Rozdział 64 - Święta, Święta ...

19 0 0
                                    

Dominik
Po Pasterce wróciliśmy do swoich domów i od razu poszliśmy spać. Po krótkiej nocy wstałem koło 8:00 rano, podobnie i reszta rodziny. Poszliśmy na Mszę o 9:00, a po niej zjedliśmy świąteczne śniadanie. Wspólne świętowanie i kolędowanie wraz z rodziną Kacpra, rodziną Tinusa i Maca, no i Joshem oraz Jego mamą, kontynuujemy od obiadu, który planujemy koło 14:00, choć wszyscy i tak będą już godzinę wcześniej, bo parę drobnych rzeczy jest do przygotowania przed obiadem. Jako pierwszy przyszedł Josh z mamą, następnie Tinus i Mac wraz z siostrą i rodzicami, a jako ostatni był Kacper z rodziną.

Kacper
Gdy zakończyła się  Pasterka poszliśmy do domu. Noc była tym razem dość krótka, bo idziemy na Mszę o 9:00, co oznacza, że koło 8:00 trzeba było już wstać. Po Mszy przyszedł czas na wspólne, rodzinne, świąteczne śniadanie. Potem miałem troszkę czasu dla siebie, więc się zdrzemnąłem na jakieś 1,5 godziny. Z kolei już koło 13:00 poszliśmy do domu Domiego. Obiad mamy zaplanowany na 14:00. Po nim natomiast dalsze wspólne kolędowanie.

Martinus
Po zakończeniu Pasterki wróciłem do domu, szybko się umyłem i poszedłem spać ... podobnie reszta rodziny. Rano wstałem już koło 8:30, a gdy zauważyłem, że jeszcze wszyscy śpią, to wziąłem się za przygotowanie śniadania dla wszystkich. Poszło dość szybko i sprawnie. Następnie wróciłem jeszcze do pokoju, aby się przebrać (bo byłem jeszcze cały czas w piżamie). W międzyczasie rodzice już wstali, a krótko po Nich też Emma. Gdy się już przebrałem, poszedłem do Marcusa, aby zobaczyć czy już wstał ... oczywiście jeszcze słodko spał ten śpioch 😀 . Był cały szczelnie przykryty kołdrą, a poza nią była tylko Jego głowa. Trzeba Go więc jakoś obudzić ... zacząłem więc od zdjęcia z Niego kołdry, którą był przykryty, mówiąc do Niego:
- Mac, wstawaj bracie - rzekłem, zdejmując z Niego kołdrę, co wogóle Go nie ruszyło i dalej spał. Jednakże, gdy już zdjąłem szybkim ruchem Jego kołdrę, to zobaczyłem coś czego dawno, nawet bardzo dawno, nie widziałem. Mac był cały goły, nie miał nic na sobie, nawet bokserek ani niczego tego typu. Trochę mnie to zaskoczyło, bo się niespodziewałem, że Go takiego jeszcze teraz zastanę i zobaczę. Jakoże po zdjęciu kołdry ani drgnął i nadal spał w najlepsze, to po pstryknięciu Mu fotki, podjąłem dalsze próby budzenia Go. Zacząłem od lekkiego dźgania Go palcami, na przemian w brzuch w okolicy pępka i klatkę piersiową w okolicy mostka, i do tego co któryś raz trochę Go potarmosiłem za nos i poklepywałem po policzkach ... zwykle to wystarczało, aby Go całkiem obudzić, i wstawał; tym razem jednak owszem przebudził się już, bo usłyszałem jak do mnie mówi:
- Tinus, bracie, daj pospać jeszcze - powiedział.
- zapomnij Mac - powiedziałem - na 10:00 idziemy do kościoła, a przed wyjściem jeszcze musimy śniadanie zjeść - rzekłem - także wstawaj brachu - dodałem, po czym się troszkę oddaliłem od Jego łóżka, udając że wychodzę z Jego pokoju, i widziałem, że niema zamiaru wstać dobrowolnie, po dobroci. Pomimo tego, że Mac wiedział, że zdjąłem z Niego kołdrę, to niczym się nie przejmował, i dalej leżał na swoim łóżku, i prawie że spał ... chyba sobie zapomniał przez noc, że śpi calutki goły, i teraz, po zdjęciu kołdry, takiego Go w całości widać 😉 . Skoro nic do Niego nadal nie trafia i nie rusza, to postanowiłem ten fakt wykorzystać. Wziąłem więc mały słoik, poszedłem do łazienki w Jego pokoju, i napełniłem tenże słoik maksymalnie zimną wodą, po czym wyszedłem z łazienki. Mac leżał w dość dogodnej pozycji, ze swoim członkiem w stanie spoczynku na widoku, także spokojnie nałożyłem słoik z zimną, wręcz lodowatą, wodą na Jego członka, co Go teraz momentalnie obudziło, i momentalnie wstał, i dopiero teraz się skapnął, że jest cały goły, i że Go takiego widziałem przez ostatnie kilka minut ... jednakże generalnie, jakoże jesteśmy braćmi bliźniakami, i najlepszymi przyjaciółmi zarazem, a fizycznie wyglądamy niemal tak samo, to żadnemu z nas dwóch nie przeszkadza to jeśli jeden drugiego zobaczy całkiem gołego, albo jeśli takimi się zobaczymy obaj nawzajem ... nie stanowi to dla nas żadnego problemu: tak zawsze było, jest i tak będzie. Gdy jednak Mac tak momentalnie się obudził i wstał w tym momencie, krzyknął do mnie:
- co ty wyprawiasz Tinus??!! - rzekł mocno wkurzony.
- budzę Cię - zacząłem z uśmiechem - a inaczej nie szło Cię obudzić, Mac - kontynuowałem uśmiechnięty - no i to już była ostateczność, jedyne co mogłem zrobić - zakończyłem wybuchając śmiechem widząc wkurzoną minę Maca.
- nigdy więcej tak nie rób, Tinus - powiedział zdenerwowany jeszcze Mac.
- no ok, bracie - odrzekłem lekko się uśmiechając do Maca, aby trochę złagodzić atmosferę panująca teraz w pokoju - tylko w absolutnej ostateczności - dodałem uśmiechając się.
- niech Ci będzie - odrzekł - tylko w całkowicie absolutnej ostateczności - dodał - i pod jednym warunkiem - powiedział chytrze się uśmiechając.
- jakim? - zapytałem zaciekawiony.
- takim, że będę mógł kiedyś Cię obudzić w taki sam sposób, jak Ty mnie dzisiaj. - odpowiedział.
- niech tak będzie, w takim razie ... bo to niezawodny środek i sposób na skuteczną pobudkę - powiedziałem - i czasem może się przydać każdemu z nas - dodałem - i w jakimś stopniu trochę potrzebny czasem ... tak po bratersku - dopowiedziałem uśmiechając się.
Gdy się już dogadaliśmy Mac się przytulił do mnie i rzekł:
- dzięki za tę pobudkę dzisiaj - zaczął - tak myślę, że właśnie takiej teraz potrzebowałem - dodał z uśmiechem.
- spoko, brat - odpowiedziałem uśmiechając się do Niego, i odwzajemniając Jego przytulenie, wtulając Go bardziej w siebie na chwilę.
Po chwili dodałem:
- dobra, Mac ... ubieraj się, bo nadal jeszcze jesteś cały goły, a za 5-10 minut siadamy do śniadania. - powiedziałem.
- ok, już się ubieram - odrzekł - co ja bym bez Ciebie zrobił, Tinus - dodał - niby to ja jestem starszy, a jednak to Ty nad wszystkim czuwasz i pilnujesz, i wogóle - powiedział - szacun, Tinus ... cieszę się, że mam Ciebie - dopowiedział uśmiechnięty.
- heh ... a ja się cieszę, że Ciebie mam - powiedziałem uśmiechnięty - i również niewiem, co bym bez Ciebie zrobił, Mac. - dodałem, i zawiesiłem głos na chwilę - idę już na dół, przychodź szybko - dopowiedziałem uśmiechając się do brata, po czym wyszedłem z Jego pokoju i poszedłem na dół. Mac się bardzo szybko uwinął, bo był na dole już po jakichś 3-4 minutach. Po śniadaniu poszliśmy do kościoła, a potem mieliśmy wszyscy troszkę czasu dla siebie. W tym czasie pograłem trochę w piłkę wraz z bratem. Około 13:00 poszliśmy wszyscy do domu Domiego ... o 14:00 obiad, a potem wspólne, dalsze kolędowanie. Swój keyboard zostawiłem wczoraj u Dominika, także nie muszę go ponownie brać ze sobą ... dopiero po dzisiejszym kolędowaniu wezmę go z powrotem do domu. W czasie kolędowania podszlifowałem kolędy, których wczoraj się nauczyłem grać, a także nauczyłem się kolejnych kilku kolęd ... z tego co Domi mówił, to w sumie nawet nie połowa typowych, klasycznych polskich kolęd, co oznacza że chyba dużo ich w Polsce mają ... no i że przede mną dużo ich nauki, choć w sumie idzie szybko, bo raczej niema trudnych melodii, przynamniej nie dla mnie 😉 . W domu Domiego zostaliśmy prawie wszyscy do późna, bodajże do 23:00. Jedynie koło 20:00 poszła już do domu mama Kacpra z bliźniakami, braćmi Kacpra, a około 21:00 poszła do domu nasza mama wraz z Emmą ... w tym czasie też Iza poszła już do pokoju na górę wraz z bliźniakami, Matim i Mikim. Gdy już nie było wszystkich, to postanowiliśmy, że pogramy w karty i inne gry. Co jakiś czas jeszcze coś wspólnie zaśpiewaliśmy. I tak nam miło i radośnie minął ten dzień.

---------------------------------------

Oto i jest kolejny rozdział 🙂
Jeśli się podoba, to zachęcam do polubienia, komentowania, a także do dalszego czytania 😀
Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów. 😉

Pozdrawiam wszystko czytelników 😉

To Dråper Vann ... i Przyjaciele 1 // Marcus & Martinus Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz