysyłając je do jego mamy

- Lu! Nie rób zdjęć - pogroziła mu placem

- Za późno - zachichotał - już jest u mamy

- Luke! - zaśmiał się Michael - Zwrócił się tym razem do dziewczynki - pyszna ta zupka

- Mhm - pokiwała główką i sama zaczęła jeść

- Jeszcze am? - zapytała podając mu kolejną łyżkę

- Nie już nie - zachichotał i pokręcił głową. Otarł twarz i wstał - pójdę już do Liz

-  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Hejo!

Macie dzisiaj i jutro również postaram się wstawić jeden.
Jutro również na ten profil wleci nowe opowiadanie około godziny 14.00 także sprawdzajcie powiadomienia!!!

Kocham i buziaczki!!!

Pink Slice  /Muke/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz