Rozdział 79

1.6K 124 41
                                    

- Nie - pokręcił głową i przygryzł wargę muskając palcami brzuch - nie krzycz na nas

- Nie krzyczę - powiedział od razu - Już nigdy nie podniosę na ciebie głosu

- Ja - wskazał na siebie - i on - wskazał na brzuch - zawsze, ale to Powtarzam zawsze mamy rację. I nawet tego nie podważaj

- Oczywiście. A ja zawsze ale to zawsze będę się was słuchał. Będę grzecznym tatusiem

- No ja myśle - zachichotał widząc kelnerkę z deserami - o tak! Mój deser

- Twój zgodnie z życzeniem - uśmiechnął się

Gdy tylko dostał swoje danie zabrał się za jedzenie a Luke tylko pokiwał głową z śmiechem - to może jutro pójdziemy na to USG

- Boje się... A co jak z maleństwem będzie coś nie tak? - pogładził brzuch

- Na pewno wszystko z nim w porządku. Lekarz już dawno by powiedział gdyby było inaczej

- A jeśli? A jak się pomylił? Jest mi ciężko. Czuje jakby ten maluch miał z kilka nóżek. Ciągle odzywa się z innej strony

- A teraz czujesz coś? - przygryzł wargę i kucnął obok niego

- Nie wiem... Dzidziuś się chyba na ciebie obraził

- A czemu na mnie? Może się obraził na tą twoją kawę? - uniósł brew

- To ty użyłeś głosu alfy - wymamrotał

- Ugh... Przepraszam słoneczko - westchnął - już tak nie zrobię. Obiecuję

- Wybaczamy mu? - spojrzał na swój brzuch. Pogłaskał go i znów spojrzał na Luke'a a w tym też czasie poczuł mocne uderzenie

- Maluch chyba ci wybacza - uśmiechnął się lekko

- Mam nadzieję - zachichotał i przytulił głowę do brzucha - nie bijemy tatusia

- To nie bicie tylko kopnięcie. Chyba - zaśmiał się cicho

- Poczułem go! - pisnął i dotknął tego miejsca - kopnął tutaj

- To znaczyło nie krzycz na mamusie tatusiu albo skopię ci tyłek - zaśmiał się uroczo Clifford

- Tak, to na pewno to znaczyło - podniósł się - idziemu teraz do komnaty a potem niestety muszę iść na spotkanie z doradcami

- Czemu? Nie wolisz zostać tutaj? Chyba moje towarzystwo jest ciekawsze niż ich

- Wolałbym ale muszę tam być, musisz mnie zrozumieć. Mam przejąć tron i właśnie dzisiaj będzie to omawiane

- Och... No dobrze - westchnął - Za ile wrócisz?

- To może potrwać kilka godzin, nie czekaj na mnie z kolacją bo pewnie zjemy tam. Zapewne skończymy jak będziesz już spał

- Wolę poczekać - uśmiechnął się lekko

- Jeśli tak wolisz - nie chciał denerwować ciężarnej omegi - jutro rano idziemy na USG? Tak kochanie?

- Ym no dobrze Lu - westchnął nie przekonany

- To super - cmoknął go w czoło - ja idę na to spotkanie. Nie przemęczaj się i dzwoń jeśli tylko maluch będzie niegrzeczny km

- Jasne - westchnął. O wiele bardziej wolał mieć starszego przy sobie

- Pa kochanie - pocałował go i odszedł w stronę sali spotkania. en odetchnął zaczynając masować swój brzuch. Chciał już trzymać maleństwo w ramionach Dojadł swoje danie i powoli ruszył do komnaty, chciał zaszyć się tam na parę  godzin i nie patrzeć na nikogo. Chciał do Lu

Pink Slice  /Muke/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz