Na początku to, co ujrzał wydało mu się dziwne.
Jeden olbrzymi twór z dwoma głowami i czterema nogami, znajdował się usadowiony w cieniu przeciwległej ściany.
Rafael musiał podejść trochę bliżej, by móc określić, co tak naprawdę widziła.
Żanett spojrzała niespokojnie w jego stronę. Chyba domyśliła się, co jej małżonek planuje. Próbowała go powstrzymać. Zamierzała złapać go za rękaw marynarki, ale on wyślizgnął się jej. Nie zdążyła wypowiedzieć ani jednego słowa, gdy dziwny twór poruszył się i na ich oczach eksplodował.
Rafael szybkim ruchem odskoczył do tyłu unikając przeciwnika. Wtedy dopiero zrozumiał.
Wielki mutant o dwóch głowach okazał się być dwoma istotami, w dodatku jedna z nich była bardzo temperamentna i próbowała go zaatakować.
Rafael spojrzał na konkurenta. To śmieszne, przecież to był jakiś dzieciak. Jak ktoś taki mógł zrobić mu krzywdę?
Żanett przypatrywała się tej scenie ze strachem w oczach. Chłopak chyba to wyczuł, bo szybkim łypnięciem krwistoczerwonych tęczówek spojrzał na nią i warknął przeraźliwie. Nie mógł się uspokoić. Zaczął krążyć wokół drugiej istoty, która siedziała oparta o ścianę i przypatrywała się tej scenie ze znudzeniem w oczach.
Była inna od chłopaka i Rafael od razu to zauważył. Zdawało mu się, że jest bardziej dojrzała i opanowana. Odkąd weszli do domku nie poczyniła żadnych ruchów, natomiast jej towarzysz przeskakiwał z miejsca na miejsce powarkując i pokazując rząd ostrych, jak brzytwa zębów.
Nieznajoma tylko na nich patrzyła, swymi zimnymi niczym lód oczyma. Nagle utkwiła wzrok w Rafaelu. Młody mężczyzna zaczął zastanawiać się, czy czasem dziewczyna nie ma daru czytania w ludzkich myślach. Nieraz słyszał od ojca o takich wampirach, które potrafiły poznać wszystkie sekrety. Nawet takie, które były ukryte w najgłębszych zakamarkach podświadomości.
Rafael starał się myśleć o miłych rzeczach, tak aby nie zdenerwować banitki. Nie chciał jej niepotrzebnie urazić. Nadal ciągle nie ufał tej dwójce.
Nagle dziewczyna oderwała wzrok od jego oczu i przeniosła swoje spojrzenie na Żanett. Kobieta mimowolnie uśmiechnęła się do nieznajomej i skinęła jej głową.
Ciemnowłosy, młody wampir widząc, że nikt się nim nie interesuje, zaczął robić się bardziej denerwujący. Rzucał się na ściany, drapał podłogę, zachowywał się jak dzikie zwierze uwięzione w klatce.
Rafael miał dosyć tego cyrku. Najchętniej uciszyłby nieznajomego, jednakże obawiał się reakcji dziewczyny. Domyślał się, że muszą być ze sobą silnie związani. Nie mógł się denerwować, przecież obiecał to swojej małżonce zaraz przed tym, jak tu weszli.
Żanett podeszła jeszcze bliżej w stronę nieznajomych tak, że dzieliła ich już tylko przestrzeń jednego metra. Chłopak zrobił się jeszcze bardziej niespokojny. Widocznie zachowanie Żanett bardzo go zirytowało. Rafael zaczął obawiać się o swoją małżonkę. Ruszył w ślad za nią, aby móc ją ochronić, w razie gdyby nieznajomemu wampirowi przyszła jakaś głupota do głowy. Zachowanie dwójki starszych wampirów bardzo mu się nie spodobało. Jeszcze bardziej zaczął manifestować swe niezadowolenie. I wtedy stało się coś dziwnego. Zarówno Rafael jak i Żanett nie spotkali się z czymś podobnym w swoim długim życiu. Brunet zaczął wydawać blask. Niejednostajny, ale wyglądało to na coś w rodzaju wyładowań elektrycznych, jakby potrafił samoistnie wyprodukować błyskawicę.
Młoda wampirka spojrzała na chłopaka z większym ożywieniem i krzyknęła coś w jego stronę, w obcym dla przybyłych wampirów, języku. Chłopak tylko spojrzał na nią i już wiedział, że musiał podporządkować się jej rozkazom.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...